Reklama
Czy „arabiarze” to też „koniarze”?

Blog

Czy „arabiarze” to też „koniarze”?

Konie arabskie stojąc w stajni lub odpoczywając na pastwisku wyglądają bardzo niepozornie. Często nie sprawiają nawet wrażenia koni rasowych. Kiedy jednak nawet lekko podekscytowane sytuacją, zaczynają się ruszać, zarzucając ogon na zad, rozdymając nozdrza, wyginając szyję, wtedy przeistaczają się całkowicie. „Głowa od razu podniesiona jest wysoko, uszy nastawione, oczy roziskrzone, chrapy rozdęte – koń zaczyna poruszać się niezmiernie elastycznym, jakby tanecznym krokiem, ogon wspaniale odsadza… na ciele jego występuje sieć żyłek – widz zostaje olśniony przeobrażeniem konia w ciągu kilku chwil – pod względem gracji, piękna, szlachetności i harmonii ruchów żadna inna rasa koni na świecie nie może równać się z arabską” (W. Pruski).

Zamiłowanie Polaków do tego typu koni zaowocowało trwającymi od ponad dwóch wieków sukcesami polskich hodowców. Łączy się z tym powstanie wspaniałej tradycji oraz kultury hodowlanej, która przetrwała trudne dzieje naszego narodu i dziś zaczynamy ją postrzegać jako niematerialne dziedzictwo kulturowe. Przez lata kryterium oceny typu i wyglądu koni arabskich było czynnikiem decydującym w ocenie konia, a kryterium szybkości i wytrzymałości stało się czynnikiem uzupełniającym. Publiczne pokazy koni odbywają się w Polsce od lat 70-tych XX wieku i ich rola w miarę upływu lat nabiera znaczenia. Tegoroczny pokaz w Janowie Podlaskim będzie 52. edycją, a młodzieżowy pokaz w Białce to 31. odsłona tej imprezy. Zanim jednak pochłoną nas emocje rywalizacji na pokazach, kilka subiektywnych refleksji osoby, która uważa się za „koniarza”, a nie wyłącznie za „arabiarza”.

52. Polski Narodowy Pokaz Koni Arabskich, czyli w wersji angielskiej Polish National Arabian Horse Show. „Nazwa ta od razu budzi zastrzeżenia, bowiem polskie jej brzmienie nie bardzo odpowiada jej angielskiej wersji, a przede wszystkim neguje całkowicie ducha polskiego języka. Ścisłe bowiem tłumaczenie słowa „narodowy” z angielskiego „national” jest błędne – słowo national oznacza co innego niż słowo narodowy. Dzieje nasze tak się ukształtowały, że naród polski w I Rzeczypospolitej i w II był jednym z kilku zamieszkałych w granicach państwa, natomiast III RP zamieszkuje tylko część naszego narodu, duży jego procent to diaspora. Wobec tego „narodowy” odnosi się do narodu polskiego, a nie do jego państwa, inaczej mówiąc narodowa może być mowa, literatura, święto, narodowe mogą być cechy Polaków, ale nie może być narodowy pokaz koni. Chodzi tu bowiem o nasz polski wewnętrzny pokaz i po angielsku to brzmi dobrze, a po polsku nie. Proponuję słowo „krajowy” co w pełni odpowiada istocie pokazu i brzmi poprawnie po polsku.”Tyle w temacie „arbiter elegantiarum” polskiego jeździectwa Zbigniew Prus-Niewiadomski. Co gorsze, to obce słowo „championat” już zawędrowało do konkursów dla koni sportowych, nie wiadomo po co i dlaczego. „Słowo champion w obu językach oznacza mistrza. Rzecz w duchu polskiego języka bałamutna, gdyż w naszym języku zwierzę nie może być mistrzem. Przecież mamy słowo konkurs, co prawda obcego pochodzenia, ale już działające od dawna i na tyle spolszczone, że wrosło głęboko w nasz język. Przecież mamy piękne polskie słowo zwycięzca. Dlaczego z Pokazu nie może drogą konkursu, być wyłoniony zwycięzca Polskiego Krajowego Pokazu koni Arabskich” Z. Prus-Niewiadomski, „Koń Polski” 1994.

Wielkim wysiłkiem szkoleniowców polskiej kawalerii w okresie międzywojennym udało się nam pozbyć zalewu obcych, głównie niemieckojęzycznych określeń z terminologii hipologicznej. I dalej za Z. Prus-Niewiadomskim „(…) Wreszcie wagę zastąpiliśmy orczycą, kandekiel nagrzbietnikiem, obergurt pasem przezkonnym, klingę głownią, szenkiel bodźcem itd. Nie pora teraz po kilkudziesięciu latach zaśmiecać nasz piękny i wystarczająco wyrobiony język. Żyjemy w okresie straszliwego zalewu, zwłaszcza angielszczyzny, niech chociaż nasza dziedzina będzie od tego wolna. Piękne polskie araby będą nam za to wdzięczne.”

Kiedy już przebrniemy przez meandry językowe pora zastanowić się nad samą istotą pokazu z punktu widzenia nie tylko rywalizacji hodowców, ale widowiska jako takiego. Czy pokazy, inaczej mówiąc – konkursy koni arabskich, są rywalizacją sportową, pokazem hodowlanym czy też pokazem tresury koni w wymiarze cyrkowym. Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta, gdyż w istocie konkursy koni arabskich są wszystkim tym jednocześnie. Dlatego formuła konkursów zwanych pokazami dla koni arabskich jest tak niezrozumiała dla większości „koniarzy”, którzy są uczeni zupełnie innego traktowania koni niż ma to miejsce w rasie arabskiej. Owszem, niektórzy wchodząc w środowisko „arabiarzy” dostosowują się od razu, inni natomiast, nigdy nie są w stanie zaakceptować bezkrytycznie wszystkiego z czym się spotykają podczas konkursów zwanych „czempionatami”.

Szczególnie mocno widzę to właśnie wiosną, kiedy media społecznościowe pełne są zdjęć ledwo urodzonych źrebiąt z wygolonymi głowami (nie ma znaczenia, że zimno, śniegi, mrozy, a źrebak po „sesji” dwa tygodnie zasmarkany), roczniaków wypacanych podczas lonżowania na krótkiej lonży i tresowanych do przyjęcia pięknej postawy z wyciągniętą szyją. Czy to nie jest cyrk?

Nie ma takiej siły, która przekona mnie, że ganianie z plastikowymi torbami zatkniętymi na kiju za koniem i straszenie go, jest czymś normalnym i to jest nieodwracalnie związane z pokazami. Raczej od normy odbiega powszechna zgoda na takie traktowanie koni, która przeistoczyła się w znieczulicę na granicy zagrożenia dobrostanu i psychiki koni. Jeszcze bardziej gorszące sceny oglądamy często na ringu pokazowym, kiedy osoba prezentująca konia nie jest w stanie pokazać go prawidłowo w ruchu i robi pełne okrążenie areny z koniem (często bardzo młodym) obracającym się wokół człowieka na krótkiej lince tylko po to, aby wychodząc z kolejnego obrotu pokazać kilka kroków kłusa. Łańcuszek zapięty na żuchwie skutecznie pozwala człowiekowi utrzymać kontrolę nad koniem, choć efektem tego często są rany i otarcia, na pokazie maskowane kosmetykami. Teoretycznie przepisy ECAHO powinny chronić konie przed takimi sytuacjami, ale w praktyce nikt tego nie przestrzega. Sędziowie zwykle udają, że koń kłusował i oceniają ruch, którego w istocie nie było np. na 18,5 albo 19. Gdyby przepisów przestrzegano, albo sędziowie oceniali to, co jest, albo to czego nie ma, powinni podobnie jak w konkursach ujeżdżenia, dać po prostu ocenę „0” za ruch niewykonany. Dla kogoś kto jest wrażliwy na krzywdę zwierząt, sposoby niektórych prezenterów stosowane tuż przed wejściem konia na arenę w celu „nafukania”, są tak drastyczne, że podchodzą pod znęcanie się nad zwierzęciem. I co na to DC? Nic, nie ma uwag – paszport sprawdzony, czip się zgadza, koń cały – jazda z nim. Coraz częściej zdarzają się przypadki agresywnych zachowań u koni podczas pokazów. Jak bardzo musiał być sfrustrowany ogier, który na oczach sędziów i publiczności rzucił się na znanego również w Polsce prezentera i po prostu go stratował. To nie jest pierwszy taki przypadek ani jedyny. Przemoc wobec koni w treningu pokazowym to temat na osobny wpis.

Czerwony czy bezbarwny, rysunek: Szymon Kobyliński
Czerwony czy bezbarwny, rysunek: Szymon Kobyliński

Jest też światełko w tunelu. Są organizatorzy pokazów, którzy przynajmniej starają się ograniczyć lub całkowicie wyeliminować straszenie koni w czasie pokazu i tuż przed nim. Taki pozytywny przykład to tegoroczny pokaz Katara w Ad-Dauha, gdzie organizatorzy całkowicie wykluczyli obecność straszących konie pomocników prezenterów wokół ringu. Po pierwsze sektory VIP i publiczności zostały tak zaplanowane, że nie było na to przestrzeni, a po drugie ochrona dyskretnie, ale i stanowczo, tłumiła wszelkie próby takich działań. Koniom wystarczył doping publiczności, aby zaprezentować się w ruchu, choć dzisiaj efektownie ruszających się koni na pokazach arabskich jest jak na lekarstwo.

Na kilkanaście dni przed pierwszym tegorocznym pokazem w Polsce, organizatorzy, osoby oficjalne, hodowcy i właściciele koni, powinni pochylić się nad problemem i dobrze przemyśleć procedury, które zapewnią przestrzeganie przepisów chroniących konie przed niepotrzebnym stresem w trakcie pokazów. Sugeruję, jako koniarz i arabiarz, odejście od akceptacji straszenia koni przez zorganizowane grupy pomocników trenerów uzbrojone w torby z logo dyskontów, zatknięte na batach lub plastikowe butelki, napełnione grysem, jako grzechotki. Trenerzy mają czas na przygotowanie swoich koni do pokazu. Mają pomoce – głos, linkę, bat i swój, z reguły wielki talent, aby ich konie pokazywały się chętnie dlatego, że im ufają, a nie dlatego, że się boją torby z Biedronki.

Cytując wspomnianego już Zbigniewa Prus-Niewiadomskiego: „Piękne polskie araby będą nam za to wdzięczne.”

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za artykuły publikowane na blogach. Opinie wyrażane w tekstach są osobistymi ocenami autorów.

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email

Ostatnie wpisy autora:

29 marca 2022

Nawiguj pomiędzy wpisami

Kalendarz wpisów

kwiecień 2024
pon.wt.śr.czw.pt.sob.niedz.
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
1
2
3
4
5
Reklama
Reklamy

Newsletter

Reklamy
Stigler Stud
Equus Arabians
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.