Reklama
  • Lubochnia Arabians
  • Lubochnia Arabians
Emarella, obywatelka Kataru

Blog

Emarella, obywatelka Kataru

Wypowiedź Emarelli została zarejestrowana podczas Katara Festiwal. Wszelkie podobieństwo do osób powszechnie znanych i nieszanowanych jest przypadkowe.

Nazywam się Emarella. Jestem obywatelką Kataru, ale urodziłam się i wychowałam w Polsce. Moje dzieciństwo było szczęśliwe i beztroskie aż do czasu, kiedy bez żadnego uprzedzenia oddano mnie do Kataru. W Polsce miałam zostać modelką, tak jak moja babcia Emandoria, ale stało się inaczej. Mama mówiła mi, że to całe zamieszanie z moim wyjazdem było bardzo dziwne i że nigdy do tej pory u nas w stadninie nic takiego się nie wydarzyło, gdyż to nie ja miałam jechać do tego Kataru, tylko ktoś inny. Mama opowiadała mi też, że mój tato, kiedy był w Polsce, nie był lubiany i bardzo to osobiście przeżywał. Ale ja myślę, że to wszystko tak wyglądało dlatego, że moja Matka Chrzestna tak bardzo się starała nas chronić i dlatego tylko udawała, że nie lubi mojego taty, aby on mógł jak najszybciej wrócić do Włoch, gdzie był szczęśliwy i kochany. Dlatego moja Matka Chrzestna mówiła różnym ważnym hodowcom, że tata jest brzydki, że ma krzywe nogi i nigdy nie powinien przekroczyć progu polskiej stadniny. Dzięki mojej Matce Chrzestnej tata jest jedynym koniem, o którym rozmawiano w polskim Sejmie i nawet Matka Chrzestna wymieniła jego imię. Jak by nie było, tata był dumny, kiedy już po powrocie do Włoch się o tym dowiedział. Ja byłam wtedy malutka, więc niewiele rozumiałam, ale mama mówiła, że Matka Chrzestna wciąż o nim pamiętała. Koleżanki Matki Chrzestnej też tylko udawały, że mnie nie lubią, a to tylko dlatego, żeby mnie chronić przed zabraniem z rodzinnego domu. U nas w stadninie obsługa była bardzo miła. Do mnie często zaglądał taki jeden miły chłopak, który zawsze mnie głaskał, gdy ktoś patrzył – dlatego bardzo lubiłam, gdy ktoś patrzył. Koleżanki ze stajni mówiły potem, że to on załatwił mi ten wyjazd do Kataru. Matka Chrzestna też była zadowolona, bo ona nie chciała, abym została modelką, ani w Polsce, ani gdzie indziej. Ja bardzo chciałam spróbować i nawet zaczęłam trenować do pokazu w jakiejś Białce, ale w końcu mnie tam nie zabrali. Tak naprawdę to miałam lepiej, bo nie musiałam tak ciężko trenować jak moja siostra Florissima, ale ona została czempionką Polski, a ja nie. Mój brat Pointer też pojechał na pokazy i zdobył srebrny medal. Nasz tata był z nich bardzo dumny i ja im tego zazdrościłam. Kiedy już dowiedziałam się, że jadę do Kataru, to nawet się ucieszyłam. W Polsce nikt mnie nie doceniał, a ja chciałam być czempionką jak Florissima, albo jak babcia Emandoria, czy prababcia Emanda. Mama mówiła, że w naszej rodzinnej stadninie, z której pochodzę, konie są ambitne, dumne, lubią i potrafią walczyć. Ja także obiecałam całej naszej rodzinie przed wyjazdem, że będę się starała jednak zostać tą modelką za granicą, skoro w Polsce nie mogłam i dam z siebie wszystko, aby odnieść sukces.

Moja nowa stajnia okazała się bardzo przyjemna, a obsługa i szef chyba mnie polubili. Tam były inne konie, które się u nich urodziły i one były dla nich ważniejsze, ale ja postanowiłam zrobić wszystko, aby mnie polubili. To była bardzo ciężka praca, tym bardziej, że w Polsce nie mogłam się niczego nauczyć, bo ciągle stałam w stajni. Ale ja naprawdę bardzo się starałam, a oni dali mi szansę. Kiedy trener uznał, że mogę spróbować wystartować w jakimś pokazie, poleciałam samolotem do Kataru. Strasznie się bałam tego lotu i tego, że nie spełnię oczekiwań mojej katarskiej rodziny. Kiedy wreszcie nadszedł czas pokazu, przypomniałam sobie, jak kiedyś powiedziała do mnie babcia Emandoria: zawsze pamiętaj, że nasza rodzina pochodzi z książęcej stajni w Sławucie* i nic na świecie nie jest dla ciebie niemożliwe, noś dumnie głowę, a jak będziesz ciężko trenować to zajdziesz na szczyt.

Mój pierwszy pokaz to był narodowy czempionat Kataru. Miałam ogromną tremę, tam było wiele pięknych klaczy, które już rok czy dwa startowały, a to był mój pierwszy raz. Jak wyszłam do finału, to miałam w głowie słowa babci: jestem Polką, jestem damą z książęcej Sławuty i chcę wygrać. I stało się. Wygrałam! Jestem Narodową Czempionką Kataru! Mam tytuł czempionki jak Florissima. Jadę na następny pokaz, tym razem międzynarodowy. Moja katarska rodzina jest ze mnie bardzo zadowolona, choć ja myślę, że oni wolą moją koleżankę Lisę. Na międzynarodowym pokazie, w którym startowałam dwa tygodnie po moim debiucie, już się tak nie stresowałam. Lisa, która już widziała sporo pokazów, powiedziała mi, że sędziują ludzie z mojego kraju, więc pewnie będzie mi łatwiej, tym bardziej, że jednym z sędziów była moja Chrzestna Matka i jej kolega. Ucieszyłam się z tego bardzo, bo przecież znają moją rodzinę i znają się chyba też na koniach. Weszłam do klasy spokojna i skupiona na zadaniu. Trener był zadowolony, bo wygrałam klasę, ale jak zobaczyłam wyniki, to się przestraszyłam. Sędziowie dawali mi wszyscy 20 i 19,5 za typ i głowę, a moja Chrzestna Matka dała 19 – czyżbym była nietypowa? Do tego dała mi 15 za nogi! Czyżbym kulała? Przecież inni sędziowie dali po 16… Pomimo, że wygrałam klasę, wróciłam do stajni zapłakana i płakałyśmy razem z Lisą, bo ona była dopiero trzecia. Trener też był smutny, bo on wolał, żeby do finału weszła Lisa, a nie ja. Koleżanki mówiły, że mój występ w finale Katara Festival był bardzo dobry, byłam uważna i posłuszna, tak jak chciał trener. Jedna pani powiedziała, że jak biegłam po arenie, wyglądałam jak biały obłok. Dlatego kiedy ogłosili wyniki i okazało się, że jestem dopiero czwarta, to się zdziwiłam. Ale muszę się z tym pogodzić. Niestety moja Chrzestna Matka i jej stary kolega tak bardzo chcą mnie chronić przed trudnym losem modelki, że nie zagłosowali na mnie w finale i dzięki temu nie zostałam wiceczempionką. Pięciu sędziów typowało mnie na srebro, trzech na brąz, ale dzięki mojej Matce Chrzestnej nie dostałam medalu. Wiem, że ona chciała dla mnie dobrze, bo los modelki jest trudny, ale ja wolałabym, żeby ona już mnie nie chroniła przed sukcesami na pokazach. Może los tak zdecyduje, że już się nie spotkamy? Jestem ambitną młodą klaczą z Polski. Jestem obywatelką Kataru. Pochodzę z książęcej stajni Sanguszków w Sławucie i moją ambicją jest wygrywanie wszystkich pokazów, na jakich będę. Nazywam się Emarella! Zapamiętajcie moje imię!

Zwierzeń Emarelli wysłuchała Hanna Sztuka,
Doha, 6 lutego 2021.

*EMARELLA jest 21. pokoleniem rodziny żeńskiej założonej w 1810 roku w Sławucie przez klacz Milordka.

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za artykuły publikowane na blogach. Opinie wyrażane w tekstach są osobistymi ocenami autorów.

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email

Ostatnie wpisy autora:

29 marca 2022

Nawiguj pomiędzy wpisami

Kalendarz wpisów

wrzesień 2024
pon.wt.śr.czw.pt.sob.niedz.
26
27
28
29
30
31
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
1
2
3
4
5
6
Reklama
Reklamy

Newsletter

Reklamy
Equus Arabians
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.