Reklama
Jaka piękna katastrofa!

Blog

Jaka piękna katastrofa!

Czyli jak pan minister zaczyna naprawę prywatnej hodowli koni arabskich

Mijający rok był dla państwowej hodowli koni arabskich wyjątkowo nieudany. „Rodowe srebra” Janowa i Michałowa rzucono na aukcję tylko po to, aby można było ogłosić sukces w mediach. Wymienić też należy dwuznaczne działania rady przy ministrze, która niby pomagała, potem niby się sprzeciwiała, załatwiła swoje interesy i odeszła w niebyt; jak również nieporadne działania zarządów stadnin, które sprowadzone zostały do administrowania bieżącą działalnością, bez wizji przyszłości, bez planu, bez odpowiednich kompetencji, aby tę przyszłość kreować.

W mediach społecznościowych pojawiły się opinie, że wynik tegorocznego występu na Salon du Cheval w Paryżu jest najgorszy w historii, a winna jest “dobra zmiana” w stadninach. Co do wyniku, nie ma wątpliwości, że jest on bardzo słaby dla państwowych stadnin. Hodowla prywatna zanotowała jednakże sukces – Eralda, hod. Falborek Arabians, zdobyła srebrny medal i tytuł wiceczempionki świata klaczy młodszych. Z jedenastu koni, które przyjechały z Janowa i Michałowa, jedynie dwie klacze z Michałowa zakwalifikowały się do finału. Tak źle rzeczywiście nigdy jeszcze nie było. Zdarzało się, owszem, że konie z Janowa i Michałowa wracały bez medalu, ale minimum 90% z nich wchodziło do finałowej dziesiątki. Tymczasem w tym roku to żenująca porażka. We wspomnianym komentarzu o ten słaby wynik jest oskarżana “dobra zmiana” w stadninach, ale czy na pewno słusznie? Wszystkie konie, które reprezentowały stadniny państwowe (oprócz dwóch klaczy, które akurat weszły do finału i urodzonych już w roku 2017) zostały wyhodowane przez odwołanych w 2016 hodowców. Czy zatem, gdyby nic się nie zmieniło, przywieźliby oni do Paryża inne konie? Czy można powiedzieć, że winą obecnych decydentów jest nieprawidłowy wybór koni na ten pokaz? Czy może konie były źle przygotowane i dlatego przegrały?

Otóż odpowiedź na te pytania jest prosta. W stadninach państwowych nie ma lepszych koni niż te, które pojechały do Paryża. A te, które pojechały, zostały nieprawidłowo wybrane, bo kilka z nich nie powinno tam jechać (nie ta jakość, nie ten czas, nie ta forma). Pustyni Kahila i Adelicie mocno zaszkodzi słaby występ w Paryżu, co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości – podobnie stało się wcześniej z Wieżą Mocy w Aachen i Weronie. Również takie konie jak Pascuala, Poganinka i Pregoła nie powinny być pokazywane na tej rangi pokazie. Już na jesiennych przeglądach w stadninach widać było, że konie nie błyszczą formą. Pustynia Kahila na przegląd nie stawiła się wcale. Kontuzja tej znakomitej klaczy była w Michałowie tajemnicą Poliszynela, a mimo to klacz zdecydowano się zabrać do Paryża i dodatkowo odebrano jej dotychczasowego opiekuna, z którym była zgrana. W sporcie mówi się, że zwycięskiego składu się nie zmienia… Adelita z kolei, wyraźnie bez formy (co się zdarza), nie powinna być prezentowana w takim stanie na najważniejszym pokazie sezonu. W przypadku obydwu klaczy zabrakło wiedzy i doświadczenia, a także zwykłego rozsądku, aby powstrzymać się od ich wystawienia.

Michałów – i Monika Słowik w szczególności – nie wykonali pracy przez cały sezon i efekty tego w postaci bolesnej porażki przyszły nieuchronnie. Zbieranie owoców pracy poprzedników (przypomnę ubiegłoroczne złoto Equatora i platynę Emandorii) było zapewne miłe, ale należało przygotować się do następnego sezonu i wykonać podobną pracę nad promocją, tak marki stadniny, jak i planowanych do wystawienia koni. Taka praca nie została wykonana ani przez Michałów, ani tym bardziej przez Janów. Ubiegły rok był dla Michałowa szczególnie udany – przypomnę: sześć medali na Bliskim Wschodzie (Emandoria, Eqator i Galerida), w tym wygrana Emandorii w Dubaju (nagrody finansowe dla Michałowa to ok. 300 tys. €), sześć medali czempionatu Polski i tytuł Best in Show dla Galeridy, a także tytuł dla najlepszego hodowcy i trzy medale w Aachen (w tym srebro dla Eqatora), czempionat Europy dla Wildony i wiceczempionat Pustyni Kahila – a to tylko te większe sukcesy.

Konie w stadninach są, jakie są i tego nikt nie zmieni. Dlatego też należy mądrze planować ich karierę, tak hodowlaną, jak i promocyjną. W tym miejscu muszę z całą siłą podkreślić, że prawie wszystkie konie, które brały udział w tegorocznym czempionacie świata w Paryżu, urodziły się przed rokiem 2016, są więc efektem pracy hodowlanej dawnej ekipy. Nie może być tak, że jak trafi się jakiś sukces, to jest to przedstawiane jako jej wyłączna zasługa, a jak jest klęska, to koniecznie trzeba oskarżyć „dobrą zmianę”. Wiele osób, które dotąd śledziły poczynania polskich koni arabskich na światowych ringach, nie ma świadomości, że sukcesy polskiej hodowli państwowej na przestrzeni lat były efektem skumulowanej pracy hodowlanej w polskich stadninach po II wojnie światowej. Poprzednicy, szczególnie w Michałowie, zostawili schedę, która przynosiła stadninom i polskiej hodowli wiele bardzo dobrych wyników.

Ta swoista “złota era” polskiej hodowli państwowej na pokazach światowych ma jednak swoją ciemną stronę w postaci wyprzedaży embrionów od elity klaczy (96 zarodków w ciągu ośmiu lat z trzech stadnin) oraz trudnego do zrozumienia odejścia i zaniedbania polskiego programu hodowlanego. O ile można jeszcze uznać, że w Janowie główne rody męskie są przynajmniej przechowywane (bo używane i rozwijane już nie), to Jerzy Białobok nie krępował się wcale, likwidując całe bogactwo rodów, które pozostawił po sobie dyrektor Ignacy Jaworowski. Dziś nie ma już w Michałowie żadnego ogiera z rodu Kuhailana Afasa or.ar., Bairactara or.ar., Ilderima or.ar., czy Ibrahima or.ar. Ród Kuhailana Haifi or.ar. jest na wymarciu, a ród Krzyżyka reprezentowany jest przez wałachopodobnego Formana. I to właśnie jest prawdziwa katastrofa. Jeden słaby występ w Paryżu można uznać za wypadek przy pracy, ale naprawić popsutej hodowli nie da się tak łatwo.

Trela, Stojanowska i Białobok wprowadzili temat koni arabskich do bieżącej polityki i odkąd Janów i Michałów stały się jej częścią, maleją szanse na przetrwanie stadnin. Minister, który osobiście zajmuje się handlem końmi arabskimi, powinien zmienić doradców, ponieważ ci, którzy mu doradzają, prowadzą stadniny koni arabskich w stronę przepaści. Gdybym miała taką możliwość, poleciłabym panu ministrowi tekst na 100-lecie państwowej hodowli, który jasno wskazuje, czym jest nasza hodowla jako dziedzictwo kulturowe i jak ważna jest konieczność jego pielęgnowania. Wyprzedaż elity klaczy i embrionów od tych klaczy, dzierżawienie elitarnych klaczy bez potrzeby, jak również utrzymywanie w stadninach osób jedynie pełniących obowiązki zarządu (jak zapewnia pan minister, dopiero po rozstrzygniętych konkursach przyjdą fachowcy), prowadzi państwowe stadniny koni czystej krwi, krok po kroku, do nieuchronnej katastrofy. A tymczasem pan minister z niezmąconym, radosnym optymizmem ogłasza, że teraz będzie wspierał hodowlę prywatną… Uchowaj nas, Boże!

» Kresowe dziedzictwo, czyli 100 lat państwowej hodowli koni arabskich w Polsce 1919–2019

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za artykuły publikowane na blogach. Opinie wyrażane w tekstach są osobistymi ocenami autorów.

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email

Ostatnie wpisy autora:

29 marca 2022

Nawiguj pomiędzy wpisami

Kalendarz wpisów

kwiecień 2024
pon.wt.śr.czw.pt.sob.niedz.
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
1
2
3
4
5
Reklama
Reklamy

Newsletter

Reklamy
Equus Arabians
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.