Ad
Jeszcze Janów nie zginął…

Blog

Jeszcze Janów nie zginął…

Ksawery Pruszyński, który służył w szeregach 1. Dywizji Pancernej, mawiał: „Kawaleria była dla Polaków tym, czym marynarka wojenna dla Brytyjczyków, bistro dla Francuzów, a makaron dla Włochów; była częścią życia narodu”.

I właśnie dziedzictwo polskiej jazdy przeniesione przez pokolenia, ta duma narodowa, jest dla nas dzisiaj ważnym składnikiem polskiej tradycji. A najważniejszym obecnie symbolem ciągłości polskiej hodowli koni jest Stadnina Janów Podlaski. Wielokrotnie niszczona, potem odbudowywana, zawsze wychodziła poza osiągnięcia poprzedniej epoki. Stała się sławna w 20-leciu międzywojennym i tej międzynarodowej sławie zawdzięcza powojenną odbudowę i przetrwanie, co w warunkach realnego socjalizmu wcale nie było ani proste ani oczywiste.

W roku 2019 minęło sto lat od chwili utworzenia działu hodowli koni czystej krwi arabskiej w Janowie Podlaskim. W tym czasie Janów stał się wiodącą marką w tej dziedzinie na świecie. W latach 70. i 80. XX wieku Stadnina Koni Janów Podlaski, zdobywając rynek amerykański, stała się ikoną światowej hodowli. Kiedy w roku 2017 przypadało 200-lecie Janowa, nie zostało to właściwie wykorzystane. Legenda Janowa, wydzierana sobie nawzajem z rąk przez rządzących, opozycję i internetową gawiedź, gościła nieustannie w mediach jako element walki politycznej, a sterowane przez pozostających w cieniu dyrygentów tej hałaśliwej orkiestry media społecznościowe wzniosły się na wyżyny hejtu. I tak, w latach 2016-2019, Janów Podlaski stał się jedyną rozpoznawaną przez wszystkich obywateli stadniną koni w Polsce. Przez ostatnie cztery lata media głównego nurtu skutecznie przekonały Polaków, że Janów upadł, że został zniszczony przez nielubianą przez nie władzę. Cel został osiągnięty. Pani w „okienku” na lotnisku Okęcie pyta, czy ten Janów jeszcze jest, taksówkarz w Krakowie jest pewny, że go już nie ma, a niemiły pan, irytujący się w poczekalni przychodni medycznej w Warszawie, pomstuje na dobrą zmianę, która wszystko zniszczyła, “nawet Janów proszę pani!”. A we mnie narasta sprzeciw wobec takiej narracji i każdemu po kolei tłumaczę, że nic nie jest czarno-białe i zachęcam do odwiedzenia Janowa, aby się przekonać o tym na własne oczy…

Ale jak przekonać ludzi, którzy nigdy wcześniej w Janowie nie byli, że owszem, są problemy, i to ogromne, ale Janów był, jest i będzie. Konia z rzędem temu, kto wskaże drugą po Stadninie Koni Janów Podlaski polską markę, która jest rozpoznawalna na całym świecie i jednoznacznie polska. Są i tacy, którzy nie wiedzą, gdzie leży Warszawa, ale Janów potrafią wskazać na mapie i marzą, aby tam pojechać lub, jeśli byli, to wrócić. Co więc takiego się stało, że Stadnina Janów Podlaski stała się ofiarą naszej krajowej polityki? Przecież tego nikt obcy nam nie zrobił. Zrobiliśmy to sami. Podróżując w ostatnich latach na wiele pokazów zagranicznych, spotykałam się poza granicami kraju z pytaniami o Janów, ale zawsze były one życzliwe i raczej rozmówcy wykazywali troskę, podziw dla dorobku polskiej hodowli. U nas jest inaczej. Temat Janowa wywołuje irytację, natychmiast nawiązuje się do polityki, niezależnie od poglądów politycznych rozmówcy, i sprowadza się głównie do tego, że Janów został zniszczony i wiadomo, czyja to wina.

Nie wchodząc już w ustalanie, kto jest winny obecnej sytuacji, stawiam pytanie do wszystkich – ale głównie do polityków: I co teraz? Czy opozycja jest już zadowolona, że za pomocą mediów przekonała Polaków, iż rządzący zniszczyli stadninę w Janowie? Czy rządzący, dzierżąc władzę nad majątkiem państwowym (w tym także nad Janowem), mają plan ratunkowy dla Janowa ? Pytam, ponieważ nie widzę jakichkolwiek sensownych działań, poza zaklęciami ministra rolnictwa (naprawdę nie wiem, czy sam wierzy, że wszystko jest dobrze…), zmierzających w kierunku naprawy sytuacji ekonomicznej w Janowie. Coś tam się plotkuje o zmianie zarządu, ale moim skromnym zdaniem KOWR wykorzystał już tzw. wariant “do trzech razy sztuka”. Trzy kolejno następujące po sobie zarządy nie sprawdziły się w janowskiej rzeczywistości. Ani zarządy te, ani nadzór ANR, a następnie KOWR, nie mieli pomysłu, kompetencji, wiedzy i wizji, jak taką spółkę poprowadzić. Patrząc na to, jak jest zarządzany Janów przez ostatnie lata, widzę nonszalancję nadzoru, nieporadność i całkowity brak kompetencji do zarządzania spółką gospodarującą na 1 600 ha ziemi, dysponującą ok. 800 szt. bydła i ponad pięćsetką koni. Czy jakikolwiek będący przy zdrowych zmysłach prywatny właściciel powierzyłby taki majątek którejkolwiek z osób, które dotąd zarządzały w Janowie? Czy przez trzy lata patrzyłby bezradnie, jak spółka idzie w dół (wynik finansowy – 2016: +100 tys., 2017: -1,6 mln, 2018: -3,2 mln). Tak, niestety, może dziać się jedynie w spółce państwowej. (Celowo nie przytaczam w tym miejscu rekordowego wyniku finansowego z roku 2015, ponieważ nie był on typowy dla Janowa.) Janów nigdy nie miał dużych zysków bilansowych, ale zawsze był na plusie. W latach 2005-2015 przeprowadzono wiele inwestycji, które unowocześniły gospodarstwo i możliwości wykorzystania Janowa dla promocji i sprzedaży polskich koni arabskich (nie tylko janowskich). Nie jest to właściwie wykorzystane, nikt z odpowiedzialnych ludzi nie wie, jak należałoby się do tego zabrać.

Muszę jednak gwoli prawdzie dodać, że nie jest prawdą, że Janów przed 2016 nie miał żadnych problemów finansowych. Miał, i to poważne, ale ówczesny nadzór nie dopuszczał do ich ujawniania. Zarząd potrafił utrzymywać wynik finansowy na plusie, choć np. wynik za 2011 (+ 60 tys. zł) był nieomal na granicy straty zamaskowanej przez księgową. Obecnemu nadzorowi udało się to jedynie w 2016. Potem nie dało się już straty ukryć. Można również postawić pytanie, jak wyglądałby wynik finansowy za 2015, gdyby nie sprzedaż klaczy Pepita. Z rachunku wynika, że zamiast 3,5 mln na plus, już wtedy byłoby 3 mln straty. Ale, na szczęście, Pepita została sprzedana i zysk poszybował w górę. Czy to jednak dobre dla państwowej stadniny, gdy stabilność finansowa, jej być albo nie być, zależy od sprzedaży jednego konia?

Janów jest trudnym do zarządzania przedsiębiorstwem. Prof. Witold Pruski pisał, że już przed I wojną światową był obiektem deficytowym, a swój rozwój w 20-leciu międzywojennym zawdzięcza dotacjom ministerstwa rolnictwa. Słabe, trudne do uprawy ziemie, rozległe gospodarstwo, z wieloma starymi już budynkami, konieczność utrzymywania dużego zatrudnienia z uwagi na liczbę zwierząt, a to susze, a to powodzie, wahająca się koniunktura na sprzedaż koni – to problemy, z jakim przez lata zmagał się dyrektor Andrzej Krzyształowicz, a potem Marek Trela. Do tego stało się tradycją, że dyrektor był hodowcą, który nadawał kierunek i ostateczny kształt hodowli. Nie trzeba było być wielkim znawcą, aby wiedzieć, że zmiana zarządu w Janowie dokonana w roku 2016 doprowadzi do tego, z czym borykamy się obecnie. Nie chcę tu odnosić się do kwestii powodów i sposobu odwołania Marka Treli, ale jeśli urzędnicy reprezentujący skarb państwa nie przewidzieli skutków swoich działań, to jest to właściwy czas, aby je naprawić.

Przez pierwsze dwa lata próbowano finansowe problemy jakoś maskować kreatywną księgowością, ale w 2018 strata wyskoczyła na 3,2 mln zł. Jak wielka jest niefrasobliwość urzędników KOWR, widać po ich komentarzach do straty w Janowie (ale również, po raz pierwszy, dzięki p.o. prezesa, w Michałowie), że „skoro wskaźnik likwidacyjny spółki jest prawidłowy, to w związku z tym nie widzimy problemu”. Co to oznacza? Moim zdaniem, całkowite lekceważenie problemu, które powoduje obniżenie wartości spółki Stadnina Koni Janów Podlaski o prawie 5 mln zł w ciągu dwóch lat, ponieważ stratę bilansową zgromadzenie wspólników finansuje z kapitału spółki. Strata za rok 2019 powinna być nieco mniejsza, gdyż Janów sprzedaje już srebra rodowe. Teraz może zacząć sprzedawać meble. Ale co to da? Niewiele. Ceny janowskich koni są niebezpiecznie, nawet poniżej słabego rynku, niskie. Te konie, które należy z Janowa sprzedać, nie znajdują nabywców. Jeśli nadal będą sprzedawane klacze, należące do hodowlanej elity, hodowla się skończy w jedno pokolenie. Bez sukcesów na pokazach, na wyścigach, w sprzedaży Janów się nie podniesie. A bez hodowli stanie się lokalną atrakcją turystyczną, jaką jest dziś słynna Babolna na Węgrzech, w której można zobaczyć ślady dawnej świetności, powspominać lub ponarzekać na rząd, jak kto woli. Resztka życia, jaka tli się jeszcze w Janowie, może pomóc mu się odrodzić, choć bez wsparcia państwa i dobrego zarządzania jest to niemożliwe.

Oczywiście nikt nie dopuści do upadłości Janowa. Państwowe spółki nie upadają, są przyłączane do lepiej prosperujących spółek i sobie żyją nadal własnym życiem – jak np. Białka. Przykłady można mnożyć i bynajmniej nie jest to pomysł obecnie rządzących. Wniosek ministra rolnictwa do Sejmu (przedstawiony na Sejmowej Komisji Finansów Publicznych 11.12.2019) o zgodę na dokapitalizowanie Spółki Stadnina Koni Janów Podlaski kwotą 5 mln złotych jest drogą w dobrym kierunku, pod warunkiem jednak, że dokapitalizowanie nastąpi na początku roku 2020, a nie w roku bilansowym 2019, po to tylko, by ukryć stratę. Jeśli kwota 5 mln ma przywrócić wysokość kapitału spółki sprzed roku 2017, to należy doliczyć do tego stratę za rok 2019, która może wynieść ponownie ok. 2 mln. Zatem potrzebna jest kwota większa niż 5 mln.

Czy minister rolnictwa przekona Sejm do udzielenia takiej zgody, przekonamy się wkrótce. Wniosek przedstawiony Komisji Finansów był tak słabo przygotowany, że śmiem wątpić. Dlatego też, choć plotka korytarzowa niesie, że w Janowie nastąpi zmiana zarządu, przyjmuję tę informację jako bez znaczenia. Każde pieniądze wrzucone do Janowa (dotyczy to też niestety i innych stadnin ze stratą) będą tam zmarnowane. Znaczenie może mieć dopiero dobry plan naprawczy dla Stadniny Koni Janów Podlaski, który będzie jednocześnie jego drogą rozwoju – i na to powinny być przeznaczone środki. Dopiero do tak postawionego zadania należy szukać człowieka, który podejmie się go zrealizować. Jeśli KOWR znajdzie straceńca, który zgodzi się przyjąć funkcję prezesa zarządu w Janowie bez wyznaczenia mu jasno zadań i nie wprowadzi na poważnie planu naprawczego, rokowania dla spółki są słabe. Środowisko jest na tyle małe, że o gorączkowych poszukiwaniach nowych ludzi do Janowa i do Michałowa jest wiadomo od wielu miesięcy. Ale jeszcze nie znalazł się chętny. Zagmatwane relacje pomiędzy KOWR i PKWK, ręczne sterowanie spółkami z Warszawy, skutecznie zniechęca poważnych kandydatów na stanowiska prezesów. W ogłoszenie otwartych konkursów już nie wierzę, bo wtedy nie wiadomo, kto się przyplącze i dopiero będzie kłopot… Do Janowa nie odważy się już wybrać żaden przypadkowy kandydat z klucza politycznego, bo TVN24 jest czujny i tylko czeka na kolejnego ekonomistę, który właśnie odkrył nowe hobby. A jak pojawi się ktoś ze środowiska, do tego z kompetencjami, atak nastąpi ze strony opozycji (przećwiczyliśmy to w Michałowie). A Janów nie może też czekać w takim, jak obecnie, zawieszeniu, bo to droga do upadku.

Wiem, że dawanie rad i do tego publicznie, może być denerwujące dla odbiorców, ale chyba czas to głośno powiedzieć. Janów ma wszelkie narzędzia i warunki, aby nie przynosić strat. Gospodarstwo rolne jest po to, aby utrzymać konie, nie ma być kulą u nogi, tylko wsparciem. Wymaga to starannego gospodarowania na polach, łąkach, w oborze i w stajni. Ludzie muszą być dobrze wynagradzani, bo inaczej odejdą (exodus pracowników z Janowa nie jest tajemnicą). Do Janowa musi wrócić dobra atmosfera, która poprawi się natychmiast, jak zacznie skutecznie działać plan naprawczy. Do Janowa musi trafić człowiek, który przywróci ciągłość tradycji, który zna się na koniach, krowach, rolnictwie, poczuje więź z tym miejscem, zna rynek i międzynarodowe otoczenie hodowli. Człowiek, który zrealizuje niedokończone inwestycje, doprowadzi do odnowienia zabytkowych budynków i wyznaczy nowe cele. A przede wszystkim przywróci “janowski” kierunek hodowli, zarówno koni arabskich, jak i angloarabskich. Ale czy człowiek o takich kompetencjach, jak już będzie chciał, czy będzie w stanie współpracować z nadzorem, który wszystko wie lepiej, a każda różnica zdań kończyć się będzie groźbą rozwiązania umowy w gwałtownym trybie? Jeszcze Janów nie zginął, ale ludzie odpowiedzialni za jego los muszą się spieszyć z działaniem, bo każdy dzień jest stratą dla Janowa. Nad urzędnikami, którzy mają obowiązek dbać o powierzony im majątek są politycy, którzy ich powołali i popierają. Urzędnicy przychodzą i odchodzą raczej bez konsekwencji, ale politycy, którzy za niecałe cztery lata znów poproszą swoich wyborców o głosy, muszą uważać, żeby tym razem wyborcy nie wypomnieli im zniszczenia stadniny w Janowie – i dotyczy to nie tylko ministra rolnictwa.

Editors of polskiearaby.com are not responsible for the articles published on blogs. The opinions expressed in the texts are the personal views of the authors.

Share this:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email

Author's last posts:

March 29, 2022
September 13, 2021

Navigation

Posts calendar

April 2024
MonTueWedThuFriSatSun
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
1
2
3
4
5
Ad
Ads

Newsletter

Ads
Equus Arabians
This website uses cookies to provide services at the highest level. By continuing to use the site, you agree to their use.