Bardzo ucieszyły mnie słowa Franciszka Starowieyskiego z jego „Przewodnika zacnego kolekcjonera”, którymi tłumaczył on swą pasję kolekcjonowania: „Kolekcjonuje się po to, by poszerzać swoje horyzonty, a nie żeby zaoszczędzone zaskórniaki w tajemnicy przed żoną wydać”. Idealnie zgadza się to bowiem z moją osobistą odpowiedzią na pytanie: „Po co te konie…?!” Otóż ja też uważam, że konie arabskie kupuje się i hoduje przede wszystkim po to, by poszerzać horyzonty.
W ogóle cała ta niezwykle godna polecenia książka powinna być lekturą obowiązkową każdego właściciela koni arabskich. Bo czyż wyszukiwanie koni o określonych rodowodach lub konkretnej maści (kare!) nie jest czystym zbieractwem? Oto jak Starowieyski, wytrawny kolekcjoner i znawca życia, dzieli tych, którzy oddają się pasji zbierania: „Jeden trzyma przedmioty dla samego ich posiadania, drugi – urządza nimi wnętrze. Większość zbieraczy to ci pierwsi – ludzie, którzy inwestują kapitał w antyki. Pojęcie piękna u nich zanikło. Rozwieszają na ścianach czeki podpisane przez Malewicza, Chełmońskiego czy Malczewskiego”. Ale ci drudzy, zdecydowanie bardziej przez Mistrza cenieni, nie mają wcale łatwego życia: „Czym meblować dom? To dopiero pytanie! Obecnie jest szalenie trudno zebrać zestaw mebli”. Oj, to jest prawdziwy ból… zwłaszcza że poprzeczkę zawiesił Mistrz wysoko: „Nigdy nie zbieram bylejakości. Zbieracz musi znać słowa i pochwały, i pogardy”. I tak radzi: „Jest tylko jedna ważna zasada kolekcjonerska – ilość przechodzi w jakość. Musi to być taki zestaw, by można było z niego wyciągnąć jakiś wniosek: coś napisać czy opowiedzieć ciekawego. Należy mieć pomysł i wiedzieć, jak zbierać”. Ale nawet to nie wystarczy! „Najważniejsze przyrządy kolekcjonera to: dobre oczko, dobry mózg i dobry gust”. Oj, daleka droga przed nami, hobbystami, by zasłużyć sobie na szacunek patrzącego na światek zbieraczy już tylko z góry Franciszka Starowieyskiego. A przecież czasem ciągną się jeszcze za nami grzechy młodości… Na szczęście, „prędko mija nieukojony żal, gdy dawny ukochany przedmiot zostaje zastąpiony lepszą, nową rzeczą”.
Osobną sprawą jest opinia, jaką Mistrz miał o kobietach-kolekcjonerach. Cóż, powiedzmy szczerze, nie było to zdanie zbyt pochlebne: „Kobiety nie są dobrymi zbieraczkami, ponieważ przeważnie nie mają skłonności kolekcjonerskich, cechuje je raczej chęć posiadania: byle kupę, byle zdobyć, byle było śliczne. A kolekcjonowanie to trudna sztuka. Wymaga specjalnego rodzaju talentu i sporej wiedzy”. I dalej: „Jeśli panie koniecznie chcą zajmować się antykami, nie powinny tego robić przed czterdziestką. Wcześniej są przemądrzałe i tylko czynią szkody”.
Oczywiście, miłośnicy koni arabskich nie tylko je kolekcjonują, ale także je kochają… a w każdym razie powinni je kochać. Mimo to odnoszę nieodparte wrażenie, że i w poniższym przysłowiu (nie cytowanym przez Franciszka Starowieyskiego) można by wymienić słowo „samochód” na „koń” i nic by ono nie straciło ze swej przenikliwości: „Właściciel samochodu cieszy się dwa razy: jak kupuje i jak sprzedaje”.