Tydzień temu skierowałem pismo do Agencji Nieruchomości Rolnych (ANR), do wiadomości portalu polskiearaby.com. Choć w tym czasie nastąpiły zmiany personalne w SK Janów Podlaski (z pracy zrezygnował p.o. członka Zarządu Mateusz Leniewicz-Jaworski), do dziś nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Dlatego zdecydowałem się upublicznić mój list. Jego treść poniżej.
Jako ktoś od 34 lat związany nie tylko emocjonalnie z hodowlą koni arabskich w Polsce, gdyż od 25 l. także jako publicysta i analityk, autor wielu tekstów m.in. w “Koniu Polskim” i “Końskim Targu”; jako ten, który ongiś przewidział i trafnie nakreślił problemy białeckiego stada (”S.O.S. dla SO Białka”, KT ‘06); wreszcie jako ten, który zaczął poznawać Janów Podlaski jeszcze za czasów śp. dyr. Andrzeja Krzyształowicza – mam, nie tylko moralne prawo, ale i swego rodzaju powinność zwrócić należną uwagę Państwa na aktualną, w wielu punktach nie mogącą być w żaden sposób akceptowalną, rzeczywistość w stadninie janowskiej.
Ostatnio SK Janów Podlaski, jako jedyna (w przeciwieństwie do SK Michałów i SO Białka) nie zareagowała na elementarne, ale tyleż kluczowe pytania portalu internetowego polskiearaby.com odnośnie do sezonu rozpłodowego 2017. Stało się tak – co tyleż znamienne, jak i porażające w swej wymowie – z dwóch zasadniczych powodów…
1. Dlatego, iż nikt z kierownictwa nie potrafiłby się merytorycznie odnieść do owych pytań (z braku stosownej wiedzy, doświadczenia i kompetencji);
2. Najpewniej nie wypracowano dotąd takich planów, bowiem wszystko co się tam ostatnio dzieje to jeden wielki chaos, pełna prowizorka i zatrważająca amatorszczyzna.
Oczywistym jest więc tu pytanie, jak w takich warunkach, tj. bez kompetentnej a decyzyjnej osoby i bez planów hodowlanych, może należycie funkcjonować najstarsza i najpiękniejsza w Polsce (bodaj najcenniejsza w świecie) stadnina koni arabskich czystej krwi?
To jednak jeszcze nie koniec, a ledwie początek bolączek tamtejszej hodowli (czyli jak u Hitchcocka)… Janów dziś to placówka borykająca się z palącą już kwestią niedofinansowania infrastrukturalnego i poważnymi kłopotami natury finansowej, które skutkują już niemal pełną absencją jego reprezentantów na najważniejszych pokazach w Europie. Nie udało się też dogadać w sprawie utrzymania sprawdzonego już poziomu oprawy wizerunkowej, a nowa “strona internetowa” Zarządu jest kpiną z wszystkich zainteresowanych. Wszystko to wpływa nie tylko na degradację obiektu i oczywistą, w tym stanie rzeczy, frustrację załogi, ale też skutkuje już realnym spadkiem wartości janowskiego “palenia” na arenie międzynarodowej (wszystko to ma miejsce, przypomnę, w czasie roku jubileuszowego, 200-lecia stadniny).
Nowy (z konkursu) Prezes, prof. S. Pietrzak, nie tylko nie ma żadnego pojęcia o koniach arabskich i o zarządzaniu tego rodzaju placówką, to cechuje go jeszcze niebywała wprost pasywność. Jeśli już przejawia jakąś aktywność, to głównie w próbach doprowadzenia do odwołania mianowanego tam wcześniej M. Jaworskiego (członka Zarządu d/s. hodowlanych). W efekcie wzajemnie sobie niechętni, czy wręcz wrodzy “dżentelmeni” nie tylko z sobą nie współpracują, co jest ich odgórnym obowiązkiem, ale nawet nie rozmawiają. Oczywiście nie pozostaje to bez negatywnego wpływu na wszystko co się tam /nie/dzieje (a, przypomnę, że nie jest to ich prywatny folwark, tylko stadnina państwowa, w której powinny obowiązywać określone typy/normy zachowań, ze świętą i pierwszorzędną powinnością należytego wypełniania swoich obowiązków).
Bezskuteczne próby wyrugowania niechcianego współpracownika skupiają lwią część uwagi Prezesa, a też rodzą w nim narastającą frustrację, która odbija się bezpośrednio na tych, wobec których sięga już jego władza. Sam pogubiony i pasywny – nie toleruje na swym terenie nikogo, kto wykaże się choć cieniem inwencji i chęci działania. Każda taka osoba jest szybko zwalniana, co stwarza jak najgorszą atmosferę wśród załogi i wymusza na niej totalną pasywność (tak, by nie podpaść Prezesowi i nie podrażnić jego i tak już “zranionego” ego).
W ten sposób zrodził się tam tyleż toksyczny, co niezmiernie patologiczny stan oparty w dużej mierze na elementarnych brakach: KOMPETENCJI, WIZJI i CHĘCI. Owa “degrengolada personalno-decyzyjna” wygenerowała w efekcie UKŁAD DYSFUNKCYJNY zdolny ledwie do AUTODESTRUKCJI, ale już w zupełnie obojętny wobec obowiązków, wyzwań i merytorycznych działań. Tak oto pod ogromnym znakiem zapytania stoi kwestia zapewnienia janowskiemu stadu właściwego toku pracy i prawidłowego funkcjonowania, a bez tego wszak nie będzie możliwe zachowanie jego sławy, renomy i charyzmy (a więc wartości niewymiernych i tyleż bezcennych dla każdej hodowli).
Panie Prezesie, czy wie pan o tym wszystkim i czy ma pan świadomość tego, co się w Janowie Podlaskim aktualnie dzieje? Dopytuję o to, gdyż myślę, że chyba nie o taką “dobrą zmianę” komukolwiek w ANR czy Ministerstwie Rolnictwa chodziło. Proszę mnie więc chwilę “posłuchać”.
Nie może być tak, by dla kierownictwa ANR i nadzoru właścicielskiego Janów był ważny tylko do momentu, w którym są w nim dziennikarze i kiedy jest o nim głośno w mediach (tylko wtedy jest on przedmiotem rozważań, dobrych chęci i powszechnej troski), gdyż Janów Podlaski to nasza historia, nasz skarb narodowy, nasza chluba i duma, ikona polskiej hodowli koni czystej krwi; miejsce, które stało się ongiś “Mekką konia arabskiego” i którą musi pozostać! Jako taka, stadnina ta w żadnym razie nie zasługuje na to, by ktokolwiek jej cokolwiek ujmował, by traktować ją instrumentalnie i by pamiętać o niej tylko “od wielkiego dzwonu”. Absolutnie nie zasługuje także na to, by szefowali jej ludzie “mali”: duchem, charakterem, wiedzą, wyobraźnią; urzędnicy bez określonej klasy, kultury pracy i elementarnej odpowiedzialności za jej stan doczesny i przyszłe losy.
Pragnę więc zaapelować do Pana Prezesa, który w imieniu Skarbu Państwa sprawuje nadzór właścicielski nad SK Janów Podlaski, o podjęcie koniecznych działań mających na celu naprawę opisanego wyżej stanu rzeczy, a tym samym doprowadzenie do sytuacji, w której Janowem zaczną zarządzać ludzie mądrzy i godni tej funkcji, a przede wszystkim do niej merytorycznie przygotowani…
Z poważaniem, Robert Raznowiecki
PS.
Ja wiem, że z różnych powodów nie ma za wielu takich ludzi w naszym kraju, ale taką z pewnością – na stanowisku dyrektora d.s. hodowli koni – byłaby pani prof. Krystyna Chmiel, od lat związana z tą stadniną, jak też z hodowlą koni arabskich. Ta prawdziwa pasjonatka i miłośniczka arabów jest postacią dobrze znaną i szanowaną w światku arabskim – jako m.in. autorka wielu prac oraz opracowań na temat koni arabskich, ale też osoba, która ongiś z powodzeniem wykorzystała swą wiedzę w osobistym prowadzeniu hodowli koni tej rasy. Jej obecność i praca na rzecz nadbużańskiej stadniny z pewnością dawałaby gwarancję m.in. tego, iż już więcej tyleż proste co kluczowe pytania odnośnie planów hodowlanych nie pozostałyby bez odpowiedzi ze strony janowskiej…
Do wiadomości:
1. Pan W. Humięcki ANR
2. Pan A. Sutkowski ANR