Z ciekawością przeczytałem porady Zdzisława Rozwadowskiego dla początkujących hodowców. Moją uwagę w szczególności przykuła treść trzech punktów. Pierwszy: ” W hodowli należy dążyć do jakości, a nie do ilości(…)”
Drugi: “Bez dobrego siana , pastwiska i wody nie istnieje żadna hodowla”
Wreszcie trzeci:” Każda wychowana klacz czy ogier musi przed wcieleniem do stadniny zdać egzamin swojej wartości na racjonalnych próbach dzielności, inaczej nie przedstawia żadnej wartości hodowlanej”. Zastanawiam się jak te przykazania mają się do obecnej rzeczywistości? Po pierwsze: kryjemy dzisiaj wszystko, co się rusza w nadziei, że urodzi się ten jeden jedyny najpiękniejszy. Po drugie: furorę robi dzisiaj chów alkierzowy, a pastwisko zastępują sztuczne pasze i odżywki. Po trzecie: spróbujcie – cytując autora porad – powiedzieć właścicielom championów, że ich konie nie przedstawiają żadnej wartości hodowlanej, bo jedyną próbą dzielności jaką przeszły było straszenie na pokazie. Wobec powyższego nasuwa mi się jedyna możliwa konkluzja, że słynny Rotmistrz nie bardzo wiedział o czym pisze. No chyba, że MY nie mamy o hodowli zielonego pojęcia..?