Kto pamięta film „Teoria spisku” z Melem Gibsonem w roli taksówkarza, który wszędzie węszył spiski i którego większość ludzi brała za wariata, ten wie, jak się ta historia kończyła – otóż okazywało się, że facet miał rację! No, ale to film – miejmy nadzieję, że nie mają jednak racji ci, którzy doszukują się spisków np. w wynikach pokazu w Białce. Można było bowiem usłyszeć, że to nie przypadek, że czempionką została córka ogiera, którego nasieniem handluje jedna z sędzin. Albo że nieprzypadkowo czempionem został syn klaczy, która ma być (wedle pogłosek) lokomotywą tegorocznej oferty aukcyjnej. Itd., itp… Tymczasem o wynikach zadecydowała bez wątpienia po prostu jakość tych koni, a o komentarzach nieobca nikomu z nas zazdrość – każdy by chciał, by to jego koń tak progresował: w zeszłym roku w Białce 88 punktów i trzecie miejsce w klasie, a w tym 92,33 i czempionat! Ale niestety, dopóki nie będziemy mieć świata idealnego, skłonność do wynajdowania drugiego dna nie zaniknie. A idealny świat arabski musiałby wyglądać tak:
- Sędziowie nie tylko sami nie hodują arabów, ale nie zajmują się też handlem ani pośrednictwem przy sprzedaży koni i stanówek;
- Trenerzy obok koni klientów nie trenują koni własnych;
- Prezenterzy występują w maskach albo arabskich abajach uniemożliwiających ich identyfikację.
Obawiam się jednak, że gdyby wprowadzić te zasady w życie, świat może byłby idealny, ale przestałby istnieć – nie byłoby chętnych ani do sędziowania, ani do trenowania, ani do prezentowania koni. Owszem, nie byłoby też pola do spekulacji, skończyłyby się plotki i każdy hodowca w swoim zaciszu mógłby hodować najlepsze – swoim zdaniem – araby na świecie. Tylko czy naprawdę bylibyśmy wtedy szczęśliwsi…?