Jeśli lubisz leżeć do góry brzuchem na plaży, w tłumie innych golasów, lub szaleć przy ogłuszającej muzyce i wirujących światłach w modnym klubie, ten tekst raczej cię nie zainteresuje. Ale na ogół wielbiciele koni arabskich są także odkrywcami. Jeśli należysz do tej grupy – a wierzymy, że tak jest – to wiedz, że Polska to nie tylko Janów Podlaski i Michałów, choć to właśnie te miejsca znasz i podziwiasz. Spróbuj jednak zajrzeć także i tam, gdzie nie wyśle cię żadne biuro podróży ani żaden przewodnik turystyczny. Może cię tam zaprowadzić tylko niezawodna intuicja człowieka, który wszędzie potrafi odnaleźć sobie podobnych fascynatów. A gdy fascynaci ci mają wokół siebie pełne ciągle jeszcze dzikiej urody tereny, których nie zdołała popsuć industrializacja, niespodzianka będzie tym przyjemniejsza.
Był rok 2002, kiedy właściciel pensjonatu w Augustowie GRZEGORZ MIKLASZEWSKI dowiedział się przypadkowo, że za niewygórowaną cenę można kupić w Janowie Podlaskim konia czystej krwi. Trochę poszedł za marzeniem swej siostry Ewy, a trochę dał się po prostu wciągnąć w nieznaną przygodę. Nabytek, siwy Topaz (Ararat – Torpeda/Balon) zrobił na nim tak wielkie wrażenie, że nieoczekiwanie dla siebie samego stał się wielbicielem tej rasy. „Rzuciłem się, by nadrabiać zaległości. Czytałem wszystko na temat arabów, kupowałem książki, albumy, zdjęcia, poznawałem ludzi, którzy już wcześniej byli pod urokiem ich piękna, dzielności i cech
charakteru. Wielki wpływ na moją nową pasję i pragnienie bliższego kontaktu z «magiczną przestrzenią» tych zwierząt była lektura książki Krzysztofa Czarnoty «Niosąca radość». Konie arabskie są balsamem dla ludzkich zmysłów: ich naturalny, dostojny ruch zachwyci każde oko, a każde dłonie, nawet najbardziej spracowane, wyczują delikatną, jedwabistą miękkość ich skóry; jeździec zaś będzie podziwiał ich wytrzymałość, chęć współpracy, a równocześnie wrażliwość i oddanie” – wspomina Miklaszewski. Od fascynacji był już tylko krok do pomysłu, by podzielić się nią z innymi.
Wkrótce członkowie rodziny Miklaszewskich, w tym synowie Grzegorza – Hubert (który jest szefem ośrodka jeździeckiego), Dawid i Mateusz, zaczęli jeździć na zawody związane z użytkowaniem koni arabskich. W stajni przybyło wierzchowców, W stajni przybyło wierzchowców – koni m.in. po Dębowcu, Wachlarzu, Gangesie i Balonie, a z młodszego pokolenia m.in. po Albusie. Ich nowi właściciele doskonalili się, zgłębiając arkana sztuki jeździeckiej. „Miałem wówczas 48 lat i nie myślałem, że cokolwiek może jeszcze tak mocno mnie zainspirować do aktywności ruchowej” – nie kryje Miklaszewski, którego życie nagle nabrało zupełnie nowego tempa. Dziś prowadzi stadninę i aktywnie współpracuje z Hubertem, kierując zajęciami na ujeżdżalni i w terenie.
Bo przecież każdy jeździec, który opanuje jeździeckie abecadło, marzy o wyruszeniu w teren. „To fascynujące przeżycie, którego nigdy nie mam dość – opowiada Miklaszewski. – Konie arabskie idealnie nadają się do przemierzania dużych odległości, ale nie znaczy to wcale, że zawsze muszą je pokonywać w szybkim tempie. Wpadł mi do głowy pomysł wieloetapowych przejazdów konnych, gdzie można radować się jazdą, kontaktem z przyrodą i poznawaniem nieodkrytych jeszcze okolic”.
Idea chwyciła tym bardziej, że stadnina Ostoja powstała w jednym z najpiękniejszych miejsc Polski. Rejon Augustowa, z jego jeziorami, wspaniałą Puszczą Augustowską (która na terenie Polski liczy sobie 114 tys. ha i która jest domem dla 2 tys. gatunków zwierząt) i uznanym za pomnik historii Kanałem Augustowskim (część szlaku wodnego stworzonego przez króla Stefana Batorego w końcu XVI wieku) to bajeczne miejsce do wypoczynku i raj dla turystów kochających ciszę i malownicze pejzaże. Ale to, co szczególnie może przyciągać koniarzy, to Szlak Konny Puszczy Augustowskiej i Mazur. „To markowy produkt pracowników kilku nadleśnictw, którzy zadali sobie ogromny trud wytyczenia oznakowania i zinwentaryzowania ok. 400 km tras – tłumaczy Miklaszewski. – Aktualnie powstają tu profesjonalne miejsca popasowe i rośnie zainteresowanie baz agroturystycznych przyjmowaniem konnych grup. W okolicy działa kilka ośrodków jeździeckich, ale muszę podkreślić, że tylko nasz ma w ofercie przejazdy organizowane wyłącznie na koniach arabskich czystej krwi”. Wśród gości są też jeźdźcy z
zagranicy, jeszcze nie tak liczni, ale wyróżniający się przygotowaniem warsztatowym. Wyjeżdżają bardzo zadowoleni, więc pewnie wrócą lub polecą to miejsce znajomym. Tym bardziej, że raz w roku, pod koniec września, odbywa się tutaj także czterodniowy rajd konny o puchar Burmistrza Miasta. Gospodarze starają się, aby uczestniczyli w nim nie tyko okoliczni miłośnicy jeździectwa, ale i goście znani z polskich mediów. Jak wiadomo, żadna reklama nie działa lepiej niż pojawienie się celebryty!
„Nasz ośrodek jeździecki powstał niecałe 3 lata temu. Potrzeba kilku lat pracy, by z własnego przychówku dobrać stawkę koni, którymi w bezpieczny sposób można wyjechać w teren. W tej chwili mamy siedem koni przygotowanych do pracy. Kilka jest w treningu. Myślimy o dziesięciu «chłopakach» i dziesięciu klaczach jeżdżących na zmianę. Ja co prawda nie mam wykształcenia zootechnicznego, ale lubię zwierzęta i chyba mam talent i dar dobrych z nimi relacji. Od 38 lat hoduję gołębie pocztowe i osiągam bardzo dobre wyniki. Trochę pracy przed nami, ale wszyscy jesteśmy bardzo zaangażowani. Moja żona Barbara wspiera nas swoją obecnością na miejscu i podczas wszystkich wyjazdów. Wierzymy, że coraz więcej miłośników jeździectwa polubi turystykę konną na arabach. Chcemy być ostoją rajdowców i ich rodzin” – snuje plany na przyszłość właściciel Ostoi.
Miklaszewski ma też nadzieję, że uda mu się zorganizować Rajd Wschodnimi Rubieżami Rzeczpospolitej. Dla „poszkodowanych”, którzy nie poznali jeszcze uroków podróżowania na koniu, proponuje inne formy aktywności: rowery, spływy kajakowe, wędkowanie, fotografowanie. Wiara w moc natury i w to, że fascynacją końmi arabskimi można „zarażać” kolejne osoby, daje mu energię do działania. Nic dziwnego – gdy wystarczy się tylko rozejrzeć, by wpaść w zachwyt, pomysłów na „ciąg dalszy” nie może zabraknąć.
Stadnina Koni Arabskich Ostoja
Artykuł w wersji angielskiej do pobrania jako PDF»