Reklama
Winter Star Horse Auction 2019. Adelita sprzedana za 240 tys. euro. Araby vs folbluty: 13:0

Aktualności

Winter Star Horse Auction 2019. Adelita sprzedana za 240 tys. euro. Araby vs folbluty: 13:0

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email
Adelita na służewieckiej aukcji, fot. Ewa Imielska-Hebda
Adelita na służewieckiej aukcji, fot. Ewa Imielska-Hebda

W sobotę 7 grudnia na warszawskim Służewcu odbyła się Winter Star Horse Auction 2019 (Zimowa Aukcja Gwiazd). Po raz pierwszy aukcja, podczas której oferowano, wśród innych koni, rozpoznawalne na świecie wizytówki polskiej hodowli, odbyła się w formule, w której przemieszano konie arabskie z końmi pełnej krwi, konie pokazowe z wyścigowymi i wałachy z hodowlanymi klaczami z Janowa czy Michałowa. W sumie przedstawiono 52 oferty – na ringu, który nie pozwalał na zaprezentowanie koni w ruchu, ze względu na jego zbyt szczupłe wymiary. To aukcja o tyle zresztą dziwna, że niezbyt często dochodziło do licytacji. Konie w większości schodziły niesprzedane – w sumie aż 39 ofert albo w ogóle nie spotkało się z zainteresowaniem kupców, albo nie osiągnęło ceny rezerwowej. Jedynie 13 razy usłyszeliśmy uderzenie młotka, przy czym kilkakrotnie „legalizowano” po prostu wcześniejsze ustalenia.

 

Tak właśnie sprzedano janowską Adelitę, na którą wpłynęła, bezpośrednio do stadniny, oferta na 240 tys. euro*. Suma ta była więc kwotą wyjściową; nikt nie zaoferował więcej i klacz ogłoszono sprzedaną. Podobnie postąpiono w przypadku Amareny – oferta „przedaukcyjna” opiewała na kwotę 35 tys. euro i za tyle właśnie klacz zmieniła właściciela. Następną klaczą sprzedaną w ten sam sposób była Bambina (nasuwa się tu zresztą uwaga, że może nie trzeba było przywozić klaczy w tak słabej kondycji, skoro był zdeterminowany i umówiony kupiec). Oferty 90 tys. euro nikt nie przebił i klacz „poszła” za cenę zaproponowaną stadninie przed aukcją. Kolejny raz zdarzyło się to podczas licytacji dzierżawy Pingi (klacz nie była obecna). Jej dzierżawę „przyklepano” na poziomie 40 tys. euro. Nawiasem mówiąc, to kwota rażąco niższa od tej wynegocjowanej przy okazji poprzedniej dzierżawy Pingi – 180 tys. euro – po wielekroć „hejtowanej” w mediach tradycyjnych i społecznościowych. Jak pamiętamy, wyrazom oburzenia nie było końca… Wracając jednak do wymienionych licytacji – przypominały nieco Silent Sale, organizowaną przed laty po aukcji głównej, gdy oferenci składali swoje propozycje i, jeśli oferta nie była niższa od ceny rezerwowej i nie pojawiły się oferty wyższe, koń był sprzedawany za sumę „z koperty”.

 

Aby obejrzeć prawdziwą, żywą licytację, musieliśmy czekać aż do Lotu 18 – Elbery, której cena osiągnęła pułap 41 tys. euro, podczas gdy licytację otwarto na poziomie 20 tys. Przypomnijmy, że Elbera była już raz sprzedana, za 52 tys. (podczas Pride of Poland 2018), ale nie została odebrana. Kupiec wycofał się po tym, gdy zagrożono mu karami umownymi za zaźrebienie dzierżawionej klaczy. Dość zaciętą walkę stoczono również o ogiera Wadi Kahil, którego licytacja zaczęła się od 2 tys., a zakończyła na 7,5 tys. euro. Z kolei El Dorenna licytowana była dwukrotnie – za pierwszym razem zeszła niesprzedana, za drugim zaoferowano cenę 7 tys. i tę właśnie kwotę przybito młotkiem.

 

Nowością była – wspomniana już wyżej – licytacja dzierżaw. Najpierw zaoferowano Pustynną Malwę, za kwotę 40 tys. euro, obejmującą jeden embrion dla dzierżawcy i jeden dla właściciela. Czas dzierżawy określono na 15 miesięcy, po zakończeniu siedmiomiesięcznego okresu od wyźrebienia się klaczy. Nie było jednak żadnego chętnego. Następną kandydatką do dzierżawy była Atakama – tu nastąpiło chwilowe zamieszanie, bo okazało się, że konia fizycznie na Służewcu nie ma, choć był kilkakrotnie zapraszany na ring. Cenę wyjściową dla tej licytacji ustalono na 50 tys., ale żadnych ofert nie zgłoszono. Licytację dzierżawy Wieży Bajek rozpoczęto od 20 tys.; chętnych także i tym razem nie znaleziono. Pinga została wydzierżawiona, jak już wiemy, bez licytacji, za 40 tys.

 

Wiele spośród cen wywoławczych za konie pełnej krwi było bardzo wysokich. Intrygująca sytuacja miała miejsce przy okazji Lotu 37: oto trzyletnia, pochodząca z Irlandii klacz Nemezis licytowana była do 280 tys. euro, a mimo to wróciła do stajni, mimo że do ceny rezerwowej brakowało, jak twierdzili prowadzący, już „tylko” 20 tys. euro. W końcu nie sprzedał się żaden folblut, co tym bardziej dowodzi tego, że mieszanie koni dwóch ras podczas jednej aukcji nie jest najszczęśliwszym pomysłem. Co do wyścigowych arabów, za Dragona (Lot 16), zwycięzcę wielu prestiżowych gonitw (wygrane rzędu 180 tys. zł), zażądano 40 tys., a za Eldasa (Lot 20) 30 tys. euro. Żaden z nich nie znalazł nabywcy. Za to sprzedała się oaksistka Sabella za 7 tys. euro. Była ostatnim koniem, na którego był kupiec.

 

I tak, trwająca od 14.15 do 19.45 licytacja dobiegła końca. Poza alarmem przeciwpożarowym nic nie zakłóciło przeszło pięciogodzinnej imprezy. Generalnie, zainteresowanie było mocno umiarkowane i ceny raczej niewysokie (np. michałowska Dębowa Wola sprzedana została za jedyne 2 tys. euro). Prowadzący obiecali poinformować publiczność na koniec, dokąd „poszły” sprzedane konie, lecz z obietnicy się nie wywiązali. Wiadomo jednak, że niektóre konie pozostaną w Polsce. Ogólna uzyskana suma przekroczyła 480 tysięcy euro (wyniosła dokładnie 483800 euro, z czego niemal połowa to cena Adelity). Wynik jest porównywalny z Zimową Aukcją w Michałowie w 2017, kiedy to sprzedano konie za przeszło pół miliona euro.

 

Obecny był minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski, który w swoim słowie wstępnym oświadczył, że nie ma żadnej zapaści hodowli w Polsce. Pytał, gdzie są dziś ci wszyscy, którzy ogłaszali upadek polskich stadnin państwowych i którzy opluwali hodowlę koni, stosując dyfamację i wykorzystując skutecznie swoje prywatne kontakty na świecie, by przekonywać klientów, że do Polski nie warto przyjeżdżać. Być może jednak powinien zadać to pytanie nie tyle publiczności aukcyjnej (choć kilkoro „aktywistów” zasiadało na widowni), ile członkom powołanej przez siebie byłej rady ds. hodowli? Minister wspomniał też o „mitycznym środowisku, które przyczepi się do wszystkiego” i zapewnił, że hodowla, wbrew tym opiniom, ma się dobrze (mimo kłopotów związanych np. z suszą). Według niego, państwo nie wycofa się z utrzymywania zasobu genetycznego i wspierania hodowli, nawet jeśli trzeba do stadnin dopłacać. Stwierdził także, że „rodowych sreber” nikt nie wyprzedaje, a na sprzedaż, mówiąc symbolicznie, oferowane będą córki, a nie matki. Odniósł się również do dzierżaw, wskazując, że jeszcze kilka lat temu ci, którzy dziś wszystko krytykują, pozwalali na pobieranie od dzierżawionych klaczy na przykład po trzy zarodki. Wyraził też przekonanie, że służewiecka impreza stanie się wydarzeniem cyklicznym. Jak wiemy, bo ogłoszono to podczas konferencji prasowej na kilka dni przed aukcją, organizatorem Pride of Poland 2020 będzie PKWK. Czyżbyśmy więc byli w sobotę świadkami swoistej próby generalnej? Raz już nieszczęśliwie przeniesiono na Służewiec Czempionat Narodowy – przeniesienie z kolei aukcji nie byłoby więc specjalnie zaskakujące, choć dla ciągłości imprezy zabójcze. Bez wątpienia, pada dużo słów. Czy proponowane rozwiązania będą realizowane, czy też pozostaną na papierze? Czy może zapowiedzi te formułowane są jedynie na potrzeby teatru politycznego? Jest pewne, że zyskują na tym osobiste kariery. A czy zyska też hodowla, czy nie, będzie wiadomo w perspektywie kilku lat.

——————————————–

*Jak się dowiedzieliśmy, do transkacji w końcu nie doszło.

 

Wyniki:

Adelita 240 tys. (nie odebrana)

Bambina 90 tys.

Elbera 41 tys.

Pinga – dzierżawa (embrion) 40 tys.

Amarena 35 tys.

Wadi Kahil 7,5 tys.

El Dorenna 7 tys.

Sabella 7 tys.

Złota Gaza 5,4 tys.

Patena 3,4 tys.

Esmanor 3 tys.

Athea 2,5 tys.

Dębowa Wola 2 tys.

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email
Reklama
Reklamy

Newsletter

Reklamy
Equus Arabians
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.