Starzy ludzie znają życie – co do tego nie ma żadnych wątpliwości. A starzy ludzie, którzy zawodowo parają się obserwacją świata, tym bardziej. Dlatego wierzyć należy chyba staremu hrabiemu Fredrze, gdy utyskuje na to i na tamto (a utyskuje niemal na wszystko), że jakieś powody musiał mieć… Owe utyskiwania, które noszą tytuł „Zapiski starucha”, wpadły mi w ręce przy „fredrowskiej” okazji i pobudziły taką oto pozytywną refleksję: czasy się jednak zmieniają! A w każdym razie taką mam nadzieję… Bo co pisze Fredro np. o koniarzach? Kilka przykładów: „U koniarza – ni brata, ni swata”. „Wyścigi koniarzy: kto okpi lepiej”. „Koniarz, gdyby mógł, okpiłby sam siebie”. Oj, nie miał chyba Aleksander Fredro dobrych doświadczeń, a zebrał ich, jak wiadomo, wiele, jako oficer w armii Napoleona (po jego klęsce napisał: „Wyjechaliśmy razem, z odmiennych pobudek: Napoleon na Elbę, ja zasię do Rudek”), a potem właściciel majątku, w którym koni nie brakowało (czy były wśród nich arabskie, a przynajmniej orientalne, tego źródła nie podają). Pozytywna moja refleksja zaś wynika stąd, że podczas gdy dobry hrabia nie poświęca koniarzom ani jednego ciepłego słowa, ja bym nie była aż tak surowa. Nie do wszystkich na pewno można dziś zastosować kolejny subtelny w swej wymowie aforyzm Fredry: „Okpił koniarz koniarza. – Wyrok polubowny stanął: aby okpić trzeciego”… Nie wiem, jak inni, ale ja znam kilku, którzy pasją, ambicją i ciężką pracą przeczą słowom hrabiego! I za to im bardzo – w imieniu wszystkich, którym na sercu leży dobra opinia o koniarzach – dziękuję.