Całkiem niedawno szanowna małżonka wydała mi na świat potomka. Wszyscy znajomi koniarze od poczatku nie mówią o nim inaczej jak: Mały Kuhailan. Dało mi to bardzo do myślenia, w efekcie przeprowadziłem zakrojone na ogromną skalę badania nad Typem i Pochodzeniem. Wyniki są więcej niż sensacyjne i zdumiewają nawet mnie samego. Otóż ponad wszelką wątpliwość jestem w stanie udowodnić, że doktor Skorkowski dzieląc typy na Kuhailan i Saklawi, miał na myśli nie konie arabskie, ale ich właścicieli i hodowców. I tak WŁAŚCICIEL W TYPIE KUHAILAN: dosiada swego konia przy każdej nadarzającej się okazji. Podrózuje nim, uczestniczy w rajdach, włóczy się na jego grzbiecie po Polsce i poddaje wierzchowca przeróżnym próbom dzielności. Spędza z koniem całe dnie, nocując czasem pod brzuchem araba w przpadkowych stodółkach z puszką piwa w ręku. Jest w swoim rumaku bałwochwalczo zakochany, wychwala pod niebiosa jego cechy użytkowe, docenia odwagę, twardość, mocną psychikę, zrównoważenie. Dzięki wielogodzinnym, albo i wielodniowym wyprawom jest ze swoim koniem bardzo zaprzyjaźniony i zżyty, wie że może na nim polegać w trudnych sytuacjach. Dba aby podopieczny miał zawsze do dyspozycji duże pastwisko. Na ewentualne docinki, że jego pupil ma głowę ciut większą niż te w żurnalach odpowiada, że po pierwsze to na głowie nie jeździ, a po drugie, to jego wierzchowiec jest bardzo mądry i w taką małą główkę mózg by mu się nie zmieścił. Wielbi swego araba jak Beduin, powierza mu swoje bezpieczeństwo, a czasem i życie. WŁAŚCICIEL W TYPIE SAKLAWI trzyma swoją gwiazdę przeważnie w stajni, bo na padoku, czy pastwisku koń może zrobić sobie krzywdę, poza tym jest na specjalnej diecie i trawa mu szkodzi. W boksie pupila montuje kaloryfery, albo klimatyzację. Prowadza stworzenie na solarium, pamięta o manicure i pedicure. Kąpie konia we francuskich szamponach i uszcześliwia go najmodniejszymi kosmetykami. Wypaca sklawiakowi szyję ( chociaż najcześciej jemu samemu bardziej by się to przydało), i okrywa go najprzeróżniejszymi derkami. Goli araba, naciąga mu szyję i straszy przeróżnymi grzechotkami żeby wyżej zadarł ogon i bardziej wybałuszył oczy. Nie siodła, bo w większości nie wie nawet jak i broń Boże nie dosiada, bo to niezwykle niebezpieczne dla życia i konia, i jeźdźca. Zamiast tego zabiera championa na pokazy, a na Zachodzie i w Ameryce coraz częściej na parady równości.
Kilkanście, albo kilkadziesiąt lat takiego czy innego hodowania i wychowu czyni z konia kuhailana bądź saklawi, i wszelikie typy, rody, czy maści nie mają tu większego znaczenia. Pointując, wystarczy spojrzeć na właściciela, żeby wiedzieć w jakim typie jest jego koń.