Gdy po zimowej aukcji koni w Michałowie sieć zapełniły niezbyt pochlebne komentarze dotyczące uczestniczącej w tym wydarzeniu jako „lektora” Agnieszki Bojanowskiej, ta ostatnia zaczęła bronić swojego dobrego imienia. Agnieszkę Bojanowską w szczególności oburzył fakt, iż zarzucono jej przyjęcie honorarium od organizatorów aukcji, gdy tymczasem swój wkład w aukcję zaoferowała michałowskiej stadninie w prezencie. Następny zarzut pod jej adresem, iż za darmo zajmuje mieszkanie na terenie stadniny, Agnieszka Bojanowska uznała za kolejną potwarz. Wszak uiszcza regularnie wyznaczoną przez SK Michałów kwotę czynszu za najmowany lokal.
Myliłby się ten, kto sądzi, iż nie warto pisać o takich błahostkach. Nie tylko warto, ale nawet trzeba. Casus Bojanowska ukazuje bowiem szereg nieprawidłowości, które wymagają niezbędnej korekty. Pierwszą nieprawidłowością jest wprowadzona tylnymi drzwiami przez Tomasza Chalimoniuka praktyka „wolontariatu” przy organizacji aukcji koni arabskich z PSK. Przy okazji Pride of Poland 2020 opinia publiczna dowiedziała się, że od 2018 roku bezcenni wolontariusze wspierają PKWK przy zleconych tej instytucji organizacji aukcji jw. Przy tej samej okazji wyszło też na jaw, iż jednym z tych wolontariuszy jest córka pełnomocnika. Oczywiście nie wiadomo, jakie prace konkretnie wykonywali owi wolontariusze. Jaki był tryb ich wyłaniania, to wiadomo. Wszyscy wolontariusze należeli do grona rodziny lub współpracowników Tomasza Chalimoniuka. Wolontariusze ci wprawdzie nie otrzymali honorarium za swoje „wsparcie”, co jednak nie jest równoznaczne z brakiem korzyści z tego tytułu. Po sierpniowej aukcji wolontariusze z ekipy Chalimoniuka zostali odznaczeni przez ministra Jana Krzysztofa Ardanowskiego odznaką honorową „Zasłużony dla rolnictwa”. Z kolei panna Chalimoniuk pochwaliła się na profilu Linkedln swoim udziałem w organizacji aukcji koni arabskich Pride of Poland. Taka informacja pięknie wygląda w C.V. A więc w czym problem? Ano w tym, że ów wolontariat przy organizacji aukcji koni, zainicjowany przez pełnomocnika, nie ma żadnych podstaw formalno-prawnych. Niejasny jest tryb wyłaniania wolontariuszy, zaś ich zadania nie są ani zdefiniowane, ani usankcjonowane żadną umową. A wiem z doświadczenia pracy jako wolontariusz w schroniskach dla zwierząt, iż instytucja korzystająca z wolontariuszy zawsze podpisuje z nimi stosowną umowę.
W tym kontekście należy przeanalizować, na jakich zasadach Agnieszka Bojanowska wsparła pro bono michałowską stadninę. Z jej relacji wiem, iż w ostatniej chwili wpadła na pomysł, by uatrakcyjnić zimową aukcję fachową, dwujęzyczną narracją, która miałaby towarzyszyć poszczególnym licytacjom. Ze swoim pomysłem zgłosiła się do stadniny, w piątek przed aukcyjną sobotą napisała tekst w językach polskim i angielskim, a w sobotę, wraz z Moniką Dwojak, wprowadziły owe dzieło w czyn. Co ciekawe, Monika Dwojak również nie jest pracownikiem stadniny i również wystąpiła w charakterze wolontariusza. Zadziwiają następujące okoliczności. Jak twierdzi Agnieszka Bojanowska, Tomasza Chalimoniuka nie zna i to nie z nim uzgadniana była sprawa. Co więcej, Agnieszka Bojanowska nie omawiała również swojego pomysłu na auto-wolontariat z Markiem Romańskim, p.o. prezesa SK Michałów. Z kim więc ustalany był udział Agnieszki Bojanowskiej jako „lektora” w zimowej aukcji koni? To pytanie wymaga odpowiedzi, by móc określić, na czyich barkach spoczywa prowadzenie bieżących spraw stadniny, skoro nie na barkach prezesa. Czyż nie jest tak, że stadniną rządzi nieformalny układ towarzysko-biznesowy? Wiem też od samej Agnieszki Bojanowskiej, iż nie została podpisana z nią żadna umowa na świadczenie pracy na rzecz SK Michałów w charakterze wolontariusza. Oznacza to, iż w spółce Skarbu Państwa, jaką jest SK Michałów, nie obowiązują wymagane procedury dotyczące zatrudniania osób z zewnątrz, czy to za honorarium, czy to na zasadach wolontariatu. Dodajmy również, iż praca wykonana przez Agnieszkę Bojanowską, czyli sporządzenie wizytówek koni aukcyjnych, należy do zatrudnionych w stadninie ludzi, ze wskazaniem na hodowcę. Trzeba również pamiętać, iż PSK winny unikać wszelkich praktyk generujących powstawanie „długów wdzięczności” za usługi świadczone przez kogoś nieodpłatnie. Smaczku sprawie dodaje fakt, że Agnieszka Bojanowska niczego nie uzgadniała ani z pełnomocnikiem, ani z prezesem, deklarując się jednocześnie jako oponentka obecnej władzy PiS. Jednak uznała za niezbędne wesprzeć swoją osobą sprzedaż michałowskich koni, a bezinteresowna pomoc tej osoby z zewnątrz została przyjęta. Agnieszka Bojanowska wsparła więc imprezę, która stanowiła de facto dalszą wyprzedaż michałowskiej linii Forta oraz sprzedaż, która była żenującym spektaklem cenowym. Prawda jest taka, że klacze aukcyjne zostały sprzedane za śmiesznie niskie ceny. Udawanie, iż ceny te były przeciętne, a nawet ponadprzeciętne, jest szokującym eufemizmem stosowanym przez tych, którzy nie chcą wyjść przed szereg i narazić się wiele mogącemu pełnomocnikowi. Przy okazji, Agnieszka Bojanowska zaspokoiła moją ciekawość w kwestii, skąd powstał pomysł na zaźrebienie dwóch michałowskich klaczy aukcyjnych ogierem Shiraz de Lafon. Otóż, jak się dowiedziałam, jest to efekt współpracy SK Michałów z Christine Jamar. Stare wraca.
Agnieszka Bojanowska kreuje się na osobę nienależącą do żadnej koterii ani układu towarzyskiego. Jak stwierdziła, każdy mógł zgłosić się na wolontariusza pomagającego w organizacji zimowej aukcji. Podobnie, jej zdaniem, każdy mógł zgłosić stadninie chęć wynajmu jednego z wolnych mieszkań na terenie SK Michałów. Agnieszka Bojanowska poprosiła, dostała i płaci czynsz. Kogo poprosiła i kto personalnie ten czynsz ustalił, tego nie wiadomo. Zarzucanie Agnieszce Bojanowskiej, iż zajmuje mieszkanie na terenie stadniny za darmo jest więc szkalowaniem, które należy ścigać sądownie. Z formalnego punktu widzenia, nawet jeśli ustalony przez stadninę czynsz wynosi złotówkę, a najemca ją płaci, mówienie o darmowym korzystaniu z lokalu jest kłamstwem. Formalnie tak. Jednak nieformalnie, płacenie czynszu w wysokości znacznie odbiegającej od stawek rynkowych można sklasyfikować podobnie. Gdyby kierujący SK Michałów chcieli zasilić kasę spółki wynajmem wolnych obiektów, winni ogłosić publiczny przetarg i wynająć temu, kto da najwięcej. Agnieszka Bojanowska uporczywie zaprzecza, iż od lat korzysta w SK Michałów ze statusu osoby uprzywilejowanej, czego wyrazem jest chociażby udostępnienie jej przez stadninę mieszkania za czynsz, którego wysokości nie chce ujawnić. Skoro nie chce tego uczynić najemca, główny księgowy bądź inny oficjalny przedstawiciel stadniny winien to zrobić. Podkreślam, rozmawiamy o dysponowaniu majątkiem Skarbu Państwa.
Święte oburzenie Agnieszki Bojanowskiej, iż naruszono jej dobre imię szerzeniem ww. „kłamstw”, jak również grożenie sądem, świadczy o tym, że Agnieszka Bojanowska utraciła zdolność oceny sytuacji, w jakiej stawia samą siebie. Fakty są takie, że wszystkie „bezinteresowne” działania z jej strony zostały w ten czy inny sposób zrekompensowane, a pozycja Agnieszki Bojanowskiej w SK Michałów w sposób skandaliczny wykracza poza status osoby z zewnątrz. Naruszeniem majestatu i przewiną karaną sądownie jest wszelka krytyka owej nieskazitelnej damy, której pozycja w Michałowie jest nienaruszalna.
Casus Bojanowska ukazuje szersze zjawisko, które niszczy od środka PSK. Zjawiska te to brak procedur oraz nieformalne wpływy różnych układów towarzyskich, a wszystko to z koniem arabskim w tle.