„Przystojniak z Narodowej Wystawy Rolniczej w Poznaniu. Warto zobaczyć!” – taki oto tekst ze zdjęciem gniadego konia w boksie ukazał się na twitterowym profilu Prezydenta RP Andrzeja Dudy. Po bliższej analizie zdjęcia doszłam do wniosku, że przedstawia ono Equatora, choć mało do siebie podobnego i nie wyglądającego na czempiona świata w jakiejkolwiek dziedzinie. No, ale wiadomo, że przypadkowe, zrobione komórką zdjęcie nie mogło wydobyć urody ani charyzmy konia. Przeczucie co do jego tożsamości potwierdziło się jednak, bo na innym zdjęciu z tej serii widać nie tylko Prezydenta RP, ale także (choć mocno „uciętych”) ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego i zastępcę dyrektora generalnego KOWR Grzegorza Piętę. Zresztą, po dwóch dniach na stronie KOWR ukazało się potwierdzenie, że Equator rzeczywiście był pokazany w Poznaniu – musiał więc tam pojechać prosto, lub niemal prosto z Paryża (nie będę dociekać, czy został na okoliczność tej wycieczki ubezpieczony, czy też nie…).
Jak należało się spodziewać, zdjęcie Prezydenta RP z Equatorem nie tylko nie wywołało pozytywnych reakcji, a wręcz stało się „memotwórcze” – pojawiły się kompilacje i fotomontaże przedstawiające głowę państwa w mało korzystnych kontekstach. I tak, zamiast pozytywnego PR, dostaliśmy czarny PR. Czyli – miało być dobrze, a wyszło jak zwykle.
Czy naprawdę, jeśli już doszło do „spotkania na szczycie” – Prezydent RP z Czempionem Świata z Paryża – tak trudno było sprawić, by obie strony na tym zyskały? Wystarczyło wyprowadzić konia z boksu, ustawić trofea i postarać się o porządne zdjęcie, np. razem z ozdobnym siodłem, ufundowanym przez króla Maroka, które także przyjechało z Paryża. Zarówno Prezydent RP, jak i Equator – co dla wielbicieli rasy arabskiej jest istotne – wyglądaliby godniej. Wystarczyło także nadmienić w poście, co to za koń – nie jakiś anonimowy „przystojniak”, ale świeżo mianowany Czempion Świata Koni Arabskich. To naprawdę nie wymagało jakiegoś wielkiego wysiłku, lecz tylko chwilowego skupienia i „pokierowania ruchem”. Przy okazji szeroka opinia publiczna, za pośrednictwem Twittera, dowiedziałaby się o paryskim sukcesie polskiej hodowli, na czym chyba powinno zależeć „młotkowanym” w mediach bez ustanku kowrowskim urzędnikom.
Oczywiście kiks z Equatorem nie jest winą Prezydenta RP, lecz ludzi z jego otoczenia oraz autorów pomysłu zawiezienia ogiera na wystawę. Ktoś po prostu powinien nad tym panować. W przypadku głowy państwa, nawet selfie z koniem, zwłaszcza jeśli ma być opublikowane, jest rzeczą sporej (choć na pewno nie najwyższej) wagi. Przeważyła bylejakość i brak wyobraźni. Pogratulować efektu: „antyprezydenckie” memy hulają po necie, a o sukcesie Equatora nikt, poza wąską grupą osób zainteresowanych, się nie zająknął.