Opublikowane 29.09.2020 „Oświadczenie” pełnomocnika ministra rolnictwa ds. hodowli koni o sfinalizowaniu transakcji sprzedaży klaczy Perfinka budzi wątpliwości, czy aby tryb tej finalizacji był zgodny z regulaminem aukcji Pride of Poland 2020. Oczywistym wydaje się, iż Tomasz Chalimoniuk w roli tegoż pełnomocnika podlega Ministerstwu Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Dyrektor Departamentu Spraw Ziemskich tamże nie umiała jednak odpowiedzieć na zadane przeze mnie pytania mające wyjaśnić, czy Perfinkę istotnie sprzedano na warunkach regulaminu aukcji, czy też sprzedaż klaczy dokonała się w trybie pozaregulaminowym. Zamiast więc zażądać stosownych informacji od Tomasza Chalimoniuka, Lidia Kostańska przekierowała mnie do Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa lub do Małopolskiej Hodowli Roślin. Wybrałam tę pierwszą opcję z dwóch względów. Po pierwsze, KOWR występował jako współorganizator 51. aukcji Pride of Poland, a po drugie, MHR jest objęta nadzorem właścicielskim KOWR, będąc tym samym instytucją podległą. Zaś to, jak została sprzedana Perfinka ma fundamentalne znaczenie nie tylko dla reputacji polskiego państwa, lecz także dla określenia sposobu, w jaki działają organy tegoż państwa oraz zatrudnieni tam urzędnicy wysokiego szczebla.
Pismem z dn. 12.11.2020, Filip Sondij, sprawujący funkcję p.o. Zastępcy Dyrektora Generalnego KOWR, poinformował mnie, iż zgodnie z oświadczeniem zarządu spółki Małopolska Hodowla Roślin:
- Nabywca wylicytował klacz we własnym imieniu i na własny rachunek.
- Treść umów zawartych na aukcji Pride of Poland stanowi tajemnicę przedsiębiorstwa w rozumieniu art.11 ust. 2 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji.
- Nabywca klaczy wylicytował klacz we własnym imieniu i dokonał zakupu we własnym imieniu.
- Podstawą prawną są przepisy polskiego kodeksu cywilnego oraz regulamin aukcji Pride of Poland. Klacz Perfinka została sprzedana bez udziału agenta, w związku z powyższym sprzedaż odbyła się bezprowizyjnie.
- Transakcja została zawarta na warunkach 51. aukcji Pride of Poland.
Filip Sondij zakończył swoją odpowiedź stwierdzeniem, iż KOWR nie był stroną transakcji, w związku z tym wszystkie pytania powinny być kierowane do zarządu spółki Małopolska Hodowla Roślin. Niepomiernie zadziwia fakt, iż wysoki urzędnik KOWR odsyła pytających do podległej sobie jednostki, pomijając osobę Tomasza Chalimoniuka. Wszak to on stał za całą transakcją i nikt inny, tylko on, informował media o sprawie. Czytając więc informacje przekazane przez Filipa Sondija za zarządem spółki Małopolska Hodowla Roślin można się zastanawiać, kto drwi i z kogo? Czy zarząd Małopolskiej Hodowli Roślin drwi z KOWR? A może zarówno MHP, jak i KOWR drwią sobie z pytającego? Albo Tomasz Chalimoniuk drwi sobie ze wszystkich sądząc, że jemu wolno? Jedno wiadomo na pewno. Ta jawna drwina z faktów ma na celu zatajenie prawdy o transakcji sprzedaży klaczy Perfinka. Regulamin aukcji czy Lex Chalimoniuk był podstawą sfinalizowania transakcji na Perfinkę? Oto jest pytanie.
Wszyscy dobrze wiemy, że saudyjski dyplomata Mohammad Altamimi w trakcie 51. aukcji Pride of Poland występował jako agent licytujący w imieniu księżniczki Jamili Bint Abdulmajid Al Saud. Jej imię i nazwisko zostało podane do publicznej wiadomości jako nabywczyni Perfinki za kwotę 1 250 000,00 euro. Ergo, w trakcie aukcji Mohammad Altamimi był związany z organizatorami aukcji umową agencyjną jako agent. Kropka. Powoływanie się zarządu MHR na art. 11 ust. 2 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji jest po prostu zwykłym ściemnianiem i zatajaniem faktów, które nie mają żadnej klauzuli tajności. Czy na aukcji Altamimi występował jako agent? Tak, występował. Przed kamerami Telewizji Republika Tomasz Chalimoniuk przyznał, że saudyjski dyplomata z agenta stał się kupującym. Który punkt regulaminu aukcji przewiduje taką możliwość? Kolejne pytanie: który punkt regulaminu aukcji dopuszcza mityczną cesję, która często przewijała się w publicznych wypowiedziach pełnomocnika? Chyba tylko Lex Chalimoniuk sprawia, że czynniki oficjalne podtrzymują wersję o sprzedaży Perfinki wedle regulaminu aukcji Pride of Poland. Prawda wydaje się być taka, że Małopolska Hodowla Roślin sprzedała tę klacz poza aukcją w drodze dwustronnej umowy z nabywcą. Cóż, MHR miała do tego prawo. Skąd więc uporczywe trwanie w narracji o sprzedaży na aukcji? Z prostego powodu. Gdyby oczyścić wynik aukcji Pride of Poland 2020 z wpływu za Perfinkę okazałoby się, że Chalimoniuk, Gawlik i Stojanowska firmowali jeden z najgorszych w historii wynik aukcji Pride of Poland. Prawda jest taka, że Pride of Poland 2020 była wizerunkową i finansową klapą, za którą odpowiedzialny jest Tomasz Chalimoniuk. W tym miejscu trzeba również podkreślić, iż do tej chwili Tomasz Chalimoniuk nie rozliczył się z pieniędzy otrzymanych od spółek skarbu państwa na organizację sierpniowych imprez w Janowie. Jako płacący podatki obywatel tego kraju żądam, by takie rozliczenie było przedstawione opinii publicznej. W innym razie mam prawo podejrzewać, iż środki te zostały wydatkowane w sposób nieprawidłowy.
Mogłoby się wydawać, iż wraz z odejściem z funkcji ministra Jana Krzysztofa Ardanowskiego, Tomasz Chalimoniuk straci pozycję faworyta i wszechwładnego szefa państwowej hodowli koni, postawionego ponad KOWR oraz wszelkie inne instytucje państwowe. W kończącym się roku Chalimoniuk w sposób dotkliwy dla PSK pokazał, iż nie ma pojęcia, na czym polega służba publiczna oraz zadania funkcjonariusza państwowego. Trzeba stwierdzić z żalem, iż kolejny minister rolnictwa również uległ zadziwiającej magii Tomasza Chalimoniuka. W kuluarach mówi się, że Tomasz Chalimoniuk zazdrośnie strzeże dostępu do ministra osób z branży. Bez jego akceptacji nikt nie stanie przed obliczem Grzegorza Pudy. Chodzi rzecz jasna o to, by osoby z innej bajki niż Chalimoniuk nie mogły przedstawić ministrowi swojego punktu widzenia.
Wkrótce po objęciu ministerialnej teki, Grzegorz Puda znalazł czas, by uczestniczyć w posiedzeniu Narodowej Rady ds. Hodowli Koni przy prezesie PKWK. W przestrzeni publicznej nie pojawiła się chyba żadna informacja, iż z Rady tej odwołano Marka Gawlika, zasiadającego w niej tylko w charakterze kolegi Chalimoniuka… Jest przecież oponiarzem i byłym p.o. SK Janów Podlaski, a z hodowlą koni nigdy nie miał i nie ma nic wspólnego. Ale, jak można było przypuszczać, Tomasz Chalimoniuk nie umie odpuścić sobie pełnej kontroli nad SK Janów Podlaski poprzez zaufanego człowieka na stanowisku prezesa tej stadniny. Na pierwszym posiedzeniu ww. Rady z udziałem nowego ministra rolnictwa pojawił się głos postulujący przywrócenie Marka Gawlika na utracone stanowisko p.o. prezesa SK Janów Podlaski. Istna farsa, by nie rzec – tragifarsa. Bez cienia finezji Chalimoniuk próbuje odzyskać stracone pozycje, w tej grze nie cofając się przed niczym.
Kolejną sprawą, która lekko wymknęła się z rąk Chalimoniuka po odejściu Ardanowskiego jest próba reformy sposobu funkcjonowania PSK. Jego propozycje w tym względzie, nie znane szerzej opinii publicznej, wzbudziły wątpliwości jednego z zastępców dyrektora generalnego KOWR jako niezgodne z obowiązującym porządkiem prawnym. Tak przynajmniej ćwierkają wróbelki. Cóż więc robi Tomasz Chalimoniuk z tymi, którzy mu się sprzeciwiają? Otóż pozbywa się ich. Poprzez współpracującego z nim blogera na zlecenie, przypuścił atak na Pawła Góralskiego. Wiele wskazuje na to, iż działania Chalimoniuka zmierzają w kierunku usunięcia go ze stanowiska. Pełnomocnik ma w tym doświadczenie, gdyż już raz zrealizował podobny scenariusz. Tuż po zakończeniu nieudanej aukcji Summer Sale 2020, odegrał się na Bogu ducha winnym Grzegorzu Czochańskim za swoje nieudane plasowanie w Janowie Anny Stojanowskiej i Marka Gawlika. Rękami posłusznego mu Grzegorza Pięty wyrzucił Grzegorza Czochańskiego z posady w KOWR. Wyrzucono człowieka uczciwego, fachowego i lojalnego. Tomasz Chalimoniuk bez skrupułów usuwa każdą przeszkodę stojącą na drodze realizacji jego planów. Czyż może więc dziwić, że w trosce o własny stołek nikt nie chce zadzierać z Chalimoniukiem?
Przyjrzyjmy się sprawie bliżej. Tomasz Chalimoniuk jako doświadczony i skuteczny lobbysta doskonale wie, jak pozyskiwać swoich „agentów wpływu”. Są tacy, których nie interesują pieniądze, bo spełnili się w sferze materialnej. Oni łakną publicznych zaszczytów, takich jak chociażby zasiadanie w Narodowej Radzie ds. hodowli koni. Marek Szewczyk należy jednak do tej grupy osób, które najchętniej współpracują w zamian za gratyfikację w brzęczącej monecie. Tomasz Chalimoniuk dobrze to wie. Warto więc zastanowić się, ile „zleceń” na różne „usługi” Marka Szewczyka zostało hojnie opłaconych z kasy PKWK. Przynajmniej jedno z takich zleceń jest publicznie znane, i nie przynosi ono chluby ani zleceniodawcy, ani zleceniobiorcy.
Bliższa współpraca obydwu panów rozpoczęła się po aukcji Pride of Poland 2019. Wystarczy prześledzić publikacje Marka Szewczyka na jego blogu, by stwierdzić, że krytykę działań Tomasza Chalimoniuka zastąpiła całkowita aprobata jego poczynań. Zdaniem blogera, lista koni na kolejną aukcję nie budziła żadnych zastrzeżeń, współpraca z Simone Leo przestała mu przeszkadzać, zaś ceny sprzedaży klaczy na aukcji Pride of Poland 2020 na poziomie 10 tysięcy euro uznane zostały przez Szewczyka jako sukces. O co tak naprawdę chodziło? Postawmy kropkę nad i. Tomasz Chalimoniuk, wraz z pracującym na jego zlecenie człowiekiem od PR, czyli Szewczykiem, oraz stojącą za nimi grupą ludzi, dąży do odtworzenia dawnego układu w państwowych stadninach koni arabskich. Innym słowy, przejęcie stadnin w „ajencję” to jego plan. Gawlik i Stojanowska w Janowie byli wstępem do realizacji tego planu. Wprawdzie Chalimoniuk jedną bitwę przegrał, ale jeszcze nie przegrał wojny. Robi wszystko, by przywrócić Gawlika do Janowa. Aby w pełni zrealizować swoje zamierzenia, nie może tolerować żadnej opozycji w KOWR. Paweł Góralski ośmielił się sprzeciwić wszechwładnemu pełnomocnikowi, musi więc zrobić miejsce dla kogoś bardziej spolegliwego. Zdaje się, że piórem Marka Szewczyka Chalimoniuk próbuje przedstawić Pawła Góralskiego jako skrajnie niewiarygodnego, jednocześnie rehabilitując Grzegorza Młynarczyka. Kto wie, czy nie jesteśmy świadkami przygrywki Chalimoniuka do końcowego akordu, jakim miałby być powrót tegoż do KOWR, być może na miejsce Pawła Góralskiego? Czy może o to toczy się gra?
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że Grzegorz Młynarczyk jest osobą, której nie powinno przyjmować się na żadnych salonach, a w szczególności na salonach władzy. Ten człowiek sam siebie skompromitował swoją długoletnią, niechlubną działalnością w ANR. Dla takich ludzi nie powinno już nigdy być miejsca w służbie publicznej. Tomasz Chalimoniuk jednak nie rozumie tego typu niuansów, gdyż rozumie on tylko służbę samemu sobie. Pokaż mi swoich przyjaciół, a powiem ci, kim jesteś. Cóż, Tomasz Chalimoniuk otacza się ludźmi albo miernymi i całkowicie mu podporządkowanymi, albo też bardzo wpływowymi, dzięki którym może budować swoją pozycję. Ludzie mądrzy i pryncypialni nie mają u niego szans. Zresztą w KOWR Tomasz Chalimoniuk otoczony jest powszechną niechęcią, gdyż wykorzystując swoją uprzywilejowaną pozycję zmarginalizował rolę tej instytucji jako nadzoru właścicielskiego nad PSK. Gawlik i Stojanowska znaleźli się przecież w Janowie bez uprzedniej wiedzy i zgody KOWR. Takie podważanie autorytetu KOWR nie może się podobać urzędnikom agencji. Jednak powszechnej niechęci towarzyszy strach przed Chalimoniukiem, bo każdy chce żyć i utrzymać swoją posadę. Chalimoniuk robi więc, co chce. Intrygi, roszady personalne to jego żywioł. Jan Krzysztof Ardanowski skompromitował siebie jako wysokiego urzędnika państwowego, forując do tego stopnia człowieka pokroju Tomasza Chalimoniuka.
Spójrzmy tymczasem, jak wygląda sytuacja w SK Janów Podlaski blisko rok po objęciu przez Tomasza Chalimoniuka funkcji pełnomocnika ministra rolnictwa ds. hodowli koni. Sytuacja ta wygląda źle, a nawet bardzo źle. Paszy mało, ludzi mało, a w kasie pustki. Obiecywane dofinansowanie nie wpłynęło i w chwili obecnej stadnina znajduje się na granicy utraty płynności finansowej. Dodajmy, że w ciągu pięciu miesięcy swojego urzędowania Marek Gawlik zadłużył stadninę na 2 miliony złotych pozyskanych jako pożyczka w jednej ze spółek KOWR. Pieniądze te wydano na pokrycie kosztów usług różnorakich doradców i ekspertów. Starczyło też na pomalowanie farbą sypiących się obiektów, by dla niezbrojonego oka stworzyć wrażenie, iż Gawlik zastał Janów drewniany, a w kilka miesięcy zostawił murowany. W obecnym stanie rzeczy można prognozować, iż koniec 2020 roku stadnina zakończy potężną stratą około 7 milionów złotych. Jak można więc określić dotychczasowy bilans Chalimoniuka na stanowisku pełnomocnika? Mniej niż zero, mniej niż zero.
Sam Tomasz Chalimoniuk anonsował w mediach, iż SK Janów Podlaski otrzyma 5 milionów dofinansowania na cele rozwojowe. Tym celem rozwojowym miała być budowa kolejnej obory dla pomieszczenia 200 krów, które miały zostać zakupione również z tych środków, by powiększyć utrzymywane w Janowie stado. Rozważając przyszłość janowskiej stadniny należałoby się zastanowić, czy istotnie w ten właśnie sposób warto spożytkować ewentualne dofinansowanie, którego stadnina być może kiedyś się doczeka. Na tę chwilę produkcja litra mleka w SK Janów Podlaski kosztuje drożej niż cena 1 litra mleka w skupie. Widać więc gołym okiem, że większa produkcja mleka generować będzie większą stratę. Skoro tak, jak jest sens budowania nowej obory i powiększania stada mlecznego? Czy nie byłoby lepiej zmienić profil hodowli bydła w oparciu o istniejące zabudowania na chociażby utrzymywanie stada zachowawczego lub produkcję ekologiczną? Chodzi o to, że stadnina mogłaby otrzymać dotacje na takie właśnie segmenty hodowli, a tym samym utrzymać ich rentowność. To, co musi stać się w Janowie, to również zmniejszenie liczby utrzymywanych koni, głównie tych półkrwi, oraz produkcja roślinna zapewniająca w stu procentach paszę dla zwierząt.
Powiedzmy sobie jasno, że nawet najlepsze zarządzanie stadniną oraz sprzedaż wszystkich koni oferowanych do sprzedaży nie pozwoli stadninie w Janowie, ani innym państwowym stadninom zarobić na niezbędne inwestycje, w tym remonty obiektów. Nie można też dopuścić do sytuacji, by stadniny zaciągały kredyty na cele inwestycyjne, gdyż jako spółki prawa handlowego nie mogą uzyskiwać dotacji. O zmianie formy prawnej PSK dużo się mówi, tylko nic się nie robi w tym temacie. Państwowe stadniny koni, w tym SK Janów Podlaski, można przekształcić w Instytut Hodowli Koni z oddziałami w tych stadninach, które byłyby do takiego Instytutu wcielone. Formuła instytutu jest w Polsce znana i stosowana. Jej zaleta polega na tym, że wprawdzie instytuty muszą dbać o wypracowywanie zysku, to jednak mają dostęp do dotacji celowych, grantów, a także finansowania z funduszy unijnych. Dla janowskiej stadniny, stanowiącej część dziedzictwa kulturowego naszego kraju, otworzyłaby się w ten sposób droga do wielu funduszy i środków, które są niedostępne dla stadniny funkcjonującej w obecnej formule prawnej. Pamiętajmy również, iż taka formuła funkcjonowania oznaczałaby bezwzględne obligo spełniania przez państwowe stadniny koni arabskich swojej misji, jaką jest utrzymywanie puli genowej polskiego konia arabskiego, zgodnej z polskim programem hodowlanym, opracowanym m.in. przez panią profesor Krystynę Chmiel. W takiej formule działania, SK Janów Podlaski mogłaby wreszcie odejść od fiksacji na konieczności wypracowania jednorazowego zastrzyku finansowego na corocznej sierpniowej aukcji Pride of Poland, kosztem wyprzedaży koni ważnych dla hodowli oraz zniewolenia presją na uzyskiwanie medali na rozlicznych pokazach i czempionatach.
Cóż więc zrobił w tym kierunku pełnomocnik? Otóż nie zrobił nic. Zmitrężył rok na różne gierki personalne, mając za jedyny cel obsadzenie podległych mu placówek swoimi ludźmi. Widać to chociażby na przykładzie SK Michałów. Urzędujący tam jako p.o. prezesa Marek Romański spędza w Michałowie trzy dni w tygodniu, zaś w każdy poniedziałek stawia się u szefa w PKWK. Tytułem „ciekawostki” można dodać, iż pracująca dla prywatnych hodowców Magdalena Helak obecnie jest zatrudniona równolegle w SK Michałów jako zootechnik na zastępstwie za pracownicę na urlopie macierzyńskim. Czyżby nie było tutaj konfliktu interesów? W żadnym razie, na pewno nie dla Tomasza Chalimoniuka.
Tomasz Chalimoniuk okazał się człowiekiem pozbawionym niezbędnej wiedzy oraz odpowiedniego horyzontu intelektualnego, by zajmować się opracowywaniem koncepcji hodowlanych oraz koncepcji organizacyjnych dla funkcjonowania państwowej hodowli koni. Wbrew lansowanym przez niektórych tezom, w Polsce istnieją ludzie zdolni sprostać tym trudnym zadaniom. Jednak tak długo, jak Tomasz Chalimoniuk pozostawać będzie na stanowisku pełnomocnika rolnictwa ds. hodowli koni, ludzie ci nie mają szans na przebicie. Chalimoniuk współpracuje bowiem z ludźmi pokroju Gawlika, Stojanowskiej czy Szewczyka. Być może wkrótce przekonamy się, czy państwowej hodowli koni uda się wyrwać z zaklętego kręgu Tomasza Chalimoniuka.