Reklama
Jak sprzedać araba?

Hodowla

Jak sprzedać araba?

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email
fot. Katarzyna Dolińska
fot. Katarzyna Dolińska

Minęła kolejna aukcja w Janowie Podlaskim. Ta jedyna na świecie w ten sposób zorganizowana i odnosząca takie wyniki finansowe forma sprzedaży koni arabskich prawdopodobnie rozczarowałaby obserwatorów, gdyby nie pobito na niej kolejnego rekordu. Udało się – łączny obrót ponad 3 000 000 euro, z czego 1/3 zapłacona za jedną klacz! Aukcja Pride of Poland już na kilka miesięcy wcześniej jest przedmiotem gorących dyskusji – i to nie tylko ze względu na oferowane na sprzedaż „gwiazdy” aukcji. Budzi ona również wiele emocji u hodowców prywatnych, zarówno tych, którzy mają konie zakwalifikowane przez organizatorów na listę główną lub Silent Sale, jak i tych, których konie z różnych powodów na żadnej z list się nie znalazły. Faktem jest, że niewielu hodowców ma możność skorzystać z tej jedynej w roku formy sprzedaży swoich koni. Rzesze innych muszą sobie odpowiedzieć na pytanie, na które ze względu na wciąż rosnącą konkurencję coraz trudniej znaleźć satysfakcjonującą odpowiedź: jak sprzedać araba?

Warto pamiętać, że aukcja w Janowie Podlaskim – impreza o wieloletniej tradycji i dobrze wyrobionej na świecie marce, jest nie tylko formą sprzedaży koni przez jeden dzień w sierpniu, ale też pretekstem do wzrostu zainteresowania polskimi końmi w ogóle. Wyniki aukcji, jak dotąd praktycznie co roku spektakularne, publikowane przy okazji różnych artykułów czy krążące w rozmowach między hodowcami na całym świecie, przykuwają przynajmniej na jakiś czas uwagę do polskiego rynku, sprawiając, że do jesieni i zimy trwa bardziej intensywne zainteresowanie polskim dorobkiem hodowlanym, wspomagane często sukcesami, jakie (szczęśliwie!) polskie konie co roku odnoszą na dużych, jesiennych pokazach w Europie. „Od aukcji mój telefon dzwoni prawie bez przerwy w sprawie sprzedaży koni” – przyznał jeden z prywatnych hodowców.

Na fali tego zainteresowania sporo innych polskich koni ma szanse trafić do nowych właścicieli w kraju lub za granicą, jeśli tylko ci obecni będą potrafili umiejętnie wypromować to, co mają do zaoferowania. Oczywiście, najmniejszy problem ze sprzedażą będą mieli właściciele tych koni, które mogą pochwalić się udanymi startami i wyróżniającą się karierą w pokazach, wyścigach lub rajdach – araby takie, zwłaszcza jeśli dodatkowo są w treningu u znanego z występów z dobrymi końmi trenera, szybko zwracają na siebie uwagę i bardzo często klienci znajdują się, zanim jeszcze właściciel pomyśli o sprzedaży.

Właścicielom reszty pozostaje własna inwencja twórcza w zachęceniu klienta do pertraktacji.

fot. Zuzanna Zajbt
fot. Zuzanna Zajbt

W dobie Internetu i wielkonakładowej prasy narzędzi do zareklamowania swojej oferty jest naprawdę wiele: od tych najbardziej chyba popularnych i skutecznych – efektownych stron internetowych, które pozwalają na pokazanie nie tylko (dobrze zrobionych!) zdjęć konia, ale i filmów, przez różne formy ogłoszeń w prasie i na portalach internetowych polskich i zagranicznych, po zdobywające powoli polski rynek, sprawdzone, zachodnie formy prezentacji koni na sprzedaż – płatne newslettery (indywidualne ogłoszenia rozsyłane przez portale internetowe mailowo do osób subskrybujących newsletter), fora internetowe, ulotki rozprowadzane na pokazach, oraz nowość na polskiej scenie hodowlanej – dni otwarte, czyli imprezy organizowane indywidualnie przez stadninę, a będące dobrą okazją do zaprezentowania nie tylko koni będących obecnie na sprzedaż, ale i całego dorobku hodowlanego. Jednym z pionierów tej ostatniej formy promocji jest SK Chrcynno-Pałac, w której na tzw. Dzień Otwarty w poaukcyjny poniedziałek stawiło się liczne grono gości – Polaków i cudzoziemców. Jak stwierdzili właściciele stadniny w rozmowie z portalem polskiearaby.pl, liczba gości świadczy o tym, że takie imprezy są oczekiwane i potrzebne. – Było bardzo miło i, wbrew obawom, przybyło wiele osób. Jako organizatorzy mieliśmy też okazję, by sprawdzić siebie oraz swoją ekipę – powiedziała Alicja Poszepczyńska, a Krzysztof Poszepczyński podsumował: – Byliśmy naprawdę zaskoczeni tak wysoką frekwencją. Być może nasze pozytywne doświadczenia przydadzą się innym polskim hodowcom. Jesteśmy przekonani, że to dobra promocja dla każdej stadniny.
fot. Katarzyna Dolińska
fot. Katarzyna Dolińska

Niech za przykład potęgi reklamy posłuży fakt, że pani Christine Jamar, od dłuższego czasu poszukująca wyjątkowego konia dla swojego belgijskiego klienta, zdjęcie ogiera QR Marc zobaczyła po raz pierwszy przypadkiem, na okładce jednego z czasopism! Późniejsza sprzedaż ogiera do Belgii była bodajże najbardziej spektakularną transakcją ubiegłego sezonu.

Przykłady można znaleźć również dużo bliżej – Katarzyna Dolińska, właścicielka młodej, lecz prężnie się rozwijającej podłódzkiej stadniny Zalia Arabians, z zamiłowania jest fotografem koni, dobrze zresztą znanym z licznych publikacji. Swój talent często wykorzystuje do fotografowania także własnych koni – a rezultaty świetnie przekładają się na sprzedaż koni z jej stajni. Tylko w tym roku Katarzynie udało się sprzedać 5 koni, w tym tak trudne do sprzedaży młode ogiery: roczny Eden pojechał na Słowację, Nivalis po odbytej próbie dzielności na torze znalazł dom we Francji, roczny Zorian tuż po janowskiej aukcji został sprzedany w Polsce za pięciocyfrową sumę, podobnie jak trzynastoletni wałach Esent – pierwszy koń arabski, którego Katarzyna kupiła na długo przed założeniem hodowli. Satysfakcjonującej sprzedaży dopełniła roczna Prometea, która wiosną wyjechała do Danii. Biorąc pod uwagę niewielką liczbę koni w tej hodowli, to spory ewenement. Jaka jest tajemnica Katarzyny Dolińskiej w tak udanej sprzedaży koni? – Przede wszystkim dobre zdjęcia; to połowa sukcesu, reszta to szczęście – przyznaje.

Jej opinię podziela Tomasz Tarczyński – właściciel stadniny koni Grabów nad Pilicą, jednej z trzech prywatnych, które z sukcesem sprzedały konie na tegorocznej aukcji w Janowie (Emegna z SK Grabów nad Pilicą została sprzedana za 60 tys. euro do Arabii Saudyjskiej): – Moim zdaniem droga do sukcesu w sprzedaży koni arabskich to przede wszystkim bardzo dobre zdjęcia i ładna, często aktualizowana strona internetowa – właśnie to, w co inwestuje Katarzyna Dolińska – mówi Tomasz.

Tym bardziej dziwna i dość przerażająca jest wciąż bardzo mała świadomość siły reklamy wśród hodowców w Polsce. Z własnego doświadczenia wiem, z jaką trudnością polskie czasopisma poświęcone koniom i jeździectwu walczą, aby namówić hodowców do zareklamowania swojego dorobku, w tym również koni na sprzedaż. Oczywiście reklama kosztuje, a im większy prestiż i zasięg medium, tym cena miejsca reklamowego wyższa, jednak należy pamiętać, że czasy, gdy wystarczyło konia odchować, postawić w stajni, wyznaczyć (wysoką, a jakże) cenę i z założonymi rękami czekać na klienta, który miałby się pojawić tylko dlatego, że nasz koń jest arabski i pochodzi z Polski, już dawno minęły – jeśli w ogóle kiedyś były.

fot. Zuzanna Zajbt
fot. Zuzanna Zajbt

Dziś konie o dobrych, polskich rodowodach można kupić w prawie każdym zakątku świata, a praktycznie nieograniczony dostęp do mrożonego nasienia najlepszych ogierów i dopuszczone na Zachodzie embriotransfery podniosły poprzeczkę bardzo szybko i bardzo wysoko. Potomka czempionów świata może wyhodować dziś każdy, kto dysponuje odpowiednią ilością gotówki. Aby więc zwrócić uwagę klienta właśnie na NASZEGO konia, trzeba się wyróżnić i umiejętnie wykorzystać czynniki, które mogą pomóc w sprzedaży.

Podstawą do takich działań jest przede wszystkim umiejętność obiektywnego spojrzenia i oceny własnego konia. Niestety sztuka ta dla niektórych okazuje się niezwykle trudna – oczywiste, że dla właściciela i hodowcy własny koń może być bliski ideału, nie oznacza to jednak, że tak samo będzie go postrzegał potencjalny kupiec. Dlatego bardzo często w ocenie szans i wartości konia pomaga udział w czempionacie. Przyznana przez obiektywne jury punktacja, choćbyśmy się z nią nie zawsze zgadzali, daje nam obraz tego, jak naszego konia widzą fachowcy, możemy też poznać słabe i mocne, warte podkreślenia, strony naszego pupila. To dlatego doświadczeni hodowcy bardzo często zgłaszają do pokazów również słabsze konie ze swojej stajni – nie po to, aby z wątpliwą przyjemnością zamykać stawkę w klasie, ale aby poddać ocenie przyszłego konia na sprzedaż.

Dla Tomasza Tarczyńskiego właśnie udział w pokazach jest, oprócz dobrej dokumentacji fotograficznej i strony internetowej, ważnym czynnikiem ułatwiającym sprzedaż koni: – Przede wszystkim należy jeździć na pokazy; oczywiście dobrze, jeśli się na nich odnosi sukcesy. Ja w tej chwili nie ogłaszam nigdzie swoich koni na sprzedaż, ponieważ nie mam takiej potrzeby, klienci sami do mnie dzwonią – twierdzi Tomasz. – Nie korzystam również z ogłoszeń w popularnych czasopismach; ich wadą jest to, że często nie podaje się w nich cen, a jeśli już, to największym zainteresowaniem cieszą się konie tanie, a takich ja w tej chwili na sprzedaż nie mam.

Zdaniem Tomasza Tarczyńskiego, oferty ogłoszeń czasopism ogólnojeździeckich, nie trafiających w ścisłe grono hodowców rasy, to nienajlepsze miejsce na reklamę koni arabskich wysokiej klasy. Dużym powodzeniem wśród nabywców, zwłaszcza stawiających pierwsze kroki na polu posiadania własnego araba, cieszą się konie w typie kuhailan, bardziej użytkowym.

Inną strategię obrała Katarzyna Dolińska. Pytana o najskuteczniejsze metody reklamowania koni na sprzedaż, wymienia ogłoszenia – w prasie i w Internecie, choć jej własne doświadczenie pokazuje, że właśnie na pokazach stosunkowo najłatwiej jest nawiązać kontakt z potencjalnymi klientami: – Pokazywanie koni to również forma reklamy – zauważa. – Potencjalni kupcy widzą, że właściciel pokazujący konie jest poważnie zaangażowany w hodowlę, a więc wzrasta szansa na kupno konia z tzw. dobrych rąk.

Jeśli z jakichś powodów nie chcemy konia wieźć na pokaz, przy ustalaniu szans w sprzedaży i ceny wyjściowej warto skorzystać z rad innego, doświadczonego w tej kwestii hodowcy, pod warunkiem, że mamy zaufanie do jego wiedzy i szczerych chęci.

fot. Zuzanna Zajbt
fot. Zuzanna Zajbt

Ustalanie ceny minimalnej, jaką będziemy żądać za konia, jest sprawą bardzo indywidualną i oczywiście zależącą od wielu czynników – wyglądu, zdrowia, rodowodu, kariery pokazowej/użytkowej i hodowlanej konia – po okoliczności, w jakich konia sprzedajemy, a więc powodów czy czasu, jaki dajemy sobie na tę sprzedaż.

Niektórzy z hodowców mają własną strategię na tym polu. Tomasz Tarczyński, któremu koledzy-hodowcy często wytykają wczesną sprzedaż swoich koni, jeszcze pod matkami, podaje powody ekonomiczne: – Warto obliczyć koszt wyhodowania przeciętnego źrebięcia arabskiego. Koszt utrzymania źrebnej klaczy przez rok oceniam na ok. 4000 zł, wliczając koszty niezbędnych zabiegów i pielęgnacji; stanówka w miarę przyzwoitym ogierem to ok. 2000 zł, a zawsze trzeba zakładać, że z kojarzenia takiego urodzi nam się ogierek – jeśli będzie przeciętny, kosztował będzie ok. 2 500 zł. Niestety cena konia rośnie w czasie ze względu na koszty jego utrzymania, dlatego konie, które przeznaczam na sprzedaż, wolę sprzedać jak najszybciej. Klient dużo łatwiej zaakceptuje cenę 2500 zł za źrebię niż 7-8 tysięcy zł za odsadka czy 12 000 zł za konia 2-3-letniego.

Jeśli chcielibyśmy od Tomasza Tarczyńskiego kupić klacz hodowlaną, źrebną, trzeba liczyć się z wydatkiem minimum 20 000 zł. – Uważam, że jest to w tej chwili minimalna cena za źrebną klacz arabską z dobrym pochodzeniem i rodowodem, wahania od tej ceny będą zależały od jej kariery hodowlanej i pokazowej czy użytkowej – stwierdza hodowca. Warto jednak pamiętać, że wysokie ceny łatwiej jest osiągać za konie z hodowli znanej z sukcesów. Zanim więc podejmiemy rozmowy z zainteresowanymi kupcami, warto sobie wszystkie wpływające na cenę naszego konia kwestie bardzo dokładnie i z dużą dozą samokrytycyzmu przemyśleć. Nieraz już spotkałam się z hodowcami, których konie, przynajmniej na pierwszy rzut oka, nie wyróżniały się na plus pod względem żadnej z wymienionych cech; nie były ani szczególnie urodziwe, ani zbyt zadbane, nie odznaczały się też modnym rodowodem ani wybitną karierą na żadnym polu, natomiast cena, jakiej żądał właściciel, równała się prawie cenom osiąganym przez najlepsze konie sprzedawane na janowskiej aukcji Pride of Poland. Reakcja potencjalnego klienta może być w takich przypadkach tylko jedna, a jak przyzna każdy, kto ma za sobą doświadczenia w sprzedaży koni – klienta należy szanować.

fot. Joanna Jonientz
fot. Joanna Jonientz

Faktem jest, że ceny koni, w okolicach popularnych wydarzeń, a więc dużych czempionatów czy tym bardziej aukcji, szybują w górę proporcjonalnie do sukcesów polskich koni i średniej ceny uzyskiwanej podczas publicznej sprzedaży. Tak się dzieje np. tuż przed i po dużych pokazach w USA, ale i w okresie poprzedzającym i tuż po aukcji janowskiej, gdy hodowcy, nawet sprzedając konia nie tak wysokiej jakości i „prosto ze stajni”, próbują cenę dostosować do średniej Pride of Poland. W tym roku ceny nawet dość przeciętnych koni oferowanych przez stadniny prywatne w tygodniu „poaukcyjnym” wynosiły średnio 15 000-20 000 euro! Pytanie, ilu klientów skusi taka oferta. Z tego też powodu stadniny Skarbu Państwa, publikujące przez jakiś czas wyniki finansowe przetargów ofertowych w Internecie, zrezygnowały z tej praktyki, tłumacząc to zarzutami o psucie rynku – wiadomo, że koń z etykietką jednej z najbardziej utytułowanych hodowli będzie kosztował więcej, niż jego krewniak z mniej atrakcyjną „metką”, co nie każdy ze sprzedających brał pod uwagę.

Popularne wśród hodowców powiedzenie głosi, że każdy koń musi trafić na swojego klienta. Są konie, które miesiącami czy latami czekają na właściwego kupca – osobę, dla której właśnie TEN koń w TYCH okolicznościach będzie idealny. Ma to jednak większe zastosowanie w przypadku, kiedy właściciel może pozwolić sobie na długie przetrzymywanie konia w stajni – mniejsze zaś, jeśli konia potrzebujemy z jakichś względów sprzedać szybko. Ale i tu, jeśli nie jesteśmy właścicielami atrakcyjnego czempiona, trudno się spodziewać kolejki chętnych. Dlatego właśnie dobrze jest klienta szanować, bo nawet jeśli nie kupi naszego konia w tym momencie, może wrócić po nasze konie w przyszłości. Przy tej okazji warto dbać o miłą atmosferę rozmów – zakończonych sukcesem czy nie. Jeśli to tylko możliwe, warto pamiętać o dawnej tradycji, która ma nadal częste zastosowanie w handlu końmi – w dobrym tonie jest targowanie się, więc przy podawaniu żądanej ceny miłym obyczajem jest uwzględnienie upustu.

Oczywiście przeciętnego konia również można sprzedać, natomiast należy w to włożyć często dużo więcej wysiłku – a więc postarać się czymś go wyróżnić. Światełkiem w tunelu może być rosnąca popularność przygotowania polskich koni arabskich pod kątem użytkowym – intensywne kroki w tym kierunku rozpoczęły już stadniny Skarbu Państwa. SK Michałów na nadchodzącym III Jesiennym Pokazie w Janowie Podlaskim zamierza pokazać pod siodłem kilka młodych klaczy po odbytej próbie dzielności na torze, które zostały wytypowane na sprzedaż, lecz nie jako matki, ale właśnie jako konie użytkowe. Klacze potrafią już chodzić pod siodłem nie tylko w podstawach ujeżdżenia, lecz są już również wstępnie naskakane.

Tu warto wspomnieć o kolejnej absolutnie podstawowej rzeczy, jaką jest dobre przygotowanie sprzedawanego konia pod kątem kondycji i pielęgnacji. Naprawdę łatwiej sprzedać konia ze słabszym rodowodem czy karierą, lecz dobrze przygotowanego, niż zabiedzonego potomka czempionów. Oczekując wizyty potencjalnego kupca, nie musimy od razu łapać za maszynkę do strzyżenia czy nawet wsadzać konia pod prysznic, ale wyszczotkowany, błyszczący i zadbany koń prezentowany w czystym i estetycznym otoczeniu od razu budzi większe zaufanie niż postawiony w błocie czy brudnym boksie umorusany nieszczęśnik. Mnie od razu nasuwają się rozmaite możliwości chorób, jakie koń może wywieźć ze sobą z takiej stajni. Tu warto przytoczyć sposób, w jaki pokazywano nam konie przeznaczone na sprzedaż w amerykańskim Scottsdale – jednym ze światowych centrów obrotu końmi arabskimi – przy okazji słynnego pokazu.

fot. Katarzyna Dolińska
fot. Katarzyna Dolińska

Mimo że przebywające tam konie były i tak utrzymywane non stop w idealnej kondycji, to nawet jeśli naszej grupie bardzo się spieszyło, żadnego konia nie pokazano nam bez wcześniejszego przygotowania – grzecznie zapraszano nas do powrotu za kilkanaście minut, podczas gdy koń po raz kolejny miał „poprawianą urodę” za pomocą oliwki i nabłyszczaczy, a nogi zawijane miał w owijki, aby podczas którejś z prezentacji nie uszkodził sobie kończyn. Całości dopełniała umiejętna prezentacja przez trenera i cenne uwagi pośrednika, który przeprowadzał nas przez gąszcz ofert wyszukując konie, jakie najbardziej nas interesowały, bez zbędnej straty czasu. Dowody na skuteczność tej metody płyną również z polskiej rzeczywistości:

– Już sam wizerunek konia dużo wnosi do sukcesu sprzedaży – podkreśla Katarzyna Dolińska. – Jeśli koń jest zadbany, ma ogoloną zimową sierść, jest umalowany, „zrobiony pod sprzedaż”, dużo łatwiej zainteresować nim klienta niż koniem dopiero co ściągniętym z pastwiska, już po przyjeździe klienta. Sporo osób odwiedzających naszą stadninę chwali nas, że nasze konie są zadbane i ładnie wyglądają.

Tu dochodzimy do kolejnej ważnej kwestii, jaką są dobre kontakty, własne lub cudze, ułatwiające poszukiwanie klienta niezależnie od reklamy prasowej czy internetowej. Doświadczeni, dobrze znani hodowcy prosperujący na rynku od długiego czasu, mają bardzo często „wierne grono odbiorców” swoich koni (co nie oznacza, że nie starają się go również poszerzać).

fot. Abdulaziz Alturki
fot. Abdulaziz Alturki

Natomiast hodowcom młodszym stażem z reguły przynajmniej na początku pomagają osoby bardziej doświadczone czy mające więcej czasu na zdobywanie potencjalnego klienta. Pośrednikami/agentami sprzedaży koni są więc bardzo często trenerzy podróżujący na pokazy zagraniczne, czy też inne osoby związane z branżą koni arabskich i posiadające szerokie kontakty w kraju i zagranicą – a więc nie tylko centra treningowe, ale bezpośrednio duże stadniny o wyrobionej renomie czy pojedyncze osoby pełniące rozmaite funkcje w „przemyśle arabskim”, często – co wzbudza sporo kontrowersji – również sędziowie. Pośrednik, oprócz wyszukania konia o żądanym rodowodzie, pokroju i w rozsądnej cenie, i oprócz kontaktów z właścicielem i negocjowania ceny, pomoże załatwić niezbędne formalności związane z transportem konia do nowego właściciela. Umowne wynagrodzenie agentów sprzedaży to najczęściej 10% z wynegocjowanej ceny sprzedaży, które pobierane jest od strony sprzedającej, jednak wysokość prowizji i to, kto ją uiszcza, często ustala się indywidualnie.

Na szczęście i w Polsce na polu inwencji twórczej hodowców przy sprzedaży koni arabskich pojawia się już pewne światełko w tunelu – tylko w ciągu ostatnich kilku miesięcy niektóre polskie stadniny prywatne zamówiły i opublikowały reklamy i artykuły sponsorowane w prasie polskiej i zagranicznej oraz na portalach internetowych; dość popularne stało się także zakładanie witryn w sieci nie tylko stadninom, ale (wzorem Zachodu), również pojedynczym koniom, najczęściej ogierom hodowlanym. Na pewno rozwojowi takiej świadomości reklamy sprzyjają podróże, jakie coraz częściej polscy hodowcy odbywają do innych krajów, uczestnicząc w pokazach czy wizytując stadniny miejscowych hodowców.

Na koniec kilka słów nie o sprzedaży, lecz o kupnie, które może być również metodą wzbogacania doświadczeń na polu późniejszej sprzedaży. Ze względu na obecne kursy walut,

fot. Katarzyna Dolińska
fot. Katarzyna Dolińska

coraz częstsze są importy koni arabskich do Polski – głównie z USA, gdzie przy kursie dolara bliskim 2 zł, za sumę często sporo niższą niż w Europie, można obecnie wybierać z bardzo szerokiej oferty koni pokazowych i użytkowych po czołowych i modnych rodzicach.

Zaczęło się w lutym tego roku, kiedy przy okazji pobytu w Scottsdale stadniny Grabów nad Pilicą i Kielnarowa zakupiły trzy konie. Następne importy posypały się prawie lawinowo – kolejnymi transportami przyleciały do Polski m.in. córka Monogramma i kary ogier, syn czempiona USA i potomek michałowskiej słynnej linii „E”, jego matka źrebna modnym ogierem Magnum Psyche, efektowna córka święcącego ostatnio triumfy na czempionacie w Białce reproduktora Enzo, a kolejne konie czekają już na termin odlotu…

Można powiedzieć, że łatwiej konia kupić niż sprzedać. I tu również tkwi haczyk – wydać pieniądze jest rzeczywiście stosunkowo łatwo, ale wydać je mądrze, już nie do końca. Dla przykładu, w USA za dobrego konia, niezależnie od płci, można zapłacić od 100 000 do kilkuset tysięcy dolarów lub więcej. To z reguły konie o modnych rodowodach, przygotowane przez dobrych trenerów pod względem kondycji i znanych pośredników pod względem marketingu. Jednak za takiego, który – choć z atrakcyjnym rodowodem i wyglądem – nie jest

fot. Sylwia Iłenda
fot. Sylwia Iłenda

promowany na pierwszych stronach popularnych czasopism, można zapłacić „tylko” od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy dolarów. Bardzo ważne jest umiejętne wyszukanie takiej oferty – i tu również przyda się doświadczenie własne lub pośrednika. Zajęty hodowca musi bowiem jedynie poświęcić czas na obejrzenie konia, akceptację ceny i zadbanie o przelew należności. Całą resztę załatwiają agenci obu stron transakcji, w efekcie której koń już po kilku tygodniach może znaleźć się w domu nowego właściciela. Przy okazji kupna konia z Zachodu spotykamy się więc z całym wachlarzem zabiegów opisanych powyżej, jakie stosuje właściciel konia namawiając nas do kupna. Warto je poznać „od kuchni”, aby umieć z nich zrobić kiedyś użytek.

Oczywiście, tricki handlowe nie zastąpią książkowej, podstawowej wiedzy o koniach arabskich. Lektura jest bardzo ważna, zwłaszcza na początku zdobywania wiedzy, ale niezaprzeczalnie prawdą jest, że człowiek najwięcej uczy się z autopsji – i ma to duże zastosowanie również w dziedzinie hodowli koni. Nic nie zastąpi wrażeń i wniosków, jakie wyciągniemy sami, obserwując konie innych – i własne.

 

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email
Reklama
Reklamy

Newsletter

Reklamy
Equus Arabians
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.