Reklama
Pianissima. Odejście ikony

Hodowla

Pianissima. Odejście ikony

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email
Pianissima w Rijadzie, 2008, fot. Erwin Escher
Pianissima w Rijadzie, 2008, fot. Erwin Escher
  Było tak pięknym to stworzonko Boże,
iż porzuciwszy wszystko, w żądz wylewie
Pobiegłem za nią, jak ten, który nie wie,
że skarb znalazłszy, śmierć też znaleźć
może…

Francesco Petrarca, Pieśni. Śnieżnobiała sarna

(Una candida cerva), tłum. Lucjan Faleński

Wspaniała, niezwykła, wyjątkowa, jedyna, zjawiskowa, niepowtarzalna, niezrównana, zachwycająca, ikona rasy arabskiej – tak zwykliśmy mówić i pisać o najpiękniejszej klaczy świata, urodzonej w Janowie Podlaskim w 2003 roku Pianissimie.
Odeszła 17 października 2015.

 

Przyzwyczailiśmy się, że to właśnie Polska może się szczycić koniem, o którym marzą hodowcy z całego świata. Koniem będącym niedoścignionym ideałem, uosabiającym tak wielką urodę, że aż trudno ją było ubrać w słowa. Była skarbem narodowym, dumą, ambasadorką Polski, a jednocześnie uroczą maskotką, o której mówiliśmy pieszczotliwie „Pianiśka”, a za granicą „Penny”. Trudno się pogodzić z jej utratą. Ludziom, którzy byli obok niej, brak słów, by wyrazić żal. – Znałem konie dobre, bardzo dobre, wybitne i Ją – powiedział nam jej hodowca, dyr. SK Janów Podlaski Marek Trela.
Miała jeszcze długo przynosić chwałę polskiej hodowli i świadczyć o tym, że w Polsce rodzą się konie, jakich próżno szukać gdziekolwiek indziej. Niestety, stało się inaczej.

 

Wiadomość o odejściu Pianissimy lotem błyskawicy rozprzestrzeniła się w środowisku hodowców na całym świecie. Ale nie tylko. O jej śmierci poinformowały media ogólnopolskie, które zwykle interesują się hodowlą koni czystej krwi tylko raz do roku, ogłaszając rekordy aukcyjne. Ale Pianissima była przecież królową Janowa, celebrytką i symbolem sukcesu polskiej hodowli.

 

Wyjątkowe połączenie genów

 

Pilarka, fot. Zofia Raczkowska
Pilarka, fot. Zofia Raczkowska

Matka Pianissimy, urodzona w 1998 Pianosa (Eukaliptus – Pinia/Probat), wnuczka niezapomnianej Pilarki po Palas – która w swoim czasie wywoływała emocje porównywalne z tymi, które pozwoliła nam przeżywać Pianissima – sama mogła pochwalić się niemałą urodą. Reprezentantka cennej linii Szamrajówki, jako roczniaczka zdobyła tytuł Młodzieżowej Czempionki i Best in Show w Białce, a w 2004 została Narodową Wiceczempionką Klaczy Starszych. A przy tym nie dawała sobie także w kaszę dmuchać na torze wyścigowym, gdzie zaliczyła z sukcesem próbę dzielności, będąc w siedmiu startach dwukrotnie pierwsza, dwukrotnie druga i trzykrotnie trzecia. Gdy do Janowa zawitał katarski multiczempion i reproduktor Gazal Al Shaqab, pokryto nim również Pianosę. – Trudno go nazwać obcym ogierem, skoro to była bardzo podobna sytuacja do tej z Palasem – tłumaczył dyr. Marek Trela w wywiadzie dla polskicharabów.com* – egipski ogier na polskiej klaczy. To, co mnie urzekło w Gazalu, to przede wszystkim jego piękna matka Kajora: mocna klacz, wielkie oko, długa szyja i wspaniałe osiągnięcia w USA – była przecież czempionką Stanów Zjednoczonych.
13 stycznia 2003 z tego połączenia przyszła na świat Pianissima, u której „gen urody” objawił się w sposób do tej pory niespotykany.

 

O jej protoplastce Pilarce dyr. Trela mówił: – Pamiętam owację na stojąco w Ostendzie. Ona nic nie robiła, tylko stała i spoglądała na ludzi, a publiczność szalała, krzyczała i klaskała. Chłopak trzymał za koniec linki, a ona sama wywoływała te emocje. Od siedmiu sędziów otrzymała masę dwudziestek; to było niezapomniane przeżycie*.

 

Pilarka była efektem „golden cross”, czyli kombinacji linii egipskiej Nazeera (poprzez Aswana i jego syna Palasa) z linią Skowronka (poprzez Naseema i jego syna Negatiwa). Czempionka Europy i Świata, odznaczała się urodą, ale także inteligencją i łagodnym charakterem. – Ona była królową tego stada! I ulubienicą dyrektora Andrzeja Krzyształowicza. Uwielbiała pozować – opowiadała o niej Zofia Raczkowska, znakomita fotografka, autorka najbardziej znanych zdjęć Pilarki, w wywiadzie dla naszego portalu.

 

Piewica, fot. Zofia Raczkowska
Piewica, fot. Zofia Raczkowska

Warto w tym miejscu przypomnieć, że długa i dramatyczna historia rodziny Szamrajówki (~1810 hod. Biała Cerkiew), która trwa już przeszło 200 lat, spleciona jest nierozerwalnie z tragicznymi dziejami Polski. Biała Cerkiew, najstarsza polska stadnina, założona w 1778 przez hetmana wielkiego koronnego Franciszka Ksawerego Branickiego (1729–1819), uległa zagładzie podczas rewolucji październikowej 1917 roku. Wszystkie konie znajdujące się w stadninie zginęły – przeszło sześćdziesiąt klaczy arabskich rozstrzelano, bo stanowiły „końską arystokrację”**. Przetrwało jednak sporo koni wcześniej sprzedanych bądź podarowanych. Rodzinę Szamrajówki przedłużyła w Polsce Kewa 1923 (po Siglavi Bagdady II), sprowadzona w latach międzywojennych z Jugosławii do Janowa Podlaskiego. Ale i ją polska hodowla straciła w 1939 roku – klacz wywieziono wraz z córkami do ZSRR. Dopiero w 1956 roku do Polski trafiła z Tierska jej wnuczka Piewica 1953 (Priboj – Włodarka/Ofir). Od tego właśnie czasu mówi się o linii „P”, bo na tę literę zaczynają się imiona potomków Piewicy. – Różniła się od naszych klaczy – mówił mi pamiętający ją doskonale Roman Pankiewicz, hodowca z Albigowej – ale była prawidłowa, choć niezbyt szlachetna. Jednak miała swój urok, którego zdjęcia nie oddają. Dla rodziny Szamrajówki był to symboliczny moment – wraz z Piewicą powróciła do Polski krew koni z Białej Cerkwi. Piewicę oddano pod opiekę hodowców ze stadniny Albigowa. Podczas całego życia, najpierw w Albigowej, potem w Janowie Podlaskim, dała 13 źrebiąt: 7 ogierków i 6 klaczek. Bez nich nie byłoby sukcesów Pianissimy oraz innych przedstawicielek tej słynnej na cały świat rodziny**. Najlepsze klacze z linii „P” osiągają zawrotne ceny: Pintę 2005 (po Ekstern), Młodzieżową Wiceczempionkę Polski, oraz jej pełną siostrę Pietę 2003 kupiła podczas poprzednich aukcji Pride of Poland p. Shirley Watts za 500 i 300 tys. euro. Pepita (po Ekstern) została sprzedana w tym roku za milion 400 tysięcy euro!

 

Pianissima, Rijad 2008, fot. Erwin Escher
Pianissima, Rijad 2008, fot. Erwin Escher

Pianosa, niestety, podobnie jak niedawno Pianissima, odeszła w kwiecie wieku, mając zaledwie 10 lat. Zostawiła, prócz Pianissimy, og. Polon 2005 (po Ekstern, dziś w Halsdon Arabians) pełną siostrę Pianissimy, Passionarię 2007 (wiczeczempionkę z Białki, a przy tym dzielną na torze) oraz ogiera Paladid 2008 po Al Adeed Al Shaqab, zwanego w Janowie pieszczotliwie „Stefanem”. Ostatni potomek Pianosy cieszy się w macierzystej stadninie wyjątkowymi względami, po tym, jak udało się go wyleczyć po ciężkiej kontuzji.

 

– Być może w przypadku Pianissimy pewna nieodporność na nagłe zmiany pogody czy skoki ciśnienia była kwestią genetyczną – zastanawia się prezes PZHKA Anna Stojanowska. – W czwartek podczas przeglądu hodowlanego ciśnienie było wysokie, a powietrze dość mroźne – Pianissima czuła się doskonale i wyglądała znakomicie. Dzień później nastąpiło gwałtowne załamanie pogody, obniżenie ciśnienia, deszcz. Często takie warunki skutkują kolkami u koni. Wszystko potoczyło się bardzo szybko i mimo błyskawicznej reakcji, nic nie dało się już zrobić.

 

Jak opisać wcielone piękno

 

Pianissima, Janów Podlaski 2004, fot. Katarzyna Dolińska-Witkowska
Pianissima, Janów Podlaski 2004, fot. Katarzyna Dolińska-Witkowska

Pianissima była pierwszym spośród 59 źrebiąt (w tym 37 janowskich) po ogierze Gazal Al Shaqab, urodzonych w pierwszym roczniku jego polskiego potomstwa. – Mam ten przywilej, że widzę źrebięta tuż po urodzeniu i mogę ocenić ich wartość – mówi dyr. Trela. – Gdy zobaczyłem Pianissimę, od razu wiedziałem, że to doskonała klaczka, która daje wielkie nadzieje na przyszłość. Ale że wyrośnie z niej taka gwiazda, w tamtym momencie trudno się było spodziewać, bo przecież na taki efekt składa się dużo, dużo więcej. Wszystkich zauroczyła jednak dopiero wówczas, gdy po raz pierwszy wystartowała w Białce, choć wcześniej były przeglądy, był zjazd związku… Pilnie nadstawiałem ucha, co będą mówić zgromadzeni i jakoś nie słyszałem zachwytów. Ale prawdą jest, że źrebięta szybko porastają włosem i nie tak łatwo stwierdzić, co kryje się pod zimową szatą. Dlatego spokojnie czekałem do Białki. Tam zaprezentowała się w pełnej krasie i bezdyskusyjnie pokazała, na co ją stać.

 

– Widziałem w życiu tysiące koni, wiele z nich wspaniałych. Ale nigdy nie zapomnę dnia, w którym po raz pierwszy ujrzałem Pianissimę – opowiadał nam Greg Gallun, który potem opiekował się nią w USA. – To było tu, w Janowie. Przechadzaliśmy się po stajniach z dyr. Markiem Trelą i z Georgem Z. Patrzyłem też po tabliczkach, sprawdzając pochodzenie koni. Najpierw zobaczyłem imię: Pianissima. A potem ona odwróciła się i spojrzała na mnie. Zamarłem. Wiedziałem, że dzieje się coś niezwykłego. Pomyślałem: O mój Boże, czy to może być prawda? (…) Dyr. Trela tylko się uśmiechał – on już wiedział, co to za skarb!

 

Pianissima, Janów Podlaski 2008, fot. Katarzyna Dolińska-Witkowska
Pianissima, Janów Podlaski 2008, fot. Katarzyna Dolińska-Witkowska

Tak Pianissimę opisuje prof. Krystyna Chmiel w swojej książce „One tworzyły piękno”: „Prawdziwe zjawisko, z kilometrową, łabędzią szyją, ogromnym okiem i nozdrzem, a pyszczkiem tak krótkim, że krótszy i bardziej wklęsły ma już chyba tylko pekińczyk albo kot perski. Pianissima jest ponadto sucha jak przysłowiowy pieprz, a linię górną ma równie perfekcyjnie ukształtowaną jak matka”. – Fenomen Pianissimy polegał z jednej strony na tym, że wygrała wszystko, co może wygrać na świecie koń arabski; z drugiej na tym, że prezentowała nowoczesny styl urody arabskiej, idealnie wpisywała się we współczesny kanon piękna konia czystej krwi – tłumaczy Anna Stojanowska. – Jej odejście to strata wielowymiarowa – strata dla hodowli i utrata symbolu, przedmiotu pewnego kultu, który narastał przez lata.

 

– Moim zdaniem Pianissima była najpiękniejszą klaczą na świecie, zupełnie wyjątkową. Jej głowa nie była karykaturalna, o przesadzonych kształtach czy wklęsłościach, lecz stanowiła po prostu kwintesencję piękna. Pianissima miała najcudniejsze nozdrza na świecie, które dodawały jej jeszcze więcej uroku. Jej oczy i ich spojrzenie przyciągały, nie pozwalały oderwać od niej oczu. Ten jej niezwykle żeński wyraz to była sama słodycz – mówi Johanna Ullström, która poprowadziła Pianissimę do jej pierwszych europejskich sukcesów.

 

Pianissima, Moorsele 2008, fot. Katarzyna Dolińska-Witkowska
Pianissima, Moorsele 2008, fot. Katarzyna Dolińska-Witkowska

Doceniali ją wszyscy, także spoza grona znawców arabów. – Zachwycała nie tylko specjalistów z branży. Gdy przychodziła wycieczka ze szkoły, też szła do niej – bo to był ładny koń. Piękno jest uniwersalne, w przypadku Pianissimy nie trzeba było być wielkim ekspertem, aby je zauważyć – dopowiada dyr. Trela. Pianissima miała jeszcze jedną cechę – fotogeniczność. Nie tylko oczy ludzi, ale i obiektywy aparatów fotograficznych kierowały się właśnie na nią. Potrafiła pozować, niczym profesjonalna modelka.

 

– Była celebrytką w świecie koni, uwielbianą i adorowaną przez wielu ludzi na całym świecie. Właściwie prawie wszystko zostało już o niej powiedziane – zwraca uwagę Jan Trela, jej pierwszy trener i prezenter. „Pianissima była klaczą, która przekraczała granice narodowościowe i była kochana przez wszystkich mających okazję ją zobaczyć” – napisał na Facebooku Jeffrey Wintersteen, który obserwował jej karierę od samego początku. „Nie można napisać żadnej książki o koniach arabskich bez uwzględnienia Pianissimy. Ona wyznaczyła standard, do którego wszyscy, zarówno hodowcy, jak i miłośnicy koni arabskich, będziemy dążyć” – podkreślał Jeff Sloan, należący do grupy jej amerykańskich dzierżawców. „Jest bezsprzeczną Królową, której nie da się zastąpić” – to słowa Nancy Gallun.

 

Podbój Europy: Audrey Hepburn wśród gniadych klaczek

 

Pianissima, Janów Podlaski 2004, fot. Katarzyna Dolińska-Witkowska
Pianissima, Janów Podlaski 2004, fot. Katarzyna Dolińska-Witkowska

Magazyn „Arabian Horse World”, piórem Emmy Maxwell, pisał o pokazie w Białce w 2004 roku (grudzień 2004): „Jako grupa klaczki po Gazalu wyglądają niczym odrodzenie polskiego typu kuhailańskiego – to konie o głębokich klatkach piersiowych, krótkich grzbietach i krótkich głowach, wysoko osadzonych szyjach oraz różnych odcieniach gniadej maści, doprawionych gwiazdką, bez odmian na nogach (…) Jednak wszystkie one zostały natychmiast zapomniane, gdy na ring wkroczyła Pianissima (…) Była niczym Audrey Hepburn gniadych klaczek, idealnie harmonijna i żeńska. Dorośli ludzie popadali na jej widok w błogi zachwyt, a ona z wdziękiem przyjmowała pełen zestaw «20» od sędziów za typ oraz głowę i szyję (…) Pianissima już zyskała miano nowej polskiej legendy”.

 

Emmie Maxwell wtórowała Betty Finke w tym samym numerze AHW pisząca o Pucharze Narodów w Aachen: „Chyba nikt nie zaprzeczy, iż dawno nie widzieliśmy w ringu klaczki tak zapierającej dech w piersiach. Jest ona niewątpliwie mistrzowskim arcydziełem Janowa Podlaskiego”.

 

Pianissima z dyr. Markiem Trelą i z Janem Trelą, Janów Podlaski 2004, fot. Katarzyna Dolińska-Witkowska
Pianissima z dyr. Markiem Trelą i z Janem Trelą, Janów Podlaski 2004, fot. Katarzyna Dolińska-Witkowska

W Polsce roczną Pianissimę pokazywał Jan Trela. – Życie skrzyżowało nasze drogi w zagadkowy sposób – wspomina. – Zobaczyłem ją tej nocy, kiedy się urodziła. Założyłem jej pierwsze ogłowie pokazowe, razem wygraliśmy pierwsze pokazy. Nawet gdy później przeprowadziłem się do Stanów Zjednoczonych, ona była 5 minut ode mnie. Gdy rodziła pierwsze źrebię, też byłem przy niej. Minęły lata i oboje wróciliśmy z Kalifornii do domu. Przypadek czy przeznaczenie? Wydawało się, że będzie zawsze z nami. Ale życie nie zawsze jest sprawiedliwe i nasze drogi przecięły się po raz ostatni…

 

Z Janem Trelą Pianissima zdobyła swe pierwsze laury: Czempionat Klaczy Młodszych i Best in Show, po kolei w Białce, następnie w Falborku oraz w Janowie Podlaskim (także najwyższą notę pokazu – 93,33, w tym 3×20 za typ, 3×20 za głowę z szyją i 3×19 za kłodę). Potem klacz przeszła pod opiekę Johanny Ullström i jej belgijskiego centrum treningowego – European Training Center. – Nigdy nie zapomnę dnia, w którym dyrektor Trela zadzwonił i spytał mnie, czy nie chciałabym jej zabrać do siebie i pokazywać – opowiada trenerka. – Nadal mam jej podkowy z każdego wygranego pokazu: Pucharu Narodów, Czempionatu Europy i Świata. Pomalowane na złoto! Dyrektor Trela ma jej podkowę ze zwycięskiego Pucharu Narodów. Trzymał ją w kieszeni podczas Czempionatu Świata. W Aachen przyznano młodej gwieździe maksymalne noty za typ i za głowę z szyją oraz niezwykle wysokie oceny za kłodę (5×19), co dało jej najpierw ocenę 93,7 pkt., a niedługo także tytuł Czempionki Klaczy Młodszych.

 

Pianissima z Johanną Ullström oraz Gregiem i Nancy Gallunami, Janów Podlaski 2012, fot. Wiesława Bałut
Pianissima z Johanną Ullström oraz Gregiem i Nancy Gallunami, Janów Podlaski 2012, fot. Wiesława Bałut

Sukces powtórzyła najpierw na Czempionacie Europy w Moorsele, a następnie w Paryżu, zdobywając swoją pierwszą Trójkoronę i będąc drugą w historii, po Esteemie (1994), zwyciężczynią trzech europejskich pokazów tytularnych. – Pianissima była diwą – podsumowuje swe doświadczenia z tamtego czasu Johanna Ullström. – Ale jakże słodką! Była delikatną księżniczką. Obcowanie z nią stanowiło czystą przyjemność, zdecydowanie wolała się przytulać niż pracować. I choć każdy koń uwielbia marchewki, ona była prawdziwym marchewkowym potworem! Nigdy nie sprawiała żadnych problemów, była przyjazna od rana do wieczora.

 

Podbój Ameryki. Pianissima na pastwisku niczym Charlize Theron w T-shircie

 

Pianissima z dyr. Markiem Trelą i Gregiem Gallunem, Paryż 2008, fot. Erwin Escher
Pianissima z dyr. Markiem Trelą i Gregiem Gallunem, Paryż 2008, fot. Erwin Escher

Rok później, we wrześniu 2005, Pianissima wyruszyła w podróż za ocean i rozpoczęła swą amerykańską przygodę z Gregiem Gallunem i dzierżawiącym ją przez dwa lata konsorcjum Pride of Poland/U.S.A. LLC. W maju 2006 Greg Gallun mówił magazynowi „Arabian Horse World”: „Jej uroda jest hipnotyzująca – ludzie zatrzymują się w miejscu i dosłownie ją chłoną”. Rich Sloan dodawał: „Pianissima jest najbardziej egzotyczną klaczą na świecie. Cóż więcej można powiedzieć? Zresztą czy trzeba coś więcej mówić? Mam świadomość, że przebywając w jej obecności stykam się z żywą legendą”. Jeff Sloan nie krył radości z faktu, że tak wielki skarb trafił pod jego i jego przyjaciół skrzydła: „Pianissima jest absolutną ambasadorką swojej rasy. Jest żywym wcieleniem rysunku Gladys Brown Edwards ukazującego idealnego konia arabskiego (…) Nadal nie mieści nam się w głowie, że jest z nami tutaj, w Stanach Zjednoczonych. To prawdziwy przywilej”. Obaj bracia wspominali

Pianissima, Zjazd PZHKA 2012, fot. Krzysztof Dużyński
Pianissima, Zjazd PZHKA 2012, fot. Krzysztof Dużyński

także, że byli pod ogromnym wrażeniem Pianissimy, gdy widzieli ją jeszcze w Janowie, na pastwisku, wśród innych koni. „Dla mnie niezwykłym odkryciem było to, że nie jest ona tylko pięknym modelem do zdjęć czy też osobnikiem wyznaczającym nowe standardy, ale autentyczną, naturalną klaczą arabską. To trochę jakby spędzać czas w domu z Charlize Theron ubraną w dżinsy i zwykły tiszert”.

W Scottsdale Pianissima wygrała klasę klaczy 3-letnich, a podczas Czempionatu Narodowego USA – 20 lat po triumfie Penicyliny, klaczy z tej samej janowskiej linii „P” – ogłoszono ją Czempionką Klaczy Młodszych. Dyr. Marek Trela wspominał*: – Ludzie przejeżdżali tysiące mil, żeby tylko ją obejrzeć, postać przez 5 minut i ją pogłaskać.

 

Pianissima z dyr. Markiem Trelą i Gregiem Gallunem, Rijad 2008, fot. Erwin Escher
Pianissima z dyr. Markiem Trelą i Gregiem Gallunem, Rijad 2008, fot. Erwin Escher

W drodze powrotnej ze Stanów, Pianissima „zahaczyła” o Arabię Saudyjską, gdzie, oczywiście, również wygrała, z najwyższą notą pokazu: 94,0 pkt. Tak o tym opowiadał dyr. Trela: – Mnie najwięcej przyjemności sprawił wcale nie czempionat świata, ale pokaz w Al Khalediah. Zdarzyła się tam bowiem rzecz nieprawdopodobna: zdałem sobie sprawę, że orkiestra arabska gra polski hymn i że to się odbywa w Nedżdzie – tam, skąd konie arabskie pochodzą! Koń z Polski wygrywa tam czempionat; odbieram to jak jakąś zadziwiającą pętlę, którą zatoczyła historia… To ustawia polską hodowlę na tle całej historii tej rasy. I ta polska flaga i polski hymn między Mekką a Rijadem, w ojczyźnie tych koni – to była ogromna radość*.

Europejski sezon pokazowy 2008 nie mógł zakończyć się lepiej dla Pianissimy, Janowa i polskiej hodowli. Przyniósł jej tytuły: Narodowej Czempionki Polski Klaczy Starszych, z wynikiem aż 95 pkt. („Klacz, jakby rozumiała rozpętane wokół niej szaleństwo oklasków i okrzyków, rżała donośnie podczas odgrywania hymnu państwowego” – pisaliśmy po pokazie na naszym portalu); Czempionki Pucharu Narodów, Czempionki Europy i Czempionki Świata. W ten sposób Pianissima została jedyną w historii klaczą dwukrotnie trójkoronowaną.

 

Pianissima, Aachen 2008, fot. Zuzanna Zajbt
Pianissima, Aachen 2008, fot. Zuzanna Zajbt

A potem Pianissimę znów powitano na amerykańskiej ziemi, dokąd poleciała, by urodzić swoje pierwsze źrebię, po og. Ganges. Decyzję o wysłaniu jej do Stanów wyjaśniał dyr. Trela: – To klacz nietuzinkowa, jej wartość trudno mierzyć w sumach, które do tej pory zdarzały się w tym biznesie. Cokolwiek by mówiono, jest to koń, który będzie traktowany specjalnie (…) Pianissima zasługuje na najwyższej jakości opiekę. Zasługuje na to, by jej pierwszy źrebak, który urodzi się drogą naturalną, miał jak najbezpieczniejszy poród. To klacz, która będzie źrebić się po raz pierwszy w wieku 6 lat. W razie gdyby wymagana była pomoc lekarska – tam właśnie jest ona najlepszej jakości. I natychmiastowa!*

Z połączenia z Gangesem urodziła się Pia. W 2011 przyszło na świat kolejne jej źrebię – Pianova po Eden C. W marcu 2012 roku Pianissima powróciła do Polski, zwyciężając po drodze na pokazie w Dubaju (DIAHC).

Pianissima z Johanną Ullström, Janów Podlaski 2012, fot. Stuart Vesty
Pianissima z Johanną Ullström, Janów Podlaski 2012, fot. Stuart Vesty

Podczas Polskiego Pokazu Narodowego w Janowie Podlaskim nagrodzono ją trofeum WAHO. – Pamiętam ceremonię ku czci Pianissimy podczas Polskiego Pokazu Narodowego. Był to jej ostatni występ. Kiedy dostałam ją do potrzymania, odczułam wzruszenie i dumę. A ona natychmiast wsadziła swój mały pyszczek w moje ramiona, próbując wcisnąć mi nos pod pachę, tak jak to robiła jako roczniaczka, gdy otrzymywała pochwałę i drapanie w nagrodę. Zapomniałam o dumie i po prostu cieszyłam się tym emocjonującym sam na sam, nie zważając na to, ilu ludzi na nas patrzy – wspomina Johanna Ullström.

Podczas tamtego pokazu ogłoszono, że Pianissima kończy swą karierę pokazową. Wystąpiła jednak raz jeszcze – w 2013 roku w Paryżu, gdzie przyznano jej laur Platynowej Czempionki Świata Klaczy. Mało kto chciał wierzyć, że nie będzie już jej można oglądać na ringach pokazowych. – Na pokazach za granicą większość rozmów kończyła się i zaczynała od Pianissimy – opowiada Anna Stojanowska. – Ludzie pytali, jak się

Pianissima, Paryż 2013, fot. Krzysztof Dużyński
Pianissima, Paryż 2013, fot. Krzysztof Dużyński

miewa, czy naprawdę nie będzie już pokazywana, czy nigdy nie będzie na sprzedaż? Stanowiła symbol. Ale jak życie pokazało, była jednocześnie tylko stworzeniem. Żaden koń, czy to wart miliony euro, czy też tysiąc złotych, nie jest nieśmiertelny.

– Byłem z nią od pierwszych chwil jej życia do ostatnich. Musiałem rozstać się z najlepszą przyjaciółką. Jestem zaszczycony i wdzięczny, że mogłem być tak wielką częścią twojego życia, Pianissimo – tak żegna swą podopieczną Jan Trela.

 

Reproduktorka – pośrednio i bezpośrednio. Księżniczka Pamina

 

Pianissima, Best in Show, Janów Podlaski 2008. Obok dyr. Marek Trela, Anna Stefaniuk i Greg Gallun. Fot. Katarzyna Dolińska-Witkowska
Pianissima, Best in Show, Janów Podlaski 2008. Obok dyr. Marek Trela, Anna Stefaniuk i Greg Gallun. Fot. Katarzyna Dolińska-Witkowska

Tymczasem w 2009 roku, podczas jubileuszowej janowskiej aukcji, zaoferowano nabywcom – po raz pierwszy w historii tej imprezy – zakup embrionu od Pianissimy, po wskazanym przez nabywcę reproduktorze. Oferta osiągnęła na licytacji cenę 175 tys. euro. Możliwość uzyskania od Pianissimy wymarzonego źrebięcia zakupiła stadnina Royal Arabians z USA, a zwycięsko licytował Greg Gallun.

 

W sumie Pianissima pozostawiła po sobie dziewiątkę potomstwa. Wspomniana wcześniej Pia 2009 (po Ganges, hod. SK Janów Podlaski) to jej pierwsza córka, którą wydała na świat drogą naturalną. Pianissimę łączono także z Pershahnem El Jamaalem (EVG Piassondra, 2007, hod. Evergreen Arabians), z Ames Charisma (Nismat Albidayer, 2007, hod. Albidayer Stud), El Nabila B (AJ Penelope, 2008, hod. Pride of Poland USA, LLC), Enzo (PA Encore, 2008***, hod. Ponderosa Arabians), Edenem C (Pianova, 2011, hod. SK Janów Podlaski i og. Royal T. Phorte, 2011, hod. Royal Arabians, US) i FA El Shawanem (Prometeusz, 2012, hod. SK Janów Podlaski). W tym roku Pianissima urodziła swego pierwszego źrebaka w kraju – Paminę po Pogrom.

Narodzinom klaczki towarzyszyło ogromne zainteresowanie. Hodowcy z Janowa ogłosili, wraz z programem informacyjnym „Teleexpress”, konkurs na imię dla źrebięcia. Zwycięska propozycja nadeszła z Kołobrzegu. Imię pochodzi z opery Mozarta „Czarodziejski flet”. Jak pamiętamy, Pamina to córka Królowej Nocy, imię jest więc dobrane idealnie – jeśli bowiem Pianissima była królową, to Pamina niewątpliwie jest księżniczką.

Dziedzictwo Pianissimy

 

Pianissima z Pawłem Kozikowskim, Joanną Wojtecką i Gerardem Paty, Paryż 2013. Fot. Krzysztof Dużyński
Pianissima z Pawłem Kozikowskim, Joanną Wojtecką i Gerardem Paty, Paryż 2013. Fot. Krzysztof Dużyński

– Wydaje się, że najlepszym źrebięciem Pianissimy jest to ostatnie – klaczka po Pogromie – twierdzi Anna Stojanowska. – Mimo inbredu na Gazala, to najbardziej udana kombinacja. Z takimi klaczami jak Pianissima jest kłopot, bo koń jej klasy jest produktem ostatecznym, nie bardzo można oczekiwać czegoś lepszego. Każdy źrebak, w porównaniu z matką, wypada gorzej. Ale jej córka Pia może się okazać lepszą reproduktorką niż sama Pianissima. W Stanach jest Prometeusz, który wkrótce wróci do Polski.

– W przypadku klaczy tak wybitnej, nie należy się spodziewać, że się ją jeszcze poprawi – zgadza się z nią dyr. Trela. – Po pierwsze więc trzeba starać się jej nie popsuć; po drugie stworzyć grupę córek, które byłyby solidne i użyteczne w hodowli i które pozwoliłyby te wspaniałe geny przenieść na kolejne pokolenia. Wydaje mi się, że te klacze, które mamy w tej chwili, spełniają te warunki. Pia, córka Gangesa, dała w tym roku niezwykle obiecującą klaczkę po Pogromie. Już więc widać, że będzie świetną matką stadną. Mamy córkę Edena C Pianovę, która dopiero zaczyna swoją karierę hodowlaną. Ale najbardziej cieszymy się z odsadzonej kilka tygodni temu Paminy, córki Pianissimy i Pogroma. Wzięła od matki i od ojca to, czego najbardziej byśmy sobie życzyli. Oczywiście jest dopiero źrebakiem, całe życie, oby jak najdłuższe, przed nią. Jesteśmy hodowcami, wiemy, jak trudno przewidywać w tych sprawach, ale trzeba kupić los, by wygrać na loterii. Staramy się kupić ten los jak najsensowniej.

 

Pia, która jest dziś klaczą stadną, w 2014 urodziła także ogierka Pio po Kahil Al Shaqab. Nismat Albidayer jest matką dwóch klaczek, po Marajj (Nabeelah Albidayer, 2011) i po Kanz Albidayer (Nisreen Albidayer, 2013, Brązowa Czempionka ZEA Klaczek Rocznych), a także ogierka 2014 po Shanghai EA – Rakan Al Bidayer. AJ Penelope dała og. AJ Ravello (2012, po Vervaldee) i w tym roku klaczkę po Pogromie. PA Encore był ojcem klaczki Encores Bonita 2012 (od EE Magic Marquer/Magic Dream).

– Sądzę, że jest szansa na doskonałe wnuki Pianissimy – deklaruje prezes Stojanowska. – Potrzebna jest do tego oczywiście odrobina szczęścia – takiego, jakie towarzyszyło urodzeniu się Pianissimy. Zwykle taki koń w życiu hodowcy trafia się tylko raz, na Pianissimę też trzeba było czekać przez pokolenia. Wierzymy jednak, że polska hodowla ujrzy jeszcze równie fantastycznego reprezentanta tej linii.

 

Pianissima z P. Izabellą Pawelec-Zawadzką, Zjazd PZHKA w Janowie Podlaskim, 2012. Fot. Krzysztof Dużyński
Pianissima z P. Izabellą Pawelec-Zawadzką, Zjazd PZHKA w Janowie Podlaskim, 2012. Fot. Krzysztof Dużyński

Dyr. Trela dodaje: – Hodowca ma szczęście, jeśli w ogóle zdarzy mu się w życiu taki koń. Trudno wymagać, by zdarzały się częściej.
– O wyjątkowości konia decyduje charyzma, coś, co spina wszystkie inne jego cechy – i ona to miała – nie ma wątpliwości Anna Stojanowska. – Wśród kilkudziesięciu innych urodziwych koni, od razu przykuwała wzrok. W tym roku sama się o tym po raz kolejny przekonałam. Po wielu dniach ciężkiej pracy, po aukcji, podczas parady janowskiej, usiadłam zmęczona i wyłączyłam się na chwilę, nie patrząc na to, co dzieje się na placu. Nagle coś wyrwało mnie z zamyślenia – a to szła Pianissima…

 

———————————————————

* Najlepiej hoduje się cudze konie. Wywiad z dyr. Markiem Trelą, Monika Luft, polskiearaby.pl, 2009.
** 200 years of the „P” line: How inconspicuous dams produced queens. An incredible story of the Szamrajówka damline, Monika Luft, Arabians Horse Mag, 2011

***P.A. Encore został poddany eutanazji po komplikacjach związanych ze złamaniem nogi.

 

Artykuł w wersji angielskiej do pobrania jako PDF»

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email
Reklama
Reklamy

Newsletter

Reklamy
Equus Arabians
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.