Reklama
Rekordowo w Żukowicach

Wyścigi / Sport

Rekordowo w Żukowicach

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email
W trasie, fot. Marek Tul
W trasie, fot. Marek Tul

W ostatni weekend (9-11 lipca) w Starych Żukowicach pod Tarnowem odbyły się Międzynarodowe i Krajowe Zawody w Konnych Rajdach Długodystansowych. Zawodnicy rywalizowali praktycznie na wszystkich możliwych dystansach, począwszy od dwudziestokilometrowej amatorskiej „L-ki”, a na trzygwiazdkowym międzynarodowym konkursie na 160 km skończywszy. Organizatorzy imprezy – Ranczo Palomino i Jolanta Lubera, przygotowali cztery różne trasy: dwie trzydziesto-, jedną dwudziesto- i jedną piętnastokilometrową. Tu warto zaznaczyć, że przejazd przez bardziej ruchliwe drogi zabezpieczała policja i straż. Tutejsze trasy, mimo że płaskie, nie należą do najłatwiejszych, a to z uwagi na dużą liczbę dróg asfaltowych, szutrowych i sporo kamieni. Nieporównanie przyjemniej jeździ się np. w Zabajce, czy Kuźni Nowowiejskiej. Z drugiej strony, nasi zawodnicy jeżdżący w Europie twierdzą, że to niezłe przetarcie, ponieważ większość europejskich tras to prawie wyłącznie asfalty i kamienie. Zgodnie z tytułem, w Starych Żukowicach było w tym roku rekordowo i to przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, sakramenckie, afrykańskie upały,

Było o co się bić, fot. Marek Tul
Było o co się bić, fot. Marek Tul

sprawiające, że w cieniu odnotowywano około trzydziestu stopni, zaś w słońcu termometrom brakowało skali. I co tu dużo gadać, pokonywanie dystansu w takich warunkach jest nie lada wyzwaniem, zarówno dla zawodników, jak i koni. W takiej temperaturze wychodzi wszystko: przygotowanie konia, rozsądek i taktyka jeźdźca, a także sprawność serwisu, który w czasie wyścigu wylewa na jednego konia po kilkaset litrów wody. To wreszcie najlepszy dowód na to, jak wytrzymałym, twardym i dzielnym jest koń rajdowy. Kibice, którzy po raz pierwszy oglądali konie rajdowe w akcji, nie mogli wyjść z podziwu, że te z wielokilometrowego galopowania w upale niewiele sobie robią. Po drugie, rekordowo było z uwagi na liczbę koni biorących udział w zawodach. Do startu w Starych Żukowicach zgłoszono 74 wierzchowce z Polski, Słowacji i Czech. Na starcie stanęło 68 i, o ile mnie pamięć nie myli, były to najsilniej

Na finiszu, fot. Marek Tul
Na finiszu, fot. Marek Tul

obsadzone zawody w całej historii polskich rajdów. Już ubiegły rok był pod tym względem przełomowy, a obecny potwierdza jedynie, że polskie rajdy idą za ciosem, stając się coraz bardziej popularne i zyskując nowych miłośników. Poza tym, liczby mówią same za siebie. Jeszcze w ubiegłym roku w klasie P starowało przeważnie kilka koni, dzisiaj ściga się około dziesięciu (w Żukowicach wystartowało 13). Podobnie klasa N: rok temu miała przeważnie dwu-trzykonną obsadę, w Żukowicach zaś koni było jedenaście. Wypada dodać, że te wierzchowce, które teraz wchodzą do rajdów wyglądają na lepiej przygotowane, a być może są staranniej selekcjonowane. Dla przykładu konie, które w Żukowicach wygrywały międzynarodową gwiazdkę na dystansie 80 km, w krajowym wyścigu klasy N na tym samym dystansie plasowałyby się pod koniec stawki, tracąc pół godziny i więcej do zwycięskich koni.

Po ukończeniu dystansu zawodnicy serwisowali się sami, fot. Marek Tul
Po ukończeniu dystansu zawodnicy serwisowali się sami, fot. Marek Tul

Bardzo cieszy też coraz liczniejsza obsada zawodów amatorskich, bo to oznacza, że ludzie w rajdy bawią się dla czystej przyjemności i frajdy, niekoniecznie mając wyczynowe zapędy. Z dziennikarskiego obowiązku wypada dodać, że na najdłuższym dystansie CEI* (160 km) zwyciężył Sebastian Karaśkiewicz na arabie Grant (Entyk – Greczynka/Etogram), hod. SK Kurozwęki, zaś w najkrótszym wyścigu na 20 km nie miała sobie równych Anna Stańczak na wałachu arabskim Dzięcioł (Egon – Dzida/Tallin). Szczegółowe wyniki znaleźć można na stronie www.endurance.pl.

Jola Lubera na Cirrusie, fot. Marek Tul
Jola Lubera na Cirrusie, fot. Marek Tul

Z zawodów w Żukowicach płynie jeszcze taki wniosek, że przy tej liczbie koni pora pokusić się o jakiś bardziej wydajny system sędziowania i zapisywania wyników, bo ten, którym dysponujemy, wydaje się być zbyt siermiężny. Dość powiedzieć, że zawody w Europie możemy śledzić niemal na bieżąco, ponieważ wyniki z każdej bramki są podawane w Internecie praktycznie natychmiast, u nas na pełne wyniki z zawodów (jak w przypadku Starych Żukowic) czekaliśmy kilka dni. Na koniec słowa uznania dla właścicielki Rancza Palomino Jolanty Lubery. Pomijając nawet trudy organizacyjne, proszę sobie wyobrazić, że Jola w sobotę pojechała konkurs CEI 2* (120 km), w którym zajęła trzecie miejsce na ukochanym arabie Cirrus (Borek – Czeczotka/Eukaliptus); dzień później wystartowała i skończyła dystans klasy P – 60 km. Inaczej mówiąc, 120 km w sobotę, i 60 dzień później. I weź tu człowieku z niewiastą rywalizuj…

Więcej zdjęć w galerii: Stare Żukowice, fot. Wiesława Bałut

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email
Reklama
Reklamy

Newsletter

Reklamy
Equus Arabians
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.