
Nie ten czas, nie te konie, nie ci kupcy – tak w skrócie można streścić to, co działo się podczas I Jesiennej Aukcji Koni Arabskich na Służewcu. Niepotrzebnie przez ponad godzinę zdzierał sobie gardło aukcjoner Marek Grzybowski. Z 22 koni, które ostatecznie wyszły na ring (dodatkowo został zaprezentowany 12-letni Etopton), sprzedany został tylko jeden: trzyletni Bohan (Włodarz – Botana/Pamir) za 7 tys. zł. Kupcem okazał się Polak. Koniarze z Kazachastanu, którzy dzień wcześniej kupili 15 folblutów, płacąc od czterech do kilkunastu tysięcy złotych, przygotowani byli, aby tyle samo płacić za klacze arabskie. Sala zareagowała śmiechem, gdy padła cena wywoławcza 50 tys. zł za dobrego biegacza niemieckiej hodowli Nascha (Barour de Cardonne – Inschalla/Djamel). Za świetną biegaczkę, trzyletnią Sulimę z Reguła, która w niedzielę zajęła drugie miejsce w Oaks, aukcjoner zażądał na początek tylko 20 tys. zł. Odpowiedzią była jednak głucha cisza. Hodowca prof. Andrzej Strumiłło gotów był oddać pięknie prezentującą się klacz Czandini (Piaff – Czarina/Etogram) za 15 tys. zł, ale kupcy skłonni byli zapłacić tylko 10 tys. Jak się okazało, licytowanie arabów nie może być drugorzędnym dodatkiem do aukcji koni pełnej krwi angielskiej. ”No, tak – mówili niektórzy obserwatorzy, pragnący zachować anonimowość. – Musieliśmy się sparzyć, żeby w przyszłości nie popełniać podobnych błędów!”