Reklama
Listy z podróży na Bliski Wschód

Aktualności

Listy z podróży na Bliski Wschód

Logo festiwalu, fot. Ewa Imielska-Hebda

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email

Emirat Kataru – podróż na największy pokaz koni arabskich na świecie

Jeszcze dla naszych dziadów podróż do krajów Zatoki Perskiej wiązała się z niebywałymi trudnościami i kosztami, czego doświadczył w latach 30-tych XX wieku znany hodowca Bogdan Ziętarski. Zdobycze cywilizacji niezwykle przybliżyły „wyspę Arabów” do Europy, aż tu nieoczekiwanie ta sama cywilizacja odepchnęła Półwysep Arabski, wprowadzając do naszego życia Covid-19.

Ring pokazowy, fot. Ewa Imielska-Hebda

Dlatego też w „covidowej” rzeczywistości podróże w ogóle, a na Półwysep Arabski w szczególności, stały się zupełnie nowym wyzwaniem. W ich trakcie nic już nie jest oczywiste. Konieczność wykonania testu przed wyjazdem i oczekiwanie na wynik, jest dla człowieka, który uważa się za zdrowego, pewnym przeżyciem. Sam wjazd do kraju, zamkniętego dla turystów, który bardzo starannie przestrzega własnych procedur związanych z zapobieganiem rozprzestrzeniania się wirusa, nie należy do łatwych. Dlatego ciekawym wyzwanie jest napisanie reportażu z planowanego, z niebywałym rozmachem pokazu – Katara International Arabian Horse Festival (pokaz tytularny, najwyższej rangi ECAHO). To doświadczenie z pewnością odmienne od uczestniczenia w pozostałych pokazach na świecie, zwykle z pozycji właściciela, hodowcy, a teraz widza. Będąc od wielu już lat uczestnikiem spektakli, jakimi są pokazy koni arabskich, chcę w moich listach dla polskicharabów.com, opisać starannie i możliwie subiektywnie to, czego nie można zobaczyć w internetowej relacji na żywo.

Ring pokazowy, fot. Ewa Imielska-Hebda

Pierwsze mocne wrażenie, to puste lotnisko Chopina w Warszawie. Kilkadziesiąt osób w hali odlotów, która przecież zawsze tętniła życiem. Przypomina to w jak trudnym czasie wszyscy żyjemy. Podobnie w miejscu lądowania, lotnisko w Ad-Dauha podobnie puste, ale tutaj już podróżny musi poddać się całkowicie obowiązującemu reżimowi sanitarnemu. Obowiązkowo przed wejściem w strefę lotniska należy zakupić kartę SIM z lokalnym numerem telefonu i uruchomić specjalną aplikację, której pobranie umożliwiło w Warszawie wejście na pokład samolotu. Problem z uruchomieniem aplikacji w Ad-Dauha jest znany i nie robi na nikim większego wrażenia. Z pomocą przychodzi przygotowany na takie sytuacje personel lotniska. Po krótkich oględzinach telefonu stwierdza z politowaniem, że nowoczesny, amerykańskiej produkcji telefon, nie podoła i proponuje zakup prostego telefonu z aplikacją spełniającą wymogi lokalizacji podróżnika. W końcu udaje się nam uruchomić aplikację i dociera do nas dziwna świadomość, że do końca pobytu w Katarze, aplikacja będzie nam towarzyszyć, kontrolując pobyt przez kolejne dni, aż do powrotu do kraju. Jeszcze tylko test na Covid-19 i włącza się na aplikacji żółty kod oznaczający kwarantannę. W związku z koniecznością jej odbycia, następuje długie oczekiwanie na zmianę kodu na aplikacji z żółtej na zieloną, kiedy wreszcie można wychodzić z hotelu.

Reporteży portalu polskiearaby.com na miejscu, fot. Ewa Imielska-Hebda

Świadomość, że właśnie w Arabii, dokładnie 90 lat temu pojawił się ze swoją wyprawą Bogdan Ziętarski, po oryginalne, pustynne konie dla Gumnisk i Babolnej, sprawia, że pobyt w Katarze jest dla nas wyjątkowym przeżyciem. To wtedy do polskiej i światowej hodowli dołączyły rody męskie Kuhailan Haifi or.ar., Kuhailan Afas or.ar. i Kuhailan Zaid or.ar., które na zawsze odmieniły polską i światową hodowlę koni czystej krwi arabskiej. Świadomość podążania, po upływie tych lat śladami ekspedycji Bogdana Ziętarskiego, bycie tutaj o tej samej porze roku (Ziętarski wyruszył bowiem z Europy 20 listopada 1930 roku, a powrócił do Gumnisk 12 maja 1931 roku), jest magicznym przeżyciem. Patrząc na to z dzisiejszej perspektywy, pokonania dystansu sześciu tysięcy kilometrów, z Warszawy do stolicy Kataru – Ad-Dauha, który samolot pokonuje w niespełna 6 godzin, nasza podróż jest niczym, wobec półrocznej wyprawy Ziętarskiego – pociągami, statkami, samochodami, wielbłądami, konno – na pustynię, w poszukiwaniu cennych koni. Bogdan Ziętarski w swych relacjach z wyprawy opisywał egzotyczne scenerie, analizował życie społeczno-polityczne, a także dzielił się spostrzeżeniami na temat szybko zmieniającego się świata, industrializacji i zaniku prawdziwych beduinów, którzy hodowali konie arabskie przez setki lat.

Sektory VIP, fot. Ewa Imielska-Hebda

We wspomnieniach z podróży po pustyni Nedżdu, Bogdan Ziętarski opisywał gościnne przyjęcie u plemion Trybutu Rualla i innych koczujących w namiotach na pustyni. Tytuł jego wspomnień to „Pod namiotami Beduinów”. Dlatego też w miejsce pokazu, na razie jeszcze puste, oczekujące na przybycie koni, gdzie wciąż trwają ostatnie przygotowania techniczne, kojarzy się nam jako niezwykła, nowoczesna, zjawiskowo piękna, może nawet trochę teatralna impresja, na temat namiotu beduinów. Przed frontem ogromnej loży VIP (tu chyba nie ma innych), stoją zacumowane zabytkowe łodzie rybackie, które spięte linami przy brzegu, otaczają ring pokazowy. Żagle są opuszczone, ale na każdej lodzi powiewa katarska bandera. Na tle błękitno-szafirowego morza, wygląda to niezwykle harmonijnie. Luksus i skala przepychu, ale i profesjonalizmu w organizacji pokazu, przeplata się z tradycją, pięknem, kulturą i honorem. Dalej widać już tylko morze, a stojące w oddali luksusowe drapacze chmur, nie psują widoku. Przypominając jednak, że mamy XXI wiek, a Katar jest jednym z najbogatszych i najpotężniejszych krajów świata. Z loży dla publiczności widać jak daleko po zatoce płynie dostojnie luksusowy jacht, a po prawej roją się małe żaglówki, katamarany, jachty, których żagle, agresywnie błyszczą się w mocnym słońcu i odbijają promienie w wodzie.

Dbałość o detale, fot. Ewa Imielska-Hebda

Projekt areny, aranżacja sektorów dla publiczności są na tak wysokim poziomie estetycznym, że trudno to porównywać do jakiegokolwiek innego pokazu na świecie. Starannie dopracowana w szczegółach koncepcja organizatora, dopełniona dekoracjami opartymi na miejscowym wzornictwie, miękkie jedwabne dywany, designerskie kanapy i przede wszystkim świetna komunikacja – nad wejściem dla koni zbudowano kładkę, która pozwala bezpiecznie przechodzić pomiędzy sektorami. Całość utrzymana w kolorze ecru w połączeniu ze złotem, beżami i brązami, na pierwszy rzut oka skromna, jest jednak niesamowicie wysmakowana i wytworna. A tak właśnie przystało, organizując przyjęcie w namiocie władcy pustyni. To oparcie się na lokalnej tradycji, potęguje wrażenie harmonii i stanowić będzie wspaniałą oprawę dla rywalizujących tu już za chwilę koni arabskich, których według katalogu pokazu jest zapisanych 360.

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email
Reklama
Reklamy

Newsletter

Reklamy
Stigler Stud
Equus Arabians
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.