Reklama
  • Lubochnia Arabians
  • Lubochnia Arabians

Blog

3 x P

Na tegorocznych Dniach Konia Arabskiego trzy wyrażenia na literę „P” miały dla mnie dojmujące znaczenie, ale z nich tylko jedno „P” przynosi nam chlubę, a mianowicie:

P linia
Rodzina żeńska Szamrajówki (osławiona linia „P”), która już w latach 80-tych XX w. rozpoczęła swój marsz ku wielkości na naszej scenie hodowlanej, okazuje się być dziś już bezsprzecznie najcenniejszą linią hodowlano-pokazową w Polsce. Potwierdziła to dobitnie w tym roku (202. od chwili przyjścia na świat jej protoplastki w chutorze Szamrajówka), w którym to nie było takiego czempionatu, gdzie w „Top Five” nie znalazłby się jej przedstawiciel. Co więcej, na w sumie 8 laurów czempiona/wiceczempiona zdobyła ona aż 5 tytułów (z tego dwa dubletem), plus najbardziej zaszczytny laur Best in Show – detronizując na tym polu Milordkę, dotychczasową dominatorkę. W Janowie też uzyskaliśmy ostateczne potwierdzenie – zauważonego w Białce – faktu, iż totalną klapą i klęską jest męski rocznik 2011 (a już na pewno w wydaniu państwowych stadnin), dlatego nieporozumieniem była niższa lokata Pomiana, niż Baroka i Emirzo, w „Top Five”. Czempionat Klaczek Młodszych (nie tylko pierwsza wygrana dubletem, ale też 4 miejsca na 5 możliwych) wykazał dobitnie jaką hegemonką jest w polskiej hodowli Szamrajówka. Reasumując: dziś nie tylko Pianissima, tegoroczna laureatka Nagrody WAHO, i Palmeta są prawdziwym skarbem Janowa (tudzież wszystkich Polek i Polaków), ale też już cała „linia P” – prawdziwa i rzeczywista „Pride of Poland” i „Polish Prestige” (do kupy).

Kolejne dwa „P”, to już zupełnie inne „przypowieści” – powody raczej do sromoty, niż do jakiejkolwiek satysfakcji. Drugi z nich znajdziecie poniżej, a pierwszym jest:

Ponurość
Jeszcze nigdy (lub bardzo dawno) w dziejach Narodowych Pokazów Koni Arabskich w Janowie Podlaskim nie mieliśmy do czynienia z tak ponurym, minorowym nastrojem. Złożyło się na to kilka faktów, jak np. widok niemal pustych sektorów nie tylko dla krajowych gości i hodowców, ale także dla gości zagranicznych i VIP-klientów. W znacznej części do owego ponurego klimatu podczas pierwszych dwóch dni przyczyniła się też grupa ponurych, smętnych sędziów (z nieśmiertelnym F. Huemerem, zblazowaną Ch. Chazel i pewnym siebie J. Laciną na czele). „Mało przyjazny” stosunek tych państwa do naszej hodowli arabów powinien być znany wcześniej organizatorom, dlatego ten skład jury (który uzupełniał Peter J. Pond z wyspy kangurów) nie powinien nigdy zaistnieć! Jednak zaistniał i był to klasyczny „samobój”, za który ktoś powinien „beknąć”, gdyż nasze Narodowe Pokazy powinny być chyba reklamą i świętem polskiej hodowli, a nie „wielką smutą”. Tych kilkoro ponurych państwa pokazało się – moim zdaniem – z jak najgorszej strony; tak w wymiarze kompetencji (tych nie stwierdziłem), jak też braku klasy i kultury. Ich oschłe zachowanie i regularne zaniżane ocen przyczyniło się znacząco do „stłamszenia” radości płynącej z tego święta polskiej hodowli. Nie wiem jak dla kogo, ale dla mnie niezwykle ponurym momentem były też ostatnie chwile pierwszego wejścia na ring aukcyjny Ejrene, kiedy to prowadzący licytację aukcjoner wprost „wychodził ze skóry” (prosił, błagał, zaklinał, uciekając się też do swego rodzaju groźby i szantażu emocjonalnego wobec klientów), by wreszcie już mógł „przyklepać” to 450 tysięcy euro (żebrząc wręcz o te brakujące 10 tysięcy) – co absolutnie nikogo nie wzruszyło (w rezultacie czego klacz schodziła zrazu nie sprzedana i była to dogłębnie żenująca chwila). Ponury nastrój (i tyleż żenadę) pogłębiły jeszcze totalny chaos panujący w płaszczyźnie organizacyjnej na linii aukcjonerzy-klienci, którego ofiarą padła choćby wybornego pochodzenia (pełna siostra Eryksa) Emmonida… Reasumując: Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie…?

Pazerność
W moim głębokim przekonaniu, w czasach niewątpliwego kryzysu finansowego na świecie – organizatorzy danej imprezy powinni wykazać choć odrobinę umiaru, elastyczności i dalekowzroczności – ergo profesjonalizmu. Tymczasem mieliśmy tu do czynienia – o zgrozo – z zupełnie odwrotną, przeczącą jakiemukolwiek zdrowemu rozsądkowi sytuacją, tj. żądań jakichś horrendalnych stawek i opłat wobec gości. Rzecz doprawdy niebywała, ukazująca z całą mocą rangę niekompetencji i skalę pazerności niektórych, dla których to liczy się tylko maksymalny zysk i nic/nikt więcej. W efekcie wielu potencjalnie chętnych znalezienia się w Janowie (na święcie konia arabskiego, a nie mamony wszak) wystraszyła i zniesmaczyła ta sytuacja, a w konsekwencji zniechęciła i zawróciła z drogi. Niemałą pazernością, pierwotnym brakiem elastyczności i kompletnym nieliczeniem się z prawami rynku „popisał się” również jeden z prezesów, który zbyt wygórowanych żądań cenowych wobec Ejrene nieomal nie przypłacił utratą części wylicytowanej pierwotnie kwoty (jak to było ongiś w przypadku Fallady). Szczęściem, w tym przypadku, wszystko skończyło się dobrze, ale na przyszłość trzeba jednak wcześniej ustalać realne granice ceny minimalnej (kompatybilne z rzeczywistością, a nie li tylko marzeniami), by unikać takich żenujących volt (powrotów niesprzedanych zrazu klaczy na ring aukcyjny, choć lepsze to, niż gdyby miała zostać niesprzedaną). Należy tu bezwzględnie mieć na uwadze, że nie zawsze ma się takiego farta, jak choćby ze sprzedażą Piacenzy (młodej i tyleż niewiele ponad przeciętnej klaczki za wybitnie/dziwnie duże pieniądze). Reasumując: chęć maksymalizacji zysku – jak najbardziej tak, ale pazerność – już nie, bo często chytry dwa razy traci…
PS.
Na koniec absolutnie nie zgadzam się z głosami (zarzutami) odnośnie „mało wyrównanej oferty” tegorocznej czy „zbyt dużym rozziewie w wartości oferowanych koni”. Po pierwsze żadna aukcja na świecie nie składa się tylko z koni najwyższej jakości; po drugie polskiej hodowli nie stać na wystawianie co roku większej liczby gwiazd; po trzecie wreszcie tegoroczny zestaw był całkiem interesujący, tylko został on w dużej mierze przedwcześnie „spalony” przez filmiki (anty) reklamowe amatorskiej ekipy z USA – mającej wprawdzie wielkie aspiracje, a już znacznie mniej argumentów ku temu, by coś należycie zrobić.
Czasami lepiej nieco mniej pokazać (przed finałem; pozostawiając lekki niedosyt), niż pokazać za dużo (a do tego nieudacznie). Reasumując: co za dużo, to niezdrowo…

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za artykuły publikowane na blogach. Opinie wyrażane w tekstach są osobistymi ocenami autorów.

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email

Ostatnie wpisy autora:

22 maja 2018

Nawiguj pomiędzy wpisami

Kalendarz wpisów

wrzesień 2024
pon.wt.śr.czw.pt.sob.niedz.
26
27
28
29
30
31
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
1
2
3
4
5
6
Reklama
Reklamy

Newsletter

Reklamy
Equus Arabians
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.