Z mocno ambiwalentnymi uczuciami obserwuję bieg spraw w naszej hodowli koni arabskich (niestety, moja percepcja tego jest dość krytyczna). Szczególny niepokój budzą decyzje i działania aktualnej władzy hodowlanej w kwestii dokonywanych przez nią wyborów i strategii reprodukcyjnej. To, co ma dziś miejsce w SK Michałów czy (szczególnie) w SK Janów Podlaski, w moim przekonaniu, nie tylko nie służy naprawie niewłaściwego stanu rzeczy, wygenerowanego – by była jasność – jeszcze przez poprzednią władzę, ale nawet prowadzi do jego pogłębienia (świadczy o tym wprost oficjalna /pełna/ lista ogierów czołowych 2018 i wnioski wynikające z trwającego właśnie sezonu wyźrebień)…
PONIDZIE
Z zeszłorocznej wypowiedzi Hanny Sztuki ( www.polskiearaby.com z dn.18.01.), kierującej hodowlą koni w SK Michałów – wynikało dość jednoznacznie, iż obecna jest tam świadomość faktu “zanikania rodzimych rodów męskich” i że będą podejmowane próby mające na celu przeciwdziałanie temu stanowi rzeczy. Faktycznie, w ubiegłym roku sprowadzono tam 3 ogiery (z przyszłych 4.) w trybie “misyjnym”, z czego dwa po linii wyścigowej, a jeden w celu ratowania rodu Ibrahima or.ar. Zadanie takie postawiono przed tutejszej hodowli, a prywatnej własności, EKWISTEM 1997 po Eukaliptus (sprowadzonym aż w Włoch). Naturalnie kibicuję temu, by sprostał on temu wyzwaniu i pozostawił tam sukcesora rodu Ibrahima or.ar., zastanawiam się tylko czy będzie on w stanie mu podołać (czy jest tu właściwym wyborem) i czy skala jego użycia stworzy mu optymalne warunki ku temu? Prawda jest taka, że samo ściągnięcie danego ogiera do stadniny, to dopiero jeden, z kilku elementów, które muszą zaistnieć, by projekt ów mógł się powieść. Drugim jest prepotentność takiego konia, a trzecim – skala i trafność użycia. Dopiero połączenie ich wszystkich może się złożyć na końcowy sukces, tymczasem wcale nie wygląda na to, by coś takiego miało mieć tu miejsce. Do końca lutego urodziło się po nim ledwie 2 źrebaki, a na koniec sezonu będzie ich nie więcej, niż 5. Czy w tych realiach – abstrahując od jego wartości reproduktorskiej – ma on szansę podołać swej misji? Śmiem wątpić. W tym roku dotarł do Michałowa prywatnej hodowli i własności ETERNAL 2008 po FS Bengali (DE). Ten wnuk słynnego Kubińca (SU), z sublinii klemensowskiego Araxa, otrzyma za zadanie spłodzenie gatunkowego syna, który mógłby stać się odrodzicielem rodu Bairactara or.ar. Życzę mu tego, gdyż to stylowy koń, choć nieco “lekki” (zbyt finezyjny) jak na reprezentanta tego rodu. Niestety, zapewne także jemu nie przypadnie na tyle liczna liczba klaczy (takie są zarezerwowane tylko dla przedstawicieli rodów pokazowych /szczególnie jednego/), by można było zakładać jego sukces na tym polu. Pointa w tym miejscu jest taka, że naturalnie czymś chwalebnym jest mieć świadomość problemu i wykazać odnośną inicjatywę. By jednak takowa mogła być skuteczną, to niezbędna jest cierpliwość i konsekwencja (pryncypialność), których tu najwyraźniej brakuje.
Cieszy, że postanowiono zadbać bardziej systemowo (a nie tylko wypadkowo, jak to miało miejsce za prezesa Białoboka) o rozwój “linii biegających”. W tym duchu od krajowego hodowcy (rzecz wcześniej nie do pomyślenia) wypożyczono legitymującego się wybornym rodowodem (wnuka legendarnego Monarcha AH /US/) – Derbistę WARESA po Ontario HF (US), a z Kaukazu ściągnięto rzetelnego “wyścigowca”, a do tego syna michałowskiego Derbisty Egisa (po Penitent) – KURIERA (RU). Zadaniem tej dwójki (może nie jedynym, ale zasadniczym) będzie spłodzenie tam pewnej liczby dzielnych źrebaków w połączeniu z najlepszymi michałowskimi klaczami wywodzącymi się z “linii biegających”. Jest więc szansa na to, iż już za kilka lat Michałów będzie mógł nie tylko skuteczniej rywalizować na torze z Janowem (co ostatnimi laty niespecjalnie się udawało), ale też uzyskać pewien przychód z potencjalnych wygranych na torze.
To, iż – jako się rzekło – znaczące liczby klaczy zarezerwowane są w Michałowie tylko dla ogierów z rodu Saklawi I or.ar. (nie licząc Eksterna) widać wyraziście na przykładzie niejakiego SAHMA EL ARAB (US) po WH Justice (US). Młody i jeszcze nie w pełni ukształtowany siwek, więc nie do końca wiadomo co tak naprawdę sobą prezentujący, jako jednak autorski projekt duetu Grzechnik-Sztuka, nie miał żadnych problemów z otrzymaniem sporej liczby klaczy. W efekcie czego już na początku sezonu przyszło po nim na świat aż 7 źrebaków – liczba nieosiągalna dla większości rodzimych reproduktorów. Co więcej, zapowiedź “bardzo starannego podejścia do użycia ogierów z zanikających rodów męskich” odczytuję bardziej jako próbę wytłumaczenia pewnej “wstrzemięźliwości” wobec nich, niż obietnicę szerszego ich użycia w rodzimej hodowli. Wyznaczanie im max. 5 klaczy na sezon, to zbyt mizerna wielkość, by stworzyć im realną szansę zaistnienia w hodowli. By nie liczyć tylko na cud, to takich (należycie dobranych) im partnerek powinno być przynajmniej dwa razy tyle. O to jednak będzie bardzo trudno; w rzeczywistości, w której prawie wszystko podporządkowane jest chęci kreowania tylko pokazowego przychówku.
Statystyka jest tu nieubłagana i tyleż jednoznaczna. W grupie źrebaków urodzonych do końca lutego nie ma ani jednego po “Krzyżyku” (Formanie) i tylko 2 po “Ibrahimie” (Ekwiście). Jest kilka sztuk po Eksternie, ale to zupełnie osobna i tyleż wyjątkowa historia. Wszystkie pozostałe to przychówek “Saklawi I” (z liderującym – nie wiedzieć czemu – El Omari, który jest ledwie średniej klasy reproduktorem). Co więcej, mimo licznej i mocnej stawki własnych ogierów z tej linii (EL OMARI, EMPIRE, EQUATOR, ERYKS, KABSZTAD, MEDALION, MORION i ZŁOTY MEDAL) i obecności SAHMA EL ARAB, zapewniono sobie możliwość użycia kolejnych, jak: AJA ANGELO (GB) po WH Justice (US), EL PALACIO (US) po Al Lahab (IL), MURANAS JASSEHR (DE) po Major (DE) i SHAMS SHARAV (IL) po Simeon Sharav (AU). W tej sytuacji – takiej klęski urodzaju – znowu zabraknie stosownej liczby klaczy dla Ekwista i Eternala, a już na pewno dla miejscowego Formana. Casus tego ostatniego: zbyt “troskliwego” (ergo ledwie śladowego) użycia w Michałowie, to już nie teza czy założenie, a smutny fakt. Koń spełniający wszelkie kryteria, by być cennym reproduktorem; sam urodziwy i stylowy, a do tego wywodzący się z charyzmatycznej, wybitnie uniwersalnej linii żeńskiej i “zanikającego” rodu męskiego – otrzymuje po kilka klaczy rocznie (a też nie słychać, by biły się o niego Janów czy Białka). Na naturalne więc, w tym stanie rzeczy, pytanie: jak w takich warunkach ma zaistnieć w stadzie i pozostawić sukcesora rodu – nie potrafią odpowiedzieć nawet najstarsi Górale. Na jego przykładzie widać pewną nieszczerość (grę pozorów) michałowskich hodowców. Z jednej strony ściągąją ogiery zza granicy, z drugiej – własnego lekceważą w sposób bezpardonowy. Czy da się pogodzić te dwa fakty? Nie bardzo, gdyż albo robi się coś szczerze ( konsekwentnie), albo tylko firmuje się fikcję. Przeciwskutecznymi działaniami są próby podejmowane w imię czegoś, a przy tym w trybie praktycznie uniemożliwiającym ich realizację. Ongiś prezes Trela “ratował” już ród Krzyżyka or.ar. – ściągając z Anglii do Janowa michałowskiej hodowli Ferryta. Niestety na dobrych intencjach się skończyło, gdyż nie znalazł dla niego więcej, niż 5 klaczy. W wyniku tego przyszło tam po nim na świat jedynie 3 źrebaki, co nie pozwoliło mu zaistnieć w stadzie. Pointa tutaj jest taka, że niespełniając “warunków brzegowych” skazujemy każdy projekt na porażkę (cuda bowiem zdarzają się niezmiernie rzadko)…
PODLASIE
W Janowie Podlaskim, gdzie hodowlą koni arabskich zawiaduje człowiek nie znający się na rzeczy – nie ma miejsca nawet na należytą świadomość i pogłębioną refleksję. Mamy więc tam do czynienia z porażającą prostotą – by nie rzec prymitywizmem – decyzji i działań. Pan prezes jako laik w temacie, tak też – iście po dyletancku – podszedł do tematu doboru osobniczego w stadninie, wybierając na ojców tylko najgłośniejsze ogiery i nicki (Saklawi I -Szamrajówka). Wszystkie inne arbitralnie usunął w cień, lub w ogóle odsunął od reprodukcji. W wyniku tych działań praktycznie tylko “linia wyścigowa” – jako nieliczna i specyficzna – będzie przeznaczona pod ogiery z rodu męskiego Amera or.ar., tj. importowanego SS MOTHILLA (GB) po Nizam (GB) i miejscowego BANDOLERO po Portmer (SE). Niemal wszystkie inne janowskie klacze trafią pod ogiery z rodu Saklawi I or.ar. (najczęściej) w nicku z “linią P”, z którego wywodzą się: masowo użyty w zeszłym sezonie POMIAN po Gazal Al Shaqab (QA); depczący mu po piętach w rywalizacji o tytuł “króla stada – POGROM po QR Marc (US) i POGANIN po Laheeb (IL), jak też usunięty już z listy, Paladid. Co więcej, stawkę “czołowych” zasiliły właśnie kolejne 4 ogiery tego “golden cross”, a do tego synowie Kahila Al Shaqab (US), tj.: PARIS (Palmeta), PEON (Penta), PISTOLERO (Pinga) i PITAWAL (Pepita). Wszystko to dzieje się w sytuacji, gdy już w 2017 roku źrebięta po Saklawi I or.ar. stanowiły ponad 80% stawki, gdy po Kuhailan Haifi or.ar. było ich 8%, po Latifie 7% /linia wyścigowa/, a po Ilderimie or.ar. 4%. W zeszłym roku ponad 80%, w tym ponad 90%, a w przyszłym aż strach pomyśleć jaki procent klaczy przeznaczonych pod jeden tylko ród męski (tu także Empire, QR Marc /US/ i EKS Alihandro /ZA/). Nie mamy tu więc do czynienia z czymś doraźnym i przypadkowym, a z jawną i regularną praktyką (procederem). W obliczu tych faktów nie sposób nie zadać pytań w jakim kierunku tak naprawdę zmierzamy i czy w istocie jest to kierunek szanujący naszą tradycję hodowlaną i uwzględniający harmonijny rozwój rodzimego stada? No a co z resztą (większością) rodów? Czy kilka klaczy – w najlepszym razie – na sezon dla Ilderima or.ar. czy nawet Bairactara or.ar. (vide ALMANZOR po El Nabila B /HU/) – mają “załatwić sprawę”? Nie sądzę, natomiast wiem, że takie działania to niechybny przepis na “aferę biologiczną” i wiele problemów już w niedalekiej przyszłości. Ten proceder nie miałby szans zaistnienia u prawdziwych hodowców; mających wiedzę oraz świadomość tego, jak niebezpieczne jest przeinbredowanie i jak ważna jest różnorodność genotypowa dla należytego poprowadzenia stada. Wprawdzie rozumiem, że nie mogę wymagać od kogoś, komu z gruntu obca jest dana wiedza, by kierował się jej zasadami, ale nie zetknąłem się tu również choćby z odrobiną rozsądku i wyobraźni. W tym stanie rzeczy nie pozostaje mi już nic innego, jak tylko zwrócić się do władzy zwierzchniej – także, nie tylko w kontekście tych patologicznych poczynań – o przerwanie tego szaleństwa i odwołanie tegoż człowieka z pełnionej funkcji. Każdy kolejny miesiąc zarządzania przez niego stadniną, to dla niej czas nie tylko w dużej mierze stracony, ale też zagrażający jej należytemu, harmonijnemu rozwojowi (vide wyżej).
Ewidentny brak fachowości, wyobraźni i odpowiedzialności prof. Pietrzaka za powierzone mu stado, jest nie tylko bulwersujący, ale i nie do zaakceptowania na dłuższą metę; natomiast jego ignorancja, w połączeniu z niebywałą arogancją, przestają już być jego osobistym problemem, a zaczynają być takim dla całej janowskiej hodowli. Pierwsza z brzegu niedogodność tego stanu rzeczy jest taka, że w przypadku jakichkolwiek zapytań nie ma się tam do kogo zwrócić, gdyż ów pan jest nie tylko osobą mocno zdystansowaną wobec świata i ludzi, ale i pozamerytoryczną. Jako taki zaprowadził w Janowie niebywałą, wręcz “alternatywną”, rzeczywistość, której nie sposób ująć w żadne logiczne, racjonalne czy merytoryczne ramy. Jest ona bardzo hermetyczna, gdyż izolująca się na wszelkie sposoby. Niewiele więc można się o niej dowiedzieć w necie (z ichniejszej strony internetowej, najbardziej topornej, jaką tylko można sobie wyobrazić). Praktycznie można zetknąć się z nią – jakimś jej wycinkiem – jedynie bezpośrednio i tylko pod czujnym okiem zamówionego wcześniej przewodnika, który (za drobną opłatą) oprowadzi nas po tym już zaiste “matrixie nad Bugiem” …
RESUME
Jedynym dziś rodem męskim mogącym liczyć na bezwarunkową sympatię, łaskę i hojność rodzimych włodarzy jest Saklawi I or.ar. Świadczą o tym dobitnie podane tu przykłady, jak też nieubłaganie i wciąż rosnąca skala jego użycia, chociaż już dziś mieszcząca się w przedziale od 70 do nawet 90 % puli klaczy (istne szaleństwo). Pomimo więc stwierdzonej (na Ponidziu, gdyż na Podlasiu takowej nie zauważono) świadomości stanu rzeczy, jak też werbalnej chęci działań mających na celu ochronę rodzimych wartości w hodowli, to podjęte na tym polu próby są jednak niewystarczające, gdyż niekonsekwentne, nie do końca trafione oraz mizerne w skali. Tym sposobem nieuchronnie zmierzamy więc w kierunku przeobrażenia stada w typie “Pure Polish”, w stado w barwach “Straight Egyptian Polska” – co nie jest zgodne ani z naszym programem hodowlanym, ani, tym bardziej, rodzimą tradycją i filozofią. Pomimo tego rzecz ma miejsce, dzieje się w najlepsze na naszych oczach i nikomu nawet specjalnie to nie przeszkadza. Mnie tak – “S.O.S dla Pure Polish”…