Hodowla koni to wspaniała dziedzina, która zajmującym się nią ludziom przynosi niekiedy, obok przyjemności i satysfakcji, także wymierne hodowlane sukcesy. O źródłach tych sukcesów często rozpisują się osoby, które nigdy swych przekonań nie skonfrontowały z praktyką. Będąc od wielu lat praktykiem (i hodowcą co najmniej kilku ciekawych koni), zawsze zastanawiałam się nad ulotnym elementem pracy hodowlanej, jakim jest przeczucie czy też intuicja w podejmowaniu hodowlanych decyzji.
Roman Pankiewicz we wspomnieniach pisał, że jeśli człowiek nie potrafi ocenić oglądanego konia od pierwszego spojrzenia, to go nie oceni, chodząc wiele razy wokół niego. „Ja to właśnie nazywam przeczuciem” – konstatował. Według najnowszych badań naukowych, przeczucia nie są wynikiem tajemnych mocy czy urojeń. To mózg – czerpiący ze wszystkich przeszłych doświadczeń oraz zewnętrznych sygnałów, które kiedykolwiek odebraliśmy, nie zdając sobie nawet z tego sprawy – po przeanalizowaniu wszystkich zgromadzonych wydarzeń, książek, tekstów, obrazów, emocji i zapomnianych pozornie wiadomości, wysyła do nas informację w postaci przeczucia. Im jesteśmy starsi, im więcej doświadczyliśmy, tym bardziej możemy polegać na naszych przeczuciach. Pankiewicz wspominał: “Miałem w życiu wiele takich przypadków. A oto niektóre z nich: Gastronomia 1946 – założycielka bardzo cennej rodziny; Rasima 1943, której wnuczka Złota Iwa 1958 okazała się doskonałą matką; Elza 1942 – jej córki znacząco wpłynęły na hodowlę”.
Każdy hodowca ma prawo do własnych koncepcji hodowlanych. W realizacji tych założeń wiedza i doświadczenie pomagają zawsze. Przeczucie (lub inaczej intuicja) czasem pomaga, a czasem prowadzi na manowce. Napisałam kiedyś tekst zatytułowany “Doświadczenie nie jest ubogim krewnym wiedzy”. Powstał po jednym z jesiennych przeglądów hodowlanych w stadninach. Po obejrzeniu nieomal ośmiuset koni arabskich w stadninach państwowych w przeciągu trzech dni, a przy tym mając w pamięci konie hodowli prywatnej polskiej i zagranicznej, które obejrzałam w ciągu roku, zyskałam pewność, że mam obraz całości stanu krajowej hodowli koni arabskich. Istnieje bowiem bardzo silny związek pomiędzy stałym, regularnym oglądaniem koni, w celu oceny potomstwa oraz rozwoju kariery stadnej klaczy, a decyzjami o użyciu bądź wykluczeniu z użycia poszczególnych ogierów. W hodowli państwowej szansa użycia jednego ogiera na stosunkowo dużej stawce klaczy pozwala dość precyzyjnie określić jego możliwości, lub czasem ich brak. Hodowcy prywatni mogą z kolei dokonywać oceny koni z hodowli państwowej na corocznych przeglądach hodowlanych, z czego czasem korzystają.
Tak, każdy hodowca ma swoje koncepcje hodowlane. Ma też prawo do eksperymentów, które bywają wynikiem przeczucia. Na przykład Stanisław Pohoski, któremu współcześni zarzucali brak wiedzy i doświadczenia w hodowli, kierując się własnym osądem i przeczuciem, wysłał janowską klacz Dziwa 1922 do Gumnisk do stanówki Kuhailanem Haifi 1923 or.ar. Trudno sobie wyobrazić dzisiejszą światową hodowlę bez efektu tej decyzji, czyli janowskiego Ofira 1933 (Kuhailan Haifi or.ar. – Dziwa/Abu Mlech). Pohoski intuicyjnie zbierał także w Janowie córki i wnuczki Gazelli II 1914. Dzięki temu to właśnie klacze z tej rodziny: Elegantka 1923, Fryga II 1924, Jaskółka II 1928, Makata 1931, Taraszcza 1937 i Ofirka 1939 tak wybitnie zasłużyły się w polskiej hodowli. Zapewne kierując się przeczuciem, Adam Sosnowski zaproponował Ignacemu Jaworowskiemu sprowadzenie Probata 1975 zamiast jego ojca Pohańca 1965, kiedy wspólnie pracowali nad przywróceniem w polskiej hodowli rodu męskiego Kuhailan Afas or.ar. 1930. Podobne przeczucie towarzyszyło Ignacemu Jaworowskiemu, kiedy zdecydował się na sprowadzenie Monogramma 1985, prawnuka janowskiego Ofira 1933. Ignacy Jaworowski opowiadał mi, że kiedy zobaczył Monogramma w ruchu, ten koń go zachwycił. Od dawna szukał wnuka Baska 1956, eksperymentował z wnukami janowskiej Mammony (Menes 1977, Balaton 1982, Mamluk 1970), ale to właśnie przeczucie, którego doznał, widząc Monogramma na ringu w Scottsdale, zadecydowało o wyborze. Dziś nikt już nie pamięta, jak wielka była krytyka wobec tego ogiera w Polsce i jak wyraźna niechęć innego wybitnego hodowcy, Andrzeja Krzyształowicza, który był przeciwny użyciu Monogramma w Janowie, pomimo że ogier ten niósł krew utraconego rodu Kuhailana Haifi or.ar. i był potomkiem janowskiego Ofira 1933. Kierując się przeczuciem oraz awersją do kasztanów, Krzyształowicz Monogramma nie użył, pomimo wielu sugestii “z góry”, że powinien. Takich uprzedzeń nie miał następca Krzyształowicza, Marek Trela, którego przeczucie nie zmyliło i który z powodzeniem użył w Janowie michałowskich synów Monogramma (Gangesa 1994 i Eksterna 1994), dochowując się po nich stawki znakomitych klaczy.
Niekiedy jednak hodowca przekonany o sile i niezawodności przeczucia, popełnia błędy, kierujące stado na hodowlane manowce. Podczas gdy przeczucie, którego doznał Jaworowski, legło u podstaw epoki Monogramma w Michałowie, takież przeczucie zwiodło jego następcę. Kolejne nietrafione koncepcje hodowlane (Angor, Galba, Al Maaram, Poganin, Alert, WH Kaneko, Piruet, Pegasus oraz cały tzw. michałowski program wyścigowy) bywały przysłonięte przez jedną wybitną klacz w roczniku, która zdobywała medale. W roku 2011 Roman Pankiewicz tak komentował wyniki czempionatu, odnosząc się do hodowli michałowskiej: “Jeśli 19-letnia klacz jest Best In Show, to gdzie jest 18 roczników? To nie jest rok czy dwa, ale ciągnie się latami”. Następne lata nie przyniosły poprawy, gdyż podobna sytuacja zdarzyła się w roku 2017, kiedy to 23-letnia “monogrammka” Zagrobla pokonała w czempionacie klacze z młodszych roczników, w tym własną córkę i tegoroczną “aukcyjną milionerkę” Perfinkę, zdobywając srebro. Przez wiele lat to odziedziczone po poprzedniku “monogrammki” przykrywały nieudane roczniki. Dopiero rok 2020 przyniósł odwrócenie tej tendencji, kiedy to michałowski roczniak zdobył tytuł Best in Show.
Pamiętam rozmowę z emerytowanym już Ignacym Jaworowskim na temat użycia janowskiego Angora 1992 w Michałowie. W jego opinii Angor nie pasował do stada i nie było podstaw, by oczekiwać sukcesu. Wówczas było to dla mnie ważne, ponieważ naciskano na mnie, bym użyła tego ogiera do stada, którym wówczas kierowałam, choć też uważałam, że zdecydowanie tam nie pasował. Oczywiście efekty użycia Angora 1992 w Michałowie były bardzo słabe i nic wartościowego w hodowli nie pozostało. Z kolei na temat użycia Galby Roman Pankiewicz miał opinię jednoznaczną. “Pani Iza dużo dobrego zrobiła dla hodowli arabskiej, ale mogłaby zrobić więcej. Czy ona nie widzi obecnej sytuacji? Sprowadza się takiego Galbę. Po co, się pytam?”. I tym razem przeczucie nie zawiodło Romana Pankiewicza.
Hodowla koni arabskich wymyka się nieco regułom naukowym, które znacznie lepiej sprawdzają się w hodowli koni pełnej krwi czy półkrwi. Dlaczego tak się dzieje, nie wie do końca żaden mądry naukowiec, ale doświadczeni hodowcy arabów to potwierdzą: przeczucie odgrywa dużą, a czasem decydującą rolę w wyborze ogiera dla klaczy. Dopiero potem jest studiowanie rodowodu i inne analizy. “Każdy hodowca spotyka w swej pracy różne dylematy, za rozwiązanie których często się go potem krytykuje. Ale krytykować jest najłatwiej, zwłaszcza tym, którzy w życiu nie spotkali się z podobnymi dylematami i nie mają o nich pojęcia” (R. Pankiewicz).