Nie wiem czy to telepatia, czy jaka inna transcendencja, w każdym razie pierwszy raz w życiu było mi dane doświadczyć takiej zgodności myśli. Otóż, od kilku tygodni chodziło mi po głowie, że sytuacja dojrzała do tego, aby na polskicharabach pisać cykliczne felietoniki dotyczące rajdów. I kiedy zbierałem się (dość opornie), aby pomysł zamienić w czyn, Redakcja szanownego portalu zaproponowała: Pisz do nas cyklicznie o rajdach! Oto potęga myśli. A zatem nie ma wyjścia, obiecuję tak często jak będzie to tylko możliwe, dzielić się z Państwem wieściami Z Rajdowego Podwórka. Bo i moment jest taki, że lepszego już nie będzie. W wielką radością obserwuję, jak nasze rajdy wychodzą z cienia. Polskie rajdowe araby coraz lepiej radzą sobie, startując zarówno na pustyni, jak i w Europie. I nie są to już pojedyncze egzemplarze, ale cała plejada koni robiąca wyniki na światowym poziomie. Nasi najlepsi zawodnicy regularnie stają na „pudle” zawodów międzynarodowych. Przybywa świeżej krwi w postaci nowych adeptów dyscypliny, rośnie liczba rajdowych koni i w szybkim tempie zwiększa się ilość organizowanych w Polsce zawodów. Z satysfakcją odnotowuję również wydźwięk, czy też – nie bójmy się tego słowa – sukces medialny. Nie ma dzisiaj „końskiej prasy”, która pomijałaby temat rajdów. Stadniny szeroko chwalą się sukcesami wyhodowanych przez siebie koni. A proszę spojrzeć na arabskie portale, w zasadzie zdominowała je tematyka rajdowa. Tydzień temu rozegrano dystans towarzyski w Janowie, za tydzień do gry po wielu latach wraca stadnina w Białce. Nie ukrywam, że czytając propozycję na Białkę byłem w lekkim szoku, gdyż poszczególne konkursy zostaną rozegrane o puchary trzech państwowych arabskich stadnin i ANR. Może niesłusznie, ale odczytuję to jako sygnał, że zjawiska pod tytułem rajdy nie da się już ignorować. Rzeczywiście przez lata jako dyscyplina przypominaliśmy pannę, z którą nikt nie chce tańczyć, bo przyszła na zabawę nieumalowana, w tandetnych okularach, z włosami zaczesanymi w kok, w dodatku odziana w pumpowate jeansy i z glanami na nogach. Ale kiedy ta panna rozpuściła włosy, zrobiła makijaż, zdjęła okulary, wbiła się w miniówę i szpilki, kolejka chętnych do tańca zaczęła się wydłużać. Promocja i sprzyjanie polskim rajdom jest dzisiaj koniecznością, w którą powinni włączyć się hodowcy w swoim najlepiej pojętym interesie. Bo, póki co, nasz system hodowlany przypomina fabrykę, która szyje spodnie na magazyn. Jeśli prędzej czy później nikt nie będzie w tych spodniach chodził, fabryka zbankrutuje. Podobnie z naszymi arabami, ktoś musi wreszcie siadać i jeździć na przychówku od tysiąca klaczy, jakie mamy w Polsce. Inaczej to wszystko się wywróci. Krótko mówiąc, rajdy mają teraz swoje pięć minut i nie wolno tego czasu przegapić. Dlatego marzy mi się, aby za sprawą polskicharabów dotrzeć również, a może przede wszystkim do tych z Państwa, którzy do tej pory rajdami interesowali się raczej średnio. I opowiedzieć, zachęcić, pokazać piękno tego sportu. A z czasem, nie ukrywam, i przekabacić…