Reklama
  • Lubochnia Arabians
  • Lubochnia Arabians
Kuhailany nie są z PiS-u, a saklawi z Platformy

Ludzie i Konie

Kuhailany nie są z PiS-u, a saklawi z Platformy

Na fotografii autor - Krzysztof Czarnota, fot. archiwum
Na fotografii autor - Krzysztof Czarnota, fot. archiwum

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email

O arabach bez polityki, czy to jeszcze w ogóle możliwe? Takie przyjąłem założenie, zresztą od zawsze byłem outsaiderem i w zasadzie nawet nie wiem, o co toczy się ta arabska wojenka? Prawdę mówiąc nigdy nie interesowały mnie dzierżawy, transfery, pokazy, bajery, kowry, śmowry, prezesi z doskoku, lody na boku, aukcje, embriony, pośrednicy mamony. Nie mój świat. Od początku fascynacji arabami, a to już dwadzieścia parę lat, moją wyobraźnię, uwagę i myśli nieodmiennie pochłaniały konie.

Jestem przekonany, że to postawa znakomitej większości hodowców i miłośników koni arabskich, szczerze oddanych swojej pasji. Wiecie co, z łezką wspominam dawne znajomości, ba nawet przyjaźnie, klimat wspólnych spotkań, zaangażowanie, rozmowy, a nierzadko całonocne dyskusje. Sympatię, wzajemny szacunek i takie wrażenie, że o coś nam jeszcze chodziło. Tak po ludzku, było niezwykle przyjemnie odwiedzić znajomego hodowcę (zresztą znaliśmy się wszyscy), gościć kogoś u siebie, albo spotkać się na takiej czy innej imprezie.

Tak zwane środowisko z czasem podupadało, mimo wszystko jakieś jednak było, tymczasem dzisiaj pozostały zgliszcza. Obecnie różne strony sporu okopały się na swoich pozycjach i walą się maczugami po łbach, aż iskry lecą. Patrząc z mojego kresowego zaścianka mam wrażenie, że w tej wojnie kompletnie nikomu nie chodzi już o konie. To smutne, bo polska hodowla arabów znalazła się dzisiaj być może na największym zakręcie od czasów drugiej wojny.

Nie czarujmy się, ostatnie lata wysadziły polską scenę hodowlaną w powietrze. Mocno podkopano jej prestiż i legendę na arenie światowej. Klika lat dobrej zmiany wystarczyło również, żeby zburzyć mit jakim karmiono nas przez dziesięciolecia, wedle którego stadniny państwowe miały być wieczne jak nasz sojusz ze Związkiem Radzieckim, a ich przewodnia rola równie niezachwiana, jak przewodnia rola Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.
Do tego trzeba dodać odejście od naszego odwiecznego polskiego kanonu, hodowania koni pięknych i dzielnych. Niestety już dość dawno złożyliśmy dzielność na ołtarzu piękna. Efekt jest taki, że dzisiaj po ringach kicają coraz bardziej wynaturzone osobniki, które i z pięknem, i z koniem mają coraz mniej wspólnego, natomiast Służewiec sponsoruje próby dzielności francuskich, bądź pustynnych reproduktorów. Przy czym ta pustynia to raczej gdzieś w okolicach Dublina, albo Londynu, bo na pewno nie arabska. I jeszcze jedna konkluzja: kiedy hodowaliśmy piękne i dzielne, cały świat chciał mieć takie konie jak nasze. Dzisiaj, gdy hodujemy osobno piękne i osobno dzielne, mamy takie konie jak cały świat.

Przez ładnych kilka lat o koniach nie pisałem kompletnie nic. Czułem się zmęczony, wypalony, nie widziałem sensu, ale też nie miałem ochoty na okładanie się maczugami. Dzisiaj kurz bitewny już opadł, rodzą się kolejne konie, a ja chyba odpocząłem, bo znowu są pomysły, koncepcje, plany, po głowie tłucze się kilka mniejszych i większych tematów, i zwyczajnie się chce. W takim momencie przyszła propozycja z polskicharabów.com i postanowiłem, że będę pojawiał się na łamach portalu. Zresztą, swego czasu napisałem dla portalu polskiearaby.com sporo tekstów, ceniąc sobie zarówno współpracę jak i profesjonalizm.

Chciałbym pojawiać się w dwóch odsłonach. Nieco częściej, w krótkich felietonowych formach, które ukazywałyby się pod zbiorczym tytułem: Z dziennika Atamana. To będą krótkie teksty, mini opowiastki, zapis myśli plączących się po coraz bardziej już siwym łbie. Od czasu do czasu chciałbym również nagryzmolić dłuższy, może bardziej rasowy artykuł, chodzi mi po głowie parę tematów, a i planuję wycieczki na dzisiejszą Ukrainę, szlakami dawnych legendarnych stadnin i koni.

Będzie o tym, co zwykle: ludziach i koniach na Kresach, i nie tylko. Trochę historycznie, trochę legendowo, trochę bajkowo, na pewno klimatycznie i ku pokrzepieniu serc. Takie pisanie zawsze było mi bliskie i chyba wychodziło najlepiej. A jeśli gdziekolwiek pojawi się jakaś bieżąca opinia, będzie to tylko moje subiektywne spojrzenie, nie mające ambicji pretendować do jakiejkolwiek racji czy prawdy. Bieżączka i polityka naprawdę mnie nie interesują. Stara prawda mówi, że rośnie to czemu poświęcasz energię, ja wolę ją kierować na konie. Być może, co niektórym trudno będzie dzisiaj w to uwierzyć, ale kuhailany naprawdę nie są z PiS-u, a saklawi z Platformy.

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email
Reklama
Reklamy

Newsletter

Reklamy
Equus Arabians
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.