W Polsce hodowla koni arabskich to nie tylko męska rzecz. Hodowczynie zasłużyły się w tej dziedzinie wcale nie mniej niż hodowcy, choć kobietom zwykle bywa trudniej. Jak połączyć codzienne, liczne obowiązki z zarządzaniem stadniną z kilkunastoma lub kilkudziesięcioma końmi, opieką nad źrebiętami, planowaniem kojarzeń? Czy to w ogóle jest możliwe? Polskie hodowczynie sobie z tym radzą, choć każda inaczej. Bo też każda z nich jest inna – mają różne doświadczenia, wykształcenie, pochodzą z różnych części kraju. Ale wszystkie dzielą tę samą pasję. Przedstawiamy urodziwe i utalentowane młode polskie hodowczynie koni arabskich.
Araby z pałacu
ALICJA POSZEPCZYŃSKA to założycielka, wraz z rodzicami, Ewą i Krzysztofem, podwarszawskiej stadniny Chrcynno-Pałac. Jej sukcesy sprawiły, że dziś to jedna z najbardziej rozpoznawalnych za granicą polskich hodowli prywatnych. Urokliwa posiadłość rozciąga się wokół XIX-wiecznego pałacu projektu Henryka Marconiego, tego samego, który zaprojektował słynne stajnie w Janowie Podlaskim. Alicja całe swoje życie poświęca koniom – a jest do tego świetnie przygotowana, ma bowiem wykształcenie zootechniczne.
– Koni od dawna nie traktuję jako hobby – mówi. – To zawód, któremu poświęcam 365 dni w roku. Nie ma mowy o urlopach czy wakacjach. Konie tego nie zrozumieją, dla nich każdy dzień jest taki sam – nie mogę im wytłumaczyć, że są święta! Zdarzało mi się odwołać w ostatniej chwili wyjście do teatru czy spotkanie towarzyskie z powodu np. kolki. Czasem wystarczy, że wyjadę na kilka godzin, żeby któryś wymyślił coś dziwnego: połamał płot, zderzył się z drzwiami, wyskoczył z maneżu, czy wyrwał się z lonżą podczas treningu. Pańskie oko konia tuczy…
Ale nie tylko obecność się liczy, ważna jest też intuicja, dzięki której, zdaniem Alicji, kobiety dobrze sprawdzają się w roli hodowców: – Jeśli szeroka wiedza na temat koni, ich budowy, rodowodów jest podparta wyczuciem, umiejętnością przewidywania efektów kojarzeń, czy wręcz kobiecą intuicją – wyniki hodowlane powinny być dobre – deklaruje. – Bardzo często spotykam się ze stwierdzeniem, iż w hodowli najważniejsze, oprócz pieniędzy, jest szczęście. Zabawne, że tę tezę wygłaszają zwykle mężczyźni. Nie do końca się z nią zgadzam – owszem, szczęście jest potrzebne, ale nie można niepowodzeń tłumaczyć jego brakiem! Przede wszystkim trzeba dobrze dobrać ogiera do klaczy, starając się przewidzieć efekt skojarzenia, a następnie troskliwie odchować źrebaka, zapewniając mu nie tylko odpowiednie żywienie i opiekę zootechniczno-weterynaryjną, ale też właściwy ruch i trening, dbając przy tym o jego zdrowie psychiczne. Wszystkie te czynniki mają wpływ na ewentualne sukcesy, bądź ich brak – szczęście jest tylko jednym z nich.
Dzięki takiemu podejściu stadnina koni Chrcynno-Pałac osiąga międzynarodowe sukcesy. Jak przyznaje Alicja, jej największym sukcesem jest wyhodowanie rok po roku: Psyche Victorii (czempionka pokazów klasy A, brązowa medalistka Polski, dwukrotnie Top Ten Czempionatu Świata), Chaos Persefony (czempionka klasy A), Psyche Kreuzy (Best in Show w Białce, srebrna medalistka Polski, Top Five Czempionatu Europy, dwukrotnie Top Ten Czempionatu Świata), a następnie w 2010 Echo Aurory (brązowa medalistka warszawskiego pokazu Arabia-Polska, srebrna medalistka Polski). W tym roku, w listopadzie, podczas Czempionatu Europy w Weronie, Chaos Persefona i Psyche Kreuza wygrały swoje klasy, a potem obie zdobyły tytuły Top Five! W ten sposób stadnina Chrcynno-Pałac uczyniła kolejny krok w historii polskiej hodowli prywatnej. A są jeszcze takie konie, jak Pallas-Atena, Galahad, Ganga, Gaja Selene, Echo Apollo, Echo Adonis, Psyche Ares, Psyche Kybele – wszystkie to albo zdobywcy tytułów, albo zwycięzcy klas. Czego jeszcze może więc sobie życzyć utalentowana i odbierająca regularnie nagrody hodowczyni, profesjonalistka z wykształcenia i praktyki? Jak wielu innych hodowców, marzy o zdobyciu najbardziej prestiżowych tytułów na świecie. – Dlatego najważniejsze jest dla mnie utrzymanie jak najwyższego poziomu hodowli – podsumowuje. – To szalenie trudne, ale staram się to realizować.
Od fotografii do monogrammek
Jedną z najmłodszych prywatnych hodowli koni arabskich w Polsce jest położona niedaleko Łodzi Zalia Arabians. Jej założycielka, KATARZYNA DOLIŃSKA to pasjonatka – najpierw jeździectwa, później fotografii, a w końcu hodowli koni arabskich. I to jakich! Choć stadnina istnieje dopiero od kilku lat, może się pochwalić wyselekcjonowanym stadem klaczy z najlepszych i zróżnicowanych linii. Do niedawna Zalia Arabians posiadała największą prywatną kolekcję córek ogiera Monogramm w Polsce. – Nasze konie szybko znajdują nowych właścicieli w różnych krajach, jak Czechy, Słowacja, Francja, Iran czy Norwegia – wylicza Katarzyna, mówiąc o swoich największych dotychczasowych osiągnięciach – a jeden z naszych koni Primero Marc (QR Marc – Poruta/Monogramm) jako pierwszy ogier z Polski pojechał w dzierżawę do Brazylii. Będziemy mogli zobaczyć go w przyszłym roku na pokazach, a później będzie pełnił obowiązki ogiera czołowego w Haras Engenho.
Patrząc na dynamiczny rozwój tej młodej i niewielkiej, bo liczącej zaledwie kilkanaście matek stadniny, trudno uwierzyć, że wszystko zaczęło się od fotografii. – Przede wszystkim satysfakcją jest dla mnie samo przebywanie z tymi wspaniałymi istotami – opowiada Katarzyna. – Lubię patrzeć, jak się ruszają, dumne, z łabędzimi szyjami. Wyglądają, jakby ich kopyta nie dotykały ziemi. To cieszy moje oczy. Bakcyla fotografii zaszczepiła mi moja koleżanka Lilka Dembska, która fotografuje konie od lat. Początkowo były to nieudane zdjęcia, ale z roku na rok szło mi coraz lepiej. Hodowcy koni arabskich zaczęli zapraszać mnie na sesje do swoich stadnin. Staram się uchwycić urodę konia, wydobyć esencję jego piękna. Dlatego też często robię nowe zdjęcia moim własnym koniom – kiedy tylko czas i pogoda na to pozwalają, biorę aparat.
Pasja fotograficzna niewątpliwie pomaga w promocji własnych koni. Ale hodowla miała również duży wpływ na prywatne życie Katarzyny – to dzięki koniom poznała swego niedawno poślubionego męża Roberta, a dziś nie tylko razem prowadzą hodowlę, ale mają też wspólne marzenia: – Połączyła nas wspólna pasja i miłość do koni arabskich – opowiada Kasia. – Robert zajmuje się przede wszystkim treningiem naszych koni i prezentacją ich na pokazach. A marzenia? Chciałabym mieć większą farmę, aby móc rozwijać hodowlę. Na pewno marzeniem każdego hodowcy są dobrej jakości konie i sięganie po najwyższe laury na najważniejszych pokazach, czy też na wyścigach. Myślę, że do tego potrzebna jest wytrwałość i pokora, a sukces przyjdzie sam.
Z karymi jej do twarzy
Wśród malowniczych, sosnowych lasów centralnej Polski ukryta jest kolejna stadnina. To hodowla nastawiona na kare konie arabskie. Pomysłodawczynią i realizatorką tego oryginalnego projektu jest ALICJA MARTA NAPIÓRA – z wykształcenia i zawodu farmaceutka, kontynuująca rodzinną tradycję w tej profesji, prywatnie zaś mama kilkuletniego Konrada oraz założycielka stadniny Silvatica Black Arabians. Tu niemal wszystkie konie, oprócz urody i dzielności użytkowej, cechuje efektowna maść. Między innymi dlatego Silvatica Black Arabians jest jedną z najczęściej odwiedzanych stadnin w Polsce, co często skutkuje zakupem koni czy nawiązaniem nowych przyjaźni.
– Radość i zadowolenie z hodowli mam wtedy, kiedy odwiedzającym nas ludziom podobają się moje konie – podkreśla Marta – i gdy po decyzji o zakupie jednego konia wracają po następne, ceniąc sobie ich piękny wygląd, fantastyczny ruch, cudowną, karą maść i bardzo dobry charakter. Skłamałabym oczywiście, gdybym nie powiedziała także o satysfakcji płynącej z pokazywania naszych podopiecznych. To bardzo motywuje do dalszego wysiłku, a także uświadamia, że obrany program hodowlany jest słuszny.
Co jest największym sukcesem Marty? Jak mówi – wyróżnienia zdobyte na pokazach przez jej kare konie, gdyż, jak wiadomo, maść ta czasami sprawia sędziom kłopot w ocenie. Nie jest też łatwo pogodzić udane połączenia z ograniczeniem do jednej maści. Mimo to ogier Rascal (BS Black Fable – Ravenwood Nejma) zdobył tytuł Młodzieżowego Wiceczempiona międzynarodowego pokazu St Petersburg Open. Do listy swoich osobistych sukcesów Alicja zalicza również odkrycie i zakup klaczy po Marwan Al Shaqab – Marjjany, która w 2009 odniosła kilka znaczących sukcesów. Została czempionką i Best in Show w Exloo w Holandii, srebrną medalistką pokazu w Vilhelmsborgu w Danii, a sezon pokazowy zakończyła 2. miejscem w klasie w Aachen podczas Pucharu Narodów, z taką samą notą, jak zwyciężczyni klasy.
Jak udaje się Marcie połączyć obowiązki matki małego chłopca, zaangażowanej w rodzinny biznes właścicielki apteki i hodowczyni? Kluczem do sukcesu jest według niej przede wszystkim zgrany zespół współpracowników: – Uważam, że jeżeli współpracujemy z ludźmi, którzy podzielają naszą pasję i kochają konie arabskie, którzy pomagają nam i wspierają nasze decyzje, jesteśmy w stanie pogodzić wszystko. Często życie jest przewrotne, ale trzymając się planu, tak w hodowli, jak i w życiu prywatnym, możemy osiągnąć sukces. Myślę, że każdy hodowca marzy o wyhodowaniu czempiona świata i to jest również moim pragnieniem… A marzenia są po to, by je spełniać!
Chirurg w stajni
Zdaniem kolejnej utalentowanej, polskiej hodowczyni, kluczem do spełnienia marzeń hodowcy – czy to mężczyzna czy kobieta – jest udana współpraca z ludźmi. KATARZYNA OSTROWSKA, mieszkająca w północnej Polsce, jest jedną z najbardziej zapracowanych hodowczyń w naszym kraju. Z wykształcenia i zawodu chirurg, z zamiłowania – uznana artystka oraz właścicielka pięknej, mieszczącej się w XIX-wiecznych stajniach stadniny St Roch Arabians, która specjalizuje się w hodowli sportowych koni arabskich. Zapytana, czy płeć hodowcy ma znaczenie w sukcesie hodowlanym, odpowiada: – W stadninach państwowych od wielu lat decyzje hodowlane są wynikiem współpracy mężczyzn i kobiet. W Michałowie dyrektorem jest Pan Jerzy Białobok, a specjalistą do spraw hodowli Pani Urszula Białobok. W Janowie Podlaskim dyrektorem jest Pan Marek Trela, a specjalistą do spraw hodowli Pani Anna Stefaniuk. W nieistniejącej już dziś stadninie w Kurozwękach dyrektorem był Pan Władysław Guziuk, a specjalistą do spraw hodowli Pani Teresa Dobrowolska. Może więc trochę przewrotnie powiem, że kobiety i mężczyźni doskonale uzupełniają się w hodowli. Jeśli spojrzymy wstecz, historia hodowli jest wypełniona wielkimi nazwiskami zarówno mężczyzn, jak i kobiet: by wspomnieć wielkiego wizjonera dyrektora Ignacego Jaworowskiego, który nie wahał się użyć epokowego Monogramma; legendarnego dyrektora Andrzeja Krzyształowicza, który był hodowcą Pilarki, Etrurii i wielu innych koni, które zdobywały dla Polski najwyższe wyróżnienia; Pana Romana Pankiewicza, który wyhodował Baska – „konia, który zmienił Amerykę” oraz ustanowił nowy standard rasy arabskiej w USA. Należy także wspomnieć Lady Wentworth, która
nie wahała się użyć i promować Skowronka, by uczynić z niego jednego z najważniejszych reproduktorów w dziejach tej rasy, Panią Annę Bąkowską, która wyhodowała wspaniałą Bałałajkę, bez której nie byłoby Królowej Janowa Podlaskiego Bandoli oraz wspomnianego Baska; Teresę Raciborską, która była hodowcą Amuratha Sahiba; Marietę Salas, Lenitę Perroy, Patricię Lindsay, Sheilę Varian i Shirley Watts. Wydaje się, że tu nie płeć ma znaczenie, ale wizja, umiejętność obserwacji, wyczucie hodowlane, odrobina szczęścia, marzenia i wiara w swoje założenia.
Wszystkie hodowczynie zgodnie przyznały, że oprócz szczęścia, wiedzy czy intuicji w hodowli koni, jak w każdym innym zajęciu, ważna jest miłość do tego, co się robi. Katarzyna Ostrowska
podkreśla także, że realizacja każdych planów, również hodowlanych, wymaga dyscypliny i umiejętności oddzielenia od siebie poszczególnych dziedzin swojego życia: – Myślę, że wszystkim nam brakuje czasu. Realizacja planów i zamierzeń wymaga dyscypliny i konsekwencji. Mam taką prostą zasadę – nigdy nie przenoszę stajni do szpitala, szpitala do stajni, a stajni do pracowni. W danym momencie poświęcam się tylko jednemu zajęciu i staram się je wykonywać najlepiej jak potrafię. Dzielenie życia między dom, stadninę, szpital i pracownię nie jest łatwe, wymaga determinacji i pewnego wysiłku.
Czy więc wysiłek nakierowany na kilka tak różnych dziedzin pozostawia miejsce na satysfakcję? Dla Katarzyny Ostrowskiej satysfakcją jest rzadka w Polsce orientacja jej hodowli – na sukcesy sportowe. – W hodowli nie ma prostych rozwiązań – wyjaśnia. – To sprawia, że wyszukiwanie ciekawych połączeń, ryzykowne, niepopularne posunięcia hodowlane są takie fascynujące.
Końmi, które uczyniły jej stadninę St Roch Arabians rozpoznawalną na skalę nie tylko krajową, ale i międzynarodową są Niniwa, Zarina, Corina-Corina i Chagall. Najbardziej znana i utytułowana Niniwa (Etogram – Niwa po Eukaliptus) to dwukrotna Czempionka Europy w skokach przez przeszkody koni arabskich, która otworzyła drogę dla sportu „arabskiego” w Polsce. Jej klasę docenili hodowcy i trenerzy w kraju i za granicą. Dyrektor Marek Trela wymienił ją wśród trzech wyjątkowych koni obok Pianissimy i Sambora, a trener Roy Rich określił jako jednego z najlepiej skaczących koni arabskich na świecie. Zarina (Ostragon – Zgadula po Fawor) doskonale przeszła próby dzielności na torze, w pierwszym roku wygrała wszystkie gonitwy, w których brała udział, by w kolejnym uczestniczyć w tych najważniejszych imiennych. Corina-Corina (Dębowiec – Cuma po Eukaliptus) i jej syn Chagall (po Poganin) udowadniają, że program hodowlany Katarzyny uwzględnia nie tylko dzielność, ale i piękno konia arabskiego. Corina-Corina jako roczniaczka była czwarta w klasie na Narodowym Pokazie w 2001r., co było%alttext%w tamtym czasie najlepszym wynikiem osiągniętym przez konia hodowli prywatnej w historii pokazów narodowych, a Chagall w 2010 r. na Narodowym Czempionacie w Janowie Podlaskim zdobył 2. miejsce w klasie ogierków 3-letnich. Plany na najbliższą przyszłość? Takie zarządzanie stadniną, by każdy koń – choć jest ich blisko 40 – traktowany był indywidualnie, z należytą uwagą, która pozwala na odkrywanie i rozwijanie jego talentów. Sukces już osiągnięty to prowadzenie przez 14 lat hodowli zgodnie z własnymi przekonaniami, nie bacząc na mody i bez ulegania presji szybkiego sukcesu.
Artykuł w wersji angielskiej do pobrania jako PDF»