Reklama
Na podbój wschodu! Relacja z wyprawy do St. Petersburga

Pokazy

Na podbój wschodu! Relacja z wyprawy do St. Petersburga

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email
fot. Urszula Łęczycka
fot. Urszula Łęczycka

Międzynarodowy Pokaz Koni Arabskich klasy C (odbywający się w ramach drugich Międzynarodowych Targów All Russian Equestrian Games w Sankt Petersburgu) nosił nazwę St. Petersburg Open. Czy prestiż pokazu był porównywalny do innych wystaw tego typu w Europie? Niestety nie. Niemniej jednak warto podsumować to szczególne i nowe dla polskich uczestników doświadczenie.
Echo Ofira, fot. Mateusz Jaworski
Echo Ofira, fot. Mateusz Jaworski

Pokaz koni arabskich był częścią imprezy trwającej od 25 kwietnia do 4 maja. W programie znalazła się paraolimpiada w ujeżdżeniu, Mistrzostwa Rosji w Dżygitówce, zawody CSI 3* (w skokach) i CDI 3* (w ujeżdżeniu), westernie oraz niezliczona ilość pokazów specjalnych – koni andaluzyjskich, lipicańskich, achałtekińskich, widowiskowe pokazy kaskaderskie, jazdy po damsku, pokaz specjalny zaprzęgowego Mistrza Niemiec w „czwórkach” i wiele innych, towarzyszących pokazów, na naprawdę wysokim poziomie. Na pewno organizatorzy tak dużych polskich imprez, jak zawody na warszawskim Torwarze czy arabskiego spotkania w Janowie mogliby pozazdrościć programowi artystycznemu podczas All Russian Equestrian Games. Do pokazów specjalnych jeszcze wrócimy.
Rascal, fot. Mateusz Jaworski
Rascal, fot. Mateusz Jaworski

Polskę reprezentowało osiem koni czystej krwi arabskiej (6 ogierów i dwie klacze), należących do kilku stadnin prywatnych: dwuletni, kary Rascal (BS Black Fable – Ravenwood Nejma), hod. i wł. SK Silvatica Black Arabians, również kary Ferro (BS Black Fable – Forsycja), hod. Silvatica Black Arabians, wł. Borysa Padrusa, Sortis (BS Ddiabolo – Silvatica/Fawor), hod. i wł. SK Silvatica Black Arabians, Echo Ofira (Gaspar – Egzyna), hod. i wł. Janusza Ryżkowskiego, Pilin Psyche (Padrons Psyche – Pilina), hod. Stanisława Redestowicza, wł. Czesława Witko, Fireball (Magnum Psyche – Flotylka), hod. Stanisława Redestowicza, wł. Tomasza Tarczyńskiego, Garuna (Grafik – Gwarka) hod. i wł. Agnieszki i Andrzeja Wójtowiczów oraz Kashira (Magnum Psyche – Kahila IV), hod. Stanisława Redestowicza, wł. Agnieszki i Andrzeja Wójtowiczów. Na pewno największe przeżycia stały się udziałem osób, które przemierzyły z końmi prawie 1600 km w jedną stronę (część ekipy przyleciała samolotem) i spotkały się z wieloma sytuacjami, zarówno przyjemnymi, jak i wręcz przerażającymi. Byłem wśród nich.
Urszula Łęczycka, Marta Napióra i dr Andrzej Bereznowski, fot. Mateusz Jaworski
Urszula Łęczycka, Marta Napióra i dr Andrzej Bereznowski, fot. Mateusz Jaworski

Polska ekipa wyruszyła w drogę do Rosji już 27 kwietnia. Konie ze stadniny Silvatica Black Arabians oraz Echo Ofira przenocowały w zaprzyjaźnionym ośrodku hodowlanym w Suwałkach i w poniedziałkowy ranek ruszyły w drogę przez Litwę i Łotwę. Pozostałe konie wyjechały transportem z Bełżyc rano 28 kwietnia, bez nocowania po drodze. Na Łotwie polskie samochody spotkały się w umówionym wcześniej miejscu. Do próby przejechania granicy łotewsko-rosyjskiej podeszli więc wszyscy razem. Szefem ekipy Silvatica Black Arabians był lekarz weterynarii dr Andrzej Bereznowski. Nikt prócz niego – stałego bywalca rosyjskich imprez jeździeckich – nie przeczuwał nawet, co czeka na granicy nas, a przede wszystkim zmęczone przeszło tysiąckilometrową podróżą zwierzęta.
Ferro, fot. Mateusz Jaworski
Ferro, fot. Mateusz Jaworski

Na pierwszej bramce, łotewskiej, zostaliśmy „załatwieni” dosyć szybko. Prawdziwy koszmar – nerwy, ciągłe telefony do Rosji i Polski na zmianę, szukanie papierów, kserowanie, wypełnianie – zaczął się na bramkach rosyjskich. Postoje na każdej kolejnej bramce przedłużały się, aż pomiędzy odprawą celną a weterynaryjną konie utknęły na ponad 8 godzin. Łącznie spędziły tu podczas przymusowego postoju ponad 9 godzin! Trzeba przyznać, że i tak dzielnie znosiły podróż, były spokojne i opanowane.
Garuna, fot. Mateusz Jaworski
Garuna, fot. Mateusz Jaworski

Tymczasem my próbowaliśmy porozumieć się z celnikami i urzędnikami rozmawiającymi tylko i wyłącznie po rosyjsku. Dr Bereznowski jako jedyny z ekipy znał perfekcyjnie ten język. Okazało się, że bez biegłej znajomości rosyjskiego wjazd do Rosji i wypełnienie wszystkich szczegółowych dokumentów (np. ile wiader i szczotek ma każda przyczepka) byłoby niemożliwe. Każdy najdrobniejszy błąd w dokumencie powodował skreślenie przez celnika całości, złość i oddanie kartki papieru – wygniecionej i pokreślonej. Gdy wreszcie udało się sprostać temu zadaniu, pojawił się problem z dokumentami polskimi. Upoważnienia sporządzone w dwóch językach (polskim i angielskim) do kierowania samochodami wypożyczonymi celnicy potraktowali jako nieczytelne. Jeden z naszych samochodów – ciężarowy, wiozący cztery konie, został wysłany do ważenia. Pozostałe trzy samochody osobowe dalej borykały się z kolejnymi odprawami. Gdy przyszło do odprawy weterynaryjnej, okazało się, że urzędowy lekarz weterynarii nie wyjdzie do nas zbyt szybko, gdyż ma dużo „roboty papierkowej”. Dr Bereznowski rozpoczął żmudne pertraktacje, rozmowy, prośby, telefony do Rosji, do Polski, znowu do Rosji. Organizatorzy pokazu dzwonili na przejście graniczne, prosili, oddzwaniali do czekających Polaków…. Najdziwniejsze w tej całej trudnej, komicznej, a czasami dramatycznej sytuacji było to, że jako konwój wiozący zwierzęta załatwiani byliśmy poza kolejką! Wreszcie rosyjski lekarz wyszedł, zrobił kilka zdjęć kompaktowym aparatem fotograficznym, podpisał dokumenty i mogliśmy ruszyć dalej. Na ostatniej, końcowej bramce wyszło na jaw, że jadący jako ostatni samochód ciężarowy z polskimi końmi, nie ma jednego, ważnego dokumentu…. W końcu jednak gehenna się zakończyła!
Pilin Psyche, fot. Mateusz Jaworski
Pilin Psyche, fot. Mateusz Jaworski

Czekała nas teraz ponad 500-kilometrowa trasa. Dziury, dziury, dziury, na których można spokojnie urwać koło, a nawet zostawić całe zawieszenie, nagłe, nieoznakowane zwężenia dróg, las, las i znowu las, ludzie stojący pośrodku drogi w nocy, proszący o pomoc, policja w każdej wiosce – to wszystko na drodze oznaczonej na mapie jako główna szosa. Polacy postanowili, że już nigdy więcej nie będą narzekać na nasze, polskie drogi, bo to po prostu grzech! Nocna podróż przez „rosyjską tajgę” trwała wiele godzin. Dojechaliśmy do Petersburga nad ranem. Przed wjazdem do miasta, w umówionym miejscu, czekał na nas czarny mercedes, z przyciemnionymi szybami, niczym z filmu sensacyjnego…
Sortis, fot. Mateusz Jaworski
Sortis, fot. Mateusz Jaworski

W drodze powrotnej konie, które wyjechały rankiem po zakończonym czempionacie, spędziły na granicy „tylko” 4 godziny. Za to te, które wyjechały już wieczorem, znowu musiały czekać na bramkach między Rosją a Łotwą. Polski samochód ciężarowy zaś, wiozący cztery konie, nie mógł w ogóle wyjechać poza bramy petersburskiego obiektu! Problem wziął się z nieuregulowanej kary (800 euro!) za popełnienie wykroczenia, a mianowicie za rozpalenie grilla przy koniowozie. Pomimo wcześniejszych pytań „czy można” i uzyskanej zgody, okazało się, że „można”, ale w ciągu dnia, a gdy się ściemni, już „nie można”. Rankiem chodziły słuchy pomiędzy stolikami VIP, że Polacy „nieźle narozrabiali”. Skończyło się na tym, że przy wyjeździe ochrona nie chciała wypuścić samochodu. Konie załadowane, ludzie zdenerwowani… Znowu telefony. Wreszcie druciana brama otworzyła się, a koniowóz ruszył w drogę do Polski. Na granicy był znowu ważony, a za konie trzeba było zapłacić cło, po 250 euro. Gotówką. Znów telefony do Polski, do pozostałych Polaków… W końcu przelano pieniądze z Polski na konto rosyjskie i potwierdzono wpłatę faksem.
Kashira, fot. Mateusz Jaworski
Kashira, fot. Mateusz Jaworski

Mówi Andrzej Wójtowicz (SK Bełżyce):
– Czujemy się jak pionierzy, którzy zdobyli Dziki Wschód. Skala trudności, które napotkaliśmy jest nie do opisania – od urzędników utrudniających nam dosłownie wszystko na każdym kroku po kwestie finansowe: ceny wyższe niż na Zachodzie, za to standard usług dużo niższy plus dodatkowe, nieprzewidziane opłaty. Oczywiście cieszą nas zdobyte tytuły i puchary, ale momentami dochodziłem do wniosku, że skórka nie warta wyprawki. Na pewno drugi raz nie wypuściłbym się w taką podróż z końmi. Jeśli jeszcze wybiorę się kiedyś w tamtym kierunku, to tylko samolotem – lub lądem, jeśli Rosjanie dokończą swoją pierestrojkę.

Na miejscu miło zaskoczył nas ogromny obiekt: hala mieszcząca tysiące widzów (podczas czwartkowego czempionatu trybuny były zapełnione), rozstawione namioty dla koni, wszystko szczelnie ogrodzone, chronione przez policję i dziesiątki ochroniarzy. Mówi Urszula Łęczycka, organizatorka wyprawy polskich hodowców:

– Kompleks Sportowo-Koncertowy z ogromną areną i trybunami na 12 000 osób, przypominający nieco katowicki spodek, podzielono na dwie części – część widowiskową z ringiem, sektorem VIP i minibarem oraz rozprężalnię. Duże wrażenie robiły naturalnej wielkości nadrukowane makiety zabytków Petersburga, maskujące przepierzenia.

Fireball, fot. Mateusz Jaworski
Fireball, fot. Mateusz Jaworski

Tomasz Tarczyński (Grabów nad Pilicą) dodaje:
– Poziom czempionatu, jeśli chodzi o miejsce, przewyższa paryskie Expo de Versaille. Ogromna hala na kilkanaście tysięcy ludzi, ring, sala dla VIPów na kilkadziesiąt stolików. Tylko ze strony hodowców brak jakiegokolwiek zainteresowania pokazem, byli tylko przedstawiciele 3 stadnin plus 3 osoby prywatne.

Uderzyło nas kilka szczegółów, m.in. ogólny nieład w stajni i… toalety bez klamek. Korzystając z nich, trzeba było jedną ręką trzymać drzwi. Papieru toaletowego jak na lekarstwo. Na samym pokazie zaś zaskoczył nas brak Komisji Dyscyplinarnej. Zauważyliśmy tylko jednego ring stewarda, który dosyć słabo pilnował porządku – konie ustawiały się gdzie chciały i jak chciały. Podczas pokazów w Europie Zachodniej byłoby to niedopuszczalne, a prezenterów karano by żółtymi i czerwonymi kartkami. Poza tym, większość koni była nieprzygotowana do uczestnictwa w pokazie. Prezenterzy nie radzili sobie z końmi, duża część prezentowanych koni nie stanęła w miejscu nawet na 3-4 sekundy. Z rozmów z Rosjanami dowiedziałem się, że te konie nie przechodzą treningu pokazowego, lecz chodzą pod siodłem, klacze rodzą źrebięta, a ogiery kryją. Całymi dniami przebywają na pastwiskach i okólnikach; ich długa sierść była bardzo widoczna. Nie stosuje się tam jakichkolwiek kosmetyków, oliwek, żeli, nabłyszczaczy. O wypacaniu szyi wielu trenerów nawet nie słyszało. Konie rosyjskiej własności były ledwo co „podgolone”, a to też tylko niektóre. Do klas wychodziły nawet nie wykąpane, po prostu przetarte gąbką i wyszczotkowane. Komentuje prezenter Tomek Jakubowski (Silvatica Black Arabians):

Rascal i Tomek Jakubowski, fot. Mateusz Jaworski
Rascal i Tomek Jakubowski, fot. Mateusz Jaworski

– Różnica w prezentowaniu koni była bardzo duża. Myślę, że to brak doświadczenia ze strony rosyjskich handlerów w przygotowywaniu koni i prezentowaniu ich na ringach. Polscy prezenterzy przygotowują co sezon kilka, a często kilkanaście koni, z czego każdy wymaga indywidualnego żywienia, ilości ruchu oraz innego podejścia w bezpośredniej współpracy. Polskie konie sporo występują na pokazach krajowych i zagranicznych, gdzie prezenterzy wymieniają się doświadczeniami i podpatrują najlepszych (kosmetyki, sposób golenia, kondycję koni i sam sposób prezentacji na ringu). W Rosji konie pokazywali ich właściciele bądź też osoby zajmujące się końmi na co dzień, ale niemające pojęcia o show podczas pokazu. W tej chwili nie ma w Rosji osób, które by się tym zajmowały zawodowo, może do tej pory nie było takiej potrzeby. Sądzę, że jeśli rosyjska hodowla koni arabskich będzie się rozwijała, to takie osoby z pewnością się pojawią. Jak na razie, wschód i zachód dzieli przepaść.

Nie sposób nie wytknąć organizatorowi braku anglojęzycznego komentatora. Poza tym, organizator w czasie prezentowania konia przed sędziami podawał przez mikrofon informacje na temat prezentera, danego konia i jego właściciela, co również jest nie do pomyślenia na innych pokazach. Trzeba jednak przyznać, że pokaz odbywał się w miłej atmosferze, nie było dużych opóźnień, a o zmianach byliśmy na bieżąco informowani. Mówi Urszula Łęczycka:

Igor Botchkarev, fot. Mateusz Jaworski
Igor Botchkarev, fot. Mateusz Jaworski

– Igor Botchkarev, występujący w roli komentatora pokazu, nie szczędził miłych słów pod adresem polskich koni i ich właścicieli, przedstawiając nas cały czas jako „przyjaciół z Polski”. Jego zdaniem to dobrze, że polskie konie przyjechały do Rosji – pokazując tamtejszym hodowcom nie tylko, w jakim kierunku należy dążyć w hodowli koni dzielnych i pięknych, ale również, jak należy je przygotowywać i prezentować. To miło, że polscy hodowcy prywatni – mimo że sami jeszcze się uczą od najlepszych – uważani są już za wzór u potężnych sąsiadów. Fantastyczny kontakt z rosyjską publicznością nawiązał właściciel Echo Ofira – Janusz Ryżkowski, który wychodząc do dekoracji ukłonił się publiczności, otrzymując gorące brawa. Po zejściu z ringu skomentował: „Przyjechaliśmy tu do Rosji właśnie dla nich – dla publiczności, żeby zapewnić im dobrą zabawę”. Duże wrażenie zrobił także Marek Demczuk, który wyskoczył jak „diabeł z pudełka” z ogierem Echo Ofira – jednym z ostatnich startujących w swojej klasie – wygrywając w ostatniej chwili nie tylko klasę, ale i czempionat ogierów młodszych.
Rascal i sędzia Renata Schibler, fot. Mateusz Jaworski
Rascal i sędzia Renata Schibler, fot. Mateusz Jaworski

Marta Napióra (Silvatica Black Arabians) dodaje:

– Konie zostały bardzo dobrze ocenione (Rascal – 90,6), biorąc pod uwagę straszną drogę i ich samopoczucie po podróży. Najgorzej zniósł to Sortis, co niestety odbiło się na jego ruchu i myślę, że na całym ogólnym wrażeniu.

Gdy oglądałem konie rosyjskie i kazachskie, próbując fotografować je tak, by była zauważalna ich uroda i „bukiet arabski”, dręczyły mnie pytania: co się dzieje z hodowlą rosyjską? Dlaczego te konie nie przypominają koni obecnie hodowanych w Europie? Dlaczego bardziej przypominają konie półkrwi, niż czystej krwi? Dlaczego nie są sprowadzane ogiery z Zachodu dla uszlachetnienia typu? Dlaczego przyjazd polskich koni powoduje całkowite pogrążenie gospodarzy? Czy Rosja posiada jakikolwiek program hodowlany? Czy konie są selekcjonowane? Dlaczego nie widuje się ich na pokazach zagranicznych? Co stało się z pięknymi i dzielnymi końmi z Tierska? Wielu chlubi się tym, że jego konie mają oprócz polskich także przodków rosyjskich. Gdzie się podziały te konie, znane z opowieści i zdjęć?

Mówi Tomasz Tarczyński:
– Konie hodowane w 3 głównych stadninach: Tiersk, Lada Konsul i Podmoskovie Stud wyglądają (nie urażając nikogo) jak kurozwęckie konie z czasów sprzedaży stada – mocne kłody z dobrym ruchem, ale mało typu arabskiego i często głowa jak u półkrwi arabskiej. Konie z Kazachstanu pochodzą głownie z Tierska, więc prezentują podobny pokrój jak konie rosyjskie.

Urszula Łęczycka dodaje:

Belianka, fot. Mateusz Jaworski
Belianka, fot. Mateusz Jaworski

– Obserwując konie rosyjskie, miałam wrażenie, że cofnęłam się w czasie o 10 lat i patrzę na konie z polskich stadnin prywatnych. Trzeba jednak podkreślić, jak szybko – podpatrując stadniny państwowe oraz zagraniczne (ich metody kojarzenia, używane ogiery, przygotowanie i trening) – polscy hodowcy prywatni dochowali się koni od kilku lat walczących z powodzeniem nie tylko na ringach w kraju, ale i za granicą. To ciekawe, że konie rosyjskie i polskie – które przecież mają w większości wspólne korzenie nie tak daleko wstecz – są tak odmienne w typie! Rosjanie – czyli Tiersk, który był do niedawna wiodącą i jedyną tak zorganizowaną hodowlą koni arabskich w Rosji – postawili głównie na konie wyścigowe, zresztą z dobrym skutkiem. Gdy rozmawiałam z Igorem Botchkarevem, organizatorem pokazu, o współczesnym profilu hodowli w Tiersku, powiedział: „Tiersk ma stado podzielone na konie

Dekoracja klaczy Madam Blius (po prawej). Z lewej Pravka (Podmoskovie Stud), fot. Mateusz Jaworski
Dekoracja klaczy Madam Blius (po prawej). Z lewej Pravka (Podmoskovie Stud), fot. Mateusz Jaworski

wyścigowe i resztę”. Ale widać już zmiany. W tym roku duże zainteresowanie wzbudziła tierska kasztanowata córka Pobeditela Belianka, która była groźną rywalką polskiej Garuny – klacz mocna, z dobrym ruchem i głową, jakiej nie powstydziłaby się żadna zachodnioeuropejska stadnina o profilu pokazowym. Dwóch hodowców z Polski rozpoczęło nawet rozmowy o kupnie tej klaczy. Inną ciekawą klaczą, która już od przyjazdu wpadła w oko polskiej ekipie (jako że stała boks w boks z Kashirą) była Madam Blius po Barkas, prywatnej hodowli (Veles Stud) i własności (Tatiana Kosolapova) – szlachetna, poprawna, o dużym czarnym oku, suchej głowie i swobodnym ruchu. Została wiceczempionką pokazu w ręku oraz czempionką w klasie Liberty. Rosyjscy hodowcy coraz śmielej sięgają też po modne zachodnie ogiery – na pokazie w Petersburgu można już było zobaczyć młodzież po WH Justice czy Psytadelu, zakupiono ostatnio dużą część stanówek młodego amerykańskiego ogiera po Marwan Al Shaqab.

Gasir (Zenith Arabians), fot. Mateusz Jaworski
Gasir (Zenith Arabians), fot. Mateusz Jaworski

Myślę więc – kontynuuje Urszula Łęczycka – że za kilka lat również rosyjskie konie oglądać będziemy na ringach na zachód od Petersburga i Moskwy, zwłaszcza że Rosjanie chcą się uczyć. Gdy zapytałam Igora Botchkareva o nastroje Rosjan po tym, jak grupa koni z Polski zgarnęła prawie wszystkie trofea w klasach w ręku odparł, że… bardzo go to cieszy! Igor, pochodzący z wpływowej w świecie rosyjskich hodowców moskiewskiej rodziny, do której m.in. należy moskiewski klub Socoros (gospodarz pokazu narodowego) oraz wspierającej wydawanie rosyjskiej księgi stadnej, jest bardzo zaangażowanym propagatorem rozwoju hodowli pokazowej w Rosji – to w dużej mierze dzięki jego staraniom polska ekipa przyjechała i wyjechała z kłopotami mniejszymi, niż mogłoby to mieć miejsce.
Galapeia (Lada Konsul Stud), fot. Mateusz Jaworski
Galapeia (Lada Konsul Stud), fot. Mateusz Jaworski

Ja również odpowiedzi na te pytania szukałem jeszcze w Rosji, rozmawiając z hodowcami. Okazuje się, że te konie nie do końca są końmi pokazowymi, nigdy zresztą nimi nie były, gdyż w Rosji nie było takich założeń, by prowadzić hodowlę pod kątem pokazowym. Koń rosyjski po prostu BYŁ. Miał być poprawnie zbudowany, w typie oraz sprawdzać się na wyścigach. Konie nie wyjeżdżają na Zachód, bo nie są do tego przygotowane. Hodowla jest „zamknięta”, nie stosuje się dolewu obcej krwi, konie są kojarzone wewnątrz „rosyjskiej rasy”. Moda na Zachodzie się zmieniała, a w Rosji pozostała wciąż ta sama.
Abstrakt, fot. Mateusz Jaworski
Abstrakt, fot. Mateusz Jaworski

Pani Izabella Pawelec-Zawadzka, zapytana przeze mnie o opinię wyjaśniła, że hodowla rosyjska przechodziła wiele burzliwych okresów. Dokąd żyli i kierowali państwową hodowlą naczelnicy tacy, jak Ponomariev, Poczkarev i inni, hodowla trzymała określony poziom, organizowane były aukcje i pokazy, podczas których dobre konie były wywożone na Zachód, w tym również do USA. Jednak hodowla została zniszczona i wydrenowana przez politykę i panujący ustrój. W Rosji, podobnie jak na świecie, dla hodowli bardzo wiele
Eliksir (Lada Konsul Stud), fot. Mateusz Jaworski
Eliksir (Lada Konsul Stud), fot. Mateusz Jaworski

dobrego zrobiła krew takich ogierów, jak egipskiej hodowli Aswan, który w Tiersku pozostawił najznakomitsze potomstwo, i którego krew również ściągnięto do Polski, a także Balaton i jego syn Kubinec. W końcu jednak wiele dobrych koni, często w nielegalny, niewyjaśniony do dzisiaj sposób, trafiło do hodowców prywatnych. Panujący w kraju chaos, polityczne i ustrojowe zamieszanie odbiło się znacząco na hodowli. To zamieszanie w Rosji trwa do dzisiaj. Sytuacja upadku państwowej hodowli koni pełnej krwi w Polsce i upadku toru wyścigowego, jest podobna do sytuacji hodowli koni czystej krwi w Rosji. Choć hodowla państwowa dalej tam istnieje, nie ma programu hodowlanego, który pozwoliłby koniom z
Niburg (Veles Stud), fot. Mateusz Jaworski
Niburg (Veles Stud), fot. Mateusz Jaworski

Tierska konkurować z końmi z Zachodu. Do Rosji nie przyjeżdżają już kupcy ze Stanów ani z Europy, do Rosji już prawie nikt nie przyjeżdża, a co gorsza, Rosja również nie kwapi się do wyjazdów z końmi. Gdy w Polsce był organizowany Międzynarodowy Pokaz Koni Arabskich w Poznaniu, konie tierskie były serdecznie zapraszane do wzięcia w nim udziału. Jednak nie przyjechały. Co nie dziwi, biorąc pod uwagę trudności, jakie napotykają konie chcące wjechać, bądź wyjechać z Rosji! Dochodzą do tego rosyjskie drogi. Dwudniowa podróż oznaczałaby dla koni katorgę.
Miza (Tiersk), fot. Mateusz Jaworski
Miza (Tiersk), fot. Mateusz Jaworski

Polacy zastanawiają się, czy przyjazd do Petersburga polskich koni coś zmieni, czy może tamtejsi hodowcy otworzą się na polskie konie, na nasz rynek, na metody żywienia, treningu, przygotowania koni, sposobu pokazywania, czy choćby ubioru prezenterów. Polacy wciąż powtarzali: „Oni muszą się uczyć, nie naśladować, ale podpatrywać, pytać…” Polacy, jeżdżąc na pokazy w różne zakątki Europy, również się uczą. Jeszcze jedna obserwacja: prezenterzy i hodowcy, spotykając się na międzynarodowych pokazach, pozdrawiają się choćby najprostszymi gestami – uśmiechem czy słowem „hello”. Tak nawiązują się znajomości, przyjaźnie, kontakty, które są niezbędne do wymiany doświadczeń i poglądów. W Rosji niestety nikt się nie uśmiechał, prezenterzy i luzacy chodzili z opuszczonymi głowami, a uśmiechu nie dostrzegliśmy u nich wcale. Nikt się do nas nie odezwał, nie próbował nawet nawiązać rozmowy. Jedynie wracając z wieczornych obchodów dochodziły nas okrzyki po rosyjsku, żeby przyjść napić się z nimi wódki…
Monomah (Tiersk), fot. Mateusz Jaworski
Monomah (Tiersk), fot. Mateusz Jaworski

Tomasz Tarczyński wspomina:
– Obcymi końmi nikt się nie interesował – jakie mają rodowody, czy coś zdobyły, co mamy, czy coś hodujemy – i to mimo iż byłem jak najbardziej otwarty na rozmowy w języku narodowym. To raczej nasi hodowcy napastowali Rosjan, pytali o rodowody, o sprzedaż, o to, jakie konie jeszcze mają. Jedynie para hodowców z Tierska była otwarta na pogawędki, opowiadała o koniach, o tym że kryli Psytadelem i WH Justicem, o tym, że sprzedają około 50 koni rocznie, głównie do Kazachstanu i trochę do Azerbejdżanu, na prężnie rozwijające się na tamtych rynkach wyścigi. Czasami kilka dobrych koni wyjmie tradycyjnie Kossak Stud z Holandii. Druga stadnina Chriennowoje oraz duża prywatna Orońsk Stud nie uczestniczą w pokazach, hodując głównie konie wyścigowe.
Pravka, fot. Mateusz Jaworski
Pravka, fot. Mateusz Jaworski

Pani Izabella Pawelec-Zawadzka wyjaśnia:
– Musimy pamiętać, że hodowlę tak wyjątkowych zwierząt, jak konie arabskie, zawsze tworzą konie i ludzie, nigdy same konie. Myślę, że obecnie w Rosji brakuje jednych i drugich, szczególnie ludzi, którzy potrafiliby podnieść hodowlę i wyprowadzić ją na prostą.
Angel Peralta`s Show - Andalusia, fot. Mateusz Jaworski
Angel Peralta`s Show – Andalusia, fot. Mateusz Jaworski

Niewątpliwie jasnym punktem imprezy były wspomniane na wstępie pokazy specjalne. Opowiada Urszula Łęczycka:
– Można było odnieść wrażenie, że pokaz koni arabskich był raczej dodatkiem do odbywających się co wieczór pokazów specjalnych. Miałam okazję widzieć takie pokazy na innych czempionatach, ale muszę powiedzieć, że tego, co pokazali Rosjanie, może pozazdrościć nawet paryski Salon Konia. Wieczorne pokazy, odbywające się praktycznie przez wszystkie dni trwania Ogólnorosyjskich Zawodów Konnych nosiły wspólną nazwę „World Conquered by Horses” (Świat Zdobyty przez Konie) i obejmowały trwające w sumie ok. 2 godzin prezentacje grup z różnych krajów – był więc fantastyczny pokaz w wykonaniu hiszpańskiej grupy 82-letniego picadora Angela Peralty na koniach andaluzyjskich tańczących układy z tancerkami flamenco; pokaz sprawności zaprzęgu 4-konnego w wykonaniu pary niemiecko-rosyjskiej; dwuczęściowy pokaz słynnego „latającego Francuza” Lorenzo, który
Lorenzo`s show, fot. Mateusz Jaworski
Lorenzo`s show, fot. Mateusz Jaworski

słynie z powożenia pocztą węgierską (na stojąco) ósemką koni rasy Lusitano, które z i bez uprzęży w zawrotnym tempie pokonują przeszkody i wykonują ewolucje na najmniejszy znak swojego przewodnika. Duże emocje wzbudzał pokaz dżygitówki w wykonaniu kazachskich Kozaków (i Kozaczek), którzy wkraczali na scenę nie tylko z końmi, ale i z działami. Trzeba przyznać że dżygitówka prezentowana gdziekolwiek indziej to przedszkole w porównaniu z tym, co pokazała wspomniana grupa w St. Petersburgu – dynamiczna muzyka i zawrotne tempo, w jakim wykonywane były ewolucje sprawiły, że nawet goście siedzący w sektorze VIP oglądali pokaz stojąc przy samej barierce, żeby tylko nic nie przegapić. Tak obserwatorzy, jak i występujący, doskonale się podczas wieczornych pokazów bawili. Wspomniany wyżej Lorenzo, który daje pokazy prawie co weekend w innej części Europy i Bliskiego Wschodu, przyjechał do St. Petersburga już po raz drugi – mimo poważnej kontuzji i zakazów lekarza, a w rozmowie po pokazach przyznał: „Trema za każdym razem jest ogromna – konie to tylko zwierzęta i nigdy nie można przewidzieć, co stanie się na scenie przy takiej prędkości, za
Lorenzo`s show, fot. Mateusz Jaworski
Lorenzo`s show, fot. Mateusz Jaworski

każdym razem tuż przed wyjściem na arenę sam siebie przeklinam za profesję, jaką sobie wybrałem – jednak po pokazie adrenalina opada, a grafik pokazów jest już cały zapełniony. Moja praca to moje marzenie – a występy przed publicznością taką jak ta w Petersburgu to przyjemność”. Niezwykłe jest to, jak dużo i jak świetnie ujeżdżonych koni arabskich można było oglądać w Petersburgu w pokazach specjalnych, oraz w ogóle to, że widać było, jak bardzo rozpowszechnione (o wiele bardziej niż w Polsce!) jest tam jeździectwo. Pokazano konie wielu różnych ras, w różnych sposobach użytkowania, pod jeźdźcami w różnym wieku, odbyły się nawet mistrzostwa osób niepełnosprawnych. Na uwagę zasługuje już sam fakt, że na terenie pokazu rozprowadzano aż 5 różnych tytułów prasowych poświęconych koniom.
Lobeke, fot. Mateusz Jaworski
Lobeke, fot. Mateusz Jaworski

Czego zabrakło na tym pokazie? Ponownie Urszula Łęczycka:
– Moim zdaniem, przede wszystkim frekwencji wśród hodowców i zgłoszonych koni – sytuacji nie ułatwia odległość od Europy Zachodniej oraz panujący w Rosji ustrój i mentalność urzędników, którzy w dalszym ciągu pasjonują się utrudnianiem życia zwykłemu obywatelowi. Trzeba jednak pamiętać, że jest to jedyna rzecz, na którą organizatorzy pokazu w Petersburgu wpływu nie mają – cała reszta wypada znakomicie. Należy pochwalić rozmach i przepych, z jakim urządzono miejsce pokazu, szybkość i sprawność obsługi technicznej zmieniającej co chwilę wystrój areny pod nowe pokazy oraz świetnie dobraną muzykę. No i urok gospodarzy, którzy dbali o zapewnianie gościom atrakcji nie tylko podczas pokazów, ale i poza nimi – mieliśmy m.in. okazję zwiedzić Petersburg wynajętym mikrobusem z przewodnikiem, zakosztować rosyjskiej żmijówki (o której niektórzy członkowie polskiej ekipy wolą nie pamiętać) oraz nawiązać nowe interesujące kontakty, które być może zaowocują w przyszłości – i to niedalekiej. Uważam, że Rosjanie, korzystając z doświadczeń zachodnich sąsiadów, mają szansę bardzo szybko podnieść swoją hodowlę koni pokazowych na bardzo wysoki poziom, a żeby nawiązać i podtrzymać dobre kontakty z tamtejszymi hodowcami, trzeba o nie zabiegać już teraz.
Irina Stigler (Rosja), Renata Schibler (Szwajcaria), autor tekstu i zdjęć Mateusz Jaworski i Janice McCrea Wright (USA), fot. Joanna Jonientz
Irina Stigler (Rosja), Renata Schibler (Szwajcaria), autor tekstu i zdjęć Mateusz Jaworski i Janice McCrea Wright (USA), fot. Joanna Jonientz

Podobnie jak inni uczestnicy wyprawy, również zastanawiam się nad przyszłością tej imprezy. Czy w przyszłym roku wybierze się tam ktoś z polskich hodowców, po przygodach, jakie spotkały Polaków? Czy w ogóle ktoś oprócz koni gospodarzy i z Kazachstanu weźmie w nim udział? Czy czasami pokaz ten nie będzie „międzynarodowym”, ale jedynie w nazwie? Może jednak przez rok zatrą się niemiłe wspomnienia, a pozostanie tylko pamięć polskich sukcesów.

Wyniki:

Czempion Ogierów Młodszych
Echo Ofira (PL)
Wiceczempion Ogierów Młodszych
Rascal (PL)

Czempionka Klaczy Młodszych
Garuna (PL)
Wiceczempionka Klaczy Młodszych
Belianka (RU)

Czempionka Klaczy Starszych
Kashira (PL)
Wiceczempionka Klaczy Starszych
Madam Blius (RU)

Czempion Ogierów Starszych
Lobeke (NL)
Wiceczempion Ogierów Starszych
Pilin Psyche (PL)

Pierwsze piątki klas:

Klasa I – ogierki 1-3-letnie

1. Echo Ofira (Gaspar – Egzyna/Eldon), hod/wł. Janusza Ryżkowskiego – 126 pkt
2. Rascal (BS Black Fable – Ravenwood Nejma/Ravenwood Sihr), hod/wł. Silvatica Black Arabians – 120 pkt
3. Nubiec (Balaton – Neapolitanka/Piligrim), hod. Tiersk, wł. Tlevlesov N., KZ – 118 pkt
4. Ferro (BS Black Fable – Forsycja/Fawor), hod/wł. Silvatica Black Arabians – 118 pkt
5. Mizami (WH Justice – Nairobi/Balaton), hod/wł. Tiersk

Klasa II – klaczki 1-3-letnie

1. Garuna (Grafik – Gwarka/Monogramm), hod/wł. A.A. Wójtowiczów
2. Belianka (Pobeditel – Byl/Pakistan), hod/wł. Tiersk
3. Miss Psytadel (Psytadel – Molvina/Balaton), hod/wł. Tiersk
4. Geveia (Vivat – Glyba/Bagdad), hod/wł. Lada-Konsul
5. Gvadiana (Vivat – Gaiana/Nagan), hod/wł. Lada-Konsul

Klasa III – klacze 4-letnie i starsze

1. Kashira (Magnum Psyche – Kahila IV/Ibn Bint Inas, hod. St. Redestowicza, wł. A. Wójtowicza)
2. Madam Blius (Barkas – Molitva/Vatican), hod. Veles Stud, wł. Tatyana Kosolapova
3. Miza (Piligrim – Mediana/Balaton), hod/wł. Tiersk
4. Nerl (Balaton – Nevesomost/Mukomol), hod. Stanitsa Stud, wł. Tatyana Kosolapova
5. Venta (Balaton – Vendetta/Naftalin), hod/wł. Tiersk

Klasa IV – ogiery 4-5-letnie

1. Pilin Psyche (Padrons Psyche – Pilina/Eternit), hod. St. Redestowicza, wł. SK Kielnarowa
2. Fireball (Magnum Psyche – Flotylka/Emigrant), hod. St. Redestowicza, wł. T. Tarczyńskiego
3. Monomah (Madiar – Manana/Armaniak PL), hod/wł. Tiersk
4. Bumbarash (Medunec – Bogara/Gwizd PL), hod. Voskhod Stud, wł. Podmoskovie Stud
5. Sortis (BS Ddiabolo – Silvatica/Fawor), hod/wł. Silvatica Black Arabians

Klasa V – ogiery 6-letnie i starsze

1. Lobeke (Fiolek – Eleskirt/Testigo), hod. Marquesa de la Laula, księżniczka de Borbon, ES, wł. Zenith Arabians, NL
2. Gasir (Motamid – Braken/Fakateko), hod. Jaqueline van Dyke, ES, wł. Zenith Arabians, NL
3. Eliksir (Sarkazm – Epika/Esplendor GB), hod/wł. Lada-Konsul
4. Sirdar (Nejma Zomorrod – Santa-Podova Statement (AU)/Fairview Amir Sah-Heer), hod. Sheikh Mansoor Bin Zayed Bin Sultan Al Nahayyan, AE, wł. Tiersk
5. Velburn (Balaton – Votchina/Nahodchivyi), hod/wł. Veles Stud

Klasa Liberty – klacze

1. Madam Blius (Barkas – Molitva/Vatican), hod. Veles Stud, wł. Tatyana Kosolapova
2. Galapeia (Parubok – Glyba/Bagdad), hod/wł. Lada-Konsul
3. Nerl (Balaton – Nevesomost/Mukomol), hod. Stanitsa Stud, wł. Tatyana Kosolapova
4. Gvadiana (Vivat – Gaiana/Nagan), hod/wł. Lada-Konsul
5. Vivena (Vivat – Vepola/Paladin), hod/wł. Lada-Konsul

Klasa Liberty – ogiery

1. Lobeke (Fiolek – Eleskirt/Testigo), hod. Marquesa de la Laula, księżniczka de Borbón, ES, wł. Zenith Arabians, NL
2. Monomah (Madiar – Manana/Armaniak PL), hod/wł. Tiersk
3. Bumbarash (Medunec – Bogara/Gwizd PL), hod. Voskhod Stud, wł. Podmoskovie Stud
4. Plan (Antigon – Princessa/Negesimyi), hod. Veles Stud, wł. Tatyana Kosolapova
5. Niburg (Barkas – Naiada/Diatel), hod/wł. Veles Stud

Czytaj też: Sukces Polaków w Sankt Petersburgu. Zobacz zdjęcia!

 

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email
Reklama
Reklamy

Newsletter

Reklamy
Equus Arabians
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.