Reklama
Hodowla arabów na zakręcie

Hodowla

Hodowla arabów na zakręcie

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email

Sezon stanówkowy: Czy wszystkie ogiery muszą kryć? Czy wszystkie klacze należy zaźrebiać? Czas na zmianę strategii!

Hodowla prywatna dzisiaj: Espiria po Psytadel, wł. i hod. Lecha Błaszczyka, zwyciężczyni klasy klaczek rocznych podczas czempionatu narodowego w Janowie Podlaskim 2007, fot. Katarzyna Dolińska
Hodowla prywatna dzisiaj: Espiria po Psytadel, wł. i hod. Lecha Błaszczyka, zwyciężczyni klasy klaczek rocznych podczas czempionatu narodowego w Janowie Podlaskim 2007, fot. Katarzyna Dolińska

Gdy 18 lat temu, wraz ze zmianą ustroju, zniknęły odgórne ograniczenia i pojawiła się szansa, by kupić konia rasy objętej przedtem ścisłym państwowym monopolem, araby rozchodziły się jak świeże bułeczki. To, co jeszcze w 1985 r. prof. dr hab. Ewald Sasimowski z AR Lublin nazywał „ekskluzywnym materiałem eksportowym szczelnie odizolowanym od społeczeństwa”, nagle trafiło „pod strzechy”. Okazało się, że na zakup koni czystej krwi mogą pozwolić sobie nie tylko amerykańscy milionerzy bądź naftowi szejkowie. O ile na początku lat 90. minionego wieku stado koni arabskich własności prywatnej w Polsce stanowiło „wysepkę w oceanie” i składało się głównie z nienajlepszej jakości odrzutów z państwowej hodowli, o tyle wg stanu na 2006 r. w rękach prywatnych znajdowało się ponad 2/3 populacji koni arabskich wpisanych do PASB. Indywidualni właściciele sięgają po najwyższe laury pokazowe i wyścigowe, częstokroć uzyskując wyniki lepsze niż Stadniny ANR.

Ta sytuacja, początkowo komfortowa dla prywatnych hodowców, ostatnio zaczęła obracać się na ich niekorzyść. Dały bowiem o sobie znać podstawowe zasady ekonomii – prawo popytu i podaży, podczas gdy oczywiste stało się fiasko marksistowskiej teorii przechodzenia ilości w jakość. Zdążyliśmy się przyzwyczaić, że nawet osobnik mizernej postury, z licznymi wadami budowy lub po kontuzjach, łatwo znajdował nabywcę. Teraz to już nie takie łatwe. Jeżeli bowiem stado matek czystej krwi w naszym kraju przekroczyło tysiąc sztuk, a zezwolenie na krycie uzyskuje corocznie około 160 ogierów, to rynek nie jest w stanie wchłonąć wszystkich produktów ich połączenia!

Wśród ogierów występuje olbrzymie rozwarstwienie. Na jednym biegunie znajduje się superelita polskiej hodowli – multiczempiony pokazów, na drugim ogiery, które zezwolenie na krycie uzyskały na podstawie wniosku do Redakcji PASB, przeważnie wykorzystywane przez właściciela pod wierzch i do krycia kilku jego klaczy, ewentualnie klaczy sąsiadów. Najlepiej sytuowani hodowcy korzystają ze sprowadzanego z zagranicy nasienia modnych reproduktorów. Do dyspozycji są znajdujące się w ofercie stadnin ANR ogiery w trzech kategoriach cenowych. Od tego, na jakiego partnera dla naszych klaczy się zdecydujemy, zależy cena możliwa do uzyskania za potomstwo i szanse jego zbycia.

Pięć lat to cała epoka w prywatnej hodowli arabów. Warszawski Letni Pokaz Koni Arabskich 2003. Fot. Katarzyna Dolińska
Pięć lat to cała epoka w prywatnej hodowli arabów. Warszawski Letni Pokaz Koni Arabskich 2003. Fot. Katarzyna Dolińska

Czy coś zmieniłby wymóg wprowadzenia licencji dla ogierów czystej krwi, podobnie jak to ma miejsce w przypadku ras półkrwi, a także w niektórych krajach (np. „premiering” w Szwecji)? Czy zmusiłoby to hodowców do rezygnacji z ilości i zwrócenia większej uwagi na jakość? Na razie tę rolę pełni „niewidzialna ręka rynku”. Już dziś potencjalni nabywcy klaczy zwracają baczną uwagę na to, czy są one pokryte ogierami z „górnej półki” i chętniej kupują takie, których „zawartość” jest cenniejsza od „opakowania”. Postępują tak szczególnie ci hodowcy, którzy pragną osiągnąć sukcesy pokazowe, gdyż w tej dziedzinie czasy „czarnych koni” dawno się skończyły i potomstwo ogierów trzecioligowych nie zaistnieje na ringach. Jeżeli więc mamy takie ambicje, a nie stać nas na krycie większej liczby klaczy ogierami o o wyższej cenie stanówki, może lepiej zastanowić się nad redukcją stada? Rozwiązanie to może okazać się korzystne, nawet jeśli nie myślimy o wygrywaniu pokazów, tylko po prostu chcemy poprawić atrakcyjność rynkową przychówku, a co za tym idzie, osiągać wyższe ceny.Oczywiście nie wszystkie konie mogą zostać czempionami i nie wszyscy muszą chcieć hodować okazy złośliwie zwane przez niektórych „pudelkami”. Trzeba też wziąć pod uwagę, że wciąż jeszcze różne regiony Polski charakteryzują się różną stopą życiową. Wielu mieszkańców „ściany wschodniej” pragnęłoby hodować araby, ale nie stać ich na te wysokiej klasy. Są początkujący hodowcy, którzy nie chcą zaczynać od bardzo cennego materiału, bojąc się związanego z tym ryzyka. Są wreszcie amatorzy rekreacji w siodle, którzy cenią araby za ich wytrzymałość, a przy tym pojętność i przywiązanie do człowieka, a nie za utytułowanych przodków lub „pyszczek konika morskiego”. Tacy klienci są potencjalnymi nabywcami potomstwa klaczy i ogierów nielegitymujących się sukcesami na ringach. Przychówek ten musi być jednak dobrze ułożony, a hodowcy powinni prowadzić dobór i selekcję materiału zarodowego głównie pod kątem zdrowia i charakteru.
Ekspiacja po Emigrant, hod. Lecha Błaszczyka. Międzynarodowy pokaz w Falborku 2005. Fot. Katarzyna Dolińska
Ekspiacja po Emigrant, hod. Lecha Błaszczyka. Międzynarodowy pokaz w Falborku 2005. Fot. Katarzyna Dolińska

Skończyły się czasy „wszechstronnej użytkowości”. Rozwarstwienie w pogłowiu koni arabskich jest już faktem. W Polsce ten proces nie jest jeszcze aż tak widoczny, jak np. we Francji czy w krajach arabskich, gdzie prowadzi się hodowlę wyizolowanych szczepów „pokazowych”, „wyścigowych” czy „rajdowych”, ale nie da się go uniknąć. Duże stadniny mogą wydzielać grupy klaczy o określonym typie, kryć pasującymi do nich ogierami i tworzyć programy pokazowe lub wyścigowe, ale drobny hodowca musi się na coś zdecydować. Gdyby stopa życiowa znacznie się u nas podniosła, a w ślad za tym poszły odpowiednie nawyki, mielibyśmy szczelnie zapełniony kalendarz pokazów regionalnych, obejmujących klasy zarówno w ręku, jak pod siodłem. Wtedy każdy hodowca miałby „swoje 5 minut”, aby zaprezentować wyprodukowany przez siebie materiał, co pozwoliłoby go zareklamować i zwiększyłoby szanse sprzedaży.

Taka sytuacja ma miejsce chociażby w USA, gdzie w każdym hrabstwie przez cały rok organizowane są pokazy dla różnych kategorii koni i użytkowników, w tym klasy w ręku, arabskie odpowiedniki „normalnego” ujeżdżenia, skoków i powożenia, klasy kostiumowe, western, a to wszystko zarówno w formule otwartej dla każdego, jak z ograniczeniami, np. dla właścicieli-amatorów lub w określonym wieku. Odbywają się rajdy o charakterze bardziej sportowym lub towarzyskim, o różnych stopniach trudności. W tych warunkach swoją niszę rynkową i szansę na sukces znajdują konie różnej jakości, także te z małych hodowli rodzinnych. Nie zagrożą im właściciele koni klasy Scottsdale czy US Nationals, bo tacy nie zgłoszą swych pupili do „zawodów za stodołą”!

Tymczasem u nas każdemu się wydaje, że wygra od razu przynajmniej Młodzieżowy Pokaz w Białce, a pączkujące nieśmiało imprezy regionalne, nie aspirujące do afiliacji ECAHO, nierzadko nie dochodzą do skutku z powodu braku chętnych. Nie wiadomo też, czy gdyby nawet udało się wywalczyć wyodrębnienie przy oficjalnych pokazach klasy dla koni prezentowanych przez właścicieli-amatorów, zgromadziłyby one wystarczającą liczbę uczestników. Polskie rozwarstwienie ma inny charakter: na jednym biegunie znajdują się

Espinezja po Psytadel, hod. Leszka Jarmuża. Top Five czempionatu Europy w Weronie 2007. Fot. Mateusz Jaworski
Espinezja po Psytadel, hod. Leszka Jarmuża. Top Five czempionatu Europy w Weronie 2007. Fot. Mateusz Jaworski

biznesmeni licytujący się, czy lepiej sprowadzić nasienie WH Justice`a czy Psytadela, na drugim tacy, którzy nie mają głowy do uczestnictwa w regionalnych pokazach, bo ich myśli zaprzątnięte są podstawowymi problemami bytowymi.

Równolegle dochodzi także do zjawisk patologicznych, bo niejeden hodowca, zainspirowany spektakularnymi sukcesami janowskich aukcji, liczył na to, że samo kupno partii koni czystej krwi i rozmnażanie ich bez umiaru stanowić będzie receptę na osiągnięcie analogicznych efektów. Bywa więc, że brak spodziewanego zysku lub zwyczajnie – brak pieniędzy, doprowadza do tego, iż właściciel przestaje panować nad sytuacją i zaniedbuje zgłaszanie przychówku do ksiąg stadnych lub nawet właściwe żywienie i pielęgnację stada. W mediach i na różnych forach internetowych regularnie pojawiają się rozpaczliwe apele o ratowanie takich koni.

Może więc nadszedł czas na zmianę podejścia? W nienormalnych warunkach, jakie miały miejsce w pierwszych kilku latach po odzyskaniu niepodległości, przyzwyczailiśmy się kryć wszystkie klacze, takimi ogierami, na jakie nas było stać. Tymczasem jednak i te źrebięta, i ich potomstwo osiągnęło już dojrzałość rozpłodową, rynek się nasycił, a koszty wychowu małowartościowego źrebięcia, często przetrzymywanego dłużej, niż się planowało, zaczęły przewyższać możliwą do uzyskania za nie cenę. Należałoby więc rozważyć wariant, że w warunkach nadprodukcji nie wszystkie klacze muszą być wykorzystane do hodowli (podobnie jak nie wszystkie ogiery muszą kryć). Dopiero gdy poziom życia i świadomość zmieni się na tyle, że zrodzi się zapotrzebowanie na większą liczbę koni arabskich wykorzystywanych w sporcie i rekreacji, stworzy to rynek na konie o mniejszej urodzie, wadach pokroju lub o mniejszej liczbie czempionów w rodowodzie, a za to odporne, wytrwałe, łatwe w obsłudze i do jazdy.

Już teraz powinniśmy pomyśleć, w jakim kierunku będziemy się specjalizować, w zależności od własnych kwalifikacji, warunków materialnych i możliwości korzystania z pomocy fachowej. Właściwa ocena sytuacji pozwoli na pozostawienie w stadzie tylu matek, by móc pokryć je ogierami pasującymi zarówno do nich, jak do obranego przez nas celu hodowlanego, a nie tylko takimi, które mają najniższą cenę stanówki lub stacjonują najbliżej. Dokonałam właśnie takiej oceny i też zamierzam zredukować stado.

 

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email
Reklama
Reklamy

Newsletter

Reklamy
Stigler Stud
Equus Arabians
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.