Reklama
Czerwona zaraza ze wschodu

Hodowla

Czerwona zaraza ze wschodu

Pogoń za bolszewikami, autorstwa Jerzego Kossaka, 1920, fot. archiwum Agra Art
Pogoń za bolszewikami, autorstwa Jerzego Kossaka, 1920, fot. archiwum Agra Art

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email

Jedną z groźniejszych chorób, jaka na przestrzeni wieków dotykała polskie konie była tzw. „czerwona zaraza ze wschodu”*. Nieopisana w podręcznikach chorób koni, wielokrotnie siała spustoszenie wśród polskich stad.

Utrata odporności

Kiedy w 1772 roku Rosja, Prusy i Austria dokonały I rozbioru Polski rozpoczął się proces niszczenia istniejącej od prawie 400 lat Rzeczypospolitej, która była państwem niezwykłym, znacznie wyprzedzającym swoje czasy. Oparta na porozumieniu pomiędzy stanami, zawarta w 1569 roku unia lubelska pozwoliła na stworzenie federacji złożonej z równoprawnych członków. Jej początki sięgały roku 1385, kiedy Królestwo Polskie i Wielkie Księstwo Litewskie zawarły unię personalną. W efekcie powstała Rzeczpospolita Obojga Narodów, której „złoty wiek” był także okresem dynamicznego rozwoju hodowli koni w całym państwie. Equus Polonus był pomiędzy XVI a XVIII wiekiem najwyżej cenionym w Europie koniem. Do tego stopnia, że w latach wielkich wojen z Turcją i Tatarami król Władysław IV wprowadził zakaz eksportu polskich koni, które były chętnie kupowane przez kraje ościenne. Kolejne rozbiory, a następnie wojny napoleońskie, spowodowały pierwszą falę upadku hodowli koni na ziemiach Rzeczypospolitej. Z tego powodu na potrzeby wschodniego zaborcy powstała pierwsza państwowa stadnina, zlokalizowana we wsi Wygoda koło Janowa Podlaskiego. Większość stadnin magnackich w zaborze rosyjskim przestała jednak istnieć lub też jedynie w znikomym stopniu była w stanie podnieść się z upadku. Sytuacja ekonomiczna w zaborze rosyjskim nie pozwalała na rozwijanie przez Polaków kosztownej hodowli, a po upadku Powstania Listopadowego, a następnie Styczniowego próbowano hodowlę koni na ziemiach polskich ograniczać, a nawet zabraniać szlachcie posiadania koni ze względów o znaczeniu strategicznym. Jedynie nieliczne – legendarne dziś z tego powodu stadniny takie jak Sławuta, Biała Cerkiew, Sachny, Jarczowce, Antoniny czy Gumniska trwały i pielęgnowały hodowlę koni i w efekcie tego w drugiej połowie XIX wieku osiągnęły wysoki poziom hodowlany szczególnie widoczny w hodowli koni czystej krwi arabskiej.

Na-jeźdzcy, autorstwa Bogusława Lustyka, fot. archiwum
Na-jeźdzcy, autorstwa Bogusława Lustyka, fot. archiwum

Pierwsza fala

Przyszła wraz z bolszewicką rebelią przezwaną rewolucją, która spowodowała zniszczenie rozwijającej się nieprzerwanie od kilku wieków hodowli koni na wschodnich kresach ziem polskich. Zagładzie uległy stada Sanguszków, Potockich, Branickich, Dzieduszyckich i wiele innych. Na terenach Polski południowej, gdzie również przed I wojną światową istniało wiele hodowli koni czystej krwi arabskiej, ocalało niewiele koni. Los zgotował tym hodowlom tragiczny koniec. Tak zagładę Sławuty w listopadzie 1917 roku opisał w „Księdze stadnej” dr Skorkowski: „Przestała istnieć sławna stadnina w Chrestówce, rozgrabiona przez hordy bolszewickie w roku 1917. Przestała istnieć wraz ze wspaniałą rezydencją polską na kresach Sławutą, na której gruzach, wierny do ostatka swej ziemicy, zginął nie szczędzony przez dzicz bolszewicką, ponad osiemdziesięcioletni starzec – Roman ks. Sanguszko”.

W wydanej w 1922 r. książce pt. „Pożoga”, Zofia Kossak-Szczucka (1889–1968), (wnuczka malarza Juliusza Kossaka), opisała los stadniny w Antoninach, której unicestwienie w 1918 roku widziała na własne oczy. Tylko dwadzieścia urodzonych w Antoninach arabów ocalało od zagłady. Dr Edward Skorkowski we wstępie do I tomu „Polskiej księgi stadnej koni arabskich” (1926) pisał: „Ze stadniny antonińskiej pozostaje zaledwie to, co oddana swym pracodawcom służba ukryła w lasach przed rozjuszoną bolszewickimi zasadami tłuszczą. Obecnie ta reszta, po pozostaniu antonińskich włości po stronie sowieckiej, znajduje się w Beheniu na Wołyniu, majątku kupionym przed paru laty przez obecnych właścicieli stadniny antonińskiej Romana i Józefa hr. Potockich”.

Ofiarą czerwonej zarazy, padło także wiele innych stadnin. Obok zasłużonej Sławuty czy wspaniałych Antonin, Sachn czy Jezupola, w Białej Cerkwi Branickich, jak podał Skorkowski, ponad sześćdziesiąt klaczy arabskich poszło w 1918 r. pod karabin maszynowy – jako „końska arystokracja”. Prowadzona nieprzerwanie przez 115 lat (od 1803) białocerkiewska księga stadna, w której zapisywano stan liczbowy, pochodzenie poszczególnych koni i ewidencję sprowadzanych ogierów, zaginęła.

Odpoczynek w powrocie spod Moskwy, autorstwa Jerzego Kossaka, 1931, fot. archiwum Agra Art
Odpoczynek w powrocie spod Moskwy, autorstwa Jerzego Kossaka, 1931, fot. archiwum Agra Art

„Tak przepadł dorobek kilku pokoleń hodowców z lat 1778–1918 i wszystko należało rozpocząć od nowa” – podsumował rozdział poświęcony temu okresowi prof. Witold Pruski, a dr Skorkowski stwierdził: „Zaledwie 10% przedwojennego stanu naszej hodowli arabskiej zostało uratowane: z przeszło 500 klaczy matek naszych stadnin arabskich – zaledwie 56 zostało wpisane do Działu I. Polskiej Księgi Stadnej koni arabskich. Te 56 klaczy to podwalina hodowli polskiego araba, z której się ona odrodzi – bo zginąć nie może, skoro dała Melpomenę i Skowronka”.

Przesunięcie granic po I wojnie zdecydowało o tym, że wiele stadnin, zwłaszcza kresowych, już się nie odrodziło. Powstawały nowe stadniny prywatne, które mimo, że nie dysponowały ani wysokiej jakości materiałem hodowlanym, ani choćby zbliżonym do dawnych stadnin kresowych potencjałem ekonomicznym w okresie 20 lat do wybuchu II wojny światowej osiągnęły bardzo wysoki poziom. Trudno dziś wyobrazić sobie światową hodowlę bez Amuratha Sahiba 1932 ojca Araxa, wyhodowanego przez Teresę Raciborską w Breniowie, czy Bałałajki 1941 pp Bąkowskich z Kraśnicy, matki Baska i Bandoli.

Książę Roman Sanguszko z Gumnisk, spadkobierca hodowli sławuckiej, zaangażował wielkie środki, by przywrócić świetność swej hodowli, z której I wojnę przetrwało zaledwie osiem klaczy matek i trzy ogiery. Import w 1930 roku oryginalnych ogierów z Arabii, zamykający niejako długą tradycję sięgania po ogiery pustynne, otworzył jednocześnie nową epokę nie tylko w polskiej, ale poprzez potomków importowanych wówczas ogierów, ale również w światowej hodowli. Kuhailan Haifi or.ar. 1923, wyszukany u beduinów Ruala, to ojciec janowskiego Ofira (1933), który z kolei dał światowej hodowli „wielką czwórkę”, czyli Wielkiego Szlema, Witraża, Witezia II i Wyrwidęba. Drugi import, Kuhailan Afas, wsławił się jako przodek Cometa (1953). Z resztek, które udało się uratować z dziejowej katastrofy I wojny światowej, odtworzono dawną potęgę. Hodowla powoli i systematycznie podnosiła się z upadku, a rolę przodującą pełnić zaczęła Państwowa Stadnina Janów Podlaski, gdzie wdrożono własny program hodowlany dla koni czystej krwi arabskiej, realizowany z sukcesami do 1939 roku.

Bitwa pod Brodami i Beresteczkiem 29 lipca - 3 sierpnia 1920 roku. Największa bitwa kawaleryjska XX wieku, w której polska kawaleria pokonała konnicę sowieckiej I Armi Konnej Siemiona Budionnego. Obraz autorstwa Michała Byliny, 1934, fot. archiwum
Bitwa pod Brodami i Beresteczkiem 29 lipca – 3 sierpnia 1920 roku. Największa bitwa kawaleryjska XX wieku, w której polska kawaleria pokonała konnicę sowieckiej I Armi Konnej Siemiona Budionnego. Obraz autorstwa Michała Byliny, 1934, fot. archiwum

Druga fala

Niestety, ciągłość hodowli przerwała jesień 1939 roku, kiedy do Polski napłynęła druga fala nie tylko czerwonej, ale i brunatnej zarazy pustoszących polskie pogłowie. Począwszy od wybuchu II wojny światowej w 1939, aż do roku 1945 zrabowane zostały (bądź zaginęły) z terenów Polski 143 klacze czystej krwi arabskiej. W roku 1946 w PASB zarejestrowano tylko 52 ocalałe klacze odzyskane z Niemiec i Czechosłowacji, zakupione przez Zarząd Stadnin Polskich w Niemczech i cudem uratowane w kraju. We wrześniu 1939 roku Rosjanie, którzy wkroczyli do Polski od wschodu, dokonali rabunku wszystkich koni i majątku Państwowej Stadniny Janów Podlaski. Tym samym przestała istnieć najlepsza stadnina arabska w Europie. Ze stada liczącego wg danych z 1938 roku 27 klaczy czystej krwi arabskiej pozostała w Janowie tylko Najada (Fetysz – Gazella II), która nie dała się wyprowadzić z boksu. Z tych 27 klaczy 6 zaginęło, a 20 trafiło do rosyjskiej stadniny w Tiersku na Kaukazie.

Straty, jakie poniosła Polska w wyniku najazdu Niemiec i Rosji w roku 1939, a następnie przejście frontu z sowieckimi wojskami idącymi w kierunku Berlina, to pełna dramatów historia ludzi, ale także systematycznej grabieży polskiego majątku i dóbr przez obydwie armie. Jedni i drudzy brali wszystko, co przedstawiało wartość: złoto, dzieła sztuki i kultury, maszyny przemysłowe i rolnicze, zwierzęta hodowlane, a wśród nich przede wszystkim konie. Najcenniejsze były dla Niemców i Rosjan konie hodowlane ras czystych, czyli konie pełnej krwi angielskiej i czystej krwi arabskiej, choć okupant nie gardził także końmi sportowymi półkrwi, głównie ogierami, które również podlegały grabieży. Z dzisiejszej perspektywy trudno jest pojąć, że polska hodowla koni, szczególnie ras czystych, była przed 1939 rokiem konkurencyjna dla niemieckiej, a już na pewno na poziomie wyższym, niż ówczesna hodowla rosyjska, dlatego też konie z terenów Polski były dla najeźdźców łakomym kąskiem. Niemcy mieli dużo czasu, bowiem okupowali tereny Polski od jesieni 1939 do początków 1945 roku, więc grabież była systematyczna i zinstytucjonalizowana. Rosjanie w 1939 grabili, co im w ręce wpadło, a na przełomie lat 1944/45 nie było już zbyt wielu cennych koni, więc dochodziło najczęściej do zwykłego rabunku frontowego. Pod koniec 1944 roku Niemcy wywieźli z terenów Polski wszystkie istniejące pod ich kontrolą stada ogierów i stadniny koni, w tym także stadniny Wehrmachtu, które utworzyli podczas wojny, gromadzące konie hodowlane rozproszone w wyniku działań wojennych lub częściej odebrane prywatnym właścicielom. Każdy z najeźdźców wywoził zrabowane konie w swoją stronę. Niemcy wywieźli najcenniejsze polskie konie w głąb Rzeszy, gdzie ostatecznie po zakończeniu wojny największa ich grupa znalazła się w brytyjskiej strefie okupacyjnej. Tam z inicjatywy polskich oficerów powstał Zarząd Stadnin Polskich w Niemczech, dzięki któremu Polska odzyskała w latach 1945-1947 ponad 1600 koni hodowlanych, w tym znaczną grupę koni czystej krwi arabskiej. Konie, które znalazły się w sowieckiej strefie okupacyjnej, w tym na terenach zachodniej Polski, jeśli nie zostały zabite (zjedzone?) przez sowieckich żołnierzy, to zostały zrabowane i wywiezione na wschód.

Ułan i Moskal, autorstwa Jerzego Kossaka, 1933, fot. archiwum onebid.pl
Ułan i Moskal, autorstwa Jerzego Kossaka, 1933, fot. archiwum onebid.pl

Trzecia fala

II wojna światowa przesądziła definitywnie o końcu pewnej epoki i podziale Europy. Wojenne losy polskich arabów to temat wielu artykułów i książek. Po wojnie stadniny państwowe i ludzie z nimi związani bez wątpienia odegrali wielką rolę w odbudowie hodowli koni czystej krwi w Polsce. Ich zasługi są nie do przecenienia. Niemniej jednak to właśnie państwo przyczyniło się do kolejnych nieszczęść, które spadły na kraj i oczywiście na hodowlę pod rządami nowego systemu. Na mocy specjalnego dekretu gospodarstwa rolne o powierzchni powyżej 50 ha (w 3 województwach – powyżej 100 ha) upaństwowiono. Nastał czas krwawych represji, prześladowań osób o innych poglądach, odbierania własności, upaństwawiania ziemi, fabryk, domów. Sądy skazywały ludzi, którzy walczyli z niemieckim okupantem. Urząd Bezpieczeństwa bezwzględnie rozprawiał się z politycznymi przeciwnikami reżimu. „Żelazna kurtyna” na długie lata odcięła Polskę od demokratycznego świata. Nowa władza z niechęcią patrzyła na hodowlę koni czystej krwi. Koń arabski uważany był za burżuazyjny przeżytek, kaprys byłej klasy panującej, dobro luksusowe, które nikomu w nowym, proletariackim ustroju, nie jest potrzebne. Doceniano jedynie konie pociągowe jako niezbędne w rolnictwie i transporcie. Niezależnie od swego pochodzenia, ocalałe po wojnie zarodowe zwierzęta stały się własnością państwową.

Anna Bąkowska, właścicielka stadniny w Kraśnicy, odzyskała co prawda swoje dwie niezwykle cenne klacze, w tym Bałałajkę (1941), ale obie zabrano wkrótce do PSK Albigowa. „Szczęśliwym zbiegiem okoliczności stało się pozyskanie siwej klaczy Bałałajki” – pisał o tym zdarzeniu prof. Witold Pruski w rozdziale poświęconym tej stadninie. „Pozyskanie” było eufemizmem i oznaczało po prostu zwykłą kradzież. Anna Bąkowska co prawda jako jedyna spośród hodowców prywatnych, wywalczyła od państwa odszkodowanie, ale wyniosło tyle, ile kosztował wówczas koń roboczy. W 1948 r. Annę, wraz z córką Ewą, aresztowano pod zarzutem pomagania Armii Krajowej.

Witraż i Wielki Szlem w płonącym Dreźnie, obraz autorstwa J.A. Wear, fot. archiwum polskiearaby.com
Witraż i Wielki Szlem w płonącym Dreźnie, obraz autorstwa J.A. Wear, fot. archiwum polskiearaby.com

Zaprzeczanie zarazie

Próbowano również wymazać pamięć o poprzednich czasach. O zagładzie, jaka dokonała się w latach 1917–1918, a także rabunku we wrześniu 1939 roku, nie wolno było mówić. Charakterystycznym świadectwem tego podejścia jest cytowane wcześniej dzieło prof. Witolda Pruskiego (wyd. 1983 r.). Rozdział „Zniszczenia spowodowane przez pierwszą wojnę światową” zajmuje w nim niecałą stronę druku! Cenzura zezwoliła jedynie na zdanie: „Po odzyskaniu przez Polskę suwerenności państwowej w 1918 r. znalazły się na jej terenie w nikłej ilości konie ze Sławuty i Antonin, natomiast nie pozostało nic ze stadnin białocerkiewskich i innych kresowych”. Nie ma nawet wzmianki o zniszczeniach i mordach, jakich dopuścili się bolszewiccy najeźdźcy – czerwona zaraza.

Legendarny polski hodowca, Bogdan Ziętarski, jedyną pracę przy koniach, jaką mógł od komunistów dostać, to w źrebięciarni koni roboczych w PGR Milicz. Zmarł w zapomnieniu w 1958 roku. Nie sposób policzyć, ile cennych arabów przepadło w stadninach państwowych, z winy komunistycznych zarządzeń, teoretycznie mających dbać o ich przetrwanie. Stadniny miały tam przydzielane „etaty” klaczy stadnych. Wiele koni nie otrzymało żadnej szansy i trafiło po prostu do rzeźni. Jak twierdzi Anna Dębska, rzeźbiarka i hodowczyni, która latami walczyła o uratowanie choć niektórych cennych jednostek, miał w tym swój udział I sekretarz PZPR Władysław Gomułka (lata 1956-1970), który konie arabskie uważał za swoiste „darmozjady”. Jednak dzięki znaczącym dewizowym przychodom hodowla została utrzymana, a od początku lat 60. nastąpił w Polsce jej dynamiczny rozwój, jednak jako wysoce dochodowa była „za komuny” zastrzeżona wyłącznie dla stadnin państwowych. Hodowla prywatna koni arabskich po II wojnie światowej zaczęła się dynamicznie rozwijać dopiero po roku 1989 i dziś jest już na światowym poziomie.

Odrodzenie się w Polsce hodowli koni arabskich zarówno państwowej, jak również prywatnej, było możliwe dzięki głębokiej i mocno zakorzenionej w polskiej kulturze tradycji hodowli koni orientalnych. Nasza hodowla wielokrotnie niszczona przez czerwoną czy brunatną zarazę, zawsze była sumiennie odbudowywana przez kolejne pokolenia. W środowisku hodowców koni arabskich wiele uwagi poświęcano dokumentowaniu hodowli i jej historii. Araby to jedyna rasa koni, których hodowla od ponad 300 lat utrzymywana jest prze Polaków na światowym poziomie. Od początku XXI wieku żyliśmy w błogim przeświadczeniu, że kataklizmy XX wieku, które zniszczyły najpierw stadniny kresowe, a następnie ograbiły nas doszczętnie podczas drugiej wojny światowej, nigdy się nie powtórzą.

Pogoń konnicy za bolszewikamiI, autorstwa Wojciecha Kossaka, 1919, fot. archiwum onebid.pl
Pogoń konnicy za bolszewikamiI, autorstwa Wojciecha Kossaka, 1919, fot. archiwum onebid.pl

Epilog

24 lutego 2022 roku nasze poczucie bezpieczeństwa legło w gruzach, choć potrzeba było kilku tygodni zanim świat przejrzał na oczy. Czerwona zaraza idzie od wschodu. Jest już w okolicach Kijowa, morduje ludzi, niszczy miasta. Jak donosi niezależny białoruski kanał informacyjny Nexta, 22 marca rosyjskie wojsko podpaliło stadninę koni w miejscowości Hostomel, na przedmieściach Kijowa. Większość zwierząt spłonęła żywcem – czytamy w komunikacie.

Czy ktoś jeszcze powie, że historia się nie powtarza? Znów ze wschodu idzie czerwona zaraza.

*mutacją czerwonej zarazy jest nie mniej groźna zaraza brunatna.

  1. „Józef Tyszkowski i jego epopeja. Wojenne losy polskich koni arabskich 1939-1946, cz. 1” Hanna Sztuka, https://polskiearaby.com/ludzie-i-konie/4973-jozef-tyszkowski-i-jego-epopeja-wojenne-losy-polskich-koni-arabskich-1939-1946-cz-1
  2. „Niemcy w Janowie. Wojenne losy polskich koni arabskich 1939-1946, cz. 2” Hanna Sztuka, https://polskiearaby.com/ludzie-i-konie/4982-niemcy-w-janowie-wojenne-losy-polskich-koni-arabskich-1939-1946-cz-2
  3. „235 lat polskiej hodowli prywatnej koni czystej krwi. Czy pamięć udało się wymazać?”,https://polskiearaby.com/hodowla/3501-235-lat-polskiej-hodowli-prywatnej-koni-czystej-krwi-czy-pamiec-udalo-sie-wymazac
  4. „Arabska awantura. Od Emira Rzewuskiego do Krzysztofa Jurgiela.” Monika Luft, wyd. LTW, 2021

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email
Reklama
Reklamy

Newsletter

Reklamy
Equus Arabians
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.