Reklama
Przegląd prasy: „Araber Journal” nr 7/2006

Ludzie i Konie

Przegląd prasy: „Araber Journal” nr 7/2006

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email

W siódmym numerze „AJ” – dalszy ciąg relacji z podróży redaktor Gudrun Waiditschki do Syrii „In der Heimat des Arabischen Pferdes” (W ojczyźnie koni arabskich). Poprzednio pisała ona m.in. o tradycji i niezwykłej gościnności Beduinów oraz o ciężkich warunkach, w jakich żyją tam zarówno ludzie, jak i konie. Teraz udowadnia, że w arabach z pustyni wciąż tkwi niezły potencjał genetyczny.
 
Kontynuując podróż autorka zatrzymała się u szejka Daham Ahmed Hadi Al Jarba. W tym przypadku można już mówić o stadninie, gdyż ogiery mają tu swoje boksy. Hodowane przez szejka konie znacznie różnią się od tych, które autorka miała możliwość oglądać w Syrii do tej pory. Jej uwagę przykuł zwłaszcza ogier Al Naif Al Hadi – pełen wyrazu, męski, atletyczny i z ogromnym temperamentem – oraz jego pełny brat, Dara’ Hadi, również elegancki i szlachetny. Konie te pochodzą z rodu Koheilan Rabdan. Ich ojcem jest Mash-hoor Shammar, ogier z grupy koni zatwierdzonych przez WAHO. Odpowiednie utrzymanie i przede wszystkim żywienie sprawiają, że konie te wyglądają inaczej niż w stadzie Saklawi Marzakanis. W odróżnieniu od ogierów, klacze utrzymywane są na padokach, a część z nich wraz z młodzieżą jest przypalikowana do ziemi.

Następnymi przystankami w podróży były stada mniejszych hodowców, którzy utrzymują konie z rodu Koheilet Al Wati oraz bardzo rzadkie Ma’angieh Hadrouji. Znając charakterystykę tego rodu, sporządzoną przez Raswana, autorka była mile zaskoczona, widząc przedstawicielkę Ma’anaghies – z prawidłową, dobrze osadzoną szyją, dobrym kłębem i kłodą, świetnym zadem i poprawnymi nogami. Jej słabym punktem była tylko głowa ze zbyt małymi oczami. Klacz miała przy sobie pięciodniowe źrebię, od którego autorka nie mogła wręcz oderwać wzroku.
 
Kolejna wizyta, tym razem u Sheikh Mezer Ojail Abdull Kareem, uzmysłowiła autorce problem, jaki stwarza tutejszym hodowcom rejestracja koni. Linia koni Obeyah Seheilieh dotarła do rodziny szejka przed 400 laty, od Sherifa Barakata z Mediny. Mimo kilkuwiekowej tradycji utrzymywania stada w czystości rasy, hodowca nie zarejestrował swych koni. Jak sam twierdzi, mówiąc o jednej z klaczy: „Ona jest zarejestrowana w moim sercu. Nie musi figurować w żadnej księdze”. Problemy z rejestracją koni przez WAHO wynikają tylko z tego, że Beduini nie rozumieją jej znaczenia. Niektórzy mają wręcz podejrzenia, że przez znakowanie koni rząd położy na nich rękę i będzie mógł w każdej chwili odebrać je właścicielom. Ciężko jest przekonać hodowców, że rejestracja ma na celu jedynie dobro rasy. Tylko dzięki rejestracji świat może się dowiedzieć, jakie dziedzictwo prezentują te konie. Procedury zapisu do księgi są surowe, akceptuje się tylko te konie, co do których nie ma wątpliwości, że są czystej krwi. Właściciel deklaruje czystość swoich koni, przysięgając na Koran. Biorąc pod uwagę dużą religijność tych ludzi, nie ma mowy o kłamstwie. Do tego dochodzi także tzw. kontrola społeczna – tutaj każdy zna każdego i wie, jakie konie hoduje. Testy krwi przeprowadzano zwykle w celu potwierdzenia pokrewieństwa (ojciec i matka – oczywiście, jeżeli jeszcze żyli). Poza technicznymi aspektami należy także podkreślić, że konie stanowią dziedzictwo rodzinne, dumę i radość hodowcy. Gdyby hodowca zarejestrował nierasowego konia jako czystej krwi, oszukałby nie tylko siebie, ale i swoją rodzinę.
W następnym odcinku autorka przedstawi inne prywatne hodowle w Damaszku, utrzymujące czysto syryjskie linie.

O tym, jak istotny wpływ na światową hodowlę miały importy z Orientu dowiadujemy się, śledząc cykl tekstów o liniach męskich. Tym razem Betty Finke przedstawia ród Krzyżyka „Einflussreicher Zungenbrecher” (Wpływowy łamaniec językowy).

Jak wiadomo, ogiery arabskie były importowane do Polski już w 1804 roku, ale pierwszym, który założył linię, był sprowadzony w 1876 Krzyżyk or.ar. Poza tym, że nabył go Juliusz Dzieduszycki w Konstantynopolu, wiemy o nim stosunkowo niewiele – nie znamy jego rodowodu, przynależności rodzinnej ani nawet maści. Linia zaczęła rozwijać się począwszy od jego wnuka, urodzonego w 1897 w Jabłonowie ogiera Mlech I (syna Krzyżyka I 1886, jednego z czterech znanych synów Krzyżyka or.ar.). Mlech I miał dwóch synów. Byli to Abu Mlech 1902 i Farys II 1905. Linia arabska istnieje do dziś dzięki Abu Mlechowi, natomiast linia Farysa II przetrwała raczej w hodowli półkrwi. W dziale arabskim dał jednak derbistę, najsłynniejszego polskiego konia wyścigowego Kaszmira. Niestety, jemu także nie udało się przedłużyć linii. Jego syn Geyran krył w Albigowej, a córka Wieszczka założyła rodzinę w Janowie, zanim trafiła do Niemiec. Natomiast urodzona w 1958 roku Arwistawa została eksportowana do Kanady. Syna Geyrana – Cargo – sprzedano do Babolnej i użyto w hodowli Shagya. Inny syn Kaszmira, Taki Pan, zabrany w 1939 do Tierska, dał klacz Taktikę – jedną z najbardziej wpływowych klaczy w rosyjskiej hodowli. Była matką ogierów Pietuszok (sprowadzonego do Polski) i Topol oraz cennych klaczy Trapecia i Ptashka, od których wywodzą się cenni wyścigowcy – Prizrak i Drug.

Abu Mlech krył w latach 1921-25 w Janowie Podlaskim, gdzie zostawił m.in. ogiera Enwer Bey 1923, syna znanej Koalicji, która przekazała mu ładną głowę. Krył on w macierzystej stadninie w latach 30. i wraz z grupą innych koni został zabrany w 1939 r. do Tierska, gdzie dał klacz Taraszczę – matkę najcenniejszego tierskiego ogiera Negatiw. Poprzez Negatiwa krew Taraszczy trafiła później z powrotem do Polski.

W Polsce pozostali dwaj synowie Enwer Beya: urodzeni w 1937 r. Trypolis i Towarzysz Pancerny. Ten drugi trafił później do stadniny Marbach, gdzie zmieniono mu imię na Halef. To jemu tamtejsza hodowla zawdzięcza swoje przetrwanie – jego córki stały się bazą dla przybyłego później ogiera Hadban Enzahi. Konie z tego połączenia założyły cenne rodziny w Niemczech, USA i Australii. Jeśli chodzi o potomków męskich Halefa, największe znaczenie miał Haladin, który trafił później do Szwajcarii, gdzie użyto go w hodowli Shagya.

Za kontynuację hodowli czystej krwi odpowiedzialny był Trypolis. Przeżył wojenną zawieruchę i zasłynął jako ojciec cennych matek, wśród których na uwagę zasługują: Canaria (matka Celebesa), Carmen (matka Cometa), Epizoda (założycielka janowskiej linii E, z której wywodzą się m.in. Eukaliptus i Europejczyk) oraz klacze, które założyły rodziny w Wielkiej Brytanii – Navarra, Trypolitanka i Biruta. Potomstwo Trypolisa należało do pierwszych powojennych amerykańskich eksportów (m.in. ogier Pilot), natomiast poza wymienionymi wyżej klaczami, do Wielkiej Brytanii pani Patricia Lindsay przywiozła także ogiera Ardahan, który eksportowany później do USA cieszył się dużym uznaniem. Do USA trafiły także Cytrys i Mohacz – ten drugi założył cenną linię wyścigową.

W Polsce użyto trzech synów Trypolisa: Fahera, Sędziwoja i El Trypoli. Niestety padli w młodym wieku (pierwszy miał 15, pozostali po 8 lat). Faher dał El Azraka, ojca użytych w niemieckiej hodowli Eunizara i Fermenta, oraz Banata – najistotniejszego przedstawiciela rodu Krzyżyka. Banata dzierżawiła pani Lindsay przez dwa lata. W zamian do Michałowa trafił Burkan, syn Biruty (córki Trypolisa). Banat, syn legendarnej Bandoli, był podobny do dziadka Witraża, ale zdawał się prezentować swój własny typ, który można znaleźć u wielu jego potomków. W przeciwieństwie do Witraża, miał charakterystyczne wysklepione czoło. W 1977 roku zdobył tytuł czempiona Wielkiej Brytanii. Jego potomstwo było wszędzie – odnosiło sukcesy zarówno na pokazach, jak i pod siodłem, czy na wyścigach. Gdy zakończyła się dzierżawa, jego miejsce zajął bardzo podobny do ojca Lotny. W 1984 r. został sprzedany do Stanów, gdzie niestety szybko padł. Do USA trafił także brat Banata – Barysz (po Faher). Nie założył jednak mocnej linii, gdyż zainteresowanie przyciągał wtedy podbijający Amerykę Bask (brat Bandoli).

Wielu potomków Banata zostało użytych w Polskiej hodowli. Wyróżniły się zwłaszcza ogiery „wyścigowe” – Arbil i Piechur.

Ze względu na spore zainteresowanie wyścigami (pomimo zaistniałych w tym roku komplikacji), wart przytoczenia jest artykuł „Es liegt in der Familie” (Zostaje w rodzinie). Autorka Margot Piel odwiedziła stadninę i ośrodek treningowy El Semawi, należący do państwa Weissmeier.

Regine Weissmeier jest odnoszącą sukcesy trenerką wyścigowych koni arabskich. Wraz z mężem Joachimem (menedżerem stajni) prowadzi stadninę El Semawi. Oprócz treningu, oboje zajmują się także hodowlą. Regine trenuje araby od 1998 roku, obecnie ma pod opieką 33 wierzchowce. Jej wychowankowie odnosili wiele sukcesów na torze oraz w rajdach. W tym roku po raz dziewiąty Regine wygrała czempionat trenerów.

W pracę w El Semawi zaangażowana jest cała rodzina. W treningu uczestniczą dzieci państwa Weissmeier – 9-letnia Esther oraz jej bracia: Marian (13) i Fabian (16), który ma już za sobą pierwszy wyścig. Oczywiście wszyscy troje chcą pójść w ślady matki. Trening rozpoczyna się od stępa po polnych drogach, potem jest kłus po lesie, aż wreszcie galop na przygotowanym do tego celu torze. Okolica jest idealna do treningu i choć droga na tor jest czasochłonna, to wpływa korzystnie na zwierzęta. Gdy tam dotrą, są już odpowiednio rozgrzane, a gdy wracają do stajni, mają czas na „schłodzenie”. W treningu państwo Weissmeier opierają się na francuskich metodach. W poniedziałki pozwalają biec koniom tak, jak chcą, aby mogły odpocząć po napiętej końcówce tygodnia. Wtorki są szybsze, środy znowu spokojniejsze, czwartki bardzo mocne i piątki łagodne. W weekendy odbywają się zawody. Oczywiście każdy koń jest traktowany indywidualnie. Według pana Joachima, araby są trudniejsze w treningu od folblutów, ponieważ wymagają więcej urozmaicenia.

Sukcesy stajni El Semawi mówią same za siebie: w 2001 i 2002 roku jej właściciele wygrali Derby końmi Neyhra el Samawi i Nagila el Samawi, natomiast Tarim El Parry wygrał dwukrotnie wyścig po śniegu w szwajcarskim St. Moritz. Pani Reginie marzy się, aby niemieckie wyścigi rozkwitły tak, jak we Francji. W Niemczech na razie nie wiadomo, czy trening się opłaci i czy stajni El Semawi uda się przetrwać. Problemem jest mała liczba koni zgłaszanych do biegania (40-45). Konie z El Semawi stanowią prawie połowę stawki. Poza tym, przeciwko koniom państwa Weissmeier są wysuwane inne zastrzeżenia – większość z nich pochodzi z linii tunezyjsko-francuskich, więc nie są typowe i przede wszystkim stanowią sporą konkurencję dla innych niemieckich koni.

O tym, że arab oprócz urody powinien legitymować się dobrymi cechami użytkowymi, wie każdy miłośnik tej rasy. Dlatego bardzo ważną wiadomością jest, że czempionat arabów sportowych cieszy się coraz większą popularnością i z roku na rok przyciąga więcej uczestników. Zawody, które odbyły się 4, 5 i 6 sierpnia w Stadl Paura w Austrii relacjonowała Gudrun Waiditschka „Deutschland dominiert die Dressur” (Niemcy zdominowali ujeżdżenie). W programie mistrzostw znalazło się 16 różnych dyscyplin z 44 klasami (m.in. ujeżdżenie, skoki, western, pole bending – slalom, speed – bieg na 400m), w których zanotowano 300 startów! Atmosfery nie zdołała popsuć brzydka pogoda. Dobra organizacja, warunki, możliwość nawiązania nowych znajomości z ludźmi o podobnej pasji, a przede wszystkim sportowe emocje przyciągnęły wielu uczestników, nawet z najdalszych miejsc w Europie.

W konkurencji ujeżdżenia zdecydowaną przewagę mieli Niemcy. W finale zajęli miejsca od 1. do 5. Po raz trzeci zwyciężyła Denise Reichenwallner na Periodzie. I choć koń ten często miewa problemy z koncentracją, ze startu na start jest coraz lepszy. W skokach pokazały się nowe gwiazdy (z Polski!) – złoty medal zdobyły bowiem Niniwa i Agnieszka Olszewska. Niemiecka para mistrzowska z ubiegłego roku – Tobias Bessler i Celina, wyraźnie nie miała swojego dnia i musiała zadowolić się srebrem. W stosunkowo młodej w Europie dyscyplinie – Classic Pleasure, triumfowała Holenderka Donna Oudshoorn na Adami. Parze tej udało się zdobyć punkty także w innych dyscyplinach (m.in. cross country, pole bending czy speed). Reining natomiast zdominowali Austriacy – zajęli pięć pierwszych miejsc. Widać, że konkurencja ta staje się ich specjalizacją. Po raz drugi mistrzem został będący wciąż w dobrej kondycji Baikal, tym razem pod nowym jeźdźcem – Doris Pfann. Czempionem w klasie western został z kolei po raz trzeci niemiecki Zid Ibn El Zahim pod Martinem Pauli. Podsumowując, najwięcej złotych medali (3) zdobyli Niemcy, po 2 Austriacy i Holendrzy a po jednym Polacy i Włosi. Istotnym elementem zawodów jest udział młodych jeźdźców. Najmłodszą uczestniczką była 11-letnia Anna Hamre.

Zawody udowodniły, że koń arabski przyciąga nie tylko urodą, ale także umiejętnościami, i to wszechstronnymi. Powoli zaczyna rozszerzać się zakres jego użytkowania. Poza wyścigami i rajdami konie mogą być wykorzystywane także w westernie, skokach czy zaprzęgach. Zawody były bardzo udane, a zawodnicy zapowiedzieli, że wrócą tu za rok (w przyszłym roku zawody odbędą się w tym samym miejscu, w dniach 3-5 sierpnia).

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email
Reklama
Reklamy

Newsletter

Reklamy
Equus Arabians
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.