Reklama
Opus magnum Hansa Nagla

Ludzie i Konie

Opus magnum Hansa Nagla

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email

Hans Joachim Nagel to osobistość znana w świecie arabiarzy i ciesząca się ogromnym autorytetem – wieloletni niemiecki hodowca (rocznik 1930), autor książek, sędzia międzynarodowy, przez 20 lat przewodniczący German Arabian Horse Association (VZAP), przez 10 lat przewodniczący WAHO. Jego najnowsze dzieło – „The Arabian Horse. Nature’s Creation and the Art of Breeding” (wyd. Nawal Media), bez przesady można nazwać monumentalnym, zarówno ze względu na obszerną tematykę, jak i fizyczny rozmiar samej publikacji. To jedna z tych pozycji, które powinny się znaleźć w biblioteczce każdego wielbiciela koni czystej krwi, czy to praktyka, czy teoretyka.

Gigantyczne doświadczenie i wiedza autora w zakresie hodowli zaowocowały wydawnictwem o imponującym rozmachu. Od Egiptu po Polskę, od Stanów Zjednoczonych po Arabię Saudyjską – Nagel zdaje relację ze swych podróży i obserwacji. Przypomina o korzeniach koni arabskich, opowiada o pierwszych hodowcach – beduinach z pustyni, by skonfrontować ich zwyczaje ze współczesną nauką – wreszcie przywołuje własne przeżycia i przygody związane z jego stadniną Katharinenhof, położoną w północnych Niemczech (gdzie, jak pisze, „rolnicy nieustannie spoglądają w niebo w nadziei na deszcz, ponieważ gleba jest piaskowa i sucha”). Nie obawia się także zwracać uwagi na niepokojące jego zdaniem zjawiska, będące częścią „arabskiego biznesu”. Całość opatrzona jest wielką liczbą ilustracji oraz zdjęć, co nadaje publikacji albumowy charakter, a pieczołowitość i uroda wydania robią niemałe wrażenie. Autor korzystał także z wielu źródeł – warto zajrzeć do bibliografii, by znaleźć inspirację do dalszych lektur.

Cześć I. Podróżując ze Wschodu na Zachód

Pierwszą część książki Nagel dedykuje rozwojowi rasy na przestrzeni wieków oraz koniom arabskim w różnych częściach świata, w tym w Polsce. „Jednym z odwiecznych pytań jest to – pisze w prologu – czy koń arabski został ukształtowany dzięki stosowaniu się do założeń hodowlanych, przekazywanych przez dawnych hodowców kolejnym pokoleniom, czy to raczej surowe warunki środowiskowe oraz zwyczaje i styl życia beduinów przyczyniły się do wykształcenia tej wyjątkowej rasy koni. Być może człowiek miał tylko marginalny wpływ na tworzenie tej rasy.” Co się wydarzyło, gdy koń ten trafił w ręce zachodnich hodowców – o tym m.in. traktuje ta książka. Autor opisuje te programy hodowlane, które według niego w znaczącym stopniu miały wpływ na dzisiejsze araby.

W rozdziale „Living with Arabians” przedstawia warunki, w jakich wykształciła się rasa arabska. Ci zachodni podróżnicy, którzy w przeszłości zapuścili się na pustynne tereny Bliskiego Wschodu, „powrócili z przekonaniem, że lepiej trzymać się z dala od społeczności, którą prawie wszyscy poszukiwacze przygód uznali za ludzi „samowolnych”, „kłopotliwych” oraz „niebezpiecznych”. Jednak ta zamknięta społeczność rządziła się własnymi prawami. Ci ludzie szanowali swoje tradycje i plemienną starszyznę, troskliwie opiekowali się dziećmi, hołdowali ustalonej hierarchii i cieszyli się pełną swobodą, odrzucając jakąkolwiek ingerencję z zewnątrz.” I to im towarzyszył od wieków koń, dziś zwany arabskim. Szukając o nim wiedzy, nie wolno zapominać, skąd pochodzi, gdyż ma to fundamentalne znaczenie. „Uważny, czujny, inteligentny, z poczuciem humoru, przywiązujący się do człowieka darzącego go uczuciem, ale jednocześnie pełen rezerwy w stosunku do innych – taka właśnie jest osobowość konia arabskiego” – podkreśla autor.

Cofając się do początków, w rozdziale „Arabia – the Historical Homeland”, Nagel przywołuje tradycje pielęgnowane przez beduinów. Publikowane na kilkunastu stronach zdjęcia dokumentują unikatową przyrodę i krajobraz pustyni. Autor zaznacza, iż „aby zostać uznanym za przedstawiciela rasy arabskiej, koń musi wywodzić się z jednego z wielkich rodów uznawanych przez hodowców w Arabii”. To istotne z punktu widzenia czystości rasy i jej charakterystycznych cech. Kluczowe znaczenie mają oczywiście księgi stadne w każdym kraju, gdzie prowadzona jest hodowla arabów. Nagel wymienia pięć najważniejszych rodów (strains): Siglawy, Hadban, Koheilan, Obayan i Hamdan, i opisuje z podziwu godną dokładnością sześć wyróżników, które charakteryzują tzw. araba w typie południowym (Southern type). Są to czarna skóra, wysoko noszony ogon, wklęsły profil, zaufanie do człowieka, suchość, zdolność do poprawiania innych końskich ras, i wreszcie „delikatny kościec o wysokiej gęstości”. Typ północny (Northern type) jest wyższy, mocniejszy i bardziej atletyczny, nie musi mieć też „całkowicie pigmentowanej skóry”, skoro nie wymagały tego warunki klimatyczne, panujące w Syrii, Iraku czy Północnej Arabii. Po załamaniu się hodowli na Półwyspie Arabskim, ponowna wielka eksplozja hodowli na tamtych terenach, paradoksalnie, nie byłaby możliwa bez importów z krajów zachodnich, konkluduje autor. Niemniej, jak wielokrotnie przypomina, historyczne początki to klucz do zrozumienia, czym jest ta rasa.

Przewaga linii żeńskich i wpływ ogierów

„Wojowniczy styl życia plemion beduinów niewątpliwie wymagał szybkiego, silnego i zwrotnego konia, ponadto obdarzonego wytrzymałością i mocą” – tłumaczy Nagel. Kolejnym decydującym czynnikiem selekcji było usposobienie. Dzisiejszy charakter konia arabskiego zawdzięczamy temu, że beduini zwracali nadzwyczajną uwagę na zachowanie konia względem człowieka. Nagel nazywa tę relację wręcz „symbiotyczną”: „Człowiek i koń potrzebowali siebie nawzajem, nawet jeśli wiadomo było, kto w tym związku ma władzę absolutną”.

„Pierwsi hodowcy koni arabskich, czyli plemiona beduinów, przywiązywali wielką wagę do linii żeńskich i wierzyli w ich przewagę nad rodami męskimi. Współczesne badania w dziedzinie genetyki potwierdzają tę koncepcję – szacuje się, że klacz ma o 10% większy wpływ na źrebię niż ogier. Uważa się także, że klacz jest osobnikiem o bardziej ugruntowanych cechach, trudniejszych do skorygowania (zarówno na lepsze, jak i na gorsze). W związku z tym wybór linii żeńskiej, ze wszystkimi jej cechami, jest czynnikiem odgrywającym bardzo istotną rolę w hodowli. „Poprawianie” linii żeńskiej i uzyskanie postępu genetycznego jest bardzo trudne i może trwać wiele pokoleń” – zauważa dalej Nagel. Tak więc, pradawni hodowcy z Półwyspu Arabskiego koncentrowali swoje wysiłki na osobnikach żeńskich. „Wszystkie ich rozważania hodowlane dotyczą klaczy i linii żeńskich, o ogierach zaś nie ma nawet wzmianki. Do jazdy wierzchem używano w większości klaczy, ogiery bowiem bywały głośne i nerwowe, a zatem stanowiły czynnik ryzyka podczas nocnych najazdów na nieprzyjaciela, gdy kluczową sprawą była cisza. To oznacza, że ówcześni hodowcy wiedzieli więcej o możliwościach swoich klaczy niż ogierów. (…) Klacze były nazywane „błogosławionymi” z powodu liczby i jakości swoich źrebiąt; klacze te były bezcenne” – dodaje.

„Zadaniem ogiera jest wniesienie do stada cech nowych, lepszych albo wysoce pożądanych, których do tej pory w danym stadzie nie było. (…) Rozmiar jest cechą wysoce odziedziczalną, płodność cechą nisko odziedziczalną, osadzenie ogona cechą średnio odziedziczalną (…) Często można zaobserwować, że ogier ma większy wpływ na przednią część konia, a klacz na tylną” – analizuje Nagel w dalszej części książki.

W Europie

Wśród siedmiu programów hodowlanych fundamentalnych dla rozwoju rasy autor wymienia polskie i rosyjskie stadniny państwowe, Crabbet Park Stud w Anglii, El Zahraa w Egipcie, Weil/Marbach w Niemczech, hodowlę we Francji oraz węgierską Babolnę, gdzie na bazie konia arabskiego stworzono oddzielną rasę koni Shagya. Polskiej hodowli Nagel poświęca osobny rozdział, koncentrując się przede wszystkim na historii Janowa Podlaskiego. Nie sposób omówić całej polskiej hodowli w książce o tak szerokiej tematyce, jednak polscy czytelnicy odczują dotkliwy brak Michałowa, o której to stadninie, mającej znaczenie światowe, jest zaledwie wzmianka. Wielbicieli polskich arabów zainteresują za to na pewno dzieje klaczy Euni – osobisty rys tej części opowieści.

Hans Nagel, wraz ze wspólnikiem, nabył w Janowie klacz Euni 1973 (Bandos – Eunice/Comet) i pokrył ją swoim ogierem Jamil 1975 (Madkour I – Hanan/Alaa El Din). Z tego połączenia w Mulawa Arabian Stud (Australia), dokąd trafiła źrebna Euni, urodził się og. Vision 1980. Jak nadmienia autor, nie miał zamiaru sprzedawać klaczy, która wyróżniała się wielką charyzmą i wdziękiem. Jednak Greg Farell Sr., który podróżował po Europie w poszukiwaniu wartościowych matek, z uporem nalegał na jej kupno. Skierowany przez Hansa Nagla do innych niemieckich stadnin, powrócił po kilku dniach, twierdząc, że nie znalazł klaczy porównywalnej jakości. Właściciel docenił uczucie, jakim jego gość obdarzył Euni i zdecydował się w końcu na sprzedaż. Jej syn Vision stał się na antypodach znanym reproduktorem. Jej kolejne potomstwo, ogier Arrival i klaczka Mulawa Eunique (oba po synu Baska, og. Ambition) zaznaczyły swą obecność w hodowli i na pokazach – Mulawa Eunique była pierwszą Czempionką Australii. Według zgodnej opinii panów Nagla i Farella, og. Ambition powinien był okazać się idealnym partnerem dla Euni – i tak właśnie się stało, a Euni (matka czternaściorga źrebiąt), Vision i Arrival położyły podwaliny pod program hodowlany znany dziś na całym świecie.

Następne rozdziały poświęca Nagel pozostałym z wymienionych przez siebie najważniejszych programów hodowlanych. Pisząc o Tiersku, podkreśla, że w Rosji genetyka zawsze stała na wysokim poziomie, a w dziedzinie hodowli arabów Rosjanie trzymali się konkretnych założeń i ściśle przestrzegali reguł, takich jak próby dzielności młodych koni czy ocena zdolności klaczy do produkowania wartościowego potomstwa, lub też krzyżowanie klaczy z różnymi ogierami, w celu wyboru najlepszej opcji. Rosyjscy hodowcy hołdowali podziałowi arabów na typ Koheilan, Siglawy i Hadban i stawiali na „cross breeding” (tutaj: kojarzenie ze sobą odmiennych typów koni arabskich). Analizując dzieje rosyjskiej hodowli, autor nie przemilcza faktu, że w zasadniczym stopniu zasiliły ją w 1939 konie zrabowane z Janowa Podlaskiego. Wspomina o tym, że w latach 50. „stosunki polsko-rosyjskie uległy poprawie i odnowiono współpracę pomiędzy obydwoma państwami”, co w oczywisty sposób może budzić zdumienie u polskiego czytelnika, lepiej obznajomionego z historią obu narodów. Może jednak tak właśnie wyglądało to z perspektywy obserwatora z zewnątrz? Skoro do Rosji trafił syn Amuratha Sahiba Arax… Wśród kamieni milowych tamtejszej hodowli autor wymienia również przybyłe z Egiptu ogiery Nil (po Sid Abouhom) i Aswan (po Nazeer).

Istniejące od 1789 r. stado w Babolnie produkowało, jak podkreśla autor, przede wszystkim solidne, mocne konie w arabskim typie. Ogierów czystej krwi używano tam głównie do poprawiania jakości innych ras, nie zaś do rozwijania hodowli koni arabskich. Jak wiemy, panujący po II wojnie światowej system komunistyczny nie promował hodowli arabów, co także miało niebagatelne znaczenie, choć ten aspekt autor książki pomija. W wyniku tej polityki, w 1956 pozostawały w Babolnie tylko dwie klacze czystej krwi. Dopiero w latach 60. ubiegłego wieku nową krew arabską importowano, m.in. za sprawą autora omawianej tu publikacji, do Babolny. To zresztą bardzo ciekawa i szerszemu gronu nieznana historia. Jej owocem jest powrót Babolny na mapę hodowców arabów i jej przeszło 30-letnia współpraca z Katharinenhof – jeszcze jedno bardzo osobiste wspomnienie autora.

Crabbet Park (gdzie wielkie zasługi położył, jak wiadomo, polski Skowronek) był czwartą najważniejszą stadniną w Europie. W poświęconym tej stadninie rozdziale autor poświęca sporo miejsca postaci Lady Anne Blunt, cieszącej się szacunkiem u plemion beduińskich angielskiej arystokratki, która pod koniec XIX wieku zasłynęła jako znawczyni arabów i życia pustynnego. Przygody jej i jej męża Wilfrida na Bliskim Wschodzie porównać można, jak stwierdza Nagel, do dziejów Lawrence’a z Arabii. Zasługą Lady Anne było, prócz wartościowych importów, także prowadzenie bardzo szczegółowych notatek i dzienników podróży, dzięki czemu jej obserwacje dotyczące koni arabskich stanowią cenne źródło historyczne. Crabbet Park przez lata (w sumie ponad 90, do jego zamknięcia w 1971) pełniło na Wyspach rolę arabskiego stada narodowego. Szczegółowe omówienie jego historii to niewątpliwie jeden z najciekawszych fragmentów całej książki. „W tym rozdziale należy koniecznie wspomnieć, że hodowla w Crabbet Park wywarła bodajże największy wpływ na hodowlę światową. To stamtąd współczesny koń arabski trafił do większości krajów zachodnich – podsumowuje autor. – Wielu z pierwszych hodowców koni arabskich zaczynało od koni wyhodowanych w Crabbet Park. Zainteresowanie tą rasą rosło, osiągając szczyt popularności w latach 80.”

Niemiecka stadnina Weil/Marbach znana jest każdemu miłośnikowi arabów dzięki słynnemu ogierowi Bairactar. W jej historii jest wątek polski związany z emirem Rzewuskim, który dla tej właśnie stadniny poszukiwał koni na pustyni. Weil/Marbach przez dziesiątki lat znana była z cennych importów, a dla historii Katharinenhof miała szczególne znaczenie, jako że Hans Nagel użył sprowadzonego tu z Egiptu ogiera Ghazal (po Nazeer). Dwie godziny po pokryciu klaczy Hanan Ghazal zginął w tragicznym wypadku. Z owego połączenia urodziła się klaczka Ghazala, która stała się jedną z najcenniejszych matek w Katharinenhof.

Francja to kraina doskonałych wierzchowców i wyścigowców, jako że ten kierunek obrała większość tamtejszych hodowców. „Większość z tych koni różni się budową i typem od tych uznawanych za „klasyczne” konie arabskie – zaznacza autor. – Są to przeważnie konie wysokonożne, o długich szyjach i długich grzbietach, co jest ich cechą charakterystyczną. Zad w porównaniu do grzbietu jest dość krótki, ale mocny. Klatka piersiowa jest zadziwiająco wąska”.

W Egipcie

Araby w Egipcie to przede wszystkim El Zahraa, stadnina założona w początkach XX wieku. „Jest to oryginalne źródło wszystkich koni uznawanych za Straight Egyptian – pisze autor i wyjaśnia, że stadnina ta ma zupełnie inny charakter niż omawiane uprzednio stada europejskie. – Funkcjonowała niemalże jako zamknięta populacja przez ponad 60 lat, dlatego też konie pochodzące stamtąd są blisko ze sobą spokrewnione”. Jak tłumaczy Hans Nagel, „głównym założeniem El Zahraa było wyhodowanie szlachetnego, eleganckiego konia arabskiego, głęboko zakorzenionego w arabskiej kulturze”. „Uważa się – pisze dalej – że beduini już wtedy rozumieli konieczność łączenia ze sobą takich samych osobników, a przynajmniej podobnych. W tak zamkniętej populacji jak w stadninie El Zahraa tego rodzaju założenia dawały pożądane rezultaty, bowiem większość z ich koni wykazywała duże podobieństwo w typie”.

W Stanach Zjednoczonych

Ameryka to kraj koni – jak stwierdza autor – czemu sprzyjają rozległe tereny, długie dystanse, ogromne prerie i pastwiska. Araby pojawiły się tu w połowie XIX wieku. Ich późniejsza historia wiąże się z takimi nazwiskami, jak Davenport, Huntington czy Babson, a po II wojnie światowej LaCroix lub Kellogg. W czasach boomu hodowlanego będącego efektem ułatwień podatkowych, rodziło się każdego roku w USA ok. 30 tys. źrebiąt. Ta sytuacja spowodowała gigantyczną nadpodaż koni, spadek ich jakości oraz bankructwa. Dziś rodzi się ich tutaj ok. 5 tys. rocznie, Stany są więc nadal jednym z największych rynków. To tam mówi się o „biznesie koni arabskich”, to tam wypracowano najefektywniejsze metody rozrodu, żywienia koni, ich promocji, czy organizacji wielkich pokazów. Amerykańskie standardy wywarły wielki wpływ na pokazy europejskie, które ze skromnych przeglądów hodowlanych przerodziły się wkrótce w pełne glamouru widowiska, a nowoczesne praktyki laboratoryjne, jak sztuczna inseminacja czy embriotransfery wyruszyły na podbój świata. To w Stanach narodziły się syndykaty, czyli grupowa własność najcenniejszych koni, zwłaszcza ogierów, stających się supergwiazdami kryjącymi setki klaczy. Owe „superogiery” wywodziły się na ogół z europejskich lub egipskich hodowli, ale dopiero w Stanach zyskiwały swój nadzwyczajny status, dzięki szaleńczo rozkręconej machinie promocyjnej. Krew brytyjska (Raffles), egipska (Ansata Ibn Halima, Morafic, w kolejnych pokoleniach Ruminaja Ali, Anaza El Farid i Thee Desperado, Ali Jamaal), polska (Bask, El Paso, Eukaliptus), rosyjska (Salon, Padron i jego potomkowie, od Padronsa Psyche do WH Justice’a), hiszpańska (El Shaklan) przyczyniły się do stworzenia w USA potężnych dynastii. Według Nagla, amerykańska koncepcja przewagi ogierów nad klaczami ma dwie konsekwencje. Po pierwsze, nowi hodowcy mają szansę na szybki sukces, choć jest on nie do przewidzenia; wymaga posiadania dużej liczby klaczy, by kryć je różnymi, liczącymi się w danym momencie ogierami. Z wielkiej liczby źrebiąt szansę na karierę pokazową będzie mieć zaledwie kilka. Po drugie, częsty cross-breeding sprawia, że konie są coraz wyższe. Amerykański rynek lubi konie pokaźnych rozmiarów i ta tendencja wymyka się dziś spod kontroli. Dodatkowo, wielką siłą w Ameryce są trenerzy, którzy w swoich rękach trzymają nici do biznesu hodowlanego i pokazowego, co jest kolejnym wyróżnikiem tamtejszego świata koni arabskich.

Mimo wszelkich zastrzeżeń, Nagel podkreśla, że i w USA narodziły się ważne programy hodowlane, pilnujące standardu rasy i wnoszące wkład w światową hodowlę. Zalicza do nich Ansata Arabians Donalda i Judith Forbis oraz Al Marah-Stud (Tucson, Arizona) pani Bazy Tankersley i poświęca im bardzo szerokie, osobne opracowania.

Pokazy, hodowla i standard

To najbardziej krytyczna część książki Nagla, który – jak pisaliśmy wyżej – zauważa w świecie pokazów wiele niepokojących zjawisk. Po pierwsze, w dziedzinie tej nie ma już miejsca dla amatorów-zapaleńców. To wąski, wysoce wyspecjalizowany biznes, będący całkowicie w rękach profesjonalistów. Zadecydowały o tym wielkie pieniądze uzyskiwane ze sprzedaży zwycięskich koni, a także ze stanówek topowych ogierów. Na decyzje hodowlane właścicieli koni coraz większy wpływ mają więc ludzie zawodowo zajmujący się treningiem oraz marketingiem koni arabskich oraz oczywiście – pokazy, które wykreowały grupę superogierów, jak Gazal Al Shaqab, Marwan Al Shaqab czy WH Justice. Od lat maleje liczba używanych na świecie ogierów, a wpływ tych najmodniejszych rośnie. A przecież liczba koni, które biorą udział w pokazach, to ok. 5% całej populacji.

Poza trenerami, na współczesny stan hodowli wpływ mają, według Nagla, sędziowie. Nie wyłania się ich już, jak niegdyś, spośród doświadczonych hodowców. Wywodzą się spośród ludzi, którzy ukończyli kurs sędziowski. Sędziowie ci starają się „dopasować” swoje oceny do obowiązującego standardu, który wyklucza bogactwo i różnorodność w ramach jednej rasy. Standard ten (czym on jest? – na to pytanie autor również próbuje dać odpowiedź) nie pozostawia miejsca na dyskusję, tak ważną w hodowli. Wielu doświadczonych hodowców nie zgadza się zresztą z ocenami sędziów. Wystawiane noty nie są w stanie wskazać, czy koń posiada czy też nie tak niegdyś istotną dla tej rasy cechę, jaką jest łagodne usposobienie. Wśród innych niekorzystnych zjawisk, jakie dostrzega autor, jest tendencja, by kryć czempionki czempionami, bez dogłębnej analizy rodowodów, co skutkuje często krótkotrwałym, jednorazowym sukcesem, po którym dalsze pokolenia znikają z horyzontu.

„Prawdziwy koń arabski ma o wiele więcej do zaoferowania niż jedynie cieszyć oko swoim wyglądem i dopasowywać się do standardów pokazowych – konkluduje autor. – Ludzie mają różne gusta, dlatego nigdy nie było i nie będzie tylko jednego wzorca piękna czy elegancji. Poza tym, po jakimś czasie standardy się nudzą; niestety we współczesnym świecie występuje przykra tendencja standaryzowania wszystkiego”.

Cześć II: Katharinenhof

W Części II swojej publikacji Nagel koncentruje się na stadninie Katharinenhof (liczącej 15-17 klaczy i 4-5 ogierów), jej programie hodowlanym, jej historii, opartej na liniach egipskich (dokładnie tu omówionych), oraz założeniach, które towarzyszą mu jako twórcy kilku już pokoleń arabów. Dzieli się również swoją szeroką wiedzą w zakresie genetyki (dziedziczenie, dominowanie, recesywność, udane połączenia pomiędzy konkretnymi rodami), metod hodowlanych (chów wsobny, hodowanie na daną linię) oraz komplikacji i ryzyka związanego z wyborem każdej z nich; tłumaczy, czym jest „pure breeding”, czyli kojarzenie w czystości rasy. To niesłychanie dogłębna analiza, mogąca stanowić ogromnie ciekawy materiał porównawczy dla każdego hodowcy. Czy nasza świadomość historycznych korzeni rasy arabskiej jest równie silna? Czy nasza wiedza o jej cechach charakterystycznych oraz o hodowli jest poparta wystarczająco pieczołowitymi studiami? Czy wybory, których dokonujemy, mają podstawy oparte na doświadczeniu, obserwacjach i nauce? To pytania, które powinniśmy sobie zadać, czytając opus magnum Nagla. Jeśli uznamy, że być może w którejś z tych dziedzin mamy braki, ta lektura może pomóc nam je uzupełnić, zwłaszcza że swą książkę autor kończy poradami dla nowych hodowców: jak wybrać konie do hodowli, na co zwracać uwagę, gdzie można spodziewać się największych trudności.

„Miałem szczęście przekonać się o wyjątkowości koni arabskich i doświadczyć wielu przeżyć z tym związanych. Koń arabski ma fascynującą historię, na którą składa się mnóstwo fantastycznych opowieści okraszonych sporą dozą romantyzmu. (…) Te konie mają moc odciągania ludzi od codziennej harówki i stresów, by wprowadzać ich w świat zachwycającego piękna. Dają również możliwość obcowania z czułym, ufnym, ale jakże dumnym stworzeniem” – czytamy w ostatnich słowach książki. Książki o wielkiej przygodzie, którą ma szansę przeżyć każdy zaangażowany hodowca tych niezwykłych stworzeń, jakimi są konie czystej krwi.

Hans Joachim Nagel, “The Arabian Horse. Nature’s Creation and the Art of Breeding”, Nawal Media 2013, str. 537

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email
Reklama
Reklamy

Newsletter

Reklamy
Equus Arabians
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.