Reklama
  • Lubochnia Arabians
  • Lubochnia Arabians
Chrońmy naszą hodowlę przed obcym zalewem, skoro uważamy ją za dziedzictwo kulturowe

Ludzie i Konie

Chrońmy naszą hodowlę przed obcym zalewem, skoro uważamy ją za dziedzictwo kulturowe

Hanna Sztuka w Stadninie Koni Michałów, fot. Glenn Jacobs
Hanna Sztuka w Stadninie Koni Michałów, fot. Glenn Jacobs

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email

Z Przemysławem Sawickim, prezesem Towarzystwa Hodowli Polskiego Konia Arabskiego i Hanną Sztuką, członkiem towarzystwa rozmawia Jan Zabieglik.

Jan Zabieglik: – Jesteście państwo znani w środowisku hodowców koni arabskich. Czy mogę najpierw prosić o przypomnienie waszych hodowlanych osiągnięć?

Hanna Sztuka: – Jesteśmy oboje hodowcami od ponad 20 lat. Konie arabskie hodujemy bez rozróżnienia, że jedne są na wyścigi, a drugie do pokazów. Mamy na tym polu pewne osiągnięcia znane w środowisku. Jeśli chodzi o wyścigi, jako hodowca w Tarus Arabians Sp. z o.o. wyhodowałam m.in. Eliata (Eldon – Eleuzyna po Wermut), który już własności Andrzeja Wójtowicza i w jego treningu zwyciężył w Derby 2006 oraz ogiera Waligóra, który dwukrotnie ukończył mistrzostwa świata w rajdach długodystansowych na dystansie 160 km.

Przemysław Sawicki: Konie mojej hodowli też biegały na torze. Gallada PS wygrała jako trzylatka jeden wyścig i raz była druga.

HS: Ponadto konie nas obojga wielokrotnie zwyciężały w pokazach w ręku, jak i w klasach użytkowych oraz rajdach, a ich sukcesy nagrodzono tytułami Hodowca Roku PZHKA. Nasze hodowle są, czy też były do niedawna, bardzo wszechstronne. To po pierwsze. Po drugie, oprócz tego, że jesteśmy członkami PZHKA, powołaliśmy wspólnie z grupą hodowców Towarzystwo Hodowli Polskiego Konia Arabskiego. W odróżnieniu od PZHKA nasze cele statutowe są bardziej promocyjne i edukacyjne. Związek reprezentuje wszystkich hodowców, a my bardziej skupiliśmy się na polskim koniu arabskim, jako ważnym elemencie naszego dziedzictwa kulturowego. Jego integralną częścią jest próba dzielności, jakiej poddawane są polskie konie arabskie na torze wyścigowym od 1927 roku.

Eliat, Derby 2006, fot. archiwum
Eliat, Derby 2006, fot. archiwum

– Jak wiadomo wyścigi są również dziedziną, w której obowiązuje jedna z trzech sportowych zasad, w tym przypadku: szybciej. Dlaczego konie hodowane pod kątem tzw. arabskiego bukietu, czyli m.in. pięknej, małej i suchej głowy oraz długiej łabędziej szyi były i są zmuszane często przy użyciu bata, do szybkiego galopowania podczas wyścigów. Czy to im potem pomaga podczas pokazów, rajdów i jazd rekreacyjnych?

HS: – Dobre pytanie. Koń jest zwierzęciem użytkowym. Dlatego my mówimy o próbach dzielności, a więc sprawdzeniu wytrzymałości, zdrowia i charakteru koni, a nie o wyścigach. Realizowany w Polsce od 1926 roku program hodowli dla rasy arabskiej nigdy nie zakładał selekcji „na szybkość”. Hodowla wyścigowych koni arabskich nigdy nie była u nas głównym celem. Ale próba dzielności na torze wyścigowym jest z wielu względów konieczna dla prawidłowego rozwoju i wszechstronnego użytkowania konia arabskiego. Program polskich wyścigów dla koni arabskich oparto na założeniu, że celem uczestnictwa w wyścigach jest sprawdzian dzielności i zdrowia koni, które mają być włączone do hodowli, a nie selekcja pod kątem szybkości.

– Jakie widzą państwo zagrożenia dla hodowli i uczestnictwa w próbach dzielności na torze koni mających tradycyjnie polskie rodowody?

HS: – Nie ukrywamy swych obaw i publicznie je artykułujemy w naszych pismach do ministra rolnictwa i prezesa PKWK, że pieniądze, które ustawowo są przeznaczone na próby dzielności polskich koni czystej krwi, wspierają w dużej części hodowlę arabów zagranicznych, przede wszystkim francuskich i niderlandzkich. W konkurencji z nimi konie pochodzące z tradycyjnie polskich, niewyścigowych rodzin, są z góry skazywane na porażkę. Coraz mniej koni o polskich rodowodach z hodowli prywatnych trafia na tor wyścigowy, stadniny państwowe również ograniczają liczbę koni poddawanych próbie dzielności. Polskie konie są zastępowane przez konie zagraniczne, lub konie o zagranicznych rodowodach. Stoimy na stanowisku, że polski koń arabski może zostać nazwany „Pure Polish” wyłącznie po odbyciu próby dzielności na torze wyścigowym. Sam rodowód nie wystarczy.

– Czy to oznacza, że obecny sposób wspierania polskich hodowców i właścicieli uważacie za zbyt mało efektywny w stosunku do potrzeb? Przecież od kilku lat rozgrywane są tzw. gonitwy eksterierowe, w których uczestniczą głównie araby z Janowa Podlaskiego i Michałowa oraz niektórych prywatnych hodowców, zamknięte są także gonitwy, w których mogą uczestniczyć tylko konie wpisane do PASB, a także trzy najważniejsze próby dzielności dla czterolatków: Janowa, Derby i Oaks. Do ubiegłego roku polscy hodowcy otrzymywali premię (10 proc. od sumy wygranych nagród) wypłacaną na koniec sezonu. W tym roku została ona utrzymana, a dodatkowo doszły nowe premie, dla właścicieli, za wyniki ich koni osiągane w gonitwach otwartych: 40 % od nagród wygrywanych przez trzylatki, 25 % przez czterolatki i 15 % przez pięcioletnie i starsze, które są wypłacane w trakcie sezonu. Czy to mało?

PS: – Powiedzmy, że jest to niewiele, bo przecież gonitwy eksterierowe dla trzylatków są międzynarodowe i biorą w nich udział także konie zagraniczne. Jest tych gonitw w sumie zaledwie 14, a gonitw PASB, w których mogą biegać także konie po najlepszych światowych reproduktorach urodzone w Polsce – 25. Natomiast gonitw otwartych zaplanowano 120. Czy nie jest to rażąca dysproporcja? Ale tak na marginesie, nasze stowarzyszenie uważa gonitwy eksterierowe i PASB za błąd. Jesteśmy za tym, żeby wszystkie gonitwy oprócz Janowa, Derby i Oaks były otwarte, z tym że powinny zmienić się kryteria kwalifikacji do nich, a także powinien powstać nowy system premiowania koni polskiej hodowli, przede wszystkim trzyletnich.

Przemysław Sawicki na ogierze Papion podczas rajdu długodystansowego, fot. archiwum
Przemysław Sawicki na ogierze Papion podczas rajdu długodystansowego, fot. archiwum

– Jakie miałaby być te kryteria, jeśli chodzi wspomniane trzy najważniejsze gonitwy dla koni czteroletnich?

HS: – Naszym zdaniem, powinny w nich uczestniczyć tylko konie mające w rodowodach przodków z ośmiu dopuszczonych w programie rodów męskich i 15 rodzin żeńskich. To nic nowego, gdyż taki mamy program hodowli dla rasy arabskiej opracowany na zlecenie ministra rolnictwa w roku 2001 (I. Zawadzka, K. Chmiel, M. Budzyński), a uaktualniony w roku 2016 i zatwierdzony przez obecnego ministra rolnictwa. Tylko w ten sposób możemy się obronić przed inwazją koni z rodowodami zagranicznymi, które z racji tego, że zostały wpisane do PASB zaczną za kilka lat seryjnie wygrywać polskie Derby. Niech one rywalizują w Tiwaiq Derby, czy innych podobnych wyścigach, ale zachowajmy polskość polskich Derby, Nagrody Janowa oraz gonitwy upamiętniającej trzy pustynne klacze Gazellę, Mlechę i Saharę (Oaks), założycielki naszej pięknej hodowlanej tradycji polskiego konia arabskiego. Przy okazji pragnę podkreślić, że my nie mamy nic przeciwko naszym kolegom hodowcom, którzy kupują nasienie synów Dormane i przede wszystkim Amera i zapładniają nim swoje klacze. Oni dobrze wiedzą, że tylko w ten sposób ich konie będą miały jakąś szansę rywalizować w obecnej wersji wyścigów na Służewcu i we Wrocławiu, w których zaczynają dominować francuskie i holenderskie „ścigacze”, mające wymiary folblutów (nawet 165 cm w kłębie i ponad 180 cm w popręgu) i biegające w tempie niewiele odbiegającym od tempa folblutów (np. finiszowe 500 m w 31,5 s). Co prawda w 2012 roku WAHO dopuściła Amera i Tiwaiqa do ksiąg stadnych, ale to nie oznacza, że mamy „brudzić” polską hodowlę końmi, które nie mają czystych rodowodów, co potwierdzają badania genetyczne. Dotyczy to oczywiście przede wszystkim stadnin państwowych, które z racji swojej strategicznej misji są zobowiązane do przestrzegania programu hodowlanego oraz tych hodowców, którzy świadomie, ale i dobrowolnie dbają o czystość rodowodów swoich koni.

– Czy to oznacza, że konie o zagranicznych rodowodach Shannon Queen (Ainhoa Faust Sasanka Fata/Sam Tiki) i Dragon (Dahess – Djaima/Nonius), która wygrały Derby, wedle waszego stanowiska,mimo że zostały wpisane d PASB, nie mogłyby w nich uczestniczyć.

HS: – Shannon Queen to nie jest do końca dobry przykład, ponieważ ona reprezentuje akurat w linii żeńskiej rodzinę Mlecha or.ar. i jako prawnuczka Sasanki i Sambora ma wybitnie biegający polski rodowód ze strony matki, ale już jej ojciec z francuskiej linii Telmesse , wyklucza ją z polskiego programu. Zakładając, że Shannon Queen zostanie pokryta ogierem z jednego z ośmiu polskich rodów męskich, jej potomek będzie koniem spełniającym wszelkie wymogi polskiego programu hodowlanego. Ale konie o rodowodach takich jak Dragon, nie spełniają warunków zawartych w polskim programie hodowlanym i nie powinny brać udziału w trzech najważniejszych gonitwach dla czterolatków: Janowa, Derby i Oaks ani otrzymywać premii hodowlanej pomimo wpisu do PASB. Te gonitwy powinny być enklawą dla tradycyjnie polskiego konia arabskiego, którego rodowód spełniałby kryterium pochodzenia z ośmiu polskich rodów męskich i 15 rodzin żeńskich.

Papion 2004 (Ecaho - Prokanitsa po Karnaval) hod. Przemysława Sawickiego, dwukrotnie medal w Mistrzostwach Polski w rajdach długodystansowych na dystansie 40 km, na zdjęciu Przemysław i Magdalena Sawiccy, Młodzieżowy Pokaz w Białce, fot. archiwum
Papion 2004 (Ecaho – Prokanitsa po Karnaval) hod. Przemysława Sawickiego, dwukrotny medalista w Mistrzostwach Polski w rajdach długodystansowych na dystansie 40 km, na zdjęciu Przemysław i Magdalena Sawiccy, Młodzieżowy Pokaz w Białce, fot. archiwum

– No dobrze, co w takim razie proponujecie w zamian, jaką ochronę tradycyjnie polskich koni arabskich, rozpoczynających karierę w wieku trzech lat, po zlikwidowaniu gonitw eksterierowych i PASB?

PS: – Nie chcemy ujawniać na razie wszystkich planów, powiedzmy, naszej kuchni negocjacyjnej, ale myślę, że np. odpowiednio wysoka premia startowa byłaby krokiem w dobrym kierunku. Nam chodzi głównie o to, żeby pieniądze państwowe, ustawowo przewidziane na ochronę i wspomaganie hodowli polskich koni arabskich, rzeczywiście trafiały do kieszeni polskich hodowców. Liczymy, że w środowiskowej dyskusji wyklują się pomysły, jak najefektywniej chronić tradycję hodowli polskich koni arabskich, które są naszym dziedzictwem kulturowym. Szejkowie z Dubaju, Kataru czy Arabii Saudyjskiej sponsorując gonitwy w wielu państwach Europy, Stanów Zjednoczonych czy Australii, zawsze podkreślają rolę konia arabskiego w ich historii. Dlaczego my mamy tego nie robić? Nie mamy nic przeciwko wizjom trenera Macieja Kacprzyka, przedstawionym w wywiadzie zat. Arabska mekka na Służewcu. Niech oprócz szejków z Dubaju i księcia z Arabii Saudyjskiej, fundują nagrody także Katarczycy czy przedstawiciele innych nacji z Bliskiego Wschodu, nich oddają do treningu polskim trenerom swoje najlepsze konie, ale dajmy w tym nowoczesnym świecie wyścigowym szansę przetrwania naszej tradycji polskiego konia arabskiego nazywanego przez jednych czysto polskim arabem lub przez innych Pure Polish, który tak naprawdę staje się nim dopiero po odbyciu próby dzielności na torze wyścigowym.

Dziękujemy za rozmowę!

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email
Reklama
Reklamy

Newsletter

Reklamy
Equus Arabians
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.