Reklama
Z dziennika Atamana: Ganges – pomnik hodowlanej krótkowzroczności czy głupoty?

Felietony i recenzje

Z dziennika Atamana: Ganges – pomnik hodowlanej krótkowzroczności czy głupoty?

Ganges, fot. Ewa Imielska-Hebda
Ganges, fot. Ewa Imielska-Hebda

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email

Kilka dni temu przesłynny michałowski Ganges (Monogramm – Garonna po Fanatyk) skończył dwadzieścia osiem lat. W zasadzie nie ma sensu przybliżać jego sylwetki, bo tego konia znają wszyscy miłośnicy rasy arabskiej i polskich arabów. Osobiście po raz pierwszy zobaczyłem go na Pokazie Narodowym w Janowie, w roku bodaj 1999. Tytuł championa ogierów wywalczył wówczas inny syn Monogramma Ekstern, zaś Ganges w tej rywalizacji był drugi. Pamiętam, że w trakcie prezentacji chyba w ogóle nie zakłusował galopując i caplując mocno pobudzony. Jednak wrażenie jakie zrobił było piorunujące. Pewnie pokazowo nie miał szans wygrać z poukładanym, spokojnym, świetnie prezentującym się, choć odrobinę przesłodzonym Eksternem, natomiast charyzmą, siłą, typem i jakąś pierwotną dzikością sprawiał, że ludzie patrzyli na niego oniemiali z zachwytu.

Poprzez Gangesa wracała do polskiej hodowli krew Baska z rodu Kuhailana Haifi, rzec by można w prawdziwie kuhailańskim wydaniu, jako że matka ogiera Garonna wywodziła się przecież z linii Gazelli, również po mieczu niosąc kuhailańskie geny. Młody gniadosz bardzo dobrze spisał się na torze wygrywając w pierwszym sezonie trzy gonitwy, w tym Nagrodę Kuhailana. Papiery na bieganie oczywiście posiadał przyzwoite, dość powiedzieć, że Garonna była oaksistką.

Światowej kariery pokazowej raczej nie zrobił, a przynajmniej nie takiej jak jego słynny półbrat. Ganges zawsze był piękny, tym pięknem klasycznego polskiego araba, ale nie ślicznym urodą wystawowego pudla.

Hodowlanie również nie zawiódł dając urodziwe i dzielne potomstwo. Mnie bliżej do tego drugiego, więc wspomnę tylko derbistę Don Carlosa, czy rekordzistę toru na 1600 metrów Gazallaha. Konie po Gangesie chodziły też rajdy międzynarodowe, a jego wnuk Arwim (Fryderyk – Arwima po Wachlarz) był czwarty na Mistrzostwach Świata Młodych Koni.
Wydawać by się mogło, że taki ogier jest emanacją polskiego araba i posiada wszystko to, co naszej hodowli przez wieki było niezwykle drogie: a więc urodę, typ, suchość, charyzmę, dzielność, żelazne zdrowie, a jego krew w polskim programie hodowlanym jest wręcz bezcenna. Siadając do tego tekstu rzuciłem okiem na ofertę stanówki naszych państwowych stadnin. Chciałem sprawdzić ile ogierów po Gangesie jest używanych w naszej – jak to się pięknie mówi – elitarnej hodowli. Odpowiedź: zero! Nie ma ani jednego, ani pół ogiera, który poniósłby dalej krew dwudziestoośmioletniego dziś Gangesa. Na taki stan rzeczy pracowano przez wiele lat i w tym przypadku niestety nie da się wszystkiego zrzucić na dobrą zmianę. Ta sytuacja trwa już dobre dwie dekady, w czasie których na ołtarzu mody składamy nasze rodowe srebra. Modne są dzisiaj spodnie z dziurami, ale my tak się zapamiętaliśmy w pogoni za modą, że wyrzuciliśmy z szafy spodnie od garnituru, smokingu, munduru. Historia Gangesa jest przykładem większej całości, bo to samo dotyczy znakomitej większości legendarnych polskich rodów. Dlatego w tytule, być może dość obrazoburczo, pozwoliłem sobie zapytać: czy to hodowlana krótkowzroczność, głupota, no bo przecież chyba nie sabotaż?

Suplement

W Białce stoją dwa dwulatki po Gangesie, pewnie ostatnie w państwowej hodowli (może ostatnie w ogóle). Oba wyrośnięte, poprawne i urodziwe. Uważam, że trzeba im się bardzo uważnie przyglądać, koniecznie dać na tor, albo sprawdzić w rajdach, bo prawdziwy polski ogier bez próby dzielności jest jak Chopin bez fortepianu. A następnie spróbować, dać szansę, używać i hołubić.

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email
Reklama
Reklamy

Newsletter

Reklamy
Equus Arabians
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.