Reklama
Przegląd prasy: „Araber Journal” nr 1/2007

Ludzie i Konie

Przegląd prasy: „Araber Journal” nr 1/2007

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email

Przegląd pierwszego w tym roku numeru „AJ” rozpoczynamy od ciekawego artykułu „Sein Leben war ein Abenteur” (Jego życie było przygodą), w którym dr Johannes Erich przybliża sylwetkę wielce zasłużonego dla hodowli koni arabskich Carla Raswana. Ten nadzwyczajny i dość kontrowersyjny człowiek zmarł w 1966 roku i na temat jego życia jest stosunkowo mało informacji, a na dodatek wiele z nich jest sprzecznych. Był niestrudzonym podróżnikiem, autorem wielu książek poświęconych koniom arabskim i ich hodowcom. Płynnie posługiwał się językiem arabskim, odbył 13 podróży na Wschód (w latach 1927-1936) i mieszkał 10 lat wśród nomadów. Wszystko to czyniło z niego cenionego nabywcę koni dla europejskich (i nie tylko) hodowców. Bez wątpienia jego największym wkładem w teorię hodowli koni arabskich jest siedmiotomowe dzieło „Index Raswana”, uważane za podręcznik dla hodowców tych szlachetnych koni.

Carl Raswan (a właściwie Carl Reinhard Schmidt) przyszedł na świat w Dreźnie w 1893 roku. Gdy miał 5 lat, ojciec podarował mu kucyka i od tego momentu konie stały się jego pasją. Z końmi arabskimi zetknął się jako nastolatek, gdy obserwował młodego księcia Ernesta Heinricha von Wettina podczas jego przejażdżek na siwym arabskim ogierze (być może był to shagya) nad jezioro i obserwował jak ogier bawi się swoim odbiciem w wodzie. Carl miał duże szczęście, że rodzice posłali go do humanistycznego gimnazjum, gdzie uczył się klasycznych języków. Dzięki temu mógł studiować dzieła antycznych hipologów. Po maturze rodzice umożliwili mu 3-tygodniowy pobyt w Grecji. Podczas swoich poszukiwań ideału konia, studiował antyczną sztukę. Miał greckiego przyjaciela, archeologa, dzięki któremu zapoznał się z obszernymi informacjami nt. historii greckich koni. W bibliotece natknął się na dzieło Anne Blunt z 1881 roku „A Pilgrimage to Nedj, the Cradle of the Arab Race”. Jak sam twierdził: „Podróż do Grecji była początkiem mojej odysei”. Po powrocie z Aten nie mógł już sobie wyobrazić swojej przyszłości w Europie. Rozpoczął intensywną naukę arabskiego, którym później posługiwał się jak językiem ojczystym. Pod koniec 1911 roku został zaproszony do Kairu przez swojego kuzyna, który prowadził tam interesy. Rok później znalazł się w Ramale, gdzie był asystentem na farmie Santa Stefano. Tu zapoznał się z technikami nawadniania terenów i z problemami rolniczej ludności. Podczas ciągłych poszukiwań ideału konia spotkał na swej drodze szejka Ammera ibn-el-Aide, który jeździł na arabskim Ghazalu. Od szejka nauczył się wiele o życiu rodzinnym Beduinów i zaprzyjaźnił się z vice-królem Tewfik – Marzuki. Ten zabrał go w podróż do Jeruzalem i Damaszku, którą mógł odbywać na użyczonym mu Ghazalu. Na znak przyjaźni Ammer ibn-el-Adie nazwał Carla „Aziz” (ukochany). Pierwsza podróż Carla trwała do 1914 roku i urzeczywistniła konia jego marzeń – był nim właśnie Ghazal, którego mu później podarowano.

Wybuch I wojny światowej zburzył jednak jego nadzieje. Jesienią 1914 roku zgłosił się do XVIII regimentu husarii, ale odmówiono mu przyjęcia. Później, w maju 1915, jako ochotnik wybrał się z niemiecką misją do Konstantynopolu, gdzie brał udział w ciężkich bitwach. Walczył z IV armią turecką nad Kanałem Sueskim, potem, po długiej chorobie, w Mezopotamii (dzisiejszy Irak). W 1917 trafił na Ukrainę, gdzie trwały rosyjsko-niemieckie negocjacje. Podczas powrotu do domu przeżył jeszcze w Warszawie rewolucję październikową. Do Drezna dotarł w 1918 roku. Jednak jego nową ojczyzną musiały stać się Stany Zjednoczone, do których udał się w 1921 r. Przebywała tam już jego matka. Współpracował z W.K. Kellogiem, właścicielem stadniny arabskiej w Kalifornii, dla którego w 1926 roku dokonał zakupu koni od Lady Wentworth. Niestety, jeden z zakupionych ogierów, Raswan (najlepszy syn Skowronka), zginął w niejasnych okolicznościach. Carl tak bardzo to przeżył, że na jego cześć przybrał imię „Raswan”.

W 1926 roku Carl Raswan wybrał się ponownie w podróż do Beduinów w Północnej Arabii. Umocnił swoje stosunki z rodziną księcia Fawaz as-Shaalan, który został jego bratem krwi. W 1927 przebywał w środkowej Arabii, gdzie poznawał nowe rodziny Beduinów. Ale o tym będzie można przeczytać w następnym numerze „AJ”.

Linia Saklawi I jest obecnie najbardziej popularną i odnoszącą najwięcej sukcesów linią na świecie. Często nazywa się ją linią Nazeera. Betty Finke w artykule „Die Unzertrennlichen” (Nierozłączni) przedstawia rozgałęzienia tej linii pochodzące od urodzonego w 1934 roku Nazeera.

Założyciel rodu – ogier Saklawi I or.ar. urodził się w 1886 roku u Beduinów Ruala i należał do rodu Saklawi Jidran. Był importowany do Egiptu przez Ali Paschę Scherifa. Przez cztery generacje jego linię przedłużał tylko jeden potomek, byli to kolejno: Saklawi II → Gamil Manial → Mansour → Nazeer. Istnieje jeszcze jedna wersja, że Mansour nie był synem Gamil Maniala tylko innego ogiera o podobnym imieniu i nie z rodu Saklawi I. Jest ona jednak mało prawdopodobna. Gamil Manial był pierwszym ogierem z tego rodu, którego sfotografowano – na archiwalnym zdjęciu widać wyraźnie jego słabą kłodę, która charakteryzuje tę linię.
 
Nazeer był ogierem, który miał bardzo duży wpływ na hodowlę arabów. Dziś tylko nieliczne egipskie araby nie posiadają jego krwi. Jego synowie byli eksportowani na cały świat i wszędzie zakładali bardzo żywotne linie. Nazeer najbardziej popularny jest obecnie w rodowodach koni rosyjskich i polskich. W 1955 roku do stadniny w Marbach przybyli jego dwaj młodzi synowie – Hadban Enzahi i Ghazal. Ogierów, oprócz wspólnego pochodzenia, roku zakupu i homozygotyczności pod względem siwej maści, łączył także program hodowlany – jeden często krył córki drugiego i właśnie z takich kojarzeń pochodziło najbardziej cenne i wpływowe potomstwo.

Z obu ogierów większe znaczenie miał bardziej poprawnej budowy Hadban Enzahi. W Marbach założył bazę, na której opiera się dzisiejsza hodowla. Wielu jego synów eksportowano za granicę. Pochodzący z pierwszego rocznika Dahman założył linię w Holandii i Francji, jest obecny w rodowodach wielu koni wyścigowych. Do Stanów trafili: Dalih, Dawod i Dobry, do Szwecji Dschaffar, do RPA Sabdan, a do Australii Mustafa. Wszyscy okazali się w swoich nowych ojczyznach cennymi reproduktorami. W Niemczech wpływowi okazali się czterej synowie Hadbana: Mahomed, Malik, Mameluck i Madkour I, których matki były córkami Ghazala. Pełni bracia – Mahomed i Malik, wyhodowani przez doktora Erwina Flisingera, byli chyba najbardziej znaczącymi synami Hadbana, nie wyhodowanymi w Marbach. Syn Malika, Ibn Estasha, okazał się cennym reproduktorem, którego synowie odnosili wiele sukcesów zarówno na pokazach, jak i w hodowli. Inny syn Malika, Asfour, jest ojcem wspaniałego karego ogiera Simeon Sadik (w Polsce był używany w hodowli jego syn, czempion Europy HS Etiquette). Mameluck i Madkour I także pochodzą od jednej matki. Niestety, Mameluck krył mało w Niemczech i został sprzedany do USA. Z jego potomstwa wyróżnił się sprzedany do Anglii Melchior – ojciec wielu czempionów. Natomiast Madkour I był chyba najlepszym synem Hadbana. Bardzo podobny do ojca, okazał się reproduktorem lepszym zarówno od niego jak i od Ghazala. W 1982 roku został czempionem ogierów starszych w Aachen i dostał aż cztery dwudziestki za typ! Jego potomstwo też podbijało ringi pokazowe. Jego syn Jamil – rezerwowy czempion za El Shaklanem w 1987 oraz US Top Ten Stallion, dał multiczempiona, ogiera Nahbay, oraz amerykańskiego Ansata Nile Pasha. Wyróżnili się także Mashour i Madour.

Nierozłączny towarzysz Hadbaniego, Ghazal, zasłużył się dla hodowli bardziej jako ojciec cennych matek, które dały najbardziej wartościowy przychówek właśnie z Hadbanim. Aż 7 jego córek zyskało tytuł elitarnych. Wprawdzie użyto w hodowli 16 synów Ghazala, ale znaczącymi dla linii okazali się tylko dwaj (oczywiście od córek Hadban Enzahi). Pierwszy z nich to Darius, który sprzedany do RPA założył tam bardzo witalną i najistotniejszą obecnie linię. Drugi, Saher, lepszy od brata, był ogierem czołowym w Marbach.

Ghazal i Hadban Enzahi padły w latach 70. Pierwszy uległ nieszczęśliwemu wypadkowi, zaś drugi padł dwa lata później po długiej chorobie. Ich śmierć oznacza koniec pewnej epoki, obaj byli filarami powojennej niemieckiej hodowli, a ich wpływ jest widoczny na całym świecie.

Rajdy są obecnie najlepiej rozwijającą się dyscypliną jeździecką. Suzanne Ress w artykule „Wie alles begann…“ (Jak wszystko się zaczęło…) przedstawia ich krótką historię. Jak dobrze wiadomo, koń zawsze towarzyszył człowiekowi, był głównym środkiem transportu, wręcz koniecznością, gdy trzeba było przemieszczać się na większe odległości. Do XVI wieku wykorzystywało je wojsko do przenoszenia wiadomości. Jeźdźcy pokonywali dziennie nawet do 200 km, oczywiście zmieniając po drodze swoje wierzchowce. W 1860 w Stanach, w celu usprawnienia przekazu informacji, powstał „Pony Express”. Jeźdźcy byli w stanie w ciągu 10 dni pokonać dystans 3146 km. Serwis dysponował 500 końmi, każdy z nich pokonywał odległość 15-25 km w średnim tempie 15-25 km/h. Pocztowcy zmieniali swoje konie co 120-160 km. Rekordzistą „Pony Express” okazał się William „Buffalo Bill” Cody, który pokonał dystans 614 km bez zatrzymywania. Półtora roku później weszły w życie telegraf oraz kolej, co spowodowało zakończenie działalności „Pony Expressu”.

W latach 1860-1880 organizowano we Francji, Niemczech, Włoszech i Austro-Węgrach wyścigi wytrzymałościowe. Ich celem było wyuczenie jeźdźców, jak maksymalnie wykorzystać możliwości konia wojskowego, biorąc pod uwagę niesprzyjające warunki (pogoda, teren), bez nadmiernego przemęczenia. Trasa wiodła z jednego miejsca do drugiego i z powrotem, pokonywano w ciągu 5 dni co najmniej 112 km na dzień. Trening ten nie był jednak wystarczający do budowy muskulatury i zwiększenia pojemności płuc konia wojskowego. Niestety, ze względu na brak opieki weterynaryjnej zbyt dużo koni przypłacało go życiem. Były często źle przygotowane, źle jeżdżone, za szybko na zbyt dużej odległości. W 1880 roku zaprzestano organizowania wyścigów wytrzymałościowych.

Na początku XX wieku zaczęli się pojawiać indywidualni podróżnicy, którzy pokonywali samotnie bardzo duże odległości. Najbardziej znanym był szwajcarski nauczyciel Aime Tschiffely, który na dwóch wałachach pokonał w 1925 roku dystans 16000 km z Buenos Aires do Waszyngtonu. Podróż zajęła mu 2,5 roku. Jego rekord pobili w 1982 roku dwaj Francuzi, Pascal Franconie i Jean Claude Cazade, którzy na młodych ogierach arabskich pokonali dystans 21000 km w ciągu 2 lat. Trasa wiodła z Paryża do centrum Arabii Saudyjskiej i z powrotem. Jedni traktowali to jako sprawdzian wytrzymałości koni i ich przydatności do hodowli, inni cieszyli się z możliwości obcowania z naturą i swoim towarzyszem – koniem.
Rajdy, jako sport, narodziły się w 1955 roku – początkowo jako „Western States Trail”, obecnie znany jako Puchar Travisa. W ciągu jednego dnia pokonywano dystans 100 mil. Trasa zaczynała się w Lake Tahoe (Newada) a kończyła się w Auburn (Kalifornia) i była dość trudna – górzysty teren, od 250 do 2000 m npm.! W 1955 roku na starcie stanęło tylko 5 uczestników (dla porównania w 1980 było już ich 226), zwyciężył Wendell Robie, który na ogierze arabskim Bandosie pokonał dystans w 24 godziny. Celem Robiego było udowodnienie, że obecne konie są równie dzielne i wytrzymałe jak kiedyś. Jak sam twierdzi, nigdy nie traktował Pucharu Travisa jako rywalizacji, chciał pokazać partnerstwo konia i człowieka. Celem rajdu było dotarcie do mety ze zdrowym koniem. Słynne motto tego Pucharu to: „ukończenie jest zwycięstwem”. Puchar Travisa wyznaczył standardy dla przyszłych konkurencji długodystansowych.

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email
Reklama
Reklamy

Newsletter

Reklamy
Equus Arabians
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.