Reklama
Koń arabski – sprzymierzeniec ludzi i żywe dzieło sztuki

Ludzie i Konie

Koń arabski – sprzymierzeniec ludzi i żywe dzieło sztuki

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email

Gabriele Boiselle (Niemcy) przez wiele lat uprawiała dziennikarstwo, po czym zdecydowała, że pragnie zająć się fotografowaniem koni arabskich. Tak o tym opowiada w swoim albumie „The Arabian Horse” (2010, Éditions Place de Victoires), do którego komentarz napisała jej bliska współpracowniczka Agnès Galletier: „Na początku lat 80., przy okazji mojej pierwszej wizyty w egipskiej stadninie państwowej koni arabskich Al Zahraa, miałam znaczące dla mnie spotkanie. Upał ciążył nad Kairem, a słońce paliło z bezchmurnego nieba, gdy jechałam rozklekotaną taksówką główną aleją posiadłości. Nagle pojawił się przede mną ogier, spowity chmurą złotego pyłu. Natychmiast oczarowały mnie jego elegancja i lekkość ruchu. Ta scena poruszyła mnie do głębi. Ogier, który miał tak bardzo wpłynąć na moje życie, nazywał się Echnaton”.

Pierwszy kalendarz ze zdjęciami koni arabskich autorstwa Boiselle ukazał się w 1984 roku. Dziś niemiecka artystka zalicza się do najbardziej znanych i uznanych fotografów w tej branży. Od przeszło ćwierć wieku jej fascynacja arabami pozostaje niezmienna. „Są inteligentne, piękne, ciekawe, wrażliwe, dzielne, mają niezwykłą lekkość ruchu i zdolność do nawiązania bardzo szczególnej relacji z człowiekiem” – wyjaśnia.

Album, o imponujących rozmiarach (345 x 405) i wielkiej (dosłownie!) wadze, zawiera zdjęcia, będące plonem podróży Boiselle po całym świecie – wszędzie tam, gdzie hoduje się konie arabskie. A więc po Europie, Północnej Afryce i Bliskim Wschodzie, obu Amerykach, Południowej Afryce i Australii.

Europa

Począwszy od VII wieku, rasa arabska zawojowała Europę – jak podkreśla w komentarzu Galletier – zdobywając rozgłos pomiędzy jeźdźcami świata zachodniego: „Hart ducha i wytrzymałość były poszukiwane przez wszystkie armie na przestrzeni wieków”. A oto jak wyglądają współcześni, europejscy potomkowie tamtych zdobywców – zdaje się mówić Boiselle poprzez swoje prace. Przedstawia konie hodowane w Niemczech, w Polsce, na Węgrzech, we Francji i w Hiszpanii na nastrojowych portretach oraz imponujących rozmachem zdjęciach zbiorowych; w plenerze i w stajniach, na tle charakterystycznej architektury i wśród zieleni pastwisk latem, a w śnieżnej scenerii zimą. Bàbolna (m.in. ogiery Halim Shah, Pegaszus, Malik B, Teysir B), Ismer Stud (klacze Euka, IS Excelsia, Opala, a także ogiery IS Orlow, Fabian, Oman, Khatoum, Sinus i pochodzący z Polski Altis), Sax Arabians (klacze Marenga i Mirwana, źrebak RS Mirage, ogier Mirokan), Marbach (ogiery Nahdmi, Motassem), Al Assil Arabians (ogiery MB Shattal, Kamaahr, Mosalli, klacz Wanessa), Rousillon (og. Ansata Nile Pacha), stadnina rodziny Martensson na Majorce (ogier Shafeek, klacze Elewka, Vedette i Katun), Yeguada Domecq (og. Dakalieh i Heleno) – oto niektóre przystanki w jej podróży. Artystka nie ominęła Polski – w albumie znajdziemy portret Celsjusza, zdjęcia Janowa Podlaskiego oraz wspaniałe, dynamiczne ujęcie stada michałowskich klaczy.

Północna Afryka i Bliski Wschód

„Koń arabski był przez wieki najlepszym sprzymierzeńcem ludzi Maghrebu w ich walkach” – czytamy w komentarzu. Egipt zaś jest największym źródłem koni arabskich w dzisiejszym świecie. Boiselle odwiedziła wiele ważnych dla hodowli arabów miejsc w tej części naszego globu, poczynając od Królewskich Stajni Bouznika (Maroko), poprzez stadniny El Zahraa (Egipt), Khaled Ben Laden Stud, Albadeia Stables, Al Jaddan Stables, Al Demashqeih Farm, Al Andalus Stud, Al Furat Stables, Al Khair Stables, aż do Królewskich Stajni Jordanu. Uwieczniła konie na tle piramid i wśród piasków pustyni; spacerujące wśród pozostałości starożytnych budowli i odpoczywające w dopieszczonych w każdym calu stajniach. Araby w swojej kolebce, perfekcyjnie komponujące się z krajobrazem i architekturą, puszczone luzem lub w ozdobnych, tradycyjnych kantarach. Aż trudno oderwać od nich wzrok! Ale oto zmieniamy klimat i nastrój, bo kolejne karty albumu przenoszą nas daleko na Zachód.

Obie Ameryki

Historia konia arabskiego za oceanem miała swój początek w 1877 roku – blisko 30 lat przed słynną wyprawą Homera Davenporta na pustynię – gdy jeden z generałów przywiózł na kontynent amerykański dwa ogiery, podarowane mu przez sułtana tureckiego. Pierwszy hodowca, który postanowił użyć je w hodowli nazywał się Huntington. Po jakimś czasie postanowił sprowadzić także pierwszą arabską klacz z Anglii. Dziś nie tylko Stany Zjednoczone, ale również Brazylia i Argentyna przodują w światowej hodowli arabów, wykorzystywanych zarówno w rekreacji, jak i w prawdziwej „kowbojskiej” pracy, co ilustrują zdjęcia Boiselle m.in. z Colorado i Monument Valley (na granicy Utah i Arizony). Konie z Om El Arab International (m.in. ogiery Dreamcatcher SMF, Om El Shahmaan), czy Zichy-Tissen Arabians (wśród nich El Shaklan), dowodzą siły, także marketingowej, arabów z obu Ameryk. Polskim akcentem jest tym razem ogier Ecaho, sfotografowany w Haras de Cardenas w Santa Ynez Valley w Kalifornii, a także słynny Bandos, którego domem w 1982 roku stała się stadnina Ventura Farms. Jej właściciel David Murdock kupił polskiego ogiera, syna Negatiwa, na aukcji Polish Prestige w Janowie za 806 tysięcy dolarów, co było wówczas sumą rekordową. Kilka lat później Murdoch pobił swój rekord, płacąc za klacz Penicylinę półtora miliona dolarów na licytacji Polish Ovation w Scottsdale.

Afryka Południowa i Australia

Pierwsze araby przybyły do Afryki Południowej z Jawy w XVII wieku. Ich potomków eksportowano m.in. do Australii. Zarówno afrykańscy, jak i australijscy osadnicy potrzebowali godnych zaufania towarzyszy w pracy i w podróży. Konie arabskie znakomicie sprawdziły się w tej roli i są tam dziś całkowicie zadomowione. Boiselle udowadnia to, fotografując stada przemierzające pustynne i półpustynne tereny na obu tych kontynentach. Sidi Arabians to jedna z południowoafrykańskich stadnin, które odwiedziła fotografka; stąd pochodzą ogiery Kapronaz i Maistro, które podziwiamy na pustyni Kalahari. Omani Stud, Simeon Stud (og. Simeon Sadik), czy Kelly Stud rozsławiły z kolei w środowisku hodowców Australię. Ogniście czerwona ziemia i gniade lub kasztanowate konie o lśniącej w słońcu sierści – to raj dla fotografa. Boiselle w pełni wykorzystuje możliwości, jakie stwarza tamtejsza aura.

Orient

I znów jesteśmy na pustyni, skąd pochodzą te niesamowite istoty, które fascynują tak wielu ludzi. Wschodni hodowcy, którzy po latach zapomnienia ponownie odkryli, jak ogromnym skarbem ich kultury jest koń arabski, zgromadzili w swych kapiących od luksusu stajniach kolekcje najpiękniejszych arabów świata. To m.in. Al Shaqab Stables, Al Aziz Stables, Al Rayyan Stud i Królewskie Stajnie Bahrajnu. Nie mogło ich zabraknąć w tej fotograficznej opowieści o współczesnych koniach arabskich.

Boiselle jak mało kto potrafi wydobyć całą magię tej rasy, jej piękno i szlachetność – i to mimo że nie wszystkie fotografowane przez nią konie mają wklęsłe profile i szczupacze głowy. Ale wszystkie emanują mocą, urodą i tym wyjątkowym wdziękiem, który sprawia, że pragniemy być blisko nich, choćby tylko za pośrednictwem fotografii.

Album jest czterojęzyczny – komentarz zamieszczono po angielsku, niemiecku, francusku i niderlandzku. Na przeszło 300 stronach autorka serwuje prawdziwą ucztę dla oczu każdego wielbiciela koni arabskich. Także pod względem edytorskim album stanowił wielkie wyzwanie, z którego wydawca wywiązał się doskonale – choć nie ustrzegł się niestety drobnych nieścisłości czy literówek w podpisach pod zdjęciami. Wobec ogromu włożonej pracy to jednak drobiazg. Zamykając album, trudno nie podziwiać kobiety, która śladem swej pasji podążyła w najdalsze zakątki globu, tworząc dzieło sztuki godne swych bohaterów – koni czystej krwi.

Gabriele Boiselle, „The Arabian Horse”, Éditions Place de Victoires 2010, str. 315

Artykuł w wersji angielskiej do pobrania jako PDF»

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email
Reklama
Reklamy

Newsletter

Reklamy
Stigler Stud
Equus Arabians
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.