Reklama
Z dziennika Atamana: Eten legenda Komarowa

Felietony i recenzje

Z dziennika Atamana: Eten legenda Komarowa

Eten, fot. archiwum
Eten, fot. archiwum

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email

Sierpień na naszych Kresach zdominowany jest zawsze przez jedno wydarzenie. W roku 1920 na polach pod Komarowem polscy ułani stoczyli zwycięski bój z okrytą złowrogą sławą i niezwyciężoną dotąd Pierwszą Konarmią Siemiona Budionnego. Jak potwierdzają historycy, była to ostatnia tak wielka bitwa kawalerii w Europie dwudziestego wieku.

Od dwudziestu lat w ostatni weekend sierpnia pod Komarowem organizowane są uroczyste obchody tej zwycięskiej dla nas batalii. Zjeżdżają tu ułani z całej Polski i nie tylko, odbywają się kilkudniowe manewry kawalerii, a w niedzielę, specjalnie dla wielotysięcznej publiczności ma miejsce niezwykle widowiskowa inscenizacja fragmentów bitwy.

Zaczynało się bardzo skromnie od kilkunastu koni. Z czasem impreza się rozrastała osiągając status największego wydarzenia kawaleryjskiego nie tylko w Polsce, ale i w Europie. W trakcie jej trwania Jerzy Hoffman kręcił Bitwę Warszawską 1920, a Bogusław Wołoszański realizował swoje historyczne programy. Dzisiaj Komarów to gigantyczne przedsięwzięcie, które rokrocznie gości kilkuset jeźdźców i koni.

Eten i Henryk Szewczak, fot. archiwum
Eten i Henryk Szewczak, fot. archiwum

Przez lata pojawiało się tutaj bardzo wiele niekiedy bardzo znacznych i zacnych koni. Nierzadko były to rumaki czystej krwi, bo sporo ułanów docenia talenty użytkowe, twardość, siłę, dzielność, a pewnie i urodę pustynnych wierzchowców. Ale jest jeden koń, który stał się prawdziwą legendą. Można powiedzieć, że stworzył go Komarów, ale też przez wiele lat, to on tworzył legendę Komarowa.

Czystej krwi arabskiej Eten urodził się w roku 1996. Jest synem znanego z talentów wyścigowych Peptona i przesłynnej zjawiskowej Etrurii, championki Salonu Konia w Paryżu i ukochanej klaczy dyrektora Krzyształowicza. Na torze biegał dwa sezony wygrywając dwa wyścigi, ale nas tak naprawdę interesuje to, co stało się później.

Po zakończeniu kariery zakupił go Henryk Szewczak z Czemernik. Jak mówi, sam był zaskoczony, że udało mu się kupić tak klasowego i pięknego konia. Eten miał i ma do dzisiaj narośl na piersi, może dlatego nie spodobał się panom w sukienkach – domyśla się właściciel. Henryk Szewczak to inna, tym razem ludzka legenda Komarowskiej Potrzeby, bo tak to już w życiu jest, że legenda trafia na legendę. Pod Komarowem nikt nie powie na niego inaczej jak Heniutek i wszyscy wiedzą o kogo chodzi. Przez dziewiętnaście lat z rzędu Eten i Heniutek byli pod Komarowem, co więcej niemal zawsze przybywali na Bitwę rajdem, w siodle z Czemernik oddalonych o jakieś sto sześćdziesiąt kilometrów. W ubiegłym roku z okazji setnej rocznicy, Eten został uhonorowany specjalnym odznaczeniem dla najdzielniejszego konia Komarowskiej Potrzeby. Nie był już siodłany, ale zupełnie wolny paradował przed ułańską bracią, odbierając zasłużone hołdy i zaszczyty.

Eten i Heniutek, fot. archiwum
Eten i Heniutek, fot. archiwum

Dzwonię do Heniutka, żeby zapytać o konia jego życia. Ma się dobrze – potwierdza ułan, chociaż stuknęło mu już ćwierć wieku. Nie chodzi już pod siodłem, jest na zasłużonej emeryturze, ma apetyt, dobrze wygląda. Proszę Heniutka, żeby opowiedział coś o Etenie.

– Bardzo odważny, zupełnie niepłochliwy, praktycznie zawsze prowadził rajdy. Bywało, że jednego dnia jechaliśmy i sto kilometrów. Nie boi się ruchu ulicznego, wystrzałów, wejdzie w każdą dziurę. Niezastąpiony w czasie miejskich parad czy przemarszów, gdzie jak wiadomo otoczenie dla konia nie jest specjalnie przyjazne.

Dopytuję o jakieś zdarzenia, historie? Było tego mnóstwo – potwierdza Heniutek. Bywało się w różnych terminach, wiesz jak to jest… Ale zawsze szczęśliwie i cało udało nam się unieść głowy, Eten nigdy nawet nie był szyty. Któregoś roku na Komarowie ułani szli ławą prosto w stojącą za tasiemkami publiczność. Zorientowałem się, że jeźdźcy raczej stracili panowanie nad końmi. Oblał mnie zimny pot. Byłem na skraju prawego skrzydła, mocno przyłożyłem łydkę, Eten wyskoczył jak kula z maszynowego karabinu, wyszedłem na front i zawinąłem za sobą całą szarżę tuż przed publicznością. Naturalnie wszyscy byli przekonani, że tak miało być – opowiada Heniutek.

Wiesz co, musimy kiedyś usiąść przy jakim zacnym trunku i pogadać, może coś większego napisać, może coś nakręcić,bo zwyczajnie szkoda takich historii.

Eten, najdzielniejszy koń Komarowskiej Potrzeby, fot. archiwum
Eten, najdzielniejszy koń Komarowskiej Potrzeby, fot. archiwum

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email
Reklama
Reklamy

Newsletter

Reklamy
Equus Arabians
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.