Reklama
Al Jawad znaczy hojność

Ludzie i Konie

Al Jawad znaczy hojność

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email

Edward Munch wyróżniał trzy kanony piękna: statek pod pełnymi żaglami, kobieta w pełnej krasie oraz koń w pełnym galopie. A ponieważ nie ma bardziej rasowego rumaka niż czystej krwi arab, więc nic dziwnego, że właśnie te konie ze szczególnym upodobaniem trafiały na obrazy i fotografie. Choćby takiej wirtuozerki obiektywu, jak Zofia Raczkowska.

To głównie jej zdjęcia, zgrupowane formalnie i tematycznie, zawarto na kartach ekskluzywnego albumu zatytułowanego „Al Jawad”. Cykl pierwszy – macierzyństwo. Boks stajenny. Na sianie leży właśnie urodzony źrebaczek. Nad nim czule pochylona głowa matki. Kolejne sekwencje. Po piaszczystej drodze cwałuje tabun. Po chwili oglądamy go już przy wodopoju. Po ugaszeniu pragnienia czas na kąpiel w leniwym nurcie Bugu.

Zimą wypuszczone ze stadniny araby galopują w białej scenerii. W tle widać rozłożyste drzewa o inkrustowanych szronem gałęziach. Nie trzeba być wielkiej klasy estetą, by – wpatrując się intensywnie w tę sugestywną fotografię – usłyszeć skrzypiący pod końskimi kopytami śnieg, świeżo ściśnięty siarczystym mrozem.

Pora na kadry bardziej kameralne. Choćby te ze strony 136. „Ludzkie” – chce się rzec – spojrzenie siwej klaczy, zdawałoby się pozującej fotografce. Albo kolejne, ukazujące kwartet czworonożnych przyjaciół, wędrujący przez ukwieconą, letnią łąkę. I następne. Zbliżenie dwóch końskich głów przy trawiastym posiłku.

Po wizycie w „arabskim salonie kosmetycznym” (str. 145) docieramy do obszernego rozdziału portretowego.

W ciągu ponad półwiecza Zofia Raczkowska uwieczniła w kadrze najwybitniejsze polskie konie arabskie: Bandolę i jej synów, przyrodnich braci Bandosa i Banata. El Paso – ogier za milion dolarów, tęsknie spogląda w oko obiektywu. Może ma żal, że mazowieckie równiny zamieni wkrótce na spieczone słońcem arizońskie prerie. Orla, jak na dystyngowaną damę przystało (w końcu wygrała na służewieckim torze wyścigów konnych Derby, nagrody Janowa i Porównawczą), pozuje niczym renomowana modelka. Pepton, też wybitny koń wyścigowy, który pechowo przegrał Derby, wydaje się dumny z przebiegu sportowej kariery, reproduktor Palas z kolei wykazuje predyspozycje cyrkowe (str. 189). Balon jakby w skupieniu o czymś dumał. Kolejny derbista – Pamir, ani drgnie. Następny fenomen toru, Piechur, wyciąga głowę w poczuciu wyższości nad konkurencją. Wreszcie kasztan Gondolier, zdjęty na tle zabytkowej architektury janowskiej stadniny. No i – last but not least – Europejczyk. Niepobity w ciągu dwuletniej, obfitującej w spektakularne sukcesy, kariery.

Album wieńczą zdjęcia dynamiczne. Jest bowiem rzeczą oczywistą, że wierzchowce najefektowniej prezentują się w ruchu. Toteż podczas aukcji prezentowane „podkute dzieła sztuki” skłaniają masztalerzy i prezenterów do delikatnych przebieżek. To robi znakomite wrażenie na potencjalnych nabywcach. W refleksach promieni słonecznych – genialnie zatrzymanych w kadrze migawką Raczkowskiej – widzimy fruwające grzywy i rozwiane ogony.

Lecz „Al Jawad” to nie tylko wspaniałe zdjęcia, eksponujące niezwykłe piękno. To również zarys dziejów hodowli koni arabskich w Polsce. Szczególnie zapada w pamięć wojenna epopeja janowskiego stada.

We wrześniu 1939 roku podążyło ono najpierw na wschód, ale 17.09 zmieniono kierunek o 180 stopni. Do Janowa powrócono zaledwie kilka godzin przed wkroczeniem Armii Czerwonej. Na mocy paktu Ribbentrop-Mołotow Sowieci szybko wycofali się za Bug, tyle że uprowadzając wiele wartościowych rumaków. Tak wyglądał początek sowieckiej stadniny w Tiersku.

Nad pozostałymi janowskimi arabami pieczę przejęli Niemcy. I trzeba uczciwie przyznać, że z tej roli wywiązywali się znakomicie. Na dodatek treuhaender (powiernik wyznaczony przez III Rzeszę do sprawowania „opieki” nad polskimi firmami, fabrykami, majątkami etc.), Hans Fellgiebel, zachowywał się przyjaźnie wobec polskiego personelu.

Stado zostało znów ewakuowane latem 1944 roku, w przededniu ponownego wejścia na te tereny Armii Czerwonej. Przetransportowane do Saksonii, spędziło tam zimę. 13 lutego 1945 roku znalazło się w Dreźnie. Tej nocy alianci dokonali na to stare miasto, bez znaczenia strategicznego, barbarzyńskiego nalotu dywanowego. Spośród 124 koni aż 21 zginęło od bomb i płomieni, dwa razy tyle było rannych i poparzonych. Kilkanaście zaginęło. Dwa najcenniejsze – Witraża i Wielkiego Szlema – uratował z płomieni masztalerz Jan Ziniewicz.

Następny przystanek na trasie tej eskapady stanowiła Bawaria. W tamtejszych podalpejskich kotlinach doczekano końca wojny i wkroczenia jednostek pancernych sławnego generała Pattona. Ten wybitny strateg i nieprzejednany antykomunista należał do wielkich miłośników jeździectwa. Nic więc dziwnego, iż wpadł mu w oko jeden z janowskich ogierów – Witeź II. W rezultacie koń został wywieziony, bez zgody polskiego rządu, i znalazł się po drugiej stronie Atlantyku, dając początek licznej i cenionej rodzinie amerykańskich arabów, słynących zarówno z urody, jak i dzielności na torze.

Wojenna epopeja janowskiej stadniny, zakończona wiosną 1945 w Szlezwiku-Holsztynie, jest tak dramatyczna i niezwykła, że stała się kanwą powieści Tadeusza Kijańskiego pt. „Dom koni” oraz scenariusza na niej opartego. Choć udziałem w filmie zainteresowani byli jeżdżący aktorzy (m.in. Bogusław Linda, Leonard Pietraszak, Marcin Troński, Dariusz Kordek, Marek Frąckowiak, Maciej Kozłowski, Karol Strasburger i Paweł Deląg), do dziś nie znaleziono pieniędzy na kosztowną, bo wymagającą wielu plenerów, ekranizację. Tym bardziej, że TVP nie wykazała inicjatywy. A realizacja serialu obok filmu kinowego, paradoksalnie, obniżyłaby koszty produkcji.

Wracając do albumu. Domyślam się, że jego cena też przekracza finansowe możliwości wielu koniarzy. Ale jeżeli stan konta nie gwarantuje jego kupna, polecam przynajmniej jego obejrzenie. To balsam dla wzroku.

„Al Jawad. Konie Janowa”, koncepcja i opracowanie Andrzej Strumiłło. Autorzy fotografii: Zofia Raczkowska i inni, str. 256, ISBN 83-89753-15-4, Dom Wydawniczy Benkowski 2004

Podziel się:

Facebook
Twitter
WhatsApp
Email
Reklama
Reklamy

Newsletter

Reklamy
Stigler Stud
Equus Arabians
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.